Solidarni 2010 – wersja udoskonalona

Obrazek użytkownika GnidaDworska
Humor i satyra

Nie pamiętam już dokładnie gdzie, ale parę dni po katastrofie pod Smoleńskiem przeczytałem w internecie, że ponoć istnieje jakaś przepowiednia, jakoby w lipcu tego roku ponownie miała być ogłoszona w Polsce żałoba narodowa. Ów jasnowidz, na potrzeby tego wpisu nazwijmy go Władimir (nie pytajcie mnie dlaczego akurat tak, bo nie wiem; po prostu mam słabość do tego imienia) nie podał jednak jej powodu. Ponoć Władimir przewidział także żałobę narodową w kwietniu. Oczywiście potraktowałem tą informację z przymrużeniem oka, ale z biegiem czasu, biorąc pod uwagę wydarzenia, jakie miały i mają miejsce w naszym kraju, przepowiednia ta zaczynała nabierać coraz wyraźniejszych kształtów pod moim kołtunem. Faktów wskazujących na to, że rzeczywiście może to być prawda, przybywało tak szybko, jak Kwaśniewskiemu kilogramów po wygranych wyborach prezydenckich, gdy zarzucił dietę cud. Brakowało mi tylko czegoś, co mogłoby stanowić jakiś wspólny mianownik dla tych faktów, jakiegoś decydującego impulsu, zapalnika. Długo zastanawiałem się, co mogłoby być takim impulsem i kiedy tak myślałem (zdarza mi się) nagle doznałem olśnienia! A może nie było to olśnienie, ale jakaś wizja? Nie wiem. Faktem jest, że ujrzałem Polskę w lipcu 2010 roku. Przerażający to widok, ale jeśli chcecie to posłuchajcie…

Dokładnie mówiąc początek mojej wizji (jej pierwsza część) to drugi dzień lipca 2010 roku, godzina 19.57. Miejsce wizji: studio popularnej (wśród wykształconej części naszego społeczeństwa naturalnie) telewizji TVN24. W zasadzie nic nie zapowiadało tego, że może zdarzyć się coś, co wpłynie na zmianę dobrych nastrojów w Polsce. O jakiejś katastrofie, mogącej stanowić podstawę do wprowadzenia żałoby narodowej, w ogóle nie było mowy. Wystarczyło popatrzeć na twarze polityków w studio (dodam: twarze uśmiechnięte od ucha do ucha). No może twarz Pawła Poncyliusza z PiS-u nieco przygaszona, ale jej właściciel starał się robić „dobrą minę do złej gry” (nie wiem dlaczego, ale powiedzenie to zawsze kojarzy mi się z Leo Beenhakkerem). Starał się uśmiechać, ale najwyraźniej nie było mu do śmiechu, bo właśnie na ekranie ukazał się ostatni, przed drugą turą wyborów prezydenckich, sondaż poparcia dla kandydatów, autorstwa GfK Polonia: Kaczyński 15 % - Komorowski 85 %. Redaktor Durczok prawie podskoczył z radości, ale w porę zreflektowawszy się, że jest przecież dziennikarzem obiektywnym i niezależnym, powiedział tylko do Poncyliusza: „No, panie Pawle. Wygląda na to, że taktyka ukrywania Jarosława Kaczyńskiego nie przyniosła pożądanego efektu.” Niestety nie słyszałem, co odpowiedział Poncyliusz, gdyż wizja ta miała się ku końcowi. Może to szczegół, ale zauważyłem jednak, że stół był znowu upierd…ny.

Nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zostałem przeniesiony w inny czas i miejsce. Był czwarty dzień lipca, godzina 19.57 (ta sama, co w czasie pierwszej wizji – taka ciekawostka), a znajdowałem się w sztabie wyborczym Bronisława Komorowskiego. I znowu nic szczególnego. Ot, zwykły wieczór wyborczy. Komorowski uśmiechnięty, jak człowiek, który wie, że za parę minut zostanie właścicielem najsłynniejszego w Polsce żyrandolu. Tusk brylujący wśród niezależnych dziennikarzy i próbujący zachowywać pozory niepewności o wynik wyborów, ale jednocześnie sypiący dowcipami, jak z rękawa. Palikot zajadający się daniem wieczoru, czyli kaczką w buraczkach. Tylko prezes GfK Polonia, gość honorowy w sztabie, nerwowo spoglądając co chwilę na zegarek, nie może znaleźć sobie miejsca. Ale oto na ekranie ogromnego telebimu pojawia się redaktor Durczok i mówi: „Kilka sekund temu zostały zamknięte lokale wyborcze. Mamy już przybliżone wyniki sondażowe wyborów, zbierane cały dzień pod lokalami przez ankieterów GfK Polonia. Przedstawiamy je jako pierwsi. Oto one!” Słupki poparcia ruszyły w górę. Idą łeb w łeb, a raczej szły przez moment, bo nagle jeden z nich zatrzymał się, ale nie był to słupek Kaczyńskiego, ale… Komorowskiego! Kaczyński 65 % - Komorowski 35 %! Redaktor Durczok nerwowym ruchem złapał się za słuchawkę w uchu i zdążył tylko wymamrotać coś o problemach technicznych. Na ekranie plansza: „ZA CHWILĘ DALSZY CIĄG PROGRAMU”, a w sztabie?

Nie chcielibyście tego widzieć. Szok i niedowierzanie! Niemal, jak w końcówce meczu Austria – Polska na Mistrzostwach Europy, gdy Howard gwizdnął karnego dla gospodarzy. Kilka obrazów powinno Wam wystarczyć: Andrzej Wajda piszący na kolanie list protestacyjny przeciwko wynikom wyborów; Palikot przecierający serwetką swoje okulary „zerówki”, jakby nie był pewien, czy dobrze odczytał nazwiska przy słupkach; Komorowski biegający z dubeltówką za prezesem GfK Polonia. Tylko Tusk, zachowując resztki honoru, starał się pocieszać niezależnych dziennikarzy, nieutulonych w spazmatycznym płaczu. I w tym momencie kończy się ta część mojej wizji…

Ale to nie koniec. Była i trzecia część. Tym razem piątego dnia lipca, o godzinie 19.57 (a jakżeby inaczej), znalazłem się na Krakowskim Przedmieściu. A tam niezliczony tłum… dziennikarzy, artystów i innych autorytetów. Atmosfera zadumy i smutku. Czuło się w powietrzu, że stało się coś, co odmieni Polskę na wiele lat. Do pałacu prezydenckiego ustawiła się spontanicznie długa kolejka osób, pragnących pomóc Bronisławowi Komorowskiemu wynosić jego liczne trofea myśliwskie, które, będąc pewnym elekcji, przywiózł tam już na kilka dni przed wyborami. Nagle zauważyłem, że między ludźmi krąży ktoś z kamerą, a tłum, pragnący wspólnoty w tych trudnych chwilach, szczelnie otacza jakiegoś mężczyznę z mikrofonem. Podszedłem bliżej. Od razu rozpoznałem, że mężczyzna z mikrofonem to Grzegorz Miecugow. Rozpoznałem także ludzi, którzy wypowiadali swoje opinie na temat tego, co się stało. Nie było to trudne, gdyż w przeciwieństwie do wydarzeń kwietniowych, gdy na Krakowskim Przedmieściu zgromadził się zwykły, anonimowy motłoch, teraz aż roiło się tam od osobistości znanych z niezależnych mediów. Oto kilka wypowiedzi, jakie udało mi się wyłapać z tłumu:

- „To nie może być prawda!” – szlochała Monika Olejnik – „Dlaczego nasz kraj musi być tak strasznie doświadczany?”

- „Racja” – wtórował jej Daniel Olbrychski – „Najpierw rok 2005, czyli nieszczęście podwójne, a teraz to…”

Nie dokończył swojej wypowiedzi, gdyż załamał się mu głos. Ukrył tylko twarz w dłoniach i trząsł się niemiłosiernie.

- „Płacz, Danielu, płacz” – powiedział Andrzej Wajda, przyciskając go jednocześnie do swej piersi – „W takich chwilach nie trzeba się wstydzić łez.”

- „Ale co zrobiliśmy źle?” – pytał, żywo gestykulując, Jacek Żakowski – „Tyle godzin manipulacji, a ten ciemny lud znowu pokazał, że woli żyć w ciemnogrodzie!”

Żakowski zaczął nawet przeklinać, ale redaktor Miecugow, dotąd słuchający tylko wypowiedzi, przywołał go do porządku, mówiąc, że powaga sytuacji wymaga powściągliwości w słowach.

- „I co teraz pomyślą sobie o nas nasi bracia Moskale?” – pytał, opanowawszy płacz, Daniel Olbrychski – „Całe pojednanie szlag trafił.”

- „Może nie wszystko stracone?” – włączył się do dyskusji, przysłuchujący się dotąd Andrzej Chyra – „Władysław Komorowski przegrał wybory, ale wojnę cały czas możemy wygrać!”

- „Racja!” – krzyknął Andrzej Wajda – „Wojna domowa trwa!”

- „Przede wszystkim trzeba przeprosić władze w Moskwie za to, co się stało” – wtrącił swoje trzy grosze Marek Majewski – „Ja napiszę jakiś wiersz, a może ty, Danielu, odczytasz go w rosyjskiej telewizji?”

- „Oczywiście Marku! Jeśli to pomoże, będę czytał do upadłego!” – niemal zapalił się do tego pomysłu Daniel Olbrychski.

- „Musimy to zrobić” – zawyrokował Tomasz Lis – „Właśnie otrzymałem informację, że pan Putin wygłosił orędzie do narodu polskiego. Podobno powiedział, że w tych trudnych chwilach wszyscy jesteśmy platformersami.”

Monika Olejnik aż szlochnęła głośniej, gdy to usłyszała. Ale nagle dostrzegłem jakieś poruszenie w tłumie. Wszyscy w jednym momencie rzucili się w stronę Pałacu Prezydenckiego. To Bronisław Komorowski opuszczał swój niedoszły dom. Zatrzymał się jednak na chwilę, widząc tłum dziennikarzy, artystów oraz innych autorytetów, i powiedział:

„Moi drodzy przyjaciele. Chwila to trudna. Moja prezydentura była krótka, jak moje przemówienia. To przemówienie też będzie krótkie. Chciałem tylko poinformować, że w związku z przegranymi przeze mnie wyborami prezydenckimi, jako ostatnią decyzję p.o. prezydenta, podpisałem dekret o wprowadzeniu na terenie naszego kraju tygodniowej żałoby narodowej. Darz bór!”

Po czym, zarzuciwszy strzelbę na ramię, odwrócił się i ciągnąc za sobą walizkę, poszedł w kierunku zachodzącego słońca. Tylko wystający z walizki przewód elektryczny jakby od żyrandola, przypominał, że jeszcze przed chwilą stał przed nami p.o. prezydenta.

Koniec wizji. Do dzisiaj nie mogę się otrząsnąć…

Brak głosów

Komentarze

No i powrót do rutyny, znowu 10.
Do tej pory się podśmiechuję! ;)))

Vote up!
0
Vote down!
0
#61534

Proszę spojrzeć na wybory w podlaskiej PO - liczyli głosy ponad 2 godziny, a przerwali tylko dlatego, że Jagiellonia miała grać o puchar Polski. Liczyli tak długo, bo wygrał nie ten co powinien był wygrać. Już klasyk Dzugaszwili (czy jak tam Ziutkowi było) mawiał: nie ważne kto głosuje, ważne kto głosy liczy.
Porzućcie wszelką nadzieję którzy tu wchodzicie.

Vote up!
0
Vote down!
0
#61544

Oby tylko nie było tak, że powodem żałoby będzie komunikat - serce pana Bartoszewskiego tego bólu nie wytrzymało...
Nikomu źle nie życzę, ale ta wizja 5 lipca...to jak polski Independent Day !

pozdr
ale Idź wyprostowany wśród tych co kolanach..

Vote up!
0
Vote down!
0

Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach..

#61562

Ja bym tam wolał, żeby to była prawda.

Vote up!
0
Vote down!
0
#61563

Krzysztof J. Wojtas
Syćko po prawdziwemu. Telo, co to byłodwie niedziele wcześniej.

Vote up!
0
Vote down!
0

Krzysztof J. Wojtas

#61570

Krzysztof J. Wojtas
Syćko po prawdziwemu. Telo, co to było dwie niedziele wcześniej.

Vote up!
0
Vote down!
0

Krzysztof J. Wojtas

#61571

Gratuluje - 10!

Vote up!
0
Vote down!
0
#61584

ale się uśmiałam, fajnie piszesz....masz 10

Vote up!
0
Vote down!
0

Marika

#61585

  spełni się w 100%.Amen.

Vote up!
0
Vote down!
0
#61591

Co do wyborów w podlaskiej PO to nie jest cała prawda. Poza tym, że wygrał nie ten co trzeba okazało się, że w urnie jest więcej głosów niż uprawnionych do głosowania platformersów z mandatami wyborczymi. Czyżby próba generalna przed wyborami prezydenckimi 20 czerwca?

Jakoś nie słychać, by z powodu "tej drobnostki" ktoś oprotestował podlaskie wybory PO. Hm, daje dużo do myślenia na temat platformersiej kryształowej uczcoiwości i wysrubowanych standardów moralnych.

Pozdrawiam Niepoprawnych. Gnidzie Dworskiej za poczucie humoru: 10

Vote up!
0
Vote down!
0
#61599

Pamiętam tarocistę ktory spytany w noc noworoczną o to kto będzie nastepnym prezydentem Polski powiedział : o tym zdecyduje Diabeł. 

W uzupełnieniu tej o której piszesz to była przepowiednia o trzech nieszczęściach, dwa już były , więc .. dodajmy , że każde kolejne mniejszy miało miec krąg odczucia .

 Można sie pocieszac tym że jest i taka zapowiedź ,że Jarosław Kaczynski znów bedzie premierem.  

 

 

Vote up!
0
Vote down!
0
#61609

Zabawny tekst:) oby wizja się sprawdziła pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

'Cóż to jest prawda...'

#61625

T - REX  Jak juz wczesniej pisalem odnosnie Twoich perypeti z gleboko wierzacymi (J.S. Lec powiedzial " Mozna dojsc na dno nie osiagajac glebi . ") - uwazam , ze masz duzy talent satyryczny , pisz dalej ku uciesze wielu . Bo jak sam widzisz wielu to docenia , miedzy innymi ja . Dziekuje . Pozdrowienia . No i oczywiscie dalszej owocnej tworczosci .

PS:  Nie mam absolutnie nic przeciwko ludziom wierzacym , ale przeciw komercyjnej utylizacji wiary niezaleznie od celu , to tak , mam objekcje . I to dotyczy jakiejkolwiek religi i jakichkolwiek celow  , szczegolnie majacych zaszkodzic innym .

Vote up!
0
Vote down!
0

T - REX

#61644

bo to jedno z nielicznych miejsc gdzie pisze się z sensem i to poprawną polszczyzną. No i ta nutka ... Mnie to jak najbardziej odpowiada.

pozdrawiam i życzę dalszych wysokich lotów mając nadzieję na następne ciekawe przemyślenia.
W. red

Vote up!
0
Vote down!
0

W. red

#62309