O racjonalności państwa
Ł. Warzecha wysmażył taki piękny tekst o racjonalności, że zamiast dalej rozwodzić się o ciemniactwie, postanowiłem właśnie o jakichś mądrościowych aspektach państwa i jego instytucji powiedzieć. To w ogóle jest temat niezwykle obszerny, więc w granicach bloga można go najwyżej zarysować, można jednak wskazać przynajmniej na podstawy konstrukcji mądrego państwa, by w ten sposób ideę jego racjonalizacji i państwa, i porządku społecznego do debaty wprowadzić.Sprawa nie jest prosta (jak zwykle z fundamentalnymi kwestiami bywa), ponieważ ludzie, co się zajmują konstruowaniem państw i porządków prawnych, nie są zgodni, co do tego, kim jest człowiek i jak należy patrzeć na wspólnotę ludzką. Jedni uważają, że przeciętnego zjadacza chleba należy wychowywać by np. dojrzał do demokracji, inni zaś sądzą, że obywatele, jeśli im urzędnik ani jakiś policjant na głowę nie włazi, potrafią się całkiem sensownie urządzać i porządek państwa na tym tylko zyskuje, a nie traci. Ja uważam, że najważniejsze przy konstrukcji mądrego państwa jest to, co obowiązuje w obszarze opieki medycznej, czyli primum non nocere. Dopóki bowiem nie czujemy, że ktoś nam szkodzi, dopóty nie zastanawiamy się nad tym, jak tej szkody unikać lub jak szkodnika zneutralizować (ew. wyeliminować).Myślę, że ten typ myślenia wykazuje też Warzecha, pisząc o tym, że współczesny Polak egzystuje w dżungli przepisów i sporą część życia spędza na przedzieraniu się przez nie i na minimalizowaniu strat poniesionych w wyniku wpakowania się w tę czy inną pułapkę prawną lub urzędniczą. Im mniejsze bowiem człowiek ma pole manewru, tym bardziej zaczyna kombinować. Wiedzą to więźniowie, którzy latami obmyślają plany ucieczki np. poprzez podkop wykonany łyżkami. Przykład więźnia wcale nie jest przesadzony, ponieważ obywatel może z czasem czuć się we własnym państwie jak w więzieniu, do którego rygorów musi się stosować, bo jeśli nie, to spadają na niego coraz to dotkliwsze kary.Kiedy państwo jest mądrze skonstruowane? Powiedzieliśmy sobie, że po pierwsze, gdy nie szkodzi obywatelowi. Po drugie, gdy jest praworządne, a więc, gdy jego instytucje (i zależności między tymi instytucjami a obywatelami) rządzone są ideą sprawiedliwości, nie zaś poddane są nepotyzmowi, kaprysowi, kolesiostwu etc. Po trzecie zaś, gdy nie marnotrawi wysiłku, pieniędzy, pracy, czasu obywateli. Możemy więc powiedzieć sobie szczerze, że mamy głupio skonstruowane państwo i stąd też mocujemy się w jego strukturach jak pacjent psychiatryka z kaftanem bezpieczeństwa. Nic też dziwnego, że wielu polityków, urzędników państwowych etc. czuje się w takiej sytuacji jak ryba w wodzie, ponieważ przeciętny obywatel nie dysponuje możliwościami „wywinięcia się” z tego kaftana. A im bardziej wierzga, tym więcej „sanitariuszy” się zbiega, by go uspokoić. Spokój społeczny wszak to rzecz święta. Może być biednie, może być głupio, może być nawet epidemia, byleby spokój panował. Wtedy bowiem, tj. w atmosferze spokoju rządzący mogą procedować nad tym, jak nam przychylić nieba. Irracjonalność państwa bierze się zwykle z głupoty samych polityków, którzy częstokroć przypominają (nie tylko z wyglądu i zachowania) stado baranów, które poza wyżerką nie dostrzega nic sensownego na tym świecie, a zasiadają w rozmaitych instytucjach, bo ich tam pchnął wicher dziejów, a nie jakiekolwiek kompetencje (i nawet się z tym specjalnie nie kryją). Drugim powodem irracjonalności państwa jest cynizm i spryt polityków. Obok stada baranów są bowiem poganiacze, którzy dokładnie wiedzą, jak zepsuć procesy legislacyjne, jak zepsuć poszczególne instytucje etc., słowem, jak manipulować konstruowaniem państwa, by przynosiło ono profity establishmentowi. Trzecim zaś powodem jest głupota samych wyborców, którzy niewiele wiedząc o Bożym świecie, zdają się albo na baranów, albo na cyników, sądząc, że „jakoś to będzie”, czyli że z czasem państwo jakoś się zreperuje. Zakładanie, że od kopania w karoserię naprawi się zdezelowane auto, albo że od walenia pięścią w telewizor zrobi się lepszy obraz, jest wyrazem wyjątkowego zrozumienia tychże wyborców dla skomplikowanej materii polskiego państwa – no ale tak jak kiedyś powiedział Wałek o wujku Bronku, wujku Tadku etc. „tylko takie konie miałem”, to i Polska tylko takie konie ma w postaci wyborców. Ci wyborcy nie są w stanie pojąć np., że jeśli polityk uważa, iż rosnący fiskalizm jest dobry dla państwa (wzmacnia je), to tak naprawdę uderza przede wszystkim w kieszenie obywatela, a więc, de facto, osłabia państwo. Biedny i zahukany przez urzędasów czy służby mundurowe obywatel nie jest bowiem żadnym filarem państwa, lecz trzciną na wietrze, mówiąc językiem Pascala. Racjonalne, mądre państwo możliwe zatem jest dopiero wtedy, gdy nie tylko zostaną uzdrowione jego struktury, ale i gdy sam obywatel zostanie wyedukowany, by mieć mądry, krytyczny osąd tego, co z nim (państwo i establishment) wyrabiają. Czy jednak ktoś widział w III RP taką edukację, by zmierzała do wykształcenia mądrych obywateli? Wystarczy wziąć do ręki pierwszą lepszą gazetę czy włączyć pierwszą lepszą stację telewizyjną, by człowiekowi robiła się głowa mała i by dostawał szmergla :) http://lukaszwarzecha.salon24.pl/138928,korupcja-bywa-racjonalna
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 375 odsłon
Komentarze
FYM-ie
19 Listopada, 2009 - 00:42
W jednym z wcześniejszych moich tekstów http://www.niepoprawni.pl/blog/509/fundamenty-upadku-naszej-cywilizacji-wstep (może nieporadnie) opisałem po krótce jak dla II RP ważne było właśnie kształtowanie obywatela a nie marionetki. Od tamtego czasu mamy tylko "demokrację socjalistyczną" i jak to fajnie nazwał Bacz "demokracją oligarchiczną".
----------------------------------------------------------- "Polska Niepodległa to Polska niebezpieczna" Lenin