Powrót do przeszłości

Obrazek użytkownika Free Your Mind
Kraj


Kiedyś, a więc za czasów potwornej, zimnej wojny, kiedy strażnikiem pokoju był ZSSR, policjantem świata nazywano (w jego wolnej części) USA, potem jednak, jak wiemy, doszło do bezkrwawej rewolucji, tzn. bezpieczniacy i wojskowi wpadli na pomysł, że można ludami rządzić bez wielkiego zamordyzmu i systemów psychuszkowo-łagrowych, byleby skonstruować taką „nowoczesną demokrację”, że wszystko będzie po staremu, a ciemnym ludom będzie się wydawało, iż „przyszło nowe”. Od tej pory już nie tylko nie było mowy o żadnej wojnie (bo i kto miał z kim wojować, skoro zwyciężył „pokój i rozsądek”?), zwłaszcza zimnej (choć gwoli ścisłości, warto dodać, że o retorykę zimnowojenną posądzano zoologicznych antykomunistów, którzy, jak wiemy, do dziś siedzą w lasach z szaleństwem w oczach utrzymując, że komuna żyje w najlepsze) – jeno intelektualiści łamali sobie głowy, jak tu sprostać wyzwaniom „końca historii” i nastawania „McŚwiata”, w którym wszyscy są tak happy, że nie tylko jagnię śpi spokojnie koło lwa, lecz katolikowi gej przebrany na „love parade” za księdza (lub zakonnicę) wcale nie przeszkadza, a nawet go cieszy. W tym kontekście przestano też mówić o amerykańskim policjancie świata, zwłaszcza że temu policjantowi dość słabo szło przywracanie porządku a to w Iraku, a to w Afganistanie, że o Izraelu, który obecnie wchodzi na głowę samemu Obamie, nie wspomnę.

Z czasem więc atmosfera ogólnego świętowania (takiego jakby wszyscy nie tyle byli na festiwalu z Woodstock z czasów Hendrixa i Ten Years After, lecz jakby tamten Woodstock trwał po dziś dzień, a epoka „make love not war” wcale nie odchodziła w przeszłość) tak się udzieliła mędrcom świata, że i nadszedł czas na śmiałe, perspektywiczne propozycje włączania Rosji do NATO oraz, co oczywiste, na rozbrojenie. Łza się w oku kręci na samą myśl, jak to o rozbrojenie walczyła właśnie młodzież za straszliwej zimnej wojny, o czym pisał obszernie W. Bukowski w jednej ze swoich książek, ale wtedy, jak pamiętamy, jeszcze ta młodzież nie znajdowała posłuchu, minęło tymczasem parę dziesięcioleci, młodzi dorośli, weszli w skład zachodniego establishmentu i teraz życie się toczy inaczej, co widzimy choćby w Niemczech, gdzie otwarcie dąży się do odesłania amerykańskiego policjanta świata z jego bombami (przed którymi przestrzegał S. Kubrick w filmie „Dr. Strangelove” już w 1964 r.) za ocean (szerzej pisałem o tym w eseju w POLIS MPC).

Pozostaje tylko pytanie: jeśli USA nie będzie owym policjantem, a najwyraźniej Obama z Clintonową (to śmieszne, że przy niej Bill Clinton wydaje się politykiem konserwatywnym) szykują nam taką rewolucję, to co będzie ze światem? Po prostu znajdzie się inny śmiałek, który będzie pilnował porządku na Ziemi. Taki gieroj, którego wielu, zwłaszcza w naszym kraju, powita na klęczkach, jak go zresztą witało i całowało po butach przez wiele lat świetlanego peerelu. Oczywiście, dobry obyczaj nakazywałby mówić tu o milicjancie świata, a nie o policjancie, lecz – jak zwał tak zwał – wiadomo, o kogo i o co chodzi. Nikt w historii nie wykazał się taką determinacją w walce z wrogami pokoju na wszystkich kontynentach, jak Rosja.

Wprawdzie są jeszcze jacyś maruderzy, co twierdzą np. iż współczesna Rosja, która przecież z sowietyzmem nic kompletnie nie ma wspólnego, jest jakaś taka mało demokratyczna (vide zachodnie standardy), no ale nie od dziś wiemy, że czasami demokracja schodzi na drugi plan, gdy są sprawy pilniejsze. To odsuwanie demokracji na dalszy plan zachodzi tym łatwiej, im bardziej jest ona fasadowa, a od czasów zakończenia zimnej wojny, Zachód w podskokach przekształca demokrację w „demokrację ludową”, czyli ustrój kastowy, na czele którego stoją oświeceni kapłani politycznej poprawności. Są też wprawdzie maruderzy, co wskazują na to, że Rosja wspiera rozmaite reżimy na świecie, że handluje bronią na potęgę, że potrafi stosować szantaż energetyczny, że jej zwalczanie terroryzmu samo terroryzm przypomina, że wreszcie media w owym kraju przypominają raczej środki przekazu ZSSR aniżeli wolnego świata – ale czy musimy być tacy bezdusznie drobiazgowi? Nikt przecież nigdzie nie napisał, że milicjant musi być święty. Może być nawet taki jak w filmie „Ładunek 200” A. Bałabanowa (jeśli ktoś nie widział, polecam, aczkolwiek uprzedzam, że obraz jest szokujący) – byleby był skuteczny. Cóż zaś może być skuteczniejszego na tym świecie od rosyjskiej pałki?

Brak głosów