Korupcja wyborcza
Wyobraźmy sobie taką oto sytuację.
Gdzieś w naszym kraju dwaj kandydaci, nazwijmy ich Iksiński i Igrekowski walczą o ten sam urząd. Iksiński jeśli wygra, to obiecuje powiedzmy po sto złotych dla każdego ( pamiętacie sto milionów?). Dla każdego bez wyjątku, albo dla najbiedniejszych, albo na każde dziecko, to bez różnicy. Igrekowski natomiast obiecuje, iż każdy kto odda na niego, Igrekowskiego głos, ten otrzyma bon na "lornetę", kiszonego ogóra, literatkę lemoniady oraz porcję głowizny "na zimno", do odbioru na melinie u Franka "Gazrurki", od ręki. Wystarczy zdjęcie karty do głosowania potwierdzone przez jakiegoś "męża zaufania", z krzyżykiem przy nazwisku Igrekowskiego.
Jaka jest między nimi różnica? Ano taka, że jeśli obietnica Igrekowskiego okaże się bez pokrycia, to wyborcy zweryfikują Igrekowskiego jeszcze przed zamknięciem lokali wyborczych.
Iksiński natomiast może obiecywać. Tak, jak wygram to dam, jutro w grudniu, po południu. Obiecanki cacanki a głupiemu radość. Wicie rozumicie.
Oczywiście korumpowanie wyborców metodą Igrekowskiego jest zabronione, gdy Iksińskich przed wyborami zawsze mamy na pęczki. Jedno i drugie, to zwykła korupcja, tyle że, ta Iksińskiego jest zgodna z prawem.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 880 odsłon