Raszyn TV przedstawia: "Rewolucja w restauracji", część 2, ostatnia
Hiobowscy zaprzestali sporów i skupili się na ekranie telewizora. A działy się tam ciekawe rzeczy. Miejscem akcji była restauracja "Carska". Kiedyś olbrzymia i świetna, z czasem podupadła, pod blichtrem kryła pleśń, serwowała wymyślne potrawy na które mało kogo było stać. A była jedyną restauracją.
No i któregoś dnia udręczenie klienteli sięgnęło zenitu.
- My wiemy co robić! - zawołało paru zajadłych krytyków obecnych właścicieli restauracji. I zaprosili eksperta od ratowania restauracji. Ekspert przyjrzał się dokładnie restauracji od kuchni, kuchni od zaplecza i zapleczu od klienta. A potem oświadczył, że obecnych właścicieli restauracji należy rozstrzelać, a restaurację powinien przejąć lud. Jak uradzono, tak zrobiono.
- Urra!!! - cieszyli się klienci zrywając blichtr ze ścian i wynosząc go ukradkiem pod płaszczami.
- Tak nie może być - oświadczyli byli zajadli krytycy byłych właścicieli i szybko objęli kierownictwo restauracji. Poszli za namową eksperta i pierwszym krokiem była zmiana nazwy na "Dziarska".
- Za dużo jest w karcie - marudził ekspert i powykreślał wykwintne dania. Zostało tylko kilka potraw. Obecni szefowie zakasali rękawy i zaprowadzili swoje porządki. Kucharka została kelnerem, kelner kasjerem, a kasjer poszedł gotować do kuchni. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Do restauracji nikt nie przychodził, produkty się psuły, menu malało, aż wreszcie została w nim tylko jedna potrawa: siekanina z czerniną.
- Nie ma wyjścia - westchnął ekspert. - Musimy iść na promocję.
Jeden z właścicieli został komisarzem do spraw promocji. Zwołał grupę współpracowników, założyli mundury, wzięli karabiny i poszli na miasto. Wrócili po jakimś czasie prowadząc pod lufami grupę potencjalnych klientów.
- Siadać! Jeść! - zakomenderował komisarz do spraw promocji.
Klienci wsuwali aż im się uszy trzęsły.
- Dobra promocja to podstawa - zauważył zadowolony ekspert.
- Smakowało? - spytał szef promocji.
- Nie - odważył się któryś z klientów.
Szef promocji wyprowadził wszystkich gości na podwórko. Zagrzmiała palba karabinowa.
- Melduję, że wrogi element został usunięty z naszej restauracji - zameldował zadowolony komisarz.
- Durak! - skwitował go generalny sekretarz restauracji, wziął mu karabin i go zastrzelił. Potem jednego z funkcjonariuszy mianował następnym komisarzem.
- Pamiętajcie, że najpierw mają płacić, a dopiero potem możecie ich likwidować! Duraki! Sprzątnąć mi ciało i iść na następną promocję!
Wrócili z pustymi rękami.
- Melduję, że klientów nie ma - powiedział pobladły komisarz do spraw promocji. - Wszyscy uciekają do jadłodajni za wodą.
- Uszczelnić brzeg, zawracać klientów do nas - rozkazał posępny sekretarz. - Inne restauracje likwidować w zarodku. Klientów wabić do nas terrorem. Acha, i sprzątnijcie ciało.
Coraz mniej ludzi udawało się złapać na promocję. A jeśli nawet - to woleli zapłacić i wyjść od razu, nawet bez jedzenia. Dostawcy nie chcieli już dostarczać składników. Bo nie mieli. I było ich coraz mniej, tych dostawców. Restauracja musiała zmienić menu i nazwę. Na "Jarska".
Któregoś dnia siedzący nad rachunkami sekretarz ujrzał stojącego przed nim jego przyszłego następcę. Był to ostatni widok w jego życiu.
- Nasz kochany gensek! - zawołali wszyscy z niekłamanym żalem.
- Nie wiadomo czy nasz i nie przesadzajcie z tym kochaniem - skrzywił się następca i schował dymiącego nagana do kieszeni. - To nie miejsce na kult jednostki!
Po czym wprowadził nowe, swoje porządki. Zwolnił cała obsługę i zastąpił ją nową.
- Co robić? - zapytał eksperta.
- Zobaczcie jakie powodzenie ma jadłodajnia za wodą - zauważył ekspert.
- Racja! - zakrzyknął następca. Mianował się nowym sekretarzem, odnowił wnętrze restauracji na modłę kosmiczną, nazwę na "Marska" i wprowadził nowe menu. Składało się tylko i wyłącznie z gotowanej kolby kukurydzy. Rozwinął bardzo ruch propagandowy, tak, aby klienci czuli się dumni kupując i jedząc, aby identyfikowali się z restauracją, aby wiedzieli, że jest ona najpotężniejsza w świecie. I klienci żarli te kolby, a kto nie chciał żreć, ten kolbą dostał.
- Mogę zostawić już tą restaurację - oświadczył do kamery ekspert wychodząc na zalaną nie tylko słońcem ulicę. - Udało się stworzyć potężną, znakomicie prosperującą propozycję nie dorzucenia dla klientów. Wrócę tu za jakiś czas i zobaczymy czy moja rewolucja się powiodła.
Minęło pięćdziesiąt lat. Ekspert trafił bezbłędnie do swojej restauracji. Wyglądała tak samo jak wtedy, jedynie nazwę miała zmienioną na "Zakład Usług Dla Ludzkości". Na schodkach zaplecza siedział jakiś facet w brudnym kitlu i ćmił papierosa.
- I jak? - zapytał ekspert.
- No, jak pan poszedł, to sekretarze się zmieniali, raz szybciej, raz wolniej - skrzywił się palący. - Jadłodajnia za wodą szybko się zorientowała, że konkurujemy z nimi i wykończyła nas cenowo. Zbankrutowaliśmy. Ale potem jakoś się podnieśliśmy, a jak przebiliśmy się do piwnicy...
- To co?
- To znaleźliśmy olbrzymią, olbrzymią masę konserw - dokończył palący. - I teraz żyjemy z ich sprzedaży. Restauracja to tylko dodatek. Jest tu masa głupków w okolicy, którzy wierzą, że konserwy są najzdrowsze. Płacą za nie jak za zboże.
- Ale konserwy kiedyś się skończą.
- Panie, kiedy to będzie...
- No i na dodatek macie konkurencję pod bokiem - ekspert pokazał duży chiński bar sąsiadujący z restauracją. - Nie boicie się, że was wyprą?
- Niet'! - oświadczył twardo palący i tak film się zakończył.
- I jak wam się podobało? - spytał tata Łukaszka. - Daje do myślenia, prawda?
- Eee... - skrzywili się Hiobowscy. - Jakieś głupoty o restauracji...
- Tylko tyle?
- No tak, a o czym niby to było? Taki prosty programik dla widzów, którzy chcą się odmóżdżyć...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1470 odsłon
Komentarze
Marcinie
8 Listopada, 2011 - 22:11
Czy ekspert to sztadlan?
-----------------------------------------------------------
"Polska Niepodległa to Polska niebezpieczna" Lenin
----------------------------------------------------------- "Polska Niepodległa to Polska niebezpieczna" Lenin
@Jacyl
9 Listopada, 2011 - 20:45
Kto to jest sztadlan?
@Marcin
9 Listopada, 2011 - 21:02
Sztadlan to człowiek światły,sprytny, obyty w świecie, mający dostęp do dygnitarzy i na dwór królewski. Tacy ministrowie spraw zagranicznych kahałów i ziemstw.Ich zadaniem było zasięgać języka o panujących nastrojach w stosunku do Żydów i praraliżować wszelkie grożące im niebezpieczeństwa. Osiągać to mieli przez delikatne interwencje wśród posłów, szlachty, u ministrów, na dworze królewskim aby niedopuścić do wyboru człowieka im nieprzychylnego, odwrócić od nich grożące im niebezpieczeństwo, uniemożliwić powstanie ustawy im nieprzychylnej, nadzorować i wspomagać wszelkie ruchu które w jakiś sposób umożliwią powstanie "nowego Syjonu".
Tak więc biorąc pod uwagę historię "rewolucji październikowej" puzzle układa się w całość gdy dodamy element sztadlana, czyli osoby prowadzącej rewolucję w Rosji. Ale o tym może napiszę kiedyś tekst w oparciu o posiadane dokumenty z Rosji bolszewickiej i sympozja naukowe w Polsce na ten temat w II RP.
-----------------------------------------------------------
"Polska Niepodległa to Polska niebezpieczna" Lenin
----------------------------------------------------------- "Polska Niepodległa to Polska niebezpieczna" Lenin
@Jacyl
9 Listopada, 2011 - 21:45
Ciekawa informacja, dziękuję.