O rewolucjonistach i rewolucjonistkach

Obrazek użytkownika Free Your Mind
Kraj


Jak blisko jest od popkultury do rewolucji dowodzi najnowsza „Machina”, która na swej okładce prezentuje jedną z ikon popkultury (w takim sowieckim wydaniu, ale na bezrybiu i to dobre, przecież), czyli J. Senyszyn. Osoba to nie pierwszej ani nie drugiej młodości („były maje, były bzy, byłaś też , dziewczyno, ty...”), wydawcy jednak wyszli z założenia, że po listopadowym numerze poświęconym seksowi (trudno wprawdzie powiedzieć, który z numerów pism popkulturowych nie jest seksowi poświęcony) grudniowy należy ozdobić wizerunkiem kogoś, kto z rewolucją (nie tylko) seksualną się kojarzy - jak zresztą doskonale wiemy, owa osoba zasłynęła śmiałymi występami na rozmaitych „paradach równości”, a więc pochodach nowego proletariatu.

Zrozumienie czerwonych dla „mniejszości seksualnych” wynika z prostego spostrzeżenia, iż klasa robotnicza zdradziła nieśmiertelne ideały Marksa, Lenina i Stalina, i zwyczajnie wolała burżuazyjne warunki pracy, których niestety, gospodarka centralnie sterowana, nie miała zamiaru zapewnić, jako że związana była z wspieraniem militaryzacji społeczeństwa, tj. walką o pokój. Jeśli więc z klasą robotniczą na pochody już pójść za bardzo nie można, to choćby z proletariatem mniej licznym, ale równie jak komuniści zradykalizowanym, wiemy wszak, że środowiska gejowsko-lesbijskie faktycznie dążą do rewolucji (seksualną mając już za sobą), a więc do wywrócenia tradycyjnego porządku społecznego opartego na normalnej rodzinie i naturalnych relacjach międzyludzkich. To zaś cele są bliskie sercu każdego komunisty, więc i Senyszynowemu także.

„Machina” jednak też jest cholernie rewolucyjna (dowiedziałem się o niej ze spotów w rewolucyjnej stacji Chilli Zet, gdzie na antenie specjalizuje się w tematyce seksualnej prezenterka G. Andrychowicz), chyba nawet bardziej rewolucyjna od komunistycznej „Krytyki Politycznej”. Tę ostatnią z nudów i z ciekawości zakupił nie tak dawno mój kumpel i stwierdził, że tam już tematyka „związków gejowskich” dawno przebrzmiała, że rewolucjoniści zafascynowali się tematyką... „dildo”, ale też tak jakoś bez przekonania, bez wielkiej euforii, jednocześnie jakoś tak rozglądają się nieco zdezorientowani i jakby wyeksploatowani, za tym, co jeszcze może być w seksie naprawdę rewolucyjne. No cóż, do tego potrzeba przede wszystkim dużo, dużo zdrowia, a potem oczywiście specjalistycznej opieki lekarskiej lub interwencji chirurgicznej, ale mniejsza może z tym. W tej rewolucyjności z owymi wymienionymi wyżej dwoma tytułami ściga się od długiego już czasu intelektualnie niedościgniona pewna gazeta na de, której naczelny swego czasu kazał się całować w de, ponieważ z tego, co widzę, jest już o krok od zamieszczania zdjęć i filmów pornograficznych na swej elektronicznej stronie głównej.

Wróćmy jednak do rewolucyjnej „Machiny”. Otóż ona też już dawno ma za sobą „rewolucję gejowską”, teraz bowiem (link poniżej) oprócz omawiania rozmaitych technik seksualnych i opisywania tego, co nas ciekawego może spotkać np. w klubach gejowskich („erotyczna mapa świata”), zachęca swych czytelników do łączenia się w seksualne wielokąty, czyli mówiąc nieco mniej eufemistycznie, do seksu grupowego. Gdyby tego było mało, to redakcja zastanawia się, jak „poprzez łóżko” skutecznie kroczyć drogą kariery. To listopad. A co w grudniowym numerze, który już jest na półkach? Właśnie jedna z ciotek rewolucji, czyli Joanna S., która ostatnio nieco śmielej stanęła na czele rewolucji antykatolickiej, z którą to z kolei redakcja „Machiny” sympatyzuje od dawna, zasłynąwszy zamieszczaniem bluźnierczych okładek z Madonną czy z klęczącym kolesiem przebranym za kobietę (link poniżej dla osób o mocniejszych nerwach).

Wydawać by się mogło, że to wszystko już po wielokroć było, a po rewolucji seksualnej lat 70. na Zachodzie polegającej na tym, że wszyscy rewolucjoniści i rewolucjonistki z wszystkimi robili co tylko się dało i wszystkiego spróbowali na wszystkie sposoby, już dalej pójść nie można, a jednak okazuje się, że można, a nawet trzeba, bowiem w krajach takich jak Polska, gdzie młodzi ludzie potrafią jeszcze wciąż uczestniczyć w Eucharystii czy chodzić na pielgrzymki, jest bardzo wiele do zrobienia. Machiny rewolucyjnej więc nie można tak po prostu zatrzymać.

http://www.machina.pl/seks.html
http://deser.pl/deser/1,97052,7268064,Demoniczna_Joanna_Senyszyn_na_okladce__Machiny_.html (uwaga, nie odpowiadam za szkody estetyczne doznane w wyniku oglądania tej okładki)
http://img.interia.pl/rozrywka/nimg/Okladka_Machiny_Tomasz_1092054.jpg

Brak głosów