Łże-liberalizm
Wychodzi na to, że liberalizm jest rodzajem ułudy dozowanej ludowi wedle uznania przez banki.
I. Błąd liberałów
Ciężko mi to pisać jako zwolennikowi wolności gospodarczej, który uważa że swoboda produkcji i handlu jest czynnikiem najwydajniej sprzyjającym wytwarzaniu bogactwa zarówno narodów, jak i poszczególnych jednostek – ale z tym całym liberalizmem jest jednak coś nie tak. Tu od razu uprzedzę, że będę posiłkował się „Wojną o pieniądz” Song Hongbinga i można niniejszą notkę potraktować jako dopełnienie mojego poprzedniego tekstu „Kawał rzetelnej, chińskiej propagandy”.
Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, iż doktryna liberalna stanowi pewien ideowy destylat, który nigdzie i nigdy nie był w stu procentach zrealizowany. Postulaty liberałów wskazują jedynie zasadniczy kierunek, który ma nam mówić, że im mniej obciążeń fiskalnych oraz prawnych ograniczeń narzucanych jest na gospodarkę, tym lepiej ona funkcjonuje ku pożytkowi – mniejszemu lub większemu – wszystkich uczestników obiegu. Krótko mówiąc: tyle państwa, ile jest to konieczne, tyle rynku, ile jest to możliwe. Państwo w tej koncepcji powinno przede wszystkim nie przeszkadzać – co nie znaczy, że ma być słabe. Przeciwnie - ma być „chude, ale żylaste” jak to onegdaj ujął Korwin-Mikke – winno pilnować bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego oraz praworządności.
Nie rozstrzygając tutaj, na ile ta wizja jest możliwa do zrealizowania i jakie zagrożenia się z nią wiążą („darwinizm społeczny”), łatwo zauważyć, że w tej optyce państwo staje się wrogiem dążącym do poszerzenia swego władztwa na różnych polach kosztem obywateli i próbującym ograbić ich z majątku. Jednak podstawowy błąd, jaki jest przez liberałów popełniany to przekonanie, że państwo jest wrogiem głównym, jeśli nie jedynym. Tymczasem, wcale tak nie jest.
II. Gospodarka sterowana
I tu przywołać muszę wspomnianą na wstępie „Wojnę o pieniądz” Song Hongbinga, w której to książce głównym przeciwnikiem i zagrożeniem dla zdrowej gospodarki oraz jej harmonijnego rozwoju nie jest wcale państwo, lecz międzynarodowa finansjera – czyli po prostu bankierzy ulokowani w świątyniach szatana na Wall Street, w londyńskim City, w bazylejskim Banku Rozrachunków Międzynarodowych i podobnych inkarnacjach Mammona.
Państwo wraz ze swymi wszystkimi organami jawi się tutaj wręcz jako marionetka i narzędzie w rękach finansistów. Wojna o pieniądz – czyli prawo do jego emisji i kontroli została przez państwa przegrana i to w wymiarze globalnym, a to oznacza wyprowadzenie władzy gospodarczej do banków. Jeżeli dodamy do tego koncepcję kreacji pieniądza fiducjarnego przez prywatne banki centralne jako państwowego długu dla którego zastawem są podatki obywateli (czyli „upaństwowienie” długu i „prywatyzację” zysków), to nagle okazuje się, że liberalizm ma w praktyce zupełnie inne oblicze, niż wynikałoby to z teoretycznych założeń.
Owszem, swoboda obrotu gospodarczego pozostaje czynnikiem pożądanym i korzystnym, ale co począć, gdy cykle koniunkturalne kontrolują rekiny finansjery? Jeśli są w stanie nadmuchać emisją łatwego pieniądza–kredytu bańkę spekulacyjną w którą wchodzą nieświadomi niczego ludzie i przedsiębiorstwa skuszone wizją prosperity, a następnie raptownie „odciąć prąd” przechodząc do etapu „strzyżenia owiec”, to gdzie tu mamy liberalizm? Z jednej strony są hasła o swobodzie przepływu kapitałów, towarów, siły roboczej, a drugiej wychodzi na to, że gospodarka jest jak najbardziej sterowana – tyle, że nie przez państwo.
Kryzysy finansowe zaś to nie wynik naturalnego cyklu koniunkturalnego, żaden „dopust Boży” wynikający z okresowego „przegrzewania się” gospodarki, tylko sprokurowane na zimno skoki na kasę. Mechanizm jest prosty: odcinamy, bądź podrożamy udzielane dotąd hojną ręką kredyty, a gdy następuje krach, zgarniamy jak szuflą gwałtownie tracący na wartości majątek. W ten sposób można załatwić cale państwa (np. załamanie na rynkach wschodnioazjatyckich), nie mówiąc już o milionach szarych obywateli, którym np. raptownie staniały domy poniżej kwoty kredytu, który wciąż mają do spłacenia.
III. Łże-liberalizm
Wychodzi zatem na to, iż rzekomy „liberalizm” jest rodzajem ułudy dozowanej ludowi wedle uznania przez banki. Innymi słowy, jest to rodzaj systematycznej hodowli polegającej na naprzemiennych etapach „podkarmiania” koniunktury (i wtedy mówi się nam, że liberalizm „działa”) oraz „strzyżenia owiec” (i wówczas powiada się rozkładając ręce, iż nastąpiło „przegrzanie”). Różnica między takim “liberalizmem” a interwencjonizmem jest taka, że łapę na gospodarce zamiast państwa trzyma prywatna oligarchia… Czyli, mamy do wyboru dwie patologie.
System łże-liberalnego mirażu polega więc na tym, że w skali „mikro” może panować daleko posunięta swoboda gospodarcza, niskie podatki, wycofanie się państwa z różnych biurokratycznych „knebli”, wszystko to wspomożone sprawnym sądownictwem – a mimo to w skali „makro” będziemy mieli do czynienia z niemalże ręcznym sterowaniem gospodarką jako całością. Kluczem do owego panowania jest emisja pieniądza – szczególnie, gdy nie ma on zabezpieczenia w stałych walorach, takich jak kruszce. Nie bez przyczyny Mayer Rothschild powiedział, że jeśli ma kontrolę nad emisją pieniądza w danym kraju, nie dba o to jaka kukła siedzi na tronie (w wersji łagodniejszej – nie dba o to, kto stanowi w nim prawo). Z doktryną liberalną opisaną w pierwszej części notki taka sytuacja nie ma nic wspólnego, dlatego też obecny system nazwałem „łże-liberalizmem”.
Wymowną ilustracją obecnego stanu rzeczy jest podane w książce Song Hongbinga zestawienie siły nabywczej głównych światowych walut na przestrzeni czasu. Okazuje się, że dopóki pieniądz miał zakorzenienie w złocie, jego siła nabywcza mimo różnych zawirowań praktycznie nie spadała. W momencie odejścia od parytetu złota, poleciała na łeb na szyję. I to również jest fragment procederu systemowego rabunku bogactwa wypracowywanego przez pokolenia ludzi „strzyżonych” przez centralnie sterującą cyklami koniunkturalnymi finansową międzynarodówkę.
Czy jest wyjście z tej sytuacji? Teoretycznie tak. Państwo musi odzyskać monopol na emisję pieniądza – odpowiednik królewskiej prerogatywy bicia monety. Tyle, że ów pieniądz musi diametralnie różnić się od obecnego wirtualnego śmiecia emitowanego jako państwowy dług pod zastaw podatków. Powrót do kruszców jako zabezpieczenia wartości jest jedną z możliwych opcji. Tylko zakorzenienie pieniądza w trwałych, namacalnych walorach jest bowiem gwarancją, że zaczniemy żyć w realnym świecie, nie zaś w gospodarczym Matrixie zafundowanym nam niczym hodowlanej trzodzie.
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Na podobny temat:
http://niepoprawni.pl/blog/287/kawal-rzetelnej-chinskiej-propagandy
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 5443 odsłony
Komentarze
Re: Łże-liberalizm
12 Października, 2013 - 19:30
Trochę nie masz racji.
Pieniądz oparty o kruszec również podlegał dewaluacji, tylko, że wolniejszej. Również zmniejszanie ilości kruszcu (złota i/lub srebra) w monecie powodowało dewaluację pieniądza.
Z drugiej strony masz rację, bo to co widzimy za oknami to gówno a nie liberalizm gospodarczy. Bo skoro pojawiają się jakieś subwencje i dotacje na rozwój przedsiębiorczości, to znaczy, że wygrywa ten, kto potrafi sprytniej wypełnić wniosek o dotację.
U Song Hongbingha jest wiele ważnych elementów, które dużo nam mówią o rynku pieniądza - historia o tym jak Rothschildowie przejęli Bank of England. To bardzo pouczające fragmenty.
Warto według mnie skonfrontować wiedzę zaczerpniętą od Songa z wiedzą wynikającą z książek Zbigniewa Żabińskiego: "Rozwój systemów pieniężnych w Europie zachodniej i północnej" oraz "Systemy pieniężne na ziemiach polskich".
To pouczające książki.
Czytając Songa warto bez przerwy mieć z tyłu głowy informację, że jest on prawowiernym członkiem KPCh, ale nie należy tego elementu przeceniać.
This world is totally fugazi.
Andrzej.A
Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A
@ Andrzej A.
12 Października, 2013 - 19:37
Od końca:
- Song Hongbing, to człowiek chińskiego systemu władzy - i mam to w tyle głowy (dałem temu wyraz w poprzedniej notce);
- dzięki za sugestię lektur, postaram się je zdobyć;
- mamy hasła liberalne i absolutnie nie-liberalną rzeczywistość ;)
- psucie monety miało miejsce, ale nawet tego procederu nie da się porównać z tym, co mamy obecnie; poza tym, określony na sztywno parytet złota chroni walutę przed tego typu posunięciami. Z danych Song Hongbinga wynika, że waluty zakorzenione w zlocie długookresowo prawie nie traciły na wartości.
pozdrowienia
Gadający Grzyb
pozdrowienia
Gadający Grzyb
Re: @ Andrzej A.
12 Października, 2013 - 20:18
Jak mi na PW podasz adres mailowy, to dostaniesz te książki w pdf.
This world is totally fugazi.
Andrzej.A
Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A
@ Andrzej A.
12 Października, 2013 - 20:22
Adres mailowy podaję w bocznym panelu: gadajacy_grzyb@o2.pl
Z góry dzięki :)
pozdrowienia
Gadający Grzyb
pozdrowienia
Gadający Grzyb
Grzybie, lekcję odrobiłam. Cytuję: "Nathan [Rothschild]
12 Października, 2013 - 19:52
pospiesznie otworzył kopertę, rzucił wzrokiem na raport z pola bitwy [mowa tu o bitwie, która przeszła do historii jako Bitwa pod Waterloo], następnie wskoczył na konia i popędził na londyńską giełdę".
I drugi cytat, z całkiem innej książki, ale poglądy głównego bohatera są bardzo bliskie moim:
"- Musi pani rozróżnić dwa pojęcia - szwedzką gospodarkę i szwedzki rynek giełdowy. Ta pierwsza to suma wszystkich towarów i usług produkowanych w tym kraju każdego dnia. To telefony Erikssona, samochody Volvo, kurczaki Scanu i transporty z Kiruny do Skovde. To jest szwedzka gospodarka i ta gospodarka jest dzisiaj równie mocna lub równie słaba jak tydzień temu.
Giełda to coś zupełnie innego. Tam nie ma żadnej gospodarki, żadnej produkcji towarów czy usług. Tam są tylko fantazje, tam z godziny na godzinę można podjąć decyzję o tym, że ta i ta firma będzie teraz warta o tyle miliardów mniej lub więcej. I to nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, ani ze szwedzką gospodarką".
W mojej małej ocenie, tu jest pies pogrzebany: w armii spekulantów, możnych tego świata, politykach, którzy pociągają za sznurki, bo w zależności od tego, jakiego puszczą bąka - akcje danej firmy (lub całej giełdy) spadają, po to, aby je inni malwersanci wykupi za bezcen. Następny polityczny bąk powoduje, że stracili ciułacze a nowi nabywcy się wzbogacili. Jeszcze bardziej.
Z pozdrowieniami
Re: Grzybie, lekcję odrobiłam. Cytuję: "Nathan [Rothschild]
12 Października, 2013 - 20:08
To przejęcie długów Korony to był niezły numer, nie? ;)
W pełni podzielam cytowaną przez Ciebie opinię o giełdzie. To hazard, szulernia - a w najlepszym razie kasyno.
pozdrowienia
Gadający Grzyb
pozdrowienia
Gadający Grzyb
Witam
12 Października, 2013 - 20:26
-niskie podatki
-brak przymusu edukacyjnego
-brak poboru do wojska
-prawo do noszenia broni i użycia jej w razie potrzeby
-tajemnica bankowa
Taki kraj (tanie państwo) to SOMALIA -.
Są niskie podatki , nikt nie zmusza dzieciaki by przestały byc analfabetami jak ich rodziciele, nie ma ogólnokrajowego poboru
No i tajemnicę bankową ma większość obszaru Somalii - z powodu braku banków
Kazek
Kazek
Re: Witam
12 Października, 2013 - 20:30
Owszem, ropa to obecnie główny stabilizator dolara. Drugim są paradoksalnie różne giełdowe instrumenty pochodne, których wycena "wiąże" w sobie nadpodaż dolarów. Gdyby je zlikwidować, to fala dolców bez pokrycia w czymkolwiek zalałaby świat.
pozdrowienia
Gadający Grzyb
pozdrowienia
Gadający Grzyb
Witam
12 Października, 2013 - 21:03
Kazek
Kazek
Tekst okrutnie kontrowersyjny
12 Października, 2013 - 21:40
Ale dziękuję za poruszenie tematu, może napiszę jakąś dłuższą notkę na ten temat po referendum. Kilka uwag:
1. mamy wybór: albo popieramy magnatów (czytaj: piewców Złotej Wolności) albo popieramy królów (czytaj: tyranów). Nie wiem co lepsze.
2. zwątpiłem w UPR, gdy założyłem konto w banku :-)))
3. pieniądz bez pokrycia rozgrzał gospodarkę I RP w latach 20-40 XVII wieku, ale przyszedł potop i nagle okazało się, że brakuje kapitału na odbudowę gospodarki (złoto, srebro). Nasza szlachta miała więc jak widzisz podobny pomysł na wzrost gospodarczy co USA. Warunkiem jest uniknięcie potopu i przerzucenie kosztów na inne narody - czy Amerykanom się to uda?
4. nie rozumiem dokładnie co masz na myśli pisząc o dorobku pokoleń. Rosjanie posiadają po prostu spore złoża kruszców, ale czy to jest "dorobek pokoleń"? ;-) To byłby wspaniały prezent dla Rosji ten Twój powrót do pieniędzy kryszcowych.
5. polecam teksty Jacka Rossakiewicza, oczywiście krytycznym okiem.
6. o wartości pieniądza w ostatecznym rozrachunku zdecydujemy MY, na zasadzie zbiorowej "decyzjomyśli". Powoli ona dojrzewa, ale nie wiem w którą stronę.
7. tzw. spisek żarówkowy to element dodatkowy lichwiarskiej gospodarki, w której wszystko traci na wartości. Polecam film http://vimeo.com/43241983
8. Obawiam się, że zgodnie z zasadą "popchnij wroga w kierunku, w którym sam idzie" Rosjanie pchają nas w objęcia pieniądza kruszcowego.
alchymista
Województwo Smoleńskie===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
Re: Tekst okrutnie kontrowersyjny
13 Października, 2013 - 01:14
Dorobek pokoleń to wytworzone dobra, które tracą wartość na skutek oderwania pieniądza od materialnych ekwiwalentów.
Nie tylko Rosja posiada złoża kruszców - zresztą, przy ich infrastrukturze wydobywczej to zapewne nie Rosja byłaby głównym beneficjentem parytetu złota. Parytet obowiązywał już w przeszłości i jakoś Rosji nieszczególnie to pomagało - była wiecznym Kolosem na glinianych nogach.
pozdrowienia
Gadający Grzyb
pozdrowienia
Gadający Grzyb
Re: Re: Tekst okrutnie kontrowersyjny
13 Października, 2013 - 04:15
Oni byli kolosem, ale gdzie my byliśmy? ;-)
alchymista
Województwo Smoleńskie===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
@ Gadajacy Grzyb
13 Października, 2013 - 15:39
Bardzo dobra notka dzięki której więcej ludzi może zrozumie ten chory, lichwiarski, bandycki system finansowy w jakim żyjemy! Przecież to jest chore i urągające zdrowemu rozsądkowi aby rządy suwerennych państw emitowały oprocentowane obligacje, które są kupowane przez prywatne banki za pomocą pieniędzy stworzonych "z powietrza" zamiast po prostu wyemitować te pieniądze samemu tak jak to robili wcześniej Abraham Lincoln( greenbacki), Beniamin Franklin(colonial scripts) czy Kennedy( US notes w oparciu o zasoby srebra skarbu USA). Polecam też film "Money masters" tam jest dobrze pokazana historia tego spisku banksterów od czasów powołania Bank of England w 1694r.
@ Gadajacy Grzyb
13 Października, 2013 - 15:32
Odnośnie "łże-liberalizmu" w polskim wydaniu polecam książkę prof. Witolda Kieżuna "Patologia transformacji", która obala m.in mity o "planie Balcerowicza"!