Otwartym tekstem

Obrazek użytkownika Free Your Mind
Kraj

Tylu niewdzięczników, wśród nich niżej podpisany młot na czarownice, sarka na III RP i jej ciemne strony punktuje, jakby nie było jasnych. Otóż są. Jedną z nich jest to, że wielu ludzi, którzy posyłali do nas oko za peerelu, udając swojaków, teraz mówi otwartym tekstem, pokazując swoją prawdziwą twarz. To jest lepsze niż nawet grzebanie w archiwach, zwłaszcza gdy niedawni pupile (pupilki) peerelu teraz wychodzą na nonkonformistów, jakich ze świecą szukać. Do takich osób należy siedemdziesięcioletnia (jak ten czas leci) Olga Lipińska, która w TVP zaczęła pracę już w latach 50. i na długie dziesięciolecia w tej instytucji pozostała.

Na czym polega nonkonformizm Lipińskiej? Na tym choćby, że nie za bardzo podoba się jej III RP, było nie było eldorado peerelowskiego establishmentu:

„chciałam poprawiać świat. I 20 lat temu nie przypuszczałam, że ten radosny 4 czerwca przerodzi się w taki klerykalizm, parafiańszczyznę, że tak wysoko głowę podniesie kołtun. Że dalej będzie cenzura, gorzej – autocenzura, obyczajowa i kościelna.”

Parę zdań i od razu człowiek wie, na jakim świecie żyje. Klerykalizm, kołtun i cenzura.

„Wychowałam się między innymi na Boyu, dość wcześnie zaczęłam czytać takie rzeczy, jak „Dziewice konsystorskie” czy „Nasi okupanci”, nasz dom był tolerancyjny i obojętny religijnie. Mam bardzo fajną, mądrą mamę, która bardzo wcześnie zauważyła niebezpieczeństwo i nachalstwo kościelne. Zadzwoniła do mnie, gdy po raz pierwszy Glemp wszedł do Sejmu i zaczął śpiewać kolędy. Mama pamiętała czasy przedwojenne, ale powiedziała mi, że nawet wtedy nie było takiego panoszenia się ze strony Kościoła katolickiego. Przerażało ją także częste po 1989 roku chwalenie II Rzeczypospolitej.”

No tak, czy może być coś straszniejszego od II RP? Okazuje się, że tak, bo III RP. Lipińskiej sekunduje niezmordowany P. Najsztub, też weteran nonkonformizmu:

„PN: - Kościół czuł się tym, który pokonał komunizm, więc to był naturalny odruch zwycięzcy.
OL: – Nie oni pokonali komunizm, bo jak pan wie, komunizmu nie było, i chociaż my nie czepiajmy się tego terminu. I nie Kościół tak go znowu pokonał. Klerowi dobrze było za PRL. Kłaniał się tamtej władzy i często blisko z nią współpracował. Realny socjalizm rozleciał się, bo tak chciał Gorbaczow, a nie Kościół. A wracając do „zwycięskiego” Kościoła – jest, jaki jest od wieków: trzyma swoje owieczki w ciemnocie i gusłach, ale dlaczego politycy, przywódcy mojego kraju, tak obrzydliwie, bez honoru czołgają się przed biskupami? Bez różnicy z lewa i prawa podlizują się i kłaniają Kościołowi bez żadnego wstydu.”

Komunizmu nie było, jeno realny socjalizm. Dobrze, że choć tyle, aczkolwiek i on się rozleciał za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Gorbaczowa. Za to Kościół trwa, jak trwał, mimo swej ewidentnej ciemnoty i guślarstwa, a jakby tego było mało to przywódcy kraju Lipińskiej („mojego kraju”) czołgają się przed biskupami. Czołgają się bez honoru, bo można też się czołgać z honorem, jak to robili peerelowscy artyści, reżyserzy, kabareciarze, pisarze, śpiewacy przed pierwszomajowymi trybunami honorowymi, a i przy innej okazji, wszak sama Lipińska wznowiła nonkonformistycznie swój kabarecik w 1982 r. w dobie bojkotu załganych peerelowskich środków przekazu.

Lipińska zniosłaby Kościół, gdyby mieszał się wyłącznie do spraw katolików (chociaż mieszanie się „realnych socjalistów” w sprawy ludzi niebędących realnymi socjalistami jej nie przeszkadzało), a tu kler wszędzie pcha swe wstrętne łapska:

„Kościół jest zawsze tam, gdzie jest władza. Nie sądziłam, że Kościół będzie chciał rządzić także niewierzącymi, bo tym jest na przykład wymuszenie przez niego prawa w sprawie aborcji. Kościół ma prawo mieć swoje zdanie na temat aborcji, wobec tego niech się stosują do tego prawa ludzie wierzący. Ja na przykład nie muszę. Pan się śmieje z mojej naiwności?”

Lipińska faktycznie jest naiwna, bo w państwie wyznaniowym wszyscy muszą się stosować do zarządzeń Kościoła. Nic dziwnego też, że ateistom w takich warunkach żyje się najgorzej i za swą niewiarę są prześladowani. Napięcia intelektualnego nie wytrzymuje też Najsztub, który wybucha nagle:

„Też to wielokrotnie powtarzałem, że jeżeli katolikom religia na to nie pozwala, to niech tego nie robią, i żadne prawo powszechne nie jest tu potrzebne.”

Po nim wybucha Lipińska:

„Ale wpływanie na administrację państwową, żeby robiła specjalne ustawy, to jest draństwo i skandal! Ja się z tym nie godzę. Jak mogłam, wojowałam i dowojowałam się. Kościół zdjął mnie z anteny, a osobiście zrobił to pan Dworak. Dość długo szły uporczywe prośby od władz kościelnych o zdjęcie mojego „Kabaretu...” z anteny. No i przyszedł pan Dworak, posłuchał i zdjął. To była kolejna jaskółka wstrętnej cenzury obyczajowej, dulszczyzny, w której teraz żyjemy.”

Tak się właśnie spodziewałem, że najbardziej prześladowani za III RP będą peerelowscy artyści i przynajmniej jedna sprawiedliwa się znalazła. Ja osobiście, który obejrzałem sobie ten postpeerelowski kabaret Lipińskiej wiele razy, zdjąłbym go wcale nie za antyklerykalizm w stylu późnego Urbana i wcale nie za denny poziom artystyczny, ale przede wszystkim za uporczywe eksponowanie w nim Hanny Śleszyńskiej, aktorki, której sukces ekranowy jest dowodem na to, że na tzw. polskiej estradzie wszystko jest możliwe.

Najsztub próbuje nieco uspokoić nastroje, trącając nutę inteligenckiego katastrofizmu:

„Pani Olgo, a może jesteśmy takim narodem, którym ma rządzić wójt i pleban, to lubimy, tego chcemy i o to walczyliśmy?”

Pani Olga jednak ma swoje zdanie na ten temat:

„Może, ale nasze społeczeństwo nie jest zbyt religijne, religia ma raczej charakter obyczajowy, do kościoła się idzie, żeby pokazać nowe palto, buty, a ostatnio nowy samochód. Jest bardzo płytka i cieniutka ta nasza religijność. To jest hipokryzja i fałsz. I ta hipokryzja i fałsz rozlewają się na wszystkie dziedziny życia, zatruwają je. W polskim społeczeństwie cały czas co innego się mówi, a co innego robi, „mówimy: partia – myślimy: Lenin”. Zna pan to? I tak co innego mówimy i co innego myślimy.”

Do tej pory myślałem, że to hasło z partią i Leninem dotyczyło pezetpeerowców, a tu się okazuje, że chodzi w nim o katolików. Ki diabeł? Wyjaśnia się jednak w następnej wypowiedzi Lipińskiej:

„Można robić różne świństwa, a pójdzie się do spowiedzi itd., i już nie trzeba fatygować własnego sumienia. W Polsce ludzie są w większości nierefleksyjni, leniwi umysłowo, strasznie boli Polaków myślenie. Lepiej się wyspowiadać. Ksiądz da rozgrzeszenie i hulaj dusza, piekła nie ma?”

Jak to dobrze, że przynajmniej Lipińska jest taka refleksyjna. Najsztub więc nie wytrzymuje z tego wszystkiego i pyta wprost:

„Pani zdaniem od czasu kolędy Glempa w Sejmie cały czas pogłębia się klerykalizacja życia?
– Tak. I nie z powodu religijności Polaków, ale z powodu strachu.

Rządzących?
– Nie tylko, także strachu zwykłych ludzi, że na przykład stracą pracę. Ta 20-letnia wolność nie jest wolnością dla przeciętnego człowieka, jemu było dużo lepiej w PRL, tylko on się do tego nie przyznaje, a jak może, to pluje na ten PRL, bo taka jest moda. Nie jestem apologetką PRL, ale paradoksalnie ta wolność, którą pan świętuje 4 czerwca, była dla przeciętnego Polaka wolnością właśnie w PRL. Wtedy był wolny od myślenia o utrzymanie swojej rodziny, od strachu, że go z mieszkania wyrzucą, był wolny od bojaźni, że straci pracę, że bank zabierze mu wszystko, miał pełne poczucie bezpieczeństwa. I ten brak strachu się skończył. Pojawiła się trwoga i ze strachu –do Boga. W moim kabarecie nie występowałam nigdy przeciwko wierze ani religii, mówiłam o pazerności i wypaczeniach Kościoła. Ten polski zastrachany obywatel we władzy też nie ma oparcia. Rządzący jeszcze bardziej boją się o stołki i jeszcze obrzydliwiej podlizują się proboszczom, aby ci z ambony poparli w wyborach tych, co dają, powiedzmy, na tacę. Skandal z komisją majątkową jest już nie do ukrycia.”

Kler nieźle musiał urosnąć w siłę, skoro obywatele polscy ze strachu przed nim godzą się na klerykalizację życia. Zawsze wydawało mi się, że kabareciarze mają zwykle pogodne usposobienie, ale najwyraźniej tak jest do czasu. W przypadku Lipińskiej można powiedzieć z całą pewnością, że starość nie radość. Co innego, gdyby się tej starości dożywało za poprzedniego ustroju.

http://www.przekroj.pl/ludzie_rozmowy_artykul,4825,0.html

Brak głosów

Komentarze

napisanych i zaśpiewanych w TV przez jej cyrkowy zespół: "Co się polepszy, to się popieprzy". Zmieniali się sekretarze, prezesi, a pani Olga ciągle bawiła publikę swoim bałaganikiem.

Vote up!
0
Vote down!
0

------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"

#24657

Taka Lipinska za komuny miała jak w raju!
pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#24662

"Kościół zdjął mnie z anteny, a osobiście zrobił to pan Dworak." Zapisałem sobie ten tekst. "Humor zeszytów" to kupa w porównaniu z Lipińską i Najsztubem... hi, hi... Dworak, Dworak... gdzie on jest metropolitą...?

Vote up!
0
Vote down!
0

Siekciu

#24685

Starzeją nam się autorytety. 70 lat, ho ho. Paradowska nie lepsza, jak i cały tek kożuszek "śmietanki". Jeszcze pięć lat i zostanie im do cytowania tylko Sierakowski.

hak

Vote up!
0
Vote down!
0

hak

#24692

jak te komuszydła wszędzie widzą Kościół i klerykalizm. To jest moim zdaniem forma paranoi. Ale nic dziwnego; im podobni wszędzie swojego czasu tropili imperialistycznych szpiegów. Gdy blok sowiecki się rozpadł, trzeba było sobie znaleźć inne byty "do tropienia", ponieważ bez tego żyć nie mogliby.

Pisze Lipińska o rządach "kołtunu". A komunizm to nie była czasem władza proletariatu, zatem ludzi z nizin społecznych, więc tego "kołtunu". Czy zatem wypiera się żaba błota?

pozdrawiam

Kirker prawicowy ekstremista

Vote up!
0
Vote down!
0

Kirker prawicowy ekstremista

#24697

Co za okropne, suche babsko. Brrr....
Mysle ze jeszcze pociganie z 20 lat, nienawisc konserwuje.
One z Paradowska i Senyszyn wygladaja jak siostry - ciotki marksistki. Lewacka nienawisc do wszystkiego co duchowe i glebokie z biegiem lat rzeźbi bruzdy na twarzach, stad to podobienstwo.

Vote up!
0
Vote down!
0
#24708