nasi nazi

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

Polski minister spraw zagranicznych pojechał do Berlina, by tam wygłosić w języku angielskim suplement do "ekspoze" pana premiera Tuska, obiecany nam przezeń dwa tygodnie wcześniej.

Listę osób zadowolonych podaje w swym dzisiejszym felietonie pan redaktor Stanisław Michalkiewicz.

Nie ma na niej wyraźnie skonfundowanego pana prezydenta, który niewątpliwie "współdziała w sprawach polityki zagranicznej z Prezesem Rady Ministrów i właściwym ministrem" (wg Art.133. p. 3 Konstytucji), ale bez ustawy kompetencyjnej, którą Donald Tusk obiecywał poprzedniemu Prezydentowi w zamian za podpisanie traktatu lizbońskiego, lecz potem o niej zapomniał.

Teraz, gdy nie tylko minister ale i prezydent jest już właściwy, żadna ustawa kompetencyjna nie jest potrzebna; każdy z funkcjonariuszy państwa wymienionych w art. 133
może o swoich wizjach przyszłości a nawet teraźniejszości
Polski opowiadać takie same dyrdymały, jak o przeszłości.

Ponieważ pan Sikorski bąknął mimochodem w mediach, że to, co mówił w stolicy ościennego mocarstwa, mówił prywatnie, (na zakończenie polskiej prezydencji nie będzie bankietu, ale może być miło), z pewnością nie trafi przed Trybunał Stanu - w przeciwieństwie do Jarosława Kaczyńskiego, na którym ciążą bardzo poważne zarzuty, pracowicie zbierane przez cztery lata poselskiego trudu pana Ryszarda Kalisza, uzupełnione przez premiera Tuska we wspomnianym "ekspoze".

Raport Kalisza nie zawiera sformułowanego expressis verbis zarzutu nazizmu, a i Donald Tusk o inspiracji i patronacie pana Jarosława Kaczyńskiego dla neonazistowskich bandytów wypowiedział się (wedle swego mniemania) jeno aluzyjnie, ale każdy czytelnik "Gazety Wyborczej" wie doskonale gdzie szukać prawdziwego źródła wszelkiego zła.

Oświecenia doznali nawet tacy zatwardziali grzesznicy jak Zbigniew Ziobro i Jacek Kurski, których zbrodnie były przyczyną cierpień ludzi niewinnych i bezbronnych, ale są im odpuszczone, bowiem nie owe ślepe miecze trzeba karać, ale zbrodniczą rękę, która nimi władała.

Jarosław Kaczyński, bo o nim tu mowa, nie rokuje nadziei na poprawę.

Nie wsiadł do tupolewa, nazywanego potem prezydenckim.

Nie pojawił się w łódzkim biurze poselskim, unikając spotkania oko w oko z niezadowolonym obywatelem.

Wykręcił się od badań nakazanych przez niezawisły sąd, tracąc szansę, jaką stworzył wymiar sprawiedliwości Norwegii Andersowi Breivikowi.

Nie zrezygnował z pełnionej funkcji pro publico bono, jak zacny pan Kręcina czy pracowita pani Pitera.

Ościenne mocarstwa są zaniepokojone i zniecierpliwione;
nie bez powodu udzieliła nam wsparcia w dniu 11 listopada niemiecka organizacja pozarządowa, nie bez powodu onegdaj pan prezydent Miedwiediew przypomniał o Iskanderach.

Marsz Niepodległości nie przeszedł planowaną trasą, tak jak nie przechodzą w bardzo demokratycznych głosowaniach żadne "pisowskie" wnioski formalne czy projekty ustaw - i nie przejdą, carramba, NO PASSARAN !!

To, co trzeba, przechodzi jednakowoż - bez trudu.

Dziś przeszły panu premierowi przez usta słowa twarde, które mogą oznaczać, że w trzydziestą rocznicę zamachu junty Jaruzelskiego polscy policjanci zostaną użyci przez "liberalny" rząd do pacyfikacji obywatelskiego protestu, zapowiedzianego przez lidera największej jeszcze nadal partii opozycyjnej.

Nie wiem, czy policjantom to się spodoba; mnie - nie.

Do delegalizacji Prawa i Sprawiedliwości nie są potrzebne chyba żadne konsultacje z żadnym Platinim; wystarczy tzw. "wola polityczna" i opinie niezależnych ekspertów.

Tych ostatnich mamy pod dostatkiem, a nawet więcej, jest także "wola polityczna" - ale resztki zdrowego rozsądku podpowiadają zapewne reżyserom spektaklu, odgrywanego na polskiej scenie politycznej, że bez udziału pana Jarosława Kaczyńskiego i jego partii nie miałby on żadnego sensu : widownia byłaby pusta.

A że chętnych do płacenia za bilety, nawet te ulgowe, jest i tak już coraz mniej, bo - jak wiadomo - mamy kryzys, można mieć nadzieję, że w najbliższym czasie Reichstag nie zostanie podpalony.

Może nawet, któż to wie, jakiś kontrolny organ państwa zainteresuje się działalnością stowarzyszeń mniej znanych niż Polski Związek Piłki Nożnej, ale nie mniej, albo nawet jeszcze bardziej.. interesujących.

Nazizm, czy neonazizm, nie jest największym zagrożeniem dla Rzeczypospolitej; gołym okiem widać o wiele większe.

Przybywa, na przykład, piromanów, i byłbym spokojniejszy, mając pewność, że żaden z gospodarzy mojego państwa nie cierpi na kompleks Herostratesa - czy Nerona.

Nie przepadam za pożarami.

Brak głosów