Grecy w PRL (1)

Obrazek użytkownika Godziemba
Historia

Po wojnie domowej do Polski trafiło ok. 15 tysięcy Greków i Macedończyków, walczących po stronie komunistów. 

W czasie wojny domowej w Grecji, komunistyczne władze Polski jednoznacznie popierały komunistyczną Demokratyczną Armię Grecji, dowodzoną przez członka KC Greckiej Partii Komunistycznej gen. Markosa Vafiadisa. Pod koniec 1947 roku rząd warszawski rozpoczął tajną wysyłkę broni, pomocy materialnej i ludzi dla partyzantów Markosa. Koordynatorem operacji o kryptonimie „Transport” był gen. Wacław Komar, ówczesny szef II Oddziału Sztabu Generalnego WP. Sprzęt wysyłano do magazynów w okolicy Belgradu, skąd przerzucany był do Grecji. Samolotami wysyłano sprzęt radiotechniczny i materiały wybuchowe, a koleją broń, lekarstwa, umundurowanie, bieliznę i buty. W celu niedopuszczenia do oskarżenia Warszawy o udzielanie pomocy komunistom greckim w ramach tej tajnej operacji wysyłano jedynie sprzęt produkcji niemieckiej i włoskiej.
 
Po zerwaniu stosunków z Jugosławią latem 1948 roku, rząd w Warszawie został koordynatorem pomocy krajów tzw. demokracji ludowej dla komunistów greckich. W ramach operacji o kryptonimie „S” zorganizowano główny magazyn w Warszawie, skąd wysyłano broń i sprzęt wojskowy do Gdańska, gdzie ładowany był na statki polskiej marynarki handlowej. W operacji wzięło udział pięć polskich statków, które przewoziły sprzęt do portów albańskich, skąd ładunek przerzucano drogą lądową do północnej Grecji.
 
Na początku 1949 roku zorganizowano most powietrzny Warszawa-Tirana w celu szybkiej wysyłki najbardziej potrzebnych komunistom greckim materiałów. Poza wsparciem materialnym Warszawa wysłała również kilka ekip polskich chirurgów (m.in. dr dr Mieczysław Politowski, Ignacy Pancewicz, Bogdan Bednarski i Ludwik Gromada) którzy leczyli rannych partyzantów greckich, przebywających na terytorium Albanii.
 
Na wyspie Wolin zorganizowano także specjalistyczny szpital, do którego trafiali ciężko ranni Grecy. Pierwszy transport rannych przybył na statku MS „Kościuszko” w lipcu 1949 roku i został wyładowany przy zachowaniu pełnej konspiracji w Świnoujściu. W okresie funkcjonowania szpitala w latach 1948-1950 wyleczono w nim prawie 1200 osób. W jego likwidacji niewielka grupa Greków, która nadal wymagała leczenia, została przetransportowana do szpitala w Łodzi, a 200-osobową grupę inwalidów przewieziono do Zgorzelca, gdzie umieszczono ją w budynkach przy ul. Warszawskiej.
 
W styczniu 1948 roku utworzono Towarzystwo Przyjaciół Demokratycznej Grecji z Władysławem Broniewskim na czele. Należało do niego szereg osób ze świata kultury i sztuki, m.in. Zofia Nałkowska i Julian Tuwim. W całym kraju prowadzono akcję solidarności z „Wolną Grecją”, która przybierała najróżnorodniejsze formy. Przykładowo funkcjonariuszki MO z wrocławskiego koła Ligi Kobiet przekazały otrzymane premie dzieciom po poległych partyzantach gen. Markosa. Z kolei marynarze z transatlantyku „Sobieski” wpłacili 250 tysięcy złotych na fundusz pomocy dla rodzin zabitych komunistów greckich.
 
Po klęsce komunistów do Polski w latach 1948-1951 trafiło prawie 15 tysięcy Greków i Macedończyków, którym udzielono azylu politycznego. Napływ uchodźców zapoczątkował przyjazd tysiąca dzieci greckich i macedońskich we wrześniu i październiku 1948 roku. Kolejny transport ponad 2 tysięcy dzieci przybył w kwietniu 1949 roku. W następnych latach w ramach akcji „łączenia rodzin” do Polski przyjechało prawie 500 dzieci greckich i macedońskich. W sumie w 1953 roku w PRL przebywało 3600 dzieci z Grecji.
 
W czasie greckiej wojny domowej Macedończycy poparli greckich komunistów, którzy obiecali im autonomię oraz prawo do samostanowienia o własnym losie. Wsparcie Macedończyków potrzebne było greckim komunistom jedynie w okresie wojny domowej, po jego klęsce Grecy szybko „zapomnieli” o swych obietnicach. Już w czasie transportu do Polski dzieci macedońskich przedstawiciel komunistycznych władz greckich obstawał przy, tym, iż wszystkie dzieci są narodowości greckiej, a późniejszym okresie z ośrodków wychowawczych wyrzucono większość nauczycieli i wychowawców macedońskich, zabraniano używania podręczników do nauki języka macedońskiego, próbowano zmieniać imiona i nazwiska (na greckie) dzieciom macedońskim.
 
Poza wspomnianymi dziećmi, w latach 1949-1950 do Polski przybyło ponad 11 tysięcy Greków i Macedończyków. Transporty kierowano do ośrodków uzdrowiskowych (Lądku Zdroju, Międzygórza, Szczawna Zdroju, Dusznikach) w celu odbycia kwarantanny oraz poprawy stanu zdrowotnego i higienicznego. Przystosowanie emigrantów greckich do warunków życia w Polsce sprawiało początkowo znaczne problemy. Zdecydowana z nich większość pochodziła z biednych wsi, nie znała pościeli, wodociągów. Ludzie ci kładli się spać w ubraniu w silnie ogrzewanych pokojach, by następnie wychodzić w tym samym ubraniu na zimne powietrze, co bardzo często powodowało zapalenie płuc lub ciężkie bronchity.     
 
Pod koniec 1949 roku zapadła decyzja o utworzeniu jednego centralnego ośrodka dla uchodźców z Grecji w Zgorzelcu, gdzie znajdowało się szereg zdewastowanych, niezamieszkałych obiektów poniemieckich. Miasto nie było jeszcze w pełni zasiedlone, a okolicy znajdowały się gospodarstwa rolne i spółdzielnie produkcyjne, w których brakowało rąk do pracy.
 
Po wyremontowaniu budynków utworzono Ośrodek Funduszu Wczasów Pracowniczych-Akcja Specjalna (FWP-AS), który posiadał ponad 200 budynków na kilku sąsiadujących ze sobą ulicach ( m.in. Warszawską, Dzierżyńskiego i Langiewicza). Umieszczenie Greków i Macedończyków w jednym miejscu miało ułatwić adaptację w nowych, diametralnie różnych od greckich, warunkach.
 
Ośrodek FWP-AS zapewniał opiekę zarówno dzieciom i młodzieży, jak i dorosłym. Stanowił najliczniejsze (około 7 tysięcy osób) skupisko ludności greckiej, stąd nazywany był przez Polaków „republiką grecką”. Wzbudzał wśród pozostałych mieszkańców Zgorzelca zrozumiałe zaciekawienie. „W letni dzień – wspominał jeden z mieszkańców miasta – szedłem środkiem jezdni, chodniki oblepione były siedzącymi ludźmi, byli czarni i na czarno ubrani. Pierwszy  napotkany przechodzień wyjaśnił mi: nic się nie stało, to Grecy”. Pomimo odmiennego klimatu Grecy prowadzili życie towarzyskie – jak w swej ojczyźnie – przy progach swych domów. Oprócz tego wieszali w oknach wyprane ubrania, głównie koloru czarnego, nadając ulicom specyficzny koloryt.
 
Przez pierwsze dwa lata pobytu w Zgorzelcu emigranci korzystali z kilku stołówek usytuowanych w mieście. Początkowo Grecy i Macedończycy nie mogli przyzwyczaić się do polskiej kuchni, jednym z problemów był np. brak chleba do zupy (tradycyjnie jedzony w Grecji) oraz wielu gatunków owoców i warzyw, z przyczyn klimatycznych nie znanych w Polsce. 
 
W pierwszych latach uchodźcy greccy traktowali pobytu w Polsce jako okres przejściowy, kierownictwo Komunistycznej Partii Grecji podsycało nadzieje na rychły powrót do ojczyzny z bronią w ręku w roli wyzwolicieli, co zdecydowanie nie sprzyjało kontaktom z Polakami. Ci z kolei uznawali Greków za Cyganów, inni zaś uważali ich za ludzi prymitywnych, bezbożników, darmozjadów, utrzymywanych przez państwo kosztem społeczeństwa. 
 
Dopiero po utracie szansy na powrót emigranci zaczęli zmieniać swe nastawienie do życia w Polsce i do Polaków. Zaczęły nawiązywać się przyjaźnie polsko-greckiej, wynikiem tego były liczne małżeństwa mieszane, które najlepiej sprzyjały procesom asymilacyjnym. Dla przyspieszenia tego procesu pomocne stało także utworzenie Związku Uchodźców Politycznych z Grecji im. Nikosa Belojannisa z siedzibą we Wrocławiu, którego celem było zwiększenie aktywności emigrantów, kultywowanie własnej tradycji narodowej oraz wspieranie asymilacji w Polsce. Związek popierał działanie amatorskich zespołów muzycznych i tanecznych, organizując festiwale we Wrocławiu i Świdnicy. Rozpoczęto również wydawanie gazety emigracyjnej „Dimokratis”, której nakład wynosił 12000 egzemplarzy.
 
Władze polskie traktowały emigrantów jako obywateli greckich (choć Grecja pozbawiła ich obywatelstwa) i jako cudzoziemcy zobowiązani byli posiadać dowód tożsamości cudzoziemca oraz kartę stałego pobytu. Dzieci uchodźców urodzone w Polsce były także traktowane jako obywatele greccy. Natomiast dzieci z małżeństw Greczynek z Polakami automatycznie uzyskiwały obywatelstwo polskie (w przypadku małżeństwa Polki z Grekiem nabywały obywatelstwo greckie). Dopiero po 1970 roku władze polskie zaczęły nadawać obywatelstwo polskie na wniosek zainteresowanego, z czego skorzystała pewna liczba Greków.
 
Początkowo państwo polskie pokrywało wszelkie wydatki związane z pobytem Greków (mieszkanie, ubranie, wyżywienie, leczenie). Wedle szacunków ogólne koszty opieki nad emigrantami poniesione przez Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej w latach 1948-1954 wyniosły 14 mln złotych rocznie, a w latach 1954-1956 26 mln zł.
 
Od 1952 roku stopniowo zaczęto dążyć do ich usamodzielnienia – Grecy i Macedończycy musieli odtąd prowadzić gospodarstwa domowe na własny rachunek, a ze stołówek mogli korzystać jedynie niezdolni do pracy. W mieście utworzono specjalną sekcję zatrudnienia dla uchodźców z Grecji. Wobec braku pracy w Zgorzelcu, zaczęto rozmieszczać Greków w miastach województwa wrocławskiego: w Jeleniej Górze, Wałbrzychu, Bielawie, Dzierżoniowie, Legnicy, Niemczy oraz Wrocławiu, gdzie znaczna z nich część znalazła zatrudnienie w tamtejszych fabrykach. Ponadto ok. 3,5 tysiąca Greków osiedlono na wsi i skierowano do 75 PGR, zlokalizowanych w województwach wrocławskim i zielonogórskim. Część zatrudniona w wrocławskich pegeerach zdecydowała się założyć własną spółdzielnię produkcyjną w Krościenku (por. mój tekst „Grecy w Bieszczadach”).
 
Dla emigrantów o złym stanie zdrowia zorganizowano spółdzielnię pracy „Delta”, inni zostali skierowani do domów opieki.
 
W latach 1952-1955 miał miejsce proces migracji wtórnych, w ramach akcji łączenia rodzin z Polski do innych demoludów wyjechało prawie 1,5 tysiąca greckich uchodźców. Po zakończeniu w 1956 roku konfliktu sowiecko-jugosłowiańskiego, w latach 1958-1968 z Polski wyjechało około 5300 Macedończyków, którzy osiedlili się głównie w Skopje.
 
Po obaleniu w Grecji w 1974 roku rządów tzw. czarnych pułkowników, a przede wszystkim po stworzeniu w 1981 roku rządu przez lidera partii socjalistycznej Andreasa Papandreu z Polski wyjechała zdecydowana większość Greków. W chwili obecnej w Polsce jest około 4 tysiąca osób pochodzenia greckiego i kilkaset pochodzenia macedońskiego.  
 
Cdn.
 
 
Brak głosów

Komentarze

Bardzo ciekawy wpis.
Na pewno trudno im było przystosować się do nowego miejsca i klimatu, zwłaszcza w tamtych zgrzebnych czasach.
Rodzice Milo Kurtisa zamieszkali jednak w Warszawie, a nie na Dolnym Sląsku, chociaż może być tak, że nie od samego początku.
Mój szkolny kolega ożenił się z Greczynką ze Zgorzelca.

Vote up!
0
Vote down!
0
#385131

Dopiero w drugiej połowie lat 50. Grecy stopniowo przemieszczali się po całej Polsce. Wcześniej zgrupowano ich specjalnie na Dolnym Śląsku, aby mieć ich pod kontrolą.

Pozdrawiam

Godziemba

Vote up!
0
Vote down!
0

Godziemba

#385253

Ciężar cały opierał się na Polskim Narodzie
Bo dla kacyków ważne było sianie propagandy
A także tworzenie coraz większej darmozjadów bandy
Imigranci nie przygotowani do życia w Kraju
Ostatecznie wracali choć nie spodziewali się raju
Jednak Ojczyzna jest zawsze najlepszym swojskim domem
Choć nie zawsze bezpiecznym, czasem skończonym pogromem
Zwłaszcza czerwoni stosują takie metody dla zdobyczy
Gdy im się przeciwstawią to uciekając kwiczy
Macedończycy byli naiwni jak dzieci ufając czerwonym
Zawsze manipulującym i łgarstwa jak alkoholu spragnionym
Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"

"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"

#385156

Do dzisiaj Grecja nie chce uznać istnienia państwa macedońskiego, uważając Macedonię za część Grecji.

Pozdrawiam

Godziemba

Vote up!
0
Vote down!
0

Godziemba

#385254