Ćwierćkolonie, część 2
Poniedziałkowego ranka dziadek zaprowadził Łukaszka na ćwierćkolonie. Najbliższe odbywały w osiedlowym domu kultury.
- Co za tłum - dziwił się dziadek. Okazało się, że prawie wszystkie dzieci z osiedla zostaną zapisane na ćwierćkolonie. Niektórzy dorośli przynieśli dokumenty świadczące, że ich pociechy nie mogą uczestniczyć w zajęciach - zwolnienia lekarskie albo zaświadczenia o tymczasowym zameldowaniu gdzieś na wczasach.
- Ależ proszę państwa to niepotrzebne - śmiała się gruba starsza pani. - Ćwierćkolonie są dobrowolne.
- Jakie dobrowolne?! - gorączkował się jeden z rodziców. - Dostałem ulotkę, że jaki nie zapiszę dziecka na te skubanie kolonie i nie zapłacę to mi nakażą zamurowanie okna w kuchni!
- Tylko snajper może uratować ten kraj! - krzyczał inny rodzic. Dziadek rozpoznał go od razu - to był tata Grubego Maćka. Przy jednym ze stolików siedzieli Gruby Maciek i okularnik z trzeciej ławki. Łukaszkowi od razu poprawił się humor.
- Współczuję pani - powiedział dziadek Łukaszka do grubej starszej pani.
- Ohoho, ja sobie radę dam, niejeden rocznik zetempowców wychowałam!
- Współczuję wam - powiedział dziadek do chłopców i wyszedł razem z tatą Grubego Maćka.
Zaczęły się zajęcia.
- Będzie darmowy obiad - oznajmiła uśmiechnięta starsza gruba pani wzbudzając entuzjazm wśród dzieci.
Nie wszystkich.
- Jaki darmowy, przecież starzy zapłacili - zaoponował nie kto inny, tylko Łukaszek.
- Nie zapłacili, tylko dopłacili - starsza gruba pani była już mniej uśmiechnięta. - Będzie mieć obiad...
- Obiad to ja mam w domu, po co mi drugi? - wyrwał się okularnik. - Przez te głupie ćwierćkolonie starzy obcięli mi kieszonkowe, nie mam za co czipsów kupić...
- Mi też...
- Mnie też... - rozległo się z sali.
- Rodzice dają wam kieszonkowe? - starsza gruba pani popatrzyła na dzieci. Nie uśmiechała się już wcale. - A płacą podatek od darowizny kieszonkowego?
- I coś ty narobił, nędzna fiucino - wyraził swoją dezaprobatę Gruby Maciek i poparł ją solidnym kuksańcem.
- Twoja stara powinna była się wyskrobać - odszczeknął się okularnik.
- Cisza! - starsza gruba pani palnęła dłonią w stół. - Są wakacje, jesteście na ćwierćkoloniach i ma być przyjemna atmosfera do cholery jasnej!! Jak mi który będzie rozrabiał to z miejsca wywalam za drzwi!!
Dwie sekundy później wybuchła bójka. Dziesięć sekund później trójka uczestników została wystawiona na korytarz z okrzykiem "won do domu".
- Fajno, to te głupie kolonie mamy z głowy - otrzepał dłonie Łukaszek.
- Ale tylko na dziś, jutro znów musimy przyjść - przypomniał Gruby Maciek.
- Spoko, jutro zrobi się ten sam numer...
- Ej, ale czy jutro możemy zrobić to inaczej? - dopytywał się gorączkowo okularnik z trzeciej ławki. - Jak dzisiaj wy laliście mnie, to ja jutro leję was, co? No, co?
- Odpada - Łukaszek pokręcił przecząco głową. - Jutro też lejemy ciebie.
Gruby Maciek klepnął przyjacielsko okularnika w plecy i powiedział:
- Bo to musi wyglądać prawdziwie...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 725 odsłon
Komentarze
Łukaszek na papierze!??
29 Czerwca, 2009 - 20:46
Super!
Marcin, dobre i celne! Gruba pani pewnie razem z Kuroniem lała
29 Czerwca, 2009 - 21:03
bikiniarzy!
pzdr
antysalon
Re: Ćwierćkolonie, część 2
29 Czerwca, 2009 - 22:26
i takie są skutki likwidacji osiedlowych trzepaków dywanowych :-))
... to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...