Bardzo fajny kapitalizm
Sobotnia prasa napisała - a Rokita zdążył natychmiast skomentować - jaki będzimy mieć prześliczny kapitalizm:
"
Prezydent Sarkozy, a ostatnio także premier Berlusconi (który z dnia na dzień zresztą zmienił poglądy), postulują dziś umożliwienie "zmasowanej" pomocy państw dla przemysłu, aby - wedle formuły Sarkozy’ego przedstawionej w Parlamencie Europejskim - "budować samoloty, statki, pociągi i samochody".
Tylko nasze stocznie maja zniknąć.
Bo sprawa dotyczy biednej, starej Europy.
Jesli ktoś przegapił, polecam:
http://www.dziennik.pl/gospodarka/article255128/Europejscy_biznesmeni_chca_pomocy_od_rzadu.html
Tak więc wracamy do Keynesa. Nie mam nic przeciwko temu. Mimo wszystkich popełnionych po drodze błędów Szwecja ze swoim "zwariowanym" systemem socjalnym radzi sobie całkiem nieźle, a jeśli traci paru obrażonych na kosmiczne podatki obywateli, którzy - jak niegdyś Bergman czy inny Bjorn Borg - zamieszkają za dziesiątą granicą, jakoś sobie bez nich radzi. Choć owszem - domaga się.
Niedawno napisałam, że "niewidzialna ręka rynku" wyciąga się nagle w żebraczym geście do państwa, które - dopiero co - było naczelnym wrogiem świata liberalnego, naczelnym "przeszkadzaczem", który śmiał zabierać prywatny zysk, aby inwestować go - tak, czy inaczej - w "obywatelską" mierzwę ludzką, zwaną inaczej owieczkami, zawsze gotowymi - w pojęciu liberałów - do zdjęcia wełny, a potem - skóry.
Na razie - jak wiadomo - kłócą się, lub wdzięczą: Sarko zaleca się do Merkel w sprawie tego keynesowskiego "braterstwa" - ale Merkel doskonale wie, że to Niemcy musiałyby je sfinansować. Sarko jako prezydent sprawdza się tak, jak nasz kochający premier: okazał się mocny w pysku, a realizacja jego bogatego programu zamyka się w trzech krótkich: parole, parole, parole...Szuka więc tzw. "żywca". Każdy by tak chciał. A nasze ciut osłupiałe oczy obejrzą rzeczy, których absolutnie nie spodziewalismy się oglądać: swoisty rodzaj nacjonalizacji. Państwo okazało się potrzebne.
Tak, w ogóle - jakoś ciszej się mówi o zjednoczonej Europie 27.państw - eksperyment miałby dotyczyć państw sterfy euro - i cześć.
Jechał ich sęk, niech się bawią, jak chcą. Dla mojej przyjemności mogą sobie zafundować gospodarkę planową, a nawet leninowskie "pięciolatki". Bo tak zwykle bywa: ten, kto daje - na ogół chce wtrącić swoje trzy grosze, co polega na wyciągnięciu maksymalnych zysków dla sponsora, nawet jeśli cel jest zbożny. My to przerabialiśmy, oni - nie. Daj im, Boże, niech przerobią - dopiero wtedy ma się pojęcie, jak to działa. Może wejdą w nasze znoszone buty - i coś przy okazji zrozumieją, może powstaną thing - tanki, które w oparciu o niewątpliwie większe doswiadczenia wymyślą "trzecią drogę"...
Ale dlaczego naszym kosztem?
Przejechałam się po Neelie Kroes, a potem starannie wysłuchałam jej uzasadnienia w sprawie wiadomej decyzji. Pani komisarz tłumaczyła - dodajmy - "się" - bo tak to wygladało - długo i mętnie, łżąc w żywe oczy np. w kwestii pomocy publicznej dla stoczni niemieckich, którą przecież dostały! Z całkiem określonych powodów - jako wyrównanie skutków pokomunistycznej ruiny.
Kroes tłumaczyła się z powodu liny ratunkowej dla banków, bo przecież kasa tam władowana jest zwykłym zastrzykiem finansowym z kieszeni podatnika, jest naruszeniem tabu równości szans ekonomicznych tak samo, jak każda inna pomoc.Co zresztą w RFN nie dotyczy wyłącznie stoczni!
Można i trzeba podzielić zdanie Kroes, że zawalenie się systemu bankowego może pociagnąć za sobą upadek wielu firm, co grozi konsekwencjami w sensie społecznym.Pewnie tak.I w jednym przyznaję kobiecie rację: też chciałabym się dowiedzieć, co stało się z 8 mld. pomocy, której stocznie podobno NIE otrzymały? Gdzie wyparowały te pieniadze i dlaczego kolejne rządy przerzucają sie tą sprawą niczym gorącym kartoflem, zamiast rzecz wyjasnić?
Ale powraca, jak mantra, pytanie - u nich upadek banków, a potem firm - "mógłby pociągnąć za sobą"...
A u nas nie?
Warunki, jakie wymyśliła Kroes, nie pozwalają na kaprysy w wyborze ewentualnego kupca, ma być prosty deal: "kto da więcej". Należy też sprzedawać majatek po kawałeczku, etc. Więc jakiś pan K. może sobie wydumać prywatny dostęp do morza, plażyczkę - w centrum całego stoczniowego bałaganu - jeśli akurat tak lubi i jeśli tylko ma na to kasę.To tak, jak wpakowanie osobnika "nieodpowiedniej" rasy, pochodzenia, zajęcia - w środek exkluzywnej dzielnicy: ceny lecą na łeb, resztę można kupić za grosze.
Jeśli tylko zdoła się zakłócić cykl produkcji, będzie to koniec zabawy w przemysł stoczniowy. Przypuszczam, że amatorzy ( nie mylić z armatorami!) już przepychają się w kolejce.
Jakoś nie przemawia do mnie, że Kroes jest idiotką, więc dlaczego sprawa stoi, jak stoi? I kto stoi za sprawą?
Dla nas to nie jest zabawa.To cała wielka gałąź przemysłu, którego możemy nigdy nie odbudować. Ta historia nie ma wyłacznie wymiaru przekwalifikownia ludzi, choć to też "pic na wodę" ( wciąż melduję - mieszkałam na Śląsku i widziałam to "przekwalifikowanie"), niech Kroes nie będzie taka cwana. To zniszczy gospodarkę państwa, bo nie trzeba być wielkim ekonomistą, żeby mieć świadomość wielowątkowych powiązań przemysłu stoczniowego. A okręty floty wojennej będziemy sobie kupować tak pięknie, jak samoloty dla VIPów.
Pominąwszy już fakt, że za każdym, nawet najbardziej egzotycznym kandydatem na nabywcę - może czaić się potencjalny a bliski amator przejęcia kontroli nad polskim wybrzeżem, nie tylko przemysłem.
Skala problemu jest taka, że państwo, gwarant zaciągniętych długów, powinno po prostu przejąć stocznie jako naczelny wierzyciel.Tak, jak ma to zamiar zrobić Europa, bo przecież "zmasowana pomoc państw dla przemysłu" nie obejdzie się bez przekazania udziałów temuż państwu? Tak głupie żadne państwo znowu nie jest, żeby ładować "zmasowaną pomoc" w prywatne przedsiębiorstwa, nie mając nad tym żadnej kontroli, żadnych możliwości interwencji. A cud się raczej nie zdarzy, więc "wspomożenie" nastąpi.
Mądre państwa nie rwały się do zniszczenia i "zaorania" zakładów do nich należących - aby wszystko zacząć od początku, która to myśl "ideologiczna" przyświecała naszym pookrągłostołowym liberałom... Francja nadal buduje swoje "państwowe" lokomotywy, nie mówiąc już o zakupie naszej "sprywatyzowanej" TPSA.
Kłopot w tym, że nasze państwo, które powinno być świętościa najwyższą, cudem ( w tym - "Cudem nad Wisłą") powstałe z popiołów, cudem "Solidarności" wydobyte z kolejnego zaklętego kręgu podległości i niemocy, wciąż - z krótką przerwą - wpada w łapy ludzi, z pierwszą wizytą lecących pokłonić się na Kreml, gdzie ich taktują jak przystało, lub szukają sojuszników tam, gdzie - jak uczy historia - pokutuje mit polskiego przygłupa, nie - polskiego przyjaciela.I słusznie.
Rosja, jako "prosty lud" w imię wartości zwanej "rodiną", w obronie - a jakże - "świętej, prawosławnej wiary"( która jakoś przetrwała - i zatriumfowała) jest w stanie znieść wszystko. I głównie to jest jej siłą - wiara w świętość Ojczyzny i jej wartości najwyższych.
Niemcy nigdy nie wyrzekły się własnych wartości, dla których z entuzjazmem poświęciły prawa innych narodów - i chyba maja zamiar te swoje "święte racje" udawadniać od nowa.
A my, jak stado baranów, wiedzione przez pasterza - idiotę... Po co nam Polska?
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1160 odsłon
Komentarze
mona, tylko czy Tusk zajęty kreacją świńskich ryji to pojmuje?
9 Listopada, 2008 - 14:38
pozdr
antysalon
bardzo dobry tekst... co do Szwecji jednak, to ja akurat...
9 Listopada, 2008 - 16:54
... przeżyłem tam cały kryzys lat '80. Fakt, że nie byłem w sytuacji typowego tubylca, ale uwierzcie - to nie było ani ładne, ani wesołe. Dla prawie nikogo. (No, może poza politykami i propagandzistami.)
Teraz, z tego co kojarzę, zaczyna tam się nowy kryzys. Stawiam franki szwajcarskie przeciw szwedzkim koronom, że to także będzie mało przyjemne. Jak i w ogóle realne życie w Szwecji.
Fajnie się bowiem gada o wskaźnikach, ale naprawdę powinno się liczyć życie, możliwości, wolność, godność, samopoczucie. A co do tego, to jakoś nikt wam nie mówi jak jest naprawdę.
Zresztą takie fakty, że przeciętny Szwed ma ileś tam razy mniej majątku od Włocha i jeszcze o wiele mniej od Niemca, też coś chyba znaczą. Nawet dla opętanych wskaźnikami mędrków, uważających się (jak każdy prawie mędrek dzisiaj) za genialnych ekonomistów. Naturszczyków takich.
Szwecja to koszmar i w dodatku cała reszta ma w tym właśnie kierunku podążać. Zdaniem światłych i postępowych. Czyli tam właśnie będziemy podążać - chyba że przedtem będzie katastrofa. I oby była!
A tak na marginesie - "think tanki", nie "thing".
Pzdrwm
triarius
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
It's not about who's right, but who's left. ("Ojciec amerykańskiego karate" Ed Parker)
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
]]>http://bez-owijania.blogspot.com/]]> - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
mona
9 Listopada, 2008 - 17:01
Nami nie żądzą patrioci, jedynie tacy co patrzą na czym by tu się jeszcze wzbogacić.
Dlatego zniszczono PGR, górnictwo, sprzedano strategiczne przedsiębiorstwa, teraz dobiją stocznie.
A na drzewach zamiast liści.... niestety nie miało to miejsca.
Pozdrawiam
mona
9 Listopada, 2008 - 20:51
piszesz:
"Mimo wszystkich popełnionych po drodze błędów Szwecja ze swoim "zwariowanym" systemem socjalnym radzi sobie całkiem nieźle..."
wcale sobie nie radzi
to panstwo jest chore
to najgorszy przyklad do nasladowania
dobra kobieta