Gastrogazy Donalda Tuska

Nasz drogi przywódca partii i rządu, w trosce o poparcie postępowych wyborców - przed październikowymi wyborami, z wielką pompą otworzył w miejscowości Gniewkowo pierwszą astrobazę – obiekt marzeń młodzieży kształcącej się na przyszłych zdobywców kosmosu. To miała być inwestycja tak samo przydatna jak, sztandarowe sprzed czterech lat „Orliki”, więc reżimowe media wprost piały z zachwytu nad nowym pomysłem Geniusza Kaszub. Stało się jednak inaczej. Budynek, z pompą otwarty przez premiera, zamiast służyć uczniom stał się składowiskiem kartonów...

Już następnego dnia po hucznym otwarciu astrobazy - budynek został zamknięty na cztery spusty. Uczniowie, zamiast obserwować niebo, znoszą tylko do niej kartony. Wszystko przez zamieszanie w prawie. W projekcie astrobaza jest obiektem technicznym, a to oznacza, że nie można w niej mieć zajęć z uczniami… Władze miejscowości Gniewkowo spychają winę na urząd marszałkowski, który odbija piłeczkę w stronę samorządu i tak wkoło Macieju... Wkrótce jednak żarty się skończą. Pieniądze dała Unia Europejska. Jeśli obiekt nie zostanie szybko uruchomiony, to Bruksela zażąda zwrotu dotacji.

I tak, z otwieranej z hukiem astrobazy Tuska pozostaną nam jednie gastrogazy Tuska, czyli jak słusznie zauważył Rafał Ziemkiewicz - „pierdzenie na wargach”. Ale to nie jedyny przykład : przecież już po wyborach - guru polskiej „prywatyzacji” Janusz Lewandowski sam przyznał, że „uczestniczył w durnych klipach", czyli w zwyczajnej ściemie - gdzie Polaków nabrano na 300 miliardów złotych z Unii. W tej ściemie – czyli w przedwyborczym pierdzeniu ustami - obok Lewandowskiego brali udział Buzek i Tusk co wskazuje, że na gastrogazach przywódców partii i rządu mamy szansę wzlecieć ku najdalszym Gwiazdom…Słońce Peru, to była pestka…

Jak bardzo gastrogazy Tuska przyćmiewają umysł, dowiedzieliśmy się ostatnio z warg drogiej marszałkowej Kopaczowej, która – będąc niemłodą już lekarką, zabrała głos w sprawie udziału Polski w leczeniu Euro. Oczywiście, zabrała głos w ramach ogólnopolskiej akcji profilaktycznej pt. „Ratujmy nasze Euro”, lansowanej przez wszystkie postępowe media, oraz medyków w rodzaju A. Kwaśniewski, który kiedyś zalecał leczenie Polski rublem transferowym. Marszałkowa Kopaczowa – o dziwo! - porównała obecną Unię Europejską do domu zamieszkiwanego przez 27 rodzin, w którym w pewnym momencie zaczyna przeciekać dach, co bezpośrednio dotyka w pierwszej kolejności tych z najwyższego piętra. Oceniła, że wszyscy pozostali mogą się zachować tak, jakby nic się złego nie działo, albo biorąc pod uwagę to, że za chwilę woda może zacząć przeciekać na inne piętra, odpowiedzialnie jest zdecydować o dbaniu o wspólny budynek. Szkoda tylko, że zaczadzona Tuskiem Kopaczowa, będąc niemłodą lekarką, przez cztery lata udawała Greczynkę, która nie zauważyła z okna swego ministerialnego gabinetu, jak wali się budynek polskiej służby zdrowia…

Tak więc nasza akcja ratowania Euro, zaczyna przypominać powszechne ruszenie, do którego spraszani są wszyscy dyletanci, wszyscy znachorzy i konowały - pod jednym wszakże warunkiem: że popierają słuszną linię partii i rządu. Recepty na uratowanie Euro są coraz głupsze, skoro wiadomo, że podzielona na dwie „prędkości” Unia – prędzej czy później się rozpadnie.  Nikt jednak z tych konowałów nie powiedział Polakom, dlaczego mają ruszyć do obrony Euro, sami nie posiadając Euro ? 

Odpowiedź jest banalnie prosta: mieszkańcy najwyższych pięter Euro chcą sobie przeprowadzić remont „dachu” najniższym kosztem – zatrudniając gastarbeiterów z Polski. Oni nie chcą dopuścić do tego, by horrendalne koszty ich własnej fuszerki budowlanej ponieśli mieszkańcy Niemiec i Francji, gdyż oznaczało by to porażkę duetu Merkozy w najbliższych wyborach. Co innego Polacy: perspektywa zarobienia paru Euro wydaje się dla wielu tak kusząca, że gotowi są wejść do zrujnowanego budynku Euro, by uratować to, czego sami nie mają i czego nie będą mieli oraz czego nie da się już uratować. 

I dlatego właśnie pierdzący ustami Donald Tusk, jest dla duetu Merkozy tak cenny, jak tylko cenny może być każdy użyteczny idiota , dla realizacji kolejnej, gigantycznej ściemy. Dadzą więc Tuskowi parę milionów, by ten mógł z kolejną pompą otworzyć po raz drugi astrobazę w Gniewkowie – symbol patosu czasów, w których rządził przywódca całej Europy, który wszakże zginął w nierównym boju z Euro. Stosowana mosiężna tabliczka zawiśnie zapewne na budynku astrobazy, o ile wcześniej nie powstanie tam gminny magazyn kartonów…