o mowie nienawiści

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

Pan prezydent Komorowski przemawiał w Brukseli akurat w tym czasie, kiedy toczyłem walkę wewnętrzną.

Miałem mianowicie ochotę wtrącić się do dynamicznego sporu toczonego przez niepoprawnych sąsiadów na temat Żydów i żydów (a nawet parchów) polskich, czemu ostro sprzeciwiał się ten jakiś daimonion, co to zawsze jeno odradza a nie doradza nigdy, i wcale nie trzeba być Sokratesem, żeby go posłyszeć.

Korzystając z tego, że daimonion zajął się czym innym, jąłem słuchać uważnie wystąpienia pana prezydenta, który wyglądał jak prezydent (w przeciwieństwie do pana Radka Sikorskiego, który nieco wcześniej wystąpił w koszuli w kratę i krawacie w ciapki tak dobranych, jak personel dyplomatyczny naszego państwa i nie wyglądał na ministra czegokolwiek - ale przemawiał do innego audytorium).

Zwróciłem na to uwagę, ponieważ nieco wcześniej na samym ekranie można było podziwiać gładkie oblicza szorstkich przyjaciół, z których jeden też był niegdyś prezydentem i nadal - wygląda, zwłaszcza w ważnych momentach historycznych.

Obecny pan prezydent przemawiał do najważniejszych osób jakie Europejczyk może sobie wyobrazić, tedy słuchać go po prostu wypadało, a kto potrafił, czynił to z uwagą oraz takim przynajmniej zrozumieniem, żeby zaklaskać we właściwym momencie albo choć pokiwać głową z aprobatą, jak to w Europie.

Ponieważ prezydent jest polski, ale i europejski, póki trwa nasza prezydencja, starałem się dobrze odczytywać treść oracji (którą pan prezydent tym razem odczytywał płynnie, bez większych trudności interpretacyjnych), szukając w owej treści tzw. polskich akcentów.

Mniemałem, jako nieuleczalny fantasta, że w dzień po rocznicy Odsieczy Wiedeńskiej usłyszę jakąś wzmiankę o polskim wkładzie w dzieje Europy, której jedność nie byłaby możliwa bez tych kilku transfuzji polskiej krwi, o których polski szlachcic i rzymski katolik, magister historii z dyplomem stołecznego uniwersytetu i były działacz demokratycznej opozycji wiele musi wiedzieć, w przeciwieństwie do większości swoich eurosłuchaczy.

Pan prezydent nie uznał za stosowne wspomnieć o tym wkładzie Polaków w budowanie wspólnoty, która obecnie znowu wydaje się zagrożona, sugerując, że dziś służyć możemy Europie jako wzorzec kraju o zdrowej gospodarce, który sobie lepiej od innych poradził z kryzysem.

Jako były minister obrony i aktualny zwierzchnik sił zbrojnych Rzeczypospolitej z pewnością sam wie najlepiej, o czym nie warto mówić, a nawet rozmawiać, ale panu ministrowi finansów dorównać w tej mierze nie zdołał.

Mówiąc o korzeniach i źródłach europejskiej wspólnoty
pan prezydent wykazał się taką znajomością historii, jaką mieć zapewne będą w przyszłości absolwenci szkół średnich w całej Unii - a z pewnością szkół polskich zreformowanych przez panią minister Katarzynę Hallową.

Zastanawiałem się - nie bez podziwu - nad kunsztem konstruktora tej części przemówienia, który potrafił całkowicie wyeliminować z opowieści o dziejach naszej europejskiej wspólnoty informacje o jej kręgosłupie - jak również o jej rdzeniu, rdzeniu pacierzowym, mimo iż to, co dziś Europę łupie w kręgosłupie, jest objawem postępującego wiądu rdzenia i takie właśnie ma skutki, przynajmniej na razie, jak np. chromanie przestankowe.

Była okazja, żeby powiedzieć choć słowo - skoro padły w przemówieniu nazwiska Adenauera i de Gaulle'a, tak jak de Gasperi czy kandydat na ołtarze Schuman, rzymskich katolików - o błogosławionym Janie Pawle II, Polaku, który dla wspólnoty Europy zrobił trochę więcej, niż pan minister Rostowski, czy pp. Kwaśniewski & Miller, którzy szczycą się tym że Polskę do Unii "wprowadzili"
mając nadzieję, że Europa jest z tego równie zadowolona jak oni.

Rozumiem, że ktoś taki jak święty Benedykt z Nursji nie ma znaczenia dla senioratu dzisiejszej Grecji, ale pan prezydent Komorowski, czyimkolwiek jest wasalem czy lennikiem, udawać Greka nie powinien, i skoro już się zdecydował, niepytany, ukazywać braciom-europejczykom dobrą drogę, nie powinien był omijać łukiem klasztoru na Monte Cassino, skąd się owa droga rozpoczęła - i biegnie.

Miłym dowodem historycznej kompetencji pana prezydenta była wzmianka o katedrach, ilustrująca jego pouczenia o potrzebie wspólnego, ponadpokoleniowego celu dla kolejnych generacji budowniczych zjednoczonej Europy.

Katedry istotnie wznoszono w jakimś celu - mianowicie na chwałę Bożą.

Dziś, gdy buduje się (w tym samym, mam nadzieję, celu)
meczety i codziennie pojawia się w europejskim pejzażu co najmniej jeden nowy minaret, można się oczywiście troszczyć o zasięg strefowy i kurs giełdowy Euro, albo o to, skąd wziąć, żeby oddać, co cesarskie.. bankowi,
ale i Panu Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu też się coś
należy - na przykład od prezydenta Polski, ochrzczonej przed ponad tysiącleciem i po dwakroć oddawanej we władanie Królowej, której nasz Naród coś przy okazji ślubował, i w Wilnie i na Jasnej Górze.

Nawet, jeśli pan prezydent nie przemawiał do braci w Chrystusie, ale do jakichś innych braci, być może nawet mistrzów - budowniczych katedr, powinien był wspomnieć o tym Znaku, który Polaków połączył i włączył ich naród do Europy, pod którym walczyli i umierali, którym wciąż naznaczają groby bliskich, gdziekolwiek spoczywają ich prochy.

Choć Znak ów wisi w polskim Sejmie nad bocznym wejściem, powieszony tam nocą ukradkiem, choć bywa bezkarnie znieważany przez świętokradców, jest nadal świętym Znakiem Nadziei dla obywateli Rzeczypospolitej, nienajgorszych Europejczyków, tym wiarygodniejszych, im rzetelniej dochowujących wiary.

Pierwszemu Obywatelowi zapominać o tym nie wolno.

Pacta sunt servanda, panie prezydencie.

*******

Daimonion już od dłuższego czasu syczy mi groźnie do ucha, więc żeby go zmylić, wracam do spraw, których nie ma, ale tym bardziej ekscytują blogerów : do polskiego antysemityzmu, do żydów, Żydów oraz parchów.

Serce nie sługa, kogoś trzeba nienawidzić, a nie brak po temu powodów, bo szczęśliwi bywamy rzadziej niżbyśmy chcieli, a wina nie leży po naszej stronie, bo zawsze chcemy przecież jak najlepiej; a jeśli nie my, to kto, do jasnej cholery, jest winien ?

Na kogo wypadnie, na tego bęc !

Potem pojawia się słowo, które może mieć desygnat jednostkowy albo zbiorowy - bo tak jest i wygodniej i bezpieczniej - zamiast oszusta : "Cygan", zamiast lichwiarza : "Żyd", zamiast rezuna : "Ukrainiec" a zamiast niewolnika : "Murzyn" tyle, że z małej litery, ale tego w języku mówionym nie słychać.

Nie jest to dobry sposób opisywania zła świata słowami, ale ja także go stosuję.

I to ja decyduję, kogo nazwę Żydem, a kogo parchem, wyrażając nieporadnie swoje uczucia i rezygnując ze sprawdzania, kto zacz, jakiej jest rasy i wyznania, bo mi to niepotrzebne: wyrzucam z ust gniew, nie diagnozę.

Powód, dla którego nazwanie jakiegoś konkretnego sukinsyna "parszywym gudłajem" (na podstawie oglądu jego narządu powonienia, bez zaglądanie w spodnie) przynosi mi ulgę, jest zapewne natury psychologicznej.

Nie mam krwi semickiej, nie byłem obrzezany, a że nie mam się poza tym czym cieszyć, niechże to będzie powód do satysfakcji - "iżem nie jest, jako ów celnik".

Na Sądzie i tak każdy będzie sam odpowiadał za siebie.

Żywię nadzieję, że Żydów uważających mnie za parszywego goja i sukinsynów myślących o mnie mniej więcej to samo co ja o nich jest dostatecznie dużo, żeby nasze wzajemne obelgi się jakoś zneutralizowały i wzajemnie unieważniły.

Słowo staruszka, że nie zacząłem pierwszy. To oni !!

Wrrr..

Brak głosów

Komentarze

Panujący nam myśliwy nie raczył był wspomnieć o rzeczach dla Polaków ważnych. Raczył był natomiast wspomnieć o katedrach (dobre i to ). Choć mam pewne, bardzo poważne podejrzenia, że wymawiając słowo : katedry,
miał na myśli tylko jeden katedralny element architektoniczny a mianowicie : ambony .

* ambona - jest najbardziej znanym i "widowiskowym" urządzeniem łowieckim - służy do obserwacji i pozyskiwania zwierząt łownych. Ambona myśliwska jest rodzajem stanowiska myśliwskiego służącego do polowania z zasiadki, czyli takiego, w którym myśliwy oczekuje spotkania ze zwierzyną w zaplanowanym przez siebie miejscu. Jako taka jest (a przynajmniej powinna być) przedmiotem stałej troski myśliwych.

NIEPOPRAWNY INACZEJ

Vote up!
0
Vote down!
0

NIEPOPRAWNY INACZEJ

#183181