Ziemkiewicz i inni gówniarze, do domu!

Obrazek użytkownika Free Your Mind
Kraj


Starość nie radość, mówią, a ja bym rzekł, że starość w postkomunizmie, to tym większa zgroza. Dowodem tego jest rozwój intelektualny W. Maziarskiego.

Nie wiem, czy chce on konkurować z T. Jastrunem czy dużo młodszym P. Śmiłowiczem, czy po prostu pragnie przypomnieć się salonowi, tak jak to robi co pewien czas T. Wołek - dość, że w zapodanym przez siebie pasztecie absurdów dołączył do najlepszych publicystów III RP, którzy - co chyba o czywiste - o wiele lepiej rozumieją mentalność Jaruzelskiego niż karłów reakcji z IPN. Jak pamiętamy, niedawno prof. S. Chwin poszedł już tak daleko, że skórę Jaruzelskiego zaczął sobie intelektualnie przymierzać i był to doprawdy arcyciekawy eksperyment, choć Chwin na osobistej przymiarce nie poprzestał i zaczął skórę ze starego sowieckiego niedźwiedzia na każdego z nas wkładać. No ale o Chwinie już pisałem, zaś Maziarski postanowił - wedle własnych intelektualnych możliwości, rzecz jasna (więc nie wymagajmy zbyt wiele, znając typ rozumowań dominujący w jego felietonistyce) - przebić wszystkich dotychczasowych święcie oburzonych na gówniarzy z IPN-u oraz dogorywających w nieludzkich męczarniach, antykomunistów.

A wszystkiemu winien nie tylko IPN, ale i R. Ziemkiewicz, któremu Maziarski postanowił przypomnieć, że np. w grudniu 1981 r. miał 17 lat i że potem gówniarza na żadnych barykadach knującej przeciw reżimowi michnikowszczyzny nie widział. Sam Maziarski miał w owym roku 21 lat, więc faktycznie weteranem wojny mógł zostać i to z marszu, chociaż poza pisaniem do prasy podziemnej, to chyba jakichś wielkich wyczynów przeciwko reżimowi nie dokonał, a i też jakoś na ulicach pełno Maziarskiego nie było. No, zaraz, ale przecież chodzi o Ziemkiewicza, nie zaś Maziarskiego - gdzie ja lezę intelektualnie?

Tedy Maziarski zarzuca gówniarzowi Ziemkiewiczowi, że zrobił ni mniej ni więcej, tylko zniszczył Polskę po 1989 r. Ja na takie dictum na miejscu publicysty "Rz" przynajmniej zapadłbym się pod ziemię. Chodzi jednak o symboliczne zniszczenie Polski - zniszczenie za pomocą aktu rozdarcia "Gazety Wyborczej" na antenie telewizji.

"Symbolicznie więc Ziemkiewicz podarł akt założycielski III RP. Dokonał rytualnego zniszczenia Polski w kształcie znanym nam dzisiaj. Co miałoby ją zastąpić?"

Niestety, nie widziałem tego aktu destrukcji, a z tekstu Maziarskiego wnioskuję, że był to przełom w dziejach (swoją drogą, nie sądziłem do tej pory, że powstanie "GW" jest równoznaczne z "obaleniem komunizmu", ale nareszcie ktoś mi to czarno na białym podał do wiadomości). Skoro zaś przełom, to teraz czas na wielką rozprawę historiozoficzną i publicysta "Newsweeka" zabiera się za to (na miarę swoich intelektualnych kompetencji, pamiętajmy). Zaczyna więc od tego, że w Czechach, przedstawicieli "Karty 77" ludzie (obywatele) zlekceważyli po tamtejszym przełomie. Ostał się ino V. Havel. Nie wchodząc już w niuanse przełomu w Czechach, który zupełnie inaczej wyglądał niż w Polsce (bo i Maziarski pomija szczegóły, co mu tam), to Maziarski stwierdza, że zwykłym ludziom bohaterowie kłuliby w oczy swoim bohaterstwem, tedy ich ludzie odsunęli na boczny tor. Chociaż, gwoli przypomnienia, warto dodać, że przy okazji odsunięto też wielu czerwonych za pomocą lustracji, no ale mniejsza z tym - przecież chodzi o historiozofię, a nie głupie detale, na które tylko gówniarzeria IPN-owska może zwracać uwagę.

No i teraz Maziarski bierze rozpęd i skacze z trampoliny, wykonując śrubę i spadając do pustego basenu. Stawia on bowiem taką tezę:

"Społeczność konformistów nie trawi widoku nonkonformistów, którzy budzą w niej poczucie winy. Gdy dziś słuchamy filipik Ziemkiewicza przeciw michnikowszczyźnie i jego wezwań do rozliczenia komuny w ogóle, a generała Jaruzelskiego w szczególności, nieuchronnie musimy zadać sobie pytanie: na ile w psychice tego publicysty dochodzi do głosu syndrom czeski?"

Wynikałoby stąd, że nie tylko Ziemkiewicz jest konformistą (są ku temu przesłanki: pisarz SF, publicysta prawicowy publikujący w gadzinówce pt. "Rz" (tfu!, dziadu!), gwiazda reżimowej kaczystowskiej telewizji etc. - nie to, co tacy nonkonformiści, jak M. Olejnik czy J. Żakowski, walczący w podziemiu od wczesnych l. 80.), ale i Jaruzelski wychodzi na bohatera tej miary, co członkowie Karty 77. No do cholery, człowiek nawet po pijanemu by tego nie wymyślił. Są jeszcze ludzie z głową na świecie, naprawdę, a nam, bucom i burakom cukrowym, pozostają lata edukacji i terminowania u takich, jak Maziarski publicystów.

Skoro bowiem Ziemkiewicz drze "GW" za konsekwentne, wieloletnie lansowanie Jaruzela na bohatera narodowego, zaś Maziarski uznaje to nie tylko za symboliczne zniszczenie współczesnej Polski, ale i konformistyczne szarganie bohaterstwa bohatera, no to faktycznie doszliśmy już do ściany. Nie wiem, czy znajdzie się ktokolwiek (nawet Śmiłowicz, choćby się nie wiem jak napinał, to nie udźwignie, taki to ciężar), kto będzie w stanie ruszyć z miejsca publicystykę salonową po dotarciu do tego punktu cięzkości. No ale mniejsza z tym, wróćmy do meritum, bo przecież na powyższej konstatacji Maziarski nie poprzestaje, tylko jedzie z koksem dalej.

Ziemkiewicz dla publicysty "Newsweeka" jest bowiem figurą całego zbiorowiska "radykalnych antykomunistów", którzy powyłazili z krzoków, gdy już dawno ucichły odgłosy walki. Front przeszedł, a ciupasy biegają z pistoletami i udają wielkich bojowników. Taki mniej więcej jest sens dalszych wywodów Maziarskiego. W tym ponurym gronie "radykalnych antykomunistów" jest oczywiście buraczana menażeria z IPN-u ciągająca po sądach przedstawicieli WRON-u. Pozwolę sobie na dłuższy cytat, żeby nikt mnie potem nie szturchał, że gołosłowny jestem.

"Oskarżyciele nie odnoszą się też do oczywistego argumentu, że postawy i działania ludzi należy oceniać w kontekście epoki. Przywracanie socjalistycznego porządku w Polsce po stanie wojennym trzeba odnosić nie do standardów obowiązujących w demokratycznym państwie prawa, lecz do realiów bloku sowieckiego. A w tym kontekście polityka Jaruzelskiego nie prezentuje się najgorzej. Skalę represji po stanie wojennym porównajmy choćby z tysiącami ofiar i krwawym terrorem towarzyszącym instalowaniu się Janosa Kadara po klęsce węgierskiego powstania w 1956 roku. Zakres szykan wobec świata kultury i inteligencji porównajmy z tym, co ekipa Gustava Husaka zgotowała Czechom i Słowakom po zdławieniu Praskiej Wiosny 1968 roku.

W tym kontekście reżim Jaruzelskiego jawi się jako wzór umiarkowania i tolerancji."

Otóż powyższy pasus mógłby z powodzeniem ukazać się na łamach "Polityki" już w 1982 r. wśród innych tekstów ówczesnych intelektualnych obrońców stanu wojennego. Można jedynie ubolewać, że tak Maziarski pisze dziś, bo gdyby tak pisał w 1982 r. w prasie podziemnej, to podejrzewam, odesłaliby go do "Trybuny Ludu" lub do diabła, w najlepszym wypadku. Maziarski tymczasem z łezką w oku wspomina lata 80., powołując się na spotkanie z jakąś Węgierką, która nie mogła się nadziwić, ile to w Polsce wolności za Jaruzelskiego było. Złota dekada lat 80., słowo daję - szkoda tylko, że Maziarski nie wspomina, jak wyglądały wtedy sklepy w Polsce, a jak na Węgrzech, ale pal diabli detale :)

Generalna teza jest wszak taka, że Jaruzel wcale tak bardzo się nie namordował, wobec tego nie ma co wytaczać przeciwko niemu jakichś większych dział na stare lata. Gówniarze z IPN-u, jak wiemy, urwali się ze smyczy i teraz posądzają patriotów z WRON-u jak pospolitą bandę przestępców. Niedawno nawet na takie podejście do sprawy oburzał się Najukochańszy nasz El Professore na łamach "GW", nie mogąc wyjść ze zdumienia, że taki głupi zarzut ktoś mógł owej "generalicji" postawić. Maziarski też tu wyrywa włosy z głowy, zastanawiając się na głos, czy w ogóle taki proces wytoczony przez IPN ma sens? No, skoro Maziarski pyta, El Professore pyta, to ja też nie wiem, bo skąd mam wiedzieć? Tylko, że Maziarski mnoży pytania:

"Co chcą osiągnąć ci wszyscy żarliwi wyznawcy antykomunizmu, którzy w niemal dwie dekady po upadku ustroju komunistycznego wznawiają w Polsce dawno zakończoną wojnę i wzniecają nienawiść sprzed lat?"

Publicysta "Newsweeka" znajduje jednak odpowiedź na wiele z powyższych kwestii:

"...owszem, w drugiej połowie XX wieku toczyła się u nas zimna wojna domowa. Było o co walczyć i były powody, by nienawidzić wroga. Jednak ta wojna została ostatecznie rozstrzygnięta i zakończona w 1989 roku wraz z upadkiem komunizmu. Żołnierze obu stron wrócili do domów, zwycięzcy przejęli władzę, dawna nienawiść przybladła, często wręcz całkowicie wygasła. I tylko Ziemkiewicz i jego towarzysze wciąż jeszcze wysadzają pociągi. Halo, Rafale drogi, pora wyjść z lasu."

Rozwiązawszy problem Ziemkiewicza, który nareszcie z lasu powinien do swojej chałupy wrócić, Maziarski jeszcze na koniec rozprawia się z gówniarzerią z IPN-u, przypominając jej, że WRON to nie była żadna grupa przestępcza. Tedy warto i Maziarskiemu przypomnieć (ale i naszemu El Professore przy okazji), że próba postawienia Jaruzela przed Trybunałem Stanu została skutecznie zablokowana w l. 90. przez czerwoną brygadę, o czym mówi dziś choćby prof. A. Dudek.

A tak, swoją drogą, określenie "zbrojna grupa przestępcza" w odniesieniu do WRON-u wydaje mi się niezwykle trafne - wprost olśniewa mnie swoją precyzją, gdyż pospolici bandyci biegający czasem z pukawkami po ciemnych dzielnicach, to dzieciarnia w stosunku do tych przestępców, którzy zgotowali nam w grudniu 1981 wojnę z narodem.

http://www.newsweek.pl/artykuly/artykul.asp?Artykul=30450&Strona=1
http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article250996/Dudek_Nowe_dowody_obciaza_Jaruzelskiego.html
http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=po&dat=20081011&id=po32.txt
http://wyborcza.pl/1,75515,5791853,Okregowy_trybunal_historii.html
http://www.przeglad-tygodnik.pl/index.php?site=jaruzelski

Brak głosów

Komentarze

Ogólnie się zgadzam z Pańskimi tezami, ale na zoologii to się Pan nie zna.

 Pisze Pan o Jaruzelu jako o starym sowieckim niedźwiedziu. Proszę Pana - niedżwiedż tak nie wygląda. On - znaczy gienierał wygląda jak lasecznik Kocha. Zapewniam - widziałem niegdyś pod mikroskopem.

Druga sprawa - pisze pan o pani Olejnik: "nie to, co tacy nonkonformiści, jak M. Olejnik czy J. Żakowski, walczący w podziemiu od wczesnych l. 80.), "

Tyle starań kobitka włożyła w swój fizyczny image a pan z niej robi divę rewolucji z wczesnych lat osiemdziesiątych.

O tym już pisał wieszcz: O głupi Saku, cóż za zapał cię unosi, nigdy już gniewnej nie przebłagasz Moniki. - To było wtedy, kiedy Sak  wyrżnął Monice kury w kurniku. I nad kim ona teraz się będzie znęcać. Przed kim przybierać pozy Duce? A poza tym jesteśmy zgodni

AW

Vote up!
0
Vote down!
0
#6350

1. O takich pokrakach jak sowiecki jaruzel przebrany w polski mundur na wschodzie w tzw języku pogranicza mówiono krótko acz dobitnie "siarun", to coś bliskiego polskiemu "zasraniec". I zawsze moi dziadkowie jak go w telewizorni zobaczyli tak go nazywali"siarun'!
2. Co do inseminatorki Monisi to nie pomoże jej żaden puder ani róż!
pozdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#6354