Lawina błotna
Określenie „trzęsienie ziemi” nie jest adekwatne do afery szulerskiej. Wolę termin „lawina błotna”. Kto by pomyślał, że będzie taki huk, taka katastrofa, że zwykle wybijający się w mediach jazgot Palikota, Niesioła itp. będzie tym razem „nikł w tłumie”? Z wielkich błaznów zrobiły się myszki piszczące w kąciku, a dym po chałupie niesie się taki, że nie wiadomo, w którą stronę uciekać. No bo w trakcie lawiny błotnej nie ma gdzie zwiewać, skoro ziemia usuwa się spod nóg wszędzie. Wszędzie.
Wiele ostatnio się mówi na temat tego, kto czego się boi i dlaczego, czyli że np. premier boi się, że koszmar stanie się rzeczywistością, czyli, że na zawsze przylgnie do Tuska przezwisko „król sondaży” („nie przejmuj się, w sondażach nadal jesteś królem” krążyło słynne szyderstwo po wyborach prezydenckich w 2005 r.). Nie deliberujmy jednak o Tusku i jego obawach, bo on przecież jest jedynie wierzchołkiem góry lodowej.
Agentura boi się dwóch rzeczy. Dekonspiracji i pomsty. Ta pierwsza jest stosunkowo niegroźna, jak wiemy ze współczesnej polskiej historii, kiedy się okazało, że żaden z agentów nigdy nikomu w niczym nie zaszkodził, a szkodę wyrządzili jedynie ci deprawatorzy, co ujawnianiem agentury się zajęli. Niektórym zresztą taka dekonspiracja pięknie się w dalszej zawodowej karierze zapisała w postaci wysokich urzędów państwowych czy innych wpływowych stanowisk. Groźba pomsty to jednak coś, co funkcjonariusze i ci, których oni prowadzą, mają zapisane w najgłębszych pokładach świadomości – przekazywane ściszonym głosem z dziada pradziada, co jeszcze z pepeerowcami czy innymi kapepowcami do rewolucji bolszewickiej się w Polsce szykował. Chodzi o wizję bezwzględnych bandytów z ryngrafami, którzy przychodzą i wyrok śmierci odczytują, a następnie pakują kulę w łeb.
Oczywiście dziś - tj. po tak wielu latach od czasów antysowieckiego powstania po wojnie, kiedy to leśni odstrzeliwali komuchów i ubeków, czyli, jak to ukazał Wajda z Andrzejewskim w „Popiele i diamencie”, robotników z cementowni – wystarczy mroczna wieść, że śmierć może nadejść naprawdę, a chodzi o śmierć cywilną – odcięcie od wszelkich uzyskanych bezprawnie apanaży, zdegradowanie społeczne tudzież wsadzenie do więzienia. Bój obecny toczy z jednej strony środowisko wspierające PO (a więc postkomunistyczny splot wielu interesów), jak i sami czerwoni, którzy z jednej strony wprawdzie atakują gabinet ciemniaków, lecz równocześnie chcieliby rozwałkowania CBA, które i czerwonym za skórę zalazło, a w przyszłości zaszłoby ponownie (i to jeszcze bardziej). Czerwoni, którzy z uczciwością nigdy nie mieli nic wspólnego, wiedzą, że zlikwidowanie CBA byłoby spokojnym zabezpieczeniem także ich bytu.
Mamy więc podwójną grę, w której powraca ten znany nam z okresu kaczystowskiego strach przed rzeczywistą sanacją państwa – taką sanacją, w której złodziejskie sitwy byłyby ścigane a nie osłaniane przez wymiar sprawiedliwości; taką sanacją, w której przeciwnik lustracji czy dekomunizacji nie mógłby wystawiać swojej szacownej d... do „całowania pajacom”, tylko żegnałby się z instytucją, w której pracuje i dostawałby szlaban na dalszą karierę zawodową w sferze nauki, polityki czy kultury.
Lawina, o której wspominam, ma jednak tę zaletę, że jako żywioł, pozwala wytarzać w błocie nawet tych, co z brudem chcieliby walczyć. Obrzucanie błotem Kamińskiego weszło już w fazę rytualnych codziennych działań w sferze publicznej. Jest to czynione w nadziei, że błoto porwie wszystkich, nie tylko gangsterów.
http://wojciechsadurski.salon24.pl/129655,wiadomosci-z-lydki-wziete
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 625 odsłon
Komentarze
FYM, to nie afera ani szulerska ani hazardowa lecz AFERA TUSKA!
7 Października, 2009 - 12:56
Obrzucanie błotem Kamińskiego!
Raczej łajnem!
Błoto to już ich, tych z PO nawet się nie trzyma!
POzostało im jeno łajno!
pzdr
antysalon