Kondukt żałobny (menda)
Za zgodą autora publikujemy wpis Kondukt żałobny.
http://menda.salon24.pl/169404,kondukt-zalobny
"niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
(Zbigniew Herbert, Przesłanie Pana Cogito, fr.)
Był taki moment kilkanaście miesięcy temu, kiedy wydawało się, że nagonka na prezydenta Polski przejawiająca się w inwektywach, manipulacjach, kłamstwach, wymownych przemilczeniach i małostkowych uszczypliwościach autorstwa promomowanych w mediach polityków, a często i samych dziennikarzy - że ta nagonka osiągnęła poziom, za którym jest już wyłącznie medialny lub polityczny impeachment. Pomyślałem sobie, że chyba tylko jakaś tragedia, zwłaszcza przedwczesna śmierć prezydenta jest w stanie postawić temu tamę. I zastanawiałem się wtedy - horrible dictu! - jak by to było gdyby umarł prezydent. I - muszę przyznać - nie byłem sobie w stanie tego wyobrazić.
Od wczorajszego ranka miota się we mnie cała masa uczuć, jest wśród nich żal, obawa o stan państwa, przerażenie i niezrozumienie sensu. Ale pośród tych uczuć, które mi towarzyszą najsilniejszym jest nieustające, przytłaczające, obezwładniające poczucie n i e s p r a w i e d l i w o ś c i. Niesprawiedliwości na wielu poziomach. Na tym najniższym, wydawałoby się - trywialnym - poziomie odczułem ją otwierając internet. Okazało się, że nagle, w godzinie śmierci Lecha Kaczyńskiego wiodące portale internetowe jednak posiadają fotografie głowy państwa bez rozbieganego spojrzenia, wyłupiastych oczu, rozchylonych nienaturalnie ust, ułożonych nieforemnie dłoni. Czy wcześniej serwery tych portali, a także wiodącej telewizji informacyjnej w Polsce nie zawierały tych zdjęć? Panie dziennikarzu, panie redaktorze, czy wcześniej nie mogłeś pokazywać milionom Polaków ich prezydenta w pozie godnej? Włączyłem wiodącą telewizję informacyjną, która nadaje kompilację doskonałych autoironicznych, bystrych bon-motów prezydenta nagranych "off the record". Okazuje się, że myśmy z tej strony Lecha Kaczyńskiego nie znali, a przecież te nagrania tam cały czas były! Dlaczego więc wiodąca telewizja prywatna położyła główną zasługę w wykreowaniu prezydenta na gbura?
Najpopularniejsza dziennikarka polityczna w Polsce, na antenie wiodącej stacji prywatnej, pogrążona w nieutulonym żalu opisuje swój wczorajszy poranek, pełen łez i smutku. Jednocześnie konstatuje, że chciałaby aby ta tragedia "zmieniła coś w Polakach", ale sugeruje, że będzie to trudne, gdyż kiedy przyszła pod Pałac Prezydencki zapalić znicz, to podszedł ktoś do niej z motłochu, nazwał "ścierką" i kazał się "wynosić". Ta sama dziennikarka w ostatnich kilku miesiącach dała co najmniej kilkanaście razy w swych programach telewizyjnych i radiowych najlepszy czas antenowy człowiekowi o charakterystyce kanalii. Człowiekowi, który między innymi nazywał Lecha Kaczyńskiego "trupem na wrotkach", "półmartwym", insynuował mu różnorakie choroby, w tym psychiczne i alkoholizm, o drobniejszych kwestiach nie wspominając. Człowiek ten wprost swoją aktualną misję w polityce określał jako "pozbycie się Kaczyńskiego" - wiodąca dziennikarka polityczna w Polsce, którą motłoch nie zaakceptował pod Pałacem, ma swój największy wkład w promowanie tej kanalii. Nie odmawiam jej prawa do żałoby po zmarłym prezydencie. Ale jej tout court nie wierzę. Nawet jeśli w tej niewierze błądzę, to jest to błądzenie usprawiedliwione jej dotychczasową metodyczną pracą nad deprecjonowaniem głowy państwa polskiego. I jest jej kolega redakcyjny, który z poważną miną mówi o stracie jaką odczuwa, a który w pierwszym wydaniu serwisu informacyjnego pod swoim kierownictwem kazał wycofać z pierwszej na ostatnią pozycję informację o tym, że prezydent odznaczył orderem Annę Walentynowicz. Jaka to dla niego strata? Przecież to był prezydent, którego miejsce w twoim programie było tuż przed prognozą pogody! A jak się czuje ich kolega ze stacji państwowej, dziennikarz roku, którzy czytając nagłówki opiniotwórczej prasy turlał się ze śmiechu powtarzając "borubara", "irasiada" wypowiadanych przez "niskopiennego"prezydenta? A największa gazeta, która te nagłówki drukowała i była w stanie posunąć się nawet do kłamstw i przestępczych - nieprawdziwych, jak się oczywiście okazało - zarzutów, ma dziś najpiękniejszą szatę graficzną ze wszystkich żałobnych wydań. Jak dziś oni wszyscy się czują, lub jak powinni się czuć gdyby posiadali sumienie, widząc od kilkudziesięciu godzin to, co jest ważne, widząc tchnienie Absolutu w niesłychanym żywiole symboliki (wieloznacznej) tej tragedii - w obliczu tych wszystkich litrów atramentu wylanego, ton papieru zadrukowanego i terabajtów informacji o przejęzyczeniach, gafach, wyglądzie głowy państwa i Bóg wie czym jeszcze? Jak powinni się czuć?
Kandydat na prezydenta, wykonujący właśnie funkcje głowy państwa, eksponowany w mediach od wczoraj z racji swych konstytucyjnych kompetencji, zwraca się z "orędziem do narodu" , apelując o jedność ponad podziałami. I - proszę mi wybaczyć, jestem zwykłą mendą - za każdym razem gdy widzę jego doskonale upudrowaną twarz na tle biblioteczki i białoczerwonej flagi, wraca mi obraz sprzed roku, kiedy to prezydent RP, jako jedyny, jak się wydaje, rozumiejąc sytuację geopolityczną przebywał na terenie Gruzji zaatakowanej przez Rosję. Kolumna prezydencka została ostrzelana przez patrol rosyjski, a obecny kandydat-marszałek-prezydent wielce rozbawiony opowiadał o "zabawie w żołnierza", "dzikiej eskapadzie" prezydenta, kwitując: "jaki prezydent, taki zamach". Dziś maszeruje na czele konduktu żałobnego i ogłasza żałobę narodową "z powodu katastrofy rządowego samolotu". A nie dlatego, że zginął Lech Kaczyński, głowa państwa, wybitny człowiek?
I jest jego kolega klubowy, wybitny specjalista od much i muszek, którego nienawiść do "kaczyzmu" pochłonęła bez reszty, który ilością inwektyw i chamstwa przebił podaj wszystkich. W kondukcie, zalani łzami kroczą przedstawiciele Partii Władzy, którzy okazywali dumę z wykradzenia samolotu prezydenckiego i uziemienia głowy swojego państwa w domu, są ludzie, którzy nawet kosztem wizerunku Polski za granicą opluwali polskiego prezydenta do partnerów ze świata. W żałobnym pochodzie nie mogło zabraknąć także "legendy Solidarności", który - ze znaną już skromnością - oświadczył, że "wybacza"Lechowi Kaczyńskiemu. Co takiego wybacza prezydentowi, który pod każdym względem bił go na głowę, a którego prostacko wyzywał, naśmiewając się także z jego małżonki? Jakie ma prawo do "wybaczania"czegokolwiek temu człowiekowi?
Jeszcze nie ostygło ciało prezydenta, a kandydat-marszałek-prezydent dosłownie w kilka godzin wprowadził do pałacu swojego - nomen omen - namiestnika. Nikt nie zauważa dwuznaczności w tym, że gestorem dokumentacji dotyczącej aneksu do likwidacji WSI jest jeden z prawdopodobnych bohaterów tego dokumentu. Jeszcze nie dotarło do nas ciało szefa IPN, a - jak mówił dziś któryś z "pisowskich"dziennikarzy - jego zastępczyni podejmuje już jakieś decyzje. Do czego się tak spieszą? Czy to nie nasuwa skojarzeń z mało lubianymi zwierzętami na sawannie? Co będzie potem? Teraz już nietrudno to sobie wyobrazić.
Nie odmawiam nikomu prawa do żałoby, ale pozwólcie zachować mi prawo do niewiary w Waszą szczerość. Solidnie żeście na to zapracowali.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3132 odsłony
Komentarze
Hieny
12 Kwietnia, 2010 - 05:47
To się zaczęło już w niedzielę rano.
W pierwszym wystapieniu "SłońcaPeru" gdy nawoływał do uczczenia w "spokoju i wspólnie". Te słowa znaczyły tylko to że pogarda i wrogość nadal przepełniają zatwardziałe serca i umysły.
Kto się wywyższa będzie poniżony... Przemknęło mi przez myśl. On wie lepiej. On rozdaje karty nadal. On już zwietrzył pełne i bezkompromisowe zwycięstwo.
Wygląda to tak jakby zapach nieostygłej jeszcze krwi ofiar działał jak narkotyk. Zew krwi. W istocie - kraj dzikich ludzi władzy.
To są ludzie nie zasługujacy nawet na naszą pogardę (oko za oko...).
A ściera niczego nie zrozumiała i nie ma zamiaru rozumieć. Ona też wie lepiej.
Na szklanym ekranie pewnie będzie można zobaczyć wygibasy gdy powaga niedawnej śmierci nie pozwoli otwarcie kpić z brata bliźniaka, który pozostał jednak przy życiu.
Próbujmy teraz wrmocnić się, opierając się na tym czego LK dokonał. Na tym co stanowiło o jego nadzyczajnych przymiotach i sile. Musimy zwyciężyć ZŁO. Bo Tusk i PO to zło jakiego do tej pory nie mieliśmy okazji "gościć" w naszym kraju.
Odbieram to wszystko co się stało, jako swoiste memento. Memento mające uświadomić nam(?) co tak naprawdę jest dzisiaj ważne. Memento pozwalające obudzić się, otrzeźwieć. Jako naród chyba pora,najwyższy czas by spojżeć wstecz i dokonac podsumowania. Skonstatować, gdzie jesteśmy a gdzie być mieliśmy?
Re: Kondukt żałobny (menda)
12 Kwietnia, 2010 - 13:41
Nareszcie udało mi się ponownie tu dostać. Czytałam ten artykuł wczoraj kilkakrotnie. Wszystko prawda i racja. Aż po "ale pozwólcie zachować mi prawo do niewiary w Waszą szczerość"
i niestety: czy kogoś ta niewiara będzie interesować?
Trybiki maszyny, koła zębate, wszystko toczy się dalej.
Mnie pozostaje tylko powtarzać: wyrazy szacunku, wyrazy oddania i okazywać żal, smutek. Rozwijać i uzupełniać wiedzę, słuchając i czytając wiadomości. Co to będzie?
W jednej katastrofie zginęli ludzie najmądrzejsi i najodważniejsi w Polsce. Dobrze, że nie lecieli obaj Panowie Kaczyńscy, bracia, razem. Zginęli ludzie, którzy nadstawiali karku za nas wszystkich. Jedni z niewielu, którzy szli "rządzić" nie po to, by "grabić do siebie".
Czy są wśród nas jeszcze odważni, którzy podadzą rękę szczutym i słabszym? A Pan Prezydent pojechał do Gruzji.
Czy jest ktoś wśród nas Polaków, kto mógłby go zastąpić? Kto będzie potrafił być przedstawicielem interesów całego narodu, a z którego jednocześnie będziemy mogli być dumni? Mądry,odważnie patrzący w oczy przywódcom innych państw?
Tyle pytań przeszłość, teraźniejszość i przyszłość...
Żal serce ściska
12 Kwietnia, 2010 - 18:55
Watahy zostały dorżnięte. Teraz faryzeusze udają żal. Ale już dzielą łupy.
M.