Świętować każdy może

Obrazek użytkownika Free Your Mind
Kraj

Lubię jubileusze, nawet jeśli nie są okrągłe. Taki nieokrągły właśnie, bo chodzi o 83 lata istnienia obchodzi dziś hucznie Polskie Radio w programie 1. Rano w Sygnałach Dnia niezawodny T. Zimoch, niby po prostu wieloletni, pradawny reporter sportowy, ale gdy pojawiła się sprawa Zyzaka, to potrafił dzielnie stanąć w szeregu potępiających książkę młodego historyka obok takiej gwiazdy, jak T. Lis. No ale dziś nie o Zyzaku opowiadał, jeno o tym, że jest też jubileusz dwulecia rozpoczęcia organizowania Euro 2012. Od strony informacyjnej PR 1 trzyma jednak rękę na pulsie, ponieważ w serwisach od trzech dni pojawia się news o nowym spocie wyborczym PiS, który „kończy politykę miłości”, choć, jak Bóg na niebie, tę politykę ogłaszał obecny premier, nie zaś premier poprzedni, ale co tam fakty, którymi przez długie dziesięciolecia Polskie Rado właśnie wcale się nie przejmowało, będąc ewidentnie tubą propagandową komunistycznej monopartii.

Czy zatem jest co świętować? Ależ oczywiście, że jest. Jeszcze akurat PR jest w tej dobrej sytuacji, że może się powołać na czasy przedwojenne, które wielu (choć może nie wszystkim) Polakom się lepiej kojarzą od powojennych, ja jednak pamiętam, jak wiele okrągłych jubileuszy (45-, 50-lecia) obchodzono w latach 90., nie przejmując się szczególnie tradycją „Polski Ludowej”. Oczywiście, jubilaci, zapatrzeni w szwedzkie stoły i błyszczące kielonki, chętnie wspominali rozmaite epizody, może czasami puszczając oko do odbiorcy, że trzeba było jakoś z tą komuną żyć, jakoś z cenzurką się użerać itd., ale w jakieś detale specjalne nie wchodzili i materiałami archiwalnymi się nie chwalili, chyba że był to jakieś wesołe wpadki. Tych niewesołych, czyli długiej i wiernej służby komunie jakoś nie chciano powspominać.

„Sygnały Dnia” akurat 36 lat istnieją (początek w marcu 1973 r., a więc głęboka i piękna komuna), więc też już kawał czasu, prawda. Wymyślił je A. Tarnawski, który wymyślił też legendarne „Lato z Radiem”. Jak ktoś ze starszego pokolenia jednak wspomni sobie te tragiczne programy z lat 70., 80. czy 90. oraz z okresu rządów Millera, kiedy w trakcie porannych wywiadów na przemian przepytywano w studiu komunistów starych i młodych dzień w dzień, to włos się na głowie jeży na myśl, że można się cieszyć z tych wszystkich lat pracy. A któż nie siedział za mikrofonem – T. Sznuk, S. Szof, A. Jaroszewski, A. Matul (do dziś od wczesnych lat 70.), A. Mielniczuk a zwłaszcza L. Nowak, no i wielu innych, z których części już dziś na antenie nie można usłyszeć. O muzyce (głównie z „bratniej wspólnoty socjalistycznych krajów”) to może nie wspomnę i o jakości dźwięku na falach długich przez długie lata (na UKF zaczęto przechodzić dopiero w III RP, aczkolwiek dopiero za Czabańskiego Jedynka stała się powszechnie dostępna w Polsce na tychże falach), dziś już, odkąd szefuje muzycznej redakcji P. Sztompke jest już dużo lepiej.

„Matysiakowie”, którzy potrafili sławić zarówno komunizm (wszak to warszawska „rodzina robotnicza”), jak i postkomunizm. Polecam tę audycję każdemu (http://www.polskieradio.pl/matysiakowie/ ), kto śledzi rozwój i ewolucję propagandy w Polsce – w okresie referendum przedakcesyjnego postaci rozmawiały o tymże referendum, w okresie kaczyzmu załamywały ręce nad kaczyzmem, a gdy się zbliża wysyłanie PiT-ów, rozmawiają o PiT-ach itd. Podobną stylistykę przyjmuje też słuchowisko „W Jezioranach”. Ktoś powie, a co w tym złego, że słuchowisko traktuje o tym, co politycznie poprawne? Nic, na tym przecież polega misja polskich mediów już od wielu wielu lat.

Jest oczywiście druga strona medalu, tj. ci odbiorcy, którzy z uwielbieniem do Polskiego Radia się odnoszą od dziesięcioleci. O tym uwielbieniu zapewniają nas przynajmniej redaktorzy i pracownicy radia. Powiedziałbym tak, że na bezrybiu..., a więc jeśli nie ma większej konkurencji (a nie ma, tak tragicznie wygląda polskie dziennikarstwo nie tylko radiowe), to się odbiorcy przyzwyczajają do tego, co jest po prostu. Choć nie ma też wątpliwości, że jest jakiś postęp i dzisiejsza Jedynka to już nie jest to, co było w latach 70. czy 80., kiedy transmitowano całymi godzinami przemówienia sowieciarzy, obchody pierwszego maja, 9 mają, 22 lipca, 1 września, Wielkiego Października itd.,kiedy obchodzono dni żałoby po śmierci Breżniewa czy Andropowa (zmieniając ramówki programów i muzykę) wydaje się jednak, że nie potrzeba wielkiego wysiłku, by różnić się z takim ideałem kołchoźnika, jaki realizowało to radio za komuny. Ciekawe jest zarazem to, że ten kołchoźnikowy okres traktowany jest jako „nic zdrożnego” lub też zbywany wzruszeniem ramion. W ten sposób powstaje obraz medium czy całej instytucji, która może troszkę była podporządkowana partii komunistycznej, lecz generalnie nie była taka strasznie zła. Jest to ten styl myślenia, które każe peerel widzieć jako wesoły barak. W wesołym baraku zaś weseli ludzie.

Jak na przykład A. Turski, wieloletni, pezetpeerowski dyrektor programu I (czy ktoś jeszcze pamięta „Radiokurier”?), który, jak sam wspomina dzisiaj, zaczął pracę we wrześniu 1968 jako świeży student dziennikarstwa, potem szybka kariera - „Radiokurier” od wczesnych lat 70., w 1973 r. z-ca kierownika redakcji itd., i który dziś w „Panoramie Dnia” robi za kogoś w stylu amerykańskich starych dziennikarzy telewizyjnych, swoją siwizną, krzepą i znakomitym tembrem głosu mających budzić zaufanie odbiorców i już nie pamięta swojej długoletniej służby w peerelowskiej propagandzie. Ani słowa o skali cenzury, serwilizmu, weryfikacji dziennikarzy i degradacji kultury, do jakiej właśnie przejęte przez komunistów po wojnie Polskie Radio, doprowadziło. Iluż ludzi związanych z kulturą (muzyków, pisarzy etc.) wyjechało z kraju tylko z tego powodu, że zapewniono, by ich głos był ignorowany, wyciszany, przemilczany lub wyszydzany.

Należałoby więc oddzielić okres polskiej radiofonii z przedwojnia od tego, który był za komunizmu i nieco ostrożniej szafować datami. Pozostaje kwestia, jak oddzielić ziarna od plew po 1989 r.? Jakkolwiek jednak liczylibyśmy to odcinając okres komunizmu wyszedłby nam dużo skromniejszy jubileusz aniżeli ten, który sobie na wesoło odbębnia Polskie Radio dzisiaj.

Brak głosów

Komentarze

< Iluż ludzi związanych z kulturą (muzyków, pisarzy etc.) wyjechało z kraju tylko z tego powodu, że zapewniono, by ich głos był ignorowany, wyciszany, przemilczany lub wyszydzany.>

Musieli wyjechać ,bo nie wyróżniali sie odpowiednim tembrem głosu.

pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0
#18087