Zapal z nami, bo poskarżysz.
Dzisiejsza polityka ucieka od rozróżniania dobra i zła. Trwa nawet zacieranie różnic między nimi. Celują w tym moderniści i postmoderniści, oraz ideolodzy lewactwa - jako antyprawości. Sugerują iż „jest tak, że dobro złem, a zło dobrem się staje".
To się domaga wyjaśnień, bo i tak, i nie. Łatwo więc dać się zwieść – wszak diabeł siedzi w szczegółach.
Nawet koniecznie trzeba tu zgłębić temat, bo wrodzy ludziom dobrym manipulatorzy społeczni jednocześnie propagują tu niechęć do dokonywania rozróżnień. – Łatwo ulec sugestii, że nie ma po co rozróżniać, jakby to i tak samo miało zamieniać się w swoje przeciwieństwa. Tak samo, że nie ma jednoznacznie czarnych i białych charakterów.
I to ostatnie to perfidna narracja rzeczywistości. Narracja przez fakt a nie przez prawdę. Fakt tu jest przedstawiony jako prawda, a tymczasem jest tylko stanem wyrwany z kontekstu podobnie jak cytat wyrwany z całości wypowiedzi
Prawda bowiem głosi, że każdy z ludzi zaczyna z jakimiś złymi skłonnościami, czy nawet ma na koncie jakieś złe uczynki, ale aby był człowiekiem, wciąż musi zmierzać ku byciu dobrym człowiekiem, czyli tym „białym charakterem”.
Przede wszystkim, to trzeba tu zauważyć, że dobro i zło same z siebie się nie zamieniają, ani nawet i nie są skazane na walkę.
Każde z nich pozostaje sobą, bo wcale nie muszą walczyć, gdyż nie mają punktu styku, punktu neutralnego. Dotyczy to i faktycznego braku granic dla dobra i zła na płaszczyźnie, a nawet braku takich granic w przestrzeniach wielowymiarowych. W każdym z tych przypadków brak dobra już jest złem. Nadmiar dobra też.
Dobro jest więc centrum, a po bokach ma zło. Nadto ten ich obraz dotyczy wszystkich ich wymiarów z osobna i razem. Dobro jest kropelką w bezmiarze możliwości czynienia źle.
Przeciwieństwem dla dobra jest zło, ale w drugą stronę to nie działa. Tu już zło ma nieskończoną liczbę przeciwieństw - można więc powiedzieć, że przeciwieństwem dla zła jest zło.
W sytuacji, kiedy nie dokonujemy prostych i jednoznacznych rozróżnień dobra i zła, one już muszą się mieszać. A kiedy na to przyzwalamy, to jesteśmy ugotowani, bo diabłu najlepiej sztuczki wychodzą, kiedy go nie zauważamy, bo w ramach tolerancji źle pojętej tolerujemy zło (nawet bez czekania kiedy damy się ogłupić i zidiocić, i równouprawnimy dobro i zło).
Tu zaś mamy w praktyce „polityki” satanistyczną ideologię tolerancjonizmu wykraczającą poza granice polityki, aż po skretynienie uznania tolerancji za jedną z wartości (w UE jako „wartość europejska”!).
Ponieważ polityka ma z definicji służyć wartościom społeczności której dotyczy, to oznacza tyle, że jak wartością zostanie uznane tolerowanie jakiegokolwiek zła, to już taka polityka musi służyć złu. Taka „polityka” staje się antypolityką i satanizmem (z samej istoty służby – służy się temu co się uważa za dobre).
Tak więc dobro staje się złem, kiedy dopuszcza do zagnieżdżenia się w jego dotychczas niepodzielnym obszarze jego wrogów wewnętrznych, bo nastąpi wtedy dezintegracja dobra i "Nie ostoi się dom skłócony". Zło, aby zwyciężyło nie potrzebuje nic więcej, jak bierności ludzi dobrych.
Nie musi się zaraz nic wielkiego dziać – złem będzie już nie czynienie dobra tam, gdzie ma się po temu siły, środki i możliwości działania. To dopiero z czasem przyniesie już trwałą niezdolność do czynienia dobra, jak należy określać satanizm (dotychczas uważało się za niego dopiero pochwałę zła – ona wcale nie musi być formalnie ogłaszana, czy wyrażana podpisaniem cyrografu krwią).
Kiedy nieopatrznie dopuszcza do zagnieżdżenia się w swoim dobrym, duchowym wnętrzu jakichś elementów duchowego zła, stwarza się od razu punkt zaczepienia dla szatana – zła wcielonego, a więc takiego, które dobrem stać się nie może nigdy. To bardzo ważne, aby ludzie do tego nie dopuszczali, bo wtedy szatan mając w nich coś swojego, może już robić z nich swoich niewolników. Tu od razu należy wspomnieć Jezusa w scenie, kiedy już szli po Niego Jego oprawcy, a Ten się tym nie przejął, mówiąc „... nadchodzi bowiem władca tego świata9. Nie ma on jednak nic swego we Mnie”.
To znany z dzieciństwa przypadek, kiedy to ci źli, bo palacze postanawiają zapalić paierosy w obecności tego dobrego, bo niepalącego. Wtedy żądają: „Zapal z nami, bo poskarżysz”.
Między takimi im jest który gorszy (duchowo), tym większą ma „sławę mołojecką” i jest tym lepszym kolegą – bo inni mają na niego „haki”.
Na tym do niedawna była oparta „rzeczpospolita kolesiów”, a i wciąż dobija się o powrót, jako KOD.
Cały dzisiejszy świat polityki przeżarty jest tym duchowym złem wewnętrznym, a jedni drugich szantażują ujawnieniem prawdy o nim.
Tu nie tylko, że gromadzą na siebie nawzajem kompromitujące „haki”, ale i razem uczestniczą w różnych satanistycznych obrzędach: zbrodniach rytualnych, zbiorowych gwałtach, zwłaszcza pedofilskich, czy w orgiach homoseksualnych.
Później mają już bandycką solidarność „ręki, co rękę myje” i działają wzajemnie na rzecz bezkarności, cokolwiek by nie zrobili.
Tu już działa zasada dodatniego sprzężenia zwrotnego. – Im bardziej zrobią coś złego, tym gorszego się po nich można spodziewać w następnym kroku. Np. jak zgwałcą, to i prawdopodobnie poderżną ofierze gardło, aby tajemnicę o nich zabrała do grobu. – Z każdym krokiem stają się coraz większymi bestiami.
Ciekawe czy Trump da radę ujawnić tu już znane sobie i tajnym służby akty zbiorowej pedofilii najwyższych władz USA z czasów ostatniego i wcześniejszych rządów.
Druga możliwość, kiedy to dobro staje się złem, to przez postęp.
Tu są dwie możliwości:
1. Postęp urojony, fałszywy, mający głosić propagandę sukcesu, kiedy faktycznie dokonuje się degradacja, dezintegracja i zdrada na rzecz wrogów ideologicznych i wewnętrznych, a sprzedawane jest to opinii publicznej jako „dobra zmiana”.
Tym dobrem, które staje się złem jest dobro oficjalnie zamierzane, obiecywane, ślubowane i sprzedawane propagandowo.
Ten czynnik propagandowy dotyczy i dobrych chęci – tu zło staje się w przypadku ich faktycznego niedostatku jako motywu niedziałania, jak i ich nadmiaru, a więc i chęci robienia wszystkiego naraz, a więc niczego dobrze i niczego do końca.
2. Postęp rzeczywisty - w człowieczeństwie, w dojrzałości duchowej, w poznawaniu i przyswajania z jednej strony prawdy, a z drugiej strony wyższych form dobra i moralności.
Inaczej mówiąc, to to, co było dobre wczoraj, jutro może już być biernością wobec zadań jakie staną przed jutrem, nie dość aktywne, i już z tego tytułu złe.
To przypadek, kiedy lepsze jest wrogiem dobrego.
Z kolei zło staje się dobrem:
1. Przez wyhamowanie i powolną integrację ku dobru, kiedy dotyczy kwestii duchowych i cielesnych, a ktoś uwikłał się w zmagania między różnymi rodzajami zła ("usprawiedliwiając się", że jedno jest mniejsze, a drugie większe);
2. Przez gwałtowne odbicie się od przeszkody i nawrócenie zachowując impet (zjawisko "gorliwości neofity"), by już wracać i działać ku dobru. - Tu już trzeba aby jeszcze pamiętał, czym jest dobro, albo ktoś mu w tym dopomógł, w szczgólności głosząc mu "Dobrą Nowinę", czyli aktywnie działając na rzecz jego nawrócenia.
A tak w ogóle, to ludzkim powołaniem jest życie, obrona i promocja życia, „Nie dawanie się zwyciężyć złu”, a więc najpierw dawanie wszystkim dobrego przykładu, a nie walka ze złem. „Dobro i zło muszą istnieć obok siebie, a człowiek musi dokonywać wyboru” (Mahatma Ghandi) ... oczywiście wyboru dobra.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2194 odsłony