O kropli krwi
W czasach, w których różni mądrzy ludzie mówią nam, że państwo narodowe to anachronizm, że patriotyzm to właściwie ksenofobia, zaś niepodległość to pojęcie z prastarego słownika historii, obchodzenie święta 11 Listopada mija się chyba z celem. Patrząc zresztą po mojej okolicy, to nie tylko ja wpadłem na pomysł, by żadnej flagi nie wieszać, choć pewnie nie każdemu przyszło do głowy, by odwiedzić cmentarz i pomyśleć o tych, co oddali życie za Polskę.Kiedyś Z. Herbert powiedział, że wolność bez przelanej kropli krwi niewiele jest warta. Oczywiście zwolennicy „pokojowych rewolucji”, za którymi to rewolucjami zwykle stoi jakiś sztab specjalistów w wojskowych mundurach, każą nam wierzyć, że krew przelewali ci, co polegli w czasach komunistycznych z rąk ubeków, esbeków, od kul „ludowego wojska polskiego” etc. - że tak naprawdę dość już było przelewania polskiej krwi, a już nie daj Boże, gdyby tak BRAT BRATA w wojnie domowej zaczął zabijać – wobec tego należało zasiąść z czerwonymi do „negocjacji” i ustalić warunki „pokojowego przejęcia władzy”. Leśni, którzy nie uważali czerwonych za braci Polaków ani tym bardziej za dzieci Polski, ale po prostu za zdrajców wysługujących się sowieckiemu agresorowi - uważali, że czerwonym należy się od Polaków tylko śmierć. Ewentualnie więzienie, tak jak to słusznie czyniono przed wojną z komuchami z KPP. Przez długie lata koncłagru, jakim był peerel, niepisana zasada, że z czerwonym się nie paktuje, była stałym elementem antykomunistycznego dekalogu. Zasadę, iż z czerwonymi powinno się paktować lansowały zaś środowiska „lewicy laickiej”, a więc rozmaici oświeceni, którzy w swoich życiorysach mieli jakiś dłuższy lub krótszy flirt z zabójczą dla Polski (i dla ludzkiego umysłu także) ideologią marksistowską. Warto zwrócić uwagę, że to właśnie czerwoni bali się jak ognia wojny domowej, mając w pamięci czasy, gdy strzelano do nich w latach powojennych. Zresztą antysowieckie zrywy w państwach okupowanych przez ZSSR, jak choćby na Węgrzech, gdy zwyczajnie doszło do linczów na czerwonych – przypominały sowieciarzom nieustannie, iż w chwili, gdy obywatele odzyskają podmiotowość pomsta może być szybka i straszliwa. W sytuacji zatem, kiedy koncłagier zaczął się ekonomicznie chwiać w posadach, jedynym sposobem na uniknięcie totalnego linczu było wypracowanie formuły „pokojowej rewolucji” i przeprowadzenie jej z udziałem ludzi, którzy będą „tonować nastroje” i powstrzymywać „gniew ludu”, a więc tak się akurat złożyło, że związanych z „lewicą laicką”. „Pokojowi rewolucjoniści” mieli przy okazji wziąć na siebie ciężar reform i skanalizować niezadowolenie społeczne związane z kosztem tychże reform. Owi rewolucjoniści poszli jednak jeszcze dalej niż się spodziewali czerwoni, ponieważ nie tylko utworzyli kordon ochronny wokół komunistycznych zdrajców i zbrodniarzy, lecz i zapewnili im bardzo dostatnie życie w „nowej rzeczywistości”. Przy okazji tych „reform”, sami rewolucjoniści obrośli w tłuszcz i wielki majątek, stając się nową nomenklaturą, rządzącą naszym krajem z małymi przerwami po dziś dzień.Polska flaga nie jest biała, lecz biało-czerwona. Po krwi przelanej przez najpierw przez Jana Pawła II w nieudanym na niego zamachu (pamiętajmy też, że i na R. Reagana był zamach), potem zaś przez ofiary stanu wojennego czy przez ks. Popiełuszkę, nie należało podejmować z czerwonymi żadnych prób negocjacji. Absolutnie żadnych. Tymczasem właśnie po śmierci ks. Jerzego, a więc po kolejnym spektakularnym upokorzeniu narodu polskiego, czerwoni przystąpili do „rozmiękczania swego” stanowiska, wiedząc, że tylko w ten sposób mogą sobie zapewnić bezpieczne lądowanie. W tym miejscu nie sposób nie wspomnieć o zbyt pojednawczej postawie niektórych polskich hierarchów kościelnych, którzy z czasem zaczęli właśnie w tychże poufałych negocjacjach pośredniczyć. Był to kardynalny błąd, było to coś jak wywieszenie czerwonym przez polski naród białej flagi, przy czym tego aktu kapitulacji w stosunku do komunistów dokonywali bez żadnego upoważnienia ze strony narodu właśnie, rozmaici „negocjatorzy”. Ten akt jednocześnie „legitymizował” czerwonych jako „stronę”, z którą polski naród może i powinien negocjować. Od tychże ludzi, którzy powinni byli do końca mówić czerwonym „nie” - nagle ci czerwoni uzyskali placet na dalszą egzystencję polityczną i ekonomiczną. Nie muszę przypominać, co było dalej i na jak długo ta patologiczna sytuacja, w której zrzuceni swego czasu przez Rosjan sowieciarze, bezprawnie rządzący Polską przez kilkadziesiąt lat, pozostali nietknięci w „wolnej i niepodległej Polsce”, została utrwalona. Absolutnie nikt nie odpowiedział za doprowadzenie za czasów komunistycznych do ruiny cywilizacyjnej tego kraju. Jakby tego było mało, obowiązkiem spłaty zadłużenia Polski, w które wpędzili ją właśnie czerwoni, zostali objęci właśnie obywatele tego kraju, a nie sowieccy bandyci, którzy dzięki temu zadłużaniu podtrzymywali swój bezprawny byt polityczny „na szczytach władzy” sowieckiej. Ci, którzy nie doprowadzili do rozliczenia komunistów odpowiedzą za to zaniedbanie, gdyż w jakiś sposób ponoszą współodpowiedzialność za przestępstwa sowieciarzy – ponieważ ochronili winnych i zapewnili im całkowite bezpieczeństwo, jeśli nie wyjęcie spod prawa. Możemy „lewicę laicką” uznać współwinnymi zbrodni i mam nadzieję, że cały establishmment III RP, który nie tylko na pakcie z czerwonymi, na pakcie z diabłem, ale i na chronieniu z nich, dorobił się lukratywnej pozycji – ma tego świadomość. Gdy dokonamy rozliczenia tych wszystkich ludzi, wtedy będzie warto wywiesić polską flagę.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 476 odsłon
Komentarze
A ja wywiesiłem flagę
11 Listopada, 2009 - 20:14
Nie wieszam jej dla władz tylko dla siebie i przechodniów.
http://niepoprawni.pl/blog/404/swietujmy-poki-jest-jeszcze-legalne
Bacz
Pozdrawiam. Bacz
A może należało czerwoną zarazę w r. 1989 tak jak z Causescu!?
11 Listopada, 2009 - 20:36
pzdr
antysalon
Antysalonie
12 Listopada, 2009 - 09:33
Co znaczy "może"?
Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!
Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!