Gra kredytem

Obrazek użytkownika Gadający Grzyb
Gospodarka

Banki, napędzając koniunkturę na kredyty walutowe, z premedytacją zakładały na klientów pułapkę.

I. „Narzędzie spekulacyjne”

Przez media przemknęła informacja o tym, że sądy w Hiszpanii i Chorwacji uznały za niedopuszczalną dotychczasową formułę kredytów hipotecznych zaciąganych w zagranicznych walutach (głównie w popularnych i u nas frankach szwajcarskich). Ba – sąd hiszpański stwierdził nawet, iż jest to „narzędzie spekulacyjne”. W efekcie, banki muszą przewalutować kredyty na pieniądz miejscowy po kursie z dnia zawarcia umowy (Chorwacja), albo umożliwić klientom spłatę jedynie pierwotnej kwoty kredytu w euro (Hiszpania). Powodem było m.in. niedostateczne poinformowanie przez banki klientów o zagrożeniach płynących z ryzyka kursowego oraz mało transparentne zmiany kosztów kredytu. Nieco wcześniej podobne działania podjął rząd węgierski – Viktor Orban najpierw zmusił banki do zaakceptowania jednorazowych spłat kredytów po urzędowym kursie niższym o ok. 30% od rynkowego, ostatnio zaś zapowiedział likwidację w ciągu kilku lat możliwości udzielania kredytów hipotecznych w obcych walutach.

Liberalny ortodoks mógłby się tu obruszyć na niedopuszczalną ingerencję w dobrowolnie zawarte umowy - w myśl rzymskiej maksymy „chcącemu nie dzieje się krzywda”. Jeszcze niedawno może sam zareagowałbym podobnie. Tak się jednak składa, że jestem w trakcie lektury książki Song Hongbinga „Wojna o pieniądz. Prawdziwe źródła kryzysów finansowych” (którą chciałbym przy okazji serdecznie polecić), w której chiński analityk finansowy strona po stronie unaocznia nam jak niewiele wspólnego z liberalną doktryną ma działalność kolejnych pokoleń bankierów – począwszy od powstania Banku Anglii z koncepcją emisji pieniądza jako długu rządowego pod zastaw przyszłych podatków. Lektura wspomnianej książki dość skutecznie odziera ze złudzeń, toteż nie mam wątpliwości, że banki napędzając koniunkturę na kredyty walutowe całkowicie świadomie zakładały na klientów pułapkę, z góry wiedząc, że kurs franka będzie stopniowo się zmieniał na niekorzyść kredytobiorców.

II. Jednostronny hazard

Kredyty walutowe można by określić jako zakład – klient przyjmuje, że kurs np. franka szwajcarskiego będzie grał na jego korzyść, bank natomiast, ma się rozumieć – odwrotnie. Tyle, że w rzeczywistości nie ma to nic wspólnego z uczciwym hazardem, gdzie obie strony startują z identycznymi losowo szansami. Tak się bowiem składa, że kreacją pieniądza, stopami procentowymi, napędzaniem koniunktur kredytowych i co za tym idzie – kondycją poszczególnych walut, zajmują się banki właśnie. Tu klient stoi na z góry straconej pozycji, niczym żółtodziób siadający do stolika z wytrawnym szulerem.

Dla przykładu – w Chorwacji, w szczycie boomu kredytowego, za franka trzeba było zapłacić 4-4,5 kuny, obecnie ok. 6 kun. W Polsce, w lipcu 2008 frank oscylował wokół 2 PLN, obecnie ok. 3,42. Niedawno zaś „GW” doniosła, iż rata kredytu we frankach zaciągniętego w 2008 przebiła ratę analogicznego kredytu złotówkowego. Generalnie, na przestrzeni ostatnich lat koszta pożyczki walutowej podniosły się o kilkadziesiąt procent. U nas ze spłacalnością kredytów hipotecznych nie jest jeszcze najgorzej, choć Polacy zadłużeni są po uszy, ale już na Węgrzech problemy ze spłatą długu we frankach ma co trzeci kredytobiorca. Zresztą, i w Polsce może być różnie, bo wzrost zadłużenia państwa to prosta droga do dewaluacji złotówki, a wtedy koszta kredytów walutowych wzrosną jeszcze bardziej.

III. Kredyt walutowy jako „gotowanie żaby”

Na powyższe nakłada się jeszcze aspekt polityczno-postkolonialny. Otóż, jak twierdzi Janusz Szewczak, banki z centralami we Francji, Niemczech i Wlk. Brytanii chętnie udzielały kredytów walutowych w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, natomiast u siebie – już nie. Czyli można podejrzewać, iż mamy do czynienia z zaplanowanym drenażem i transferem kapitału z gospodarek peryferyjnych do centrum. A jest się o co bić, gdyż na skutek orzeczenia chorwackiego sądu, w samej tylko Chorwacji banki mogą stracić ok 1 mld euro. Ile zyskały na walutowym procederze w innych krajach? Nic dziwnego, że się odwołują, bo z ich punktu widzenia może to być szkodliwy precedens.

Oczywiście, można twierdzić, że przecież kredyty walutowe tak czy inaczej były do tej pory bardziej korzystne, niż te zaciągane w pieniądzu lokalnym – głównie na skutek niższego oprocentowania. Coś jednak każe mi podejrzewać, zważywszy na podobny rozwój sytuacji w wielu krajach (Polska, Węgry, Chorwacja, Hiszpania), że banki celowo grały na zniechęcenie klientów do kredytów w walutach narodowych, stawiając zaporowe warunki i naganiając ich do kredytów frankowych – by następnie, metodą „gotowania żaby” w długookresowej perspektywie tak zmieniać kurs, by ostatecznie wyciągnąć więcej, niż uzyskałyby z pożyczek hipotecznych np. w złotówkach. A pamiętać należy, że kredyty hipoteczne zaciąga się często na dziesięciolecia.

I na zakończenie. Kredyt to życiodajny tlen dla bankowości. Bez pożyczek banki nie zarabiają. Warto się zatem zastanowić, czy gdyby kredyty w walutach obcych były zabronione, to banki wciąż piętrzyłyby trudności przed kredytami w miejscowej walucie – nie obarczonej „ryzykiem kursowym”, które to „ryzyko”, jak się okazuje, ponosi na koniec wyłącznie klient. Spoglądajmy zatem z uwagą na Węgry i poczynania Viktora Orbana w jego zmaganiach z banksterską międzynarodówką.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Brak głosów

Komentarze

To za jego rządów, w latach dziewięćdziesiątych rozpętało się piekło kredytów nie do spłaty.
Kiedy ludzie rzucali się pod koła przez "Alicję", nie było dla nich wsparcia.
Podawano linę pomocniczą w postaci kredytów walutowych, ale te obejmowały również nawis procentowy, który znacznie pomnażał zadłużenie. Od tego, między innymi, się zaczęło.
Pozdrawiam

Vote up!
1
Vote down!
0
#376079

... wyrzekać na Balcerowicza.

To tak jakby mieć pretensje do gangstera, że żyje i robi to co potrafi. Pretensje należy kierować pod adresem Systemu, który w gangsterze widzi konieczne do zdobywania wpływów i sprawowania władzy narzędzie.

Co do kredytu "Alicja".
Najmilej wspominany kredyt. Był świetny dla ludzi, którzy wiedzą jak go użyć. Możliwość ustalenia sobie miesiąc w miesiąc dowolnej wysokości spłaty był rzeczą fantastyczną.
Jeszcze przyjemniejsze były pisma z banku, który łasił się jak bura suka żeby się "przewalutować" i tym samym przystać na sztywne raty. W okolicach 2005-2008 dostali na tym punkcie obłędu - w którymś roku, co dwa, trzy miesiące przesyłali propozycje, dzwonili, prosili, obiecywali i taką troską nas ogarniali, że czasami pękaliśmy ze śmiechu nad tymi propozycjami. Wała dostali i dokończyliśmy kredyt wedle własnego uznania.

Przypuszczam, że bolały ich te kredyty, bo w bilansie rocznym, z ich tytułu, nie mogli podać żadnych konkretów - nigdy nie mogli wiedzieć ile spłaci każdy klient "Alicji". Chciałbym zobaczyć jak wyglądały rubryki opisujące prognozy zysków z tych aktywów ;)
Piękne to było ale się skończyło.
Odtąd - żadnych kredytów.

Kredyt "Alicja" traktuję jako jedyny przypadek, kiedy byliśmy górą - my kontra bank, Dawid vs. Goliat.
Teraz też jesteśmy górą bo potencjalny kredytobiorca jest dla banku jak dziewica w Sodomie i Gomorze - mityczny i nieosiągalny ;)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

Vote up!
1
Vote down!
0

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

#376090

Alicja była dobra, kiedy płaciło się raty wyższe od proponowanych. Jednak te minimalne, nie były z reguły niskie i większość spłacała właśnie takie, licząc, że odsetki skapitalizowane nie wywindują się aż tak wysoko, jak do tego doszło.
Ludzie do tej pory mają problemy:

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,13328991,Kredyt_Alicja__Wziela_38_tys__zl__bank_chce_200_tys_.html

Vote up!
1
Vote down!
0
#376092

Pamiętam, pamiętam...

W trakcie prac wykończeniowych oszczędzaliśmy na spłatach przelewając tylko to czego żądał bank, czyli same odsetki.
Chyba w rok "dobraliśmy" w ten sposób 25% wyjściowego kredytu.
Tempo było imponujące ale na co miesiąc otrzymywanych świstkach z banku, wszystko stało czarno na białym. Nie bardzo pojmuję jak można popaść w kłopoty z tym kredytem utrzymując, że o niczym się nie wiedziało.

Chyba, że nie każda korespondencja z banku zawierała tak wyczerpujące informacje, albo niektórzy nie za bardzo rozumieli słowo pisane.

Za tym drugim przemawia moje inne doświadczenie.
Auto-System.
To były te przedpłacane samochody z losowaniem co miesiąc dwóch, trzech aut dla "szczęśliwców". Tzw. system argentyński.
Miałem akurat taką sytuację, że mnie przycisnęło i wydawało się to jedyną sensowną opcją. Oczywiście nic z tego dla mnie nie wyszło - to znaczy samochodu się nie doczekałem, w 2/3 terminu zrezygnowałem i wziąłem ówczesną nowość czyli leasing. Zostało mi chyba jeszcze dwa lata płacenia.

Pod koniec terminu zamknięcia mojej grupy (czyli grupy ludzi na jednym kontrakcie) w prasie zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Tu i tam zaczęły pojawiać się lamenty, ze ludzi oszukało AICE czyli organizator Auto-System.
No, pięknie - pomyślałem sobie - pieniądze, które miałem dostać po zamknięciu grupy przepadły.
Ale czytam jeden artykuł, drugi... i co widzę ? Ludzie czują się oszukani bo nie dostali samochodu i nie chcą im oddać pieniędzy. A dlaczego nie dostali samochodu ? Bo myśleli, że wygrają w następnym miesiącu (pani sprzedająca umowy tak powiedziała ;), a nie oddali im pieniędzy bo zrezygnowali i nie wiedzieli, że muszą odczekać do końca swojego kontraktu.

Na pytanie o to czy czytali umowę padały zasadniczo dwie odpowiedzi:
- nie, bo było małymi literkami,
- tak, ale nic nie zrozumieli.

A te umowy były naprawdę przyzwoicie przygotowane i przejrzyście sformułowane.
Owszem, ja też miałem nadzieję, że "wygram" wcześniej ale nie była to zbyt wielka nadzieja - realia. W umowie wszystko stało czarno na białym.

Pieniądze, które mi się należały otrzymałem terminowo i w pełnej kwocie.

Z tego powodu mam pewne podejrzenia co do natury problemów pani Urszuli i w tym akurat przypadku bank nie wydaje mi się być ich zasadniczym udziałowcem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

Vote up!
1
Vote down!
0

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

#376113

http://www.bankier.pl/wiadomosc/Kredyt-mieszkaniowy-PKO-BP-co-Alicja-zobaczyla-po-drugiej-stronie-lustra-933412.html

Vote up!
0
Vote down!
0
#376145

Nie posądzam pracowników Banku PKO BP o jakieś... niedopatrzenie. I w nim ulokowali się cwani lichwiarze szkoleni w zachodnich bankach. Polski Nadzór Bankowy natomiast w przeciwieństwie do owych lichwiarzy nie był zbyt dokładnie zorientowany w tych machinacjach. Przecież ów bank skupia najwięcej polskich klientów, więc była to i nadal jest największa gratka dla cwanych geszefciarzy.  

Pozdrawiam,
                  
                 

Vote up!
1
Vote down!
0
#376155

to, że kredytobiorcy zaufali bankowi, który dotąd był bezpieczny i z góry założyli, że jeśli wywiążą się z proponowanych comiesięcznie rat, to pod koniec trwania umowy spłacać będą odsetki, które z resztą, miały stopniowo maleć.Wtedy była mowa dwucyfrowej wysokości odsetek.
Okazało się, że umowa dobiegnie końca, a do spłacenia pozostanie wielokrotność pożyczonych pieniędzy.

Sporo moich znajomych wpadło. Wszyscy słono przepłacili.

Można tłumaczyć, że powinno się od razu spłacać dowolnie większą ratę, ale zauważmy, jaki był wtedy w Polsce czas.
Na obowiązkową ratę z trudem oszczędzano.
Mówię o końcu lat dziewięćdziesiątych.
Propozycja przewalutowania dotyczyła powiększonej o kapitałowe odsetki kwoty,plus nowe, naliczane od powstałej sumy.
Tak to było.
Pozdrawiam

Vote up!
1
Vote down!
0
#376165

Zgoda, mechanizm był nieco zagmatwany.

Niemniej jednak, nawet przy założeniu głupoty większości, którym kredyt przyniósł problemy, stanąłbym po ich stronie. Bank doskonale zdawał sobie sprawę z czym będzie miał do czynienia i cynicznie to wykorzystał.
To był prosty mechanizm - złapać jak najwięcej frajerów, niech się potem martwią. Niczym to się nie różni od dealera wciskającego darmową działkę dzieciom.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

Vote up!
1
Vote down!
0

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

#376201

Generalnie, model naszej "transformacji" to kryminał, który czeka na rzetelny opis jakiegoś odważnego eksperta.

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
1
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#376093

Lichwiarstwo znane było od czasów biblijnych. Jest więc niemal tak stare, jak świat. Ale to, co wyprawiano w Polsce po roku 1989 - przeszło nawet najśmielsze oczekiwania cwaniaczków z Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Banku Światowego i innych agend żydowskich banków. Jakże łatwo Polacy dali się "wydoić" z kasy i z takim trudem zapracowanych przez pokolenia rodzinnych dóbr. 

W marcu 1992 roku Balcerowicz poleciał do Waszyngtonu, aby złożyć tam kolejne sprawozdanie ze swojej niszczycielskiej misji oraz otrzymać kolejne instrukcje. Technika, którą posługiwał się Balcerowicz, polegała między innymi na sztucznym utrzymywaniu waluty poprzez nowe pożyczki, które pozwalały przede wszystkim bogacić się zachodnim bankierom, zamiast tym, którzy produkowali dobra, czyli polskim producentom.

Kierując się wytycznymi dyrygentów z MFW, Banku Światowego i innych agend międzynarodówki socjalistycznej spod znaku gwiazdy Dawida, – Balcerowicz prowadził dywersyjną metodę sztucznego i ekonomicznie absurdalnego zadłużania przedsiębiorstw w zawrotnym ekspresowym tempie.

Przedsiębiorstwa dotowane dotychczas przez skarb państwa, pozbawione tych dotacji, nie posiadały zdolności kredytowej, a szczególnie nie miały możliwości stawienia czoła kolosalnym stopom oprocentowania wcześniej podjętych kredytów państwowych. W roku 1990 stopa oprocentowania skumulowała się w niebotyczną liczbę ponad 600%!!!

Prywatni drobni kredytobiorcy: przedsiębiorcy, rolnicy, ratując się przed bankructwem, wyprzedawali co się dało sprzedać, mające jakąś wartość. Wyprzedawali maszyny i urządzenia technologiczne, nieruchomości, inwentarz, a nawet ziemię, aby spłacić bankowe długi powiększone o lichwiarskie odsetki. Takiej możliwości nie miały stocznie, duże fabryki i zakłady usługowe, huty, kopalnie i inne większe państwowe zakłady przemysłowe.

W 1991 roku stopa oprocentowania zmalała do ok. 120 %. Majstrowanie stopami procentowymi miało na celu doprowadzenie do bankructwa większość polskich zakładów, a o to przecież chodziło w planie Sachsa-Balcerowicza. W tym rozboju dokonywanym na polskiej gospodarce swój udział miał Narodowy Bank Polski, który stał się wierzycielem polskiego przemysłu.

Nie kto inny jak NBP udzielił dotacji w wysokości 4,5 miliarda dolarów rozkradanym przez paru cwaniaków bankom komercyjnym, jednocześnie odmawiając kredytu zadłużonym przedsiębiorstwom, w tym Stoczni Gdańskiej, co odbiło się wówczas głośnym echem. Było to działanie sabotażowe, obliczone na zagładę polskiego przemysłu i finansów publicznych, nazwane potocznie terapią szokową. Bez najmniejszych skrupułów nazywam tę terapię jako bandycką, przestępczą i dywersyjną, skierowaną przeciwko Narodowi Polskiemu.

Olbrzymie oprocentowanie kredytów, to nie wszystko, na co stać było profesora-kasiarza. Dołożył jeszcze sektorowi publicznemu obciążenie w postaci podatków i parapodatków (tzw. popiwek, tak chętnie podpisany przez ówczesnego prezydenta Wałęsę). Zadłużenie niemal wszystkich podmiotów gospodarczych wystrzeliło w górę, osiągając „pierwszą prędkość kosmiczną” za sprawą odsetek od nie spłaconych kredytów, zaciągniętych w latach gospodarki państwowej, scentralizowanej.

Balcerowicz, jako dewastator prywatyzacyjny nazywał swoje działania „twardą stabilizacją”, „twardą liberalizacją”, „twardym otoczem makroekonomicznym przedsiębiorstw”. Ja to nazywałem… „twardym skurwysyństwem”.
Jestem przekonany, że gdyby wprowadzono ten balcerowiczowski model ekonomiczny na Saharze, to po dwóch tygodniach zabrakłoby piachu.

 

Pozdrawiam,
                 

P.S.
Piszący te słowa, na własnej skórze doświadczył skutków „terapii wstrząsowej” Balcerowicza, której efektem było bankructwo własnej, 17-osobowej firmy i dług wobec banku w wysokości 1,5 miliarda starych zł, który powstał z astronomicznych odsetek od zaciągniętego kredytu, a wynoszącego tylko 500 milionów starych zł. ________________________   
"Stan skrajnej niewiedzy czasem potrafi doprowadzić
do stanu skrajnego ogłupienia". (Satyr)

Vote up!
1
Vote down!
0
#376106

wg cytowanego przez Ciebie art, o franku
"Kurs franka szwajcarskiego spadł 16 lipca 2008 r. poniżej poziomu 2 PLN. To dobra informacja dla tysięcy kredytobiorców, którzy zaciągnęli kredyt w tej walucie.
Ostatni raz frank szwajcarski kosztował mniej niż 2 zł w maju 1995 roku, czyli na długo przed tym, kiedy stał się ulubioną walutą osób zaciągających kredyty hipoteczne. Później był już dużo droższy, a w 2004 roku kurs otarł się nawet o poziom 3 zł."

Tak, jeśli spojrzeć na wykres Franka:

http://www.money.pl/pieniadze/nbparch/srednie/

to właśnie w 2008 kurs franka był najniższy od 1995 wiec
TO BYŁO LOKALNE MINIMUM Z....13 lat.
Czyli gdybanie ze wspomnianego art.:
http://www.finanse.egospodarka.pl/32430,Kurs-CHF-ponizej-2-PLN-i-bedzie-spadal,1,48,1.html

ze frank będzie jeszcze bardziej taniał
[po spadku z ok 3 Zl do 2 czyli 33% straty]
- naiwność i wiara tamtego autora, ktory zle zinterpretował wykres techniczny, zle przewidział przyszłość tej waluty
jednak jak mawiają na giełdzie:
"Nikt nie zna prawej strony wykresu".

Rownie dobrze mógłbyś przywołać cene franka z ok 1999, gdy frank byl po ok. 3ZL [wykres zmienności kursu ] .
Oczywistym jest,ze KAZDY KREDYTOBIORCA powinien wziąć pod uwage tzw "ryzyko kursowe" jesli chce wziac kredyt w obcej walucie[innej niz zarabia] - rownie dobrze ktos mogl wziac kredyt wzgledem bialoruskiego rubla( zakladajac oczywiscie, ze dostalby kredyt w takiej walucie w PL ...).
Wtedy kazdy kredytobiorca byłby wygrany bo rubel bialoruski strasznie sie zdewaluował przez lata.

Podobnie zreszta stalo sie z ludzmi, którzy wzięli kredyty [ZL] w PRL za Gierka, zbudowali sobie domy a potem gdy przyszła inflacja spłacali nominalnie bezwartościowe juz złotówki - lekko wychodząc ze spłat.

PS. kredyt we frankach dawno temu mozna bylo przewalutowac na złotówki, w których sie zarabia[ mieszkający nad Wisłą ].

PS2. Banki sobie naganialy kredytobiorcow wszelkimi sposobami - nawet "kredyt na przeżarcie w Święta lub na urlopie"....

Chodzi o to by nie wejsc na mine biorac kredyt na konsumpcje i uwaznie czytac male literki w kontrakcie, juz nie mowiac o jakiejs znajomosci finansow, kruczkow prawnych - wiec tu masz racje amator klient naprzeciw Zawodowej ARMII CWANIAKÓW

Vote up!
1
Vote down!
0
#376109

[quote=Emir]PS. kredyt we frankach dawno temu mozna bylo przewalutowac na złotówki, w których sie zarabia[ mieszkający nad Wisłą ].[/quote]

Dokładnie tak rozumowałem mimo, że perspektywy roztaczane w propozycjach z PKO były kuszące. Raty w kredycie walutowym były zdecydowanie niższe od złotówkowych.

Żona się czasem łamała i naciskała żeby się zgodzić i szybciej pogonić kredyt, ja ją pytałem - po ile będzie euro za rok ? Nie potrafiła odpowiedzieć.

Gwóźdź do trumny wbił znajomy, znajomego, który pracował na jakimś dyrektorskim stanowisku w banku. Zapytany o te kredyty (wtedy to była względna nowość) odpowiedział krótko - kredyt bierze się w walucie, którą płacą ci pensję.
Koniec tematu.
Liczenie na farta, że się przeżyje stabilny kurs w perspektywie kilku lat to... patrz niżej.

[quote=Emir]PS2. Banki sobie naganialy kredytobiorcow wszelkimi sposobami - nawet "kredyt na przeżarcie w Święta lub na urlopie"....

Chodzi o to by nie wejsc na mine biorac kredyt na konsumpcje i uwaznie czytac male literki w kontrakcie, juz nie mowiac o jakiejs znajomosci finansow, kruczkow prawnych - wiec tu masz racje amator klient naprzeciw Zawodowej ARMII CWANIAKÓW [/quote]

Nie dalej jak z tydzień temu, na targu pod Gubałówką nadziałem się na znajomy widok. Idę, patrzę, stoi stolik i gościu o aparycji menela po wyroku miesza trzema kubkami. Trzy benkle idą pełną parą.
Stanąłem opodal i popatrzyłem przez chwilę na zabawę. Oprócz prowadzącego było dwóch naganiaczy przebranych za turystów i z dziesięciu autentycznych turystów jeleni. Gra szła w najlepsze.

Idiotów nie brakuje.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

Vote up!
1
Vote down!
0

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

#376112

Dobry wieczór.

Czytając Pana tekst przypomniał mi się fragment książki "Polactwo" (która swoją drogą w mojej ocenie jest co najwyżej średnia), w którym to red. Ziemkiewicz opisuje pewnego oszusta. Pozwolę sobie przytoczyć ten fragment:

"Otóż człowiek ten, na oko zresztą bardzo prosty (ale może powierzchowność naiwnego prostaczka była tu zawodowym przebraniem), powiedział w wywiadzie tak: „uczciwego człowieka, wie pan, to bardzo trudno podejść. Uczciwego to mi się nigdy oszukać nie udało”. I dalej wyjaśnił, że chcąc kogoś oskubać, musisz go podpuścić, że to on oszukuje. Że to on robi przewalankę, numer, skok, przekręt, i że jest sprytny jak wszyscy diabli. Jeśli jest o tym przekonany, masz go w garści. Uczciwy, kiedy mu zaproponować lewy interes, po prostu odmówi i z wielkiego oszustwa nici."

Nie wiem czy tak myśleli kredytobiorcy (znaczna część z nich być może nie), ale z całą pewnością taki był sposób myślenia "banków". Mnie samemu składano "fantastyczne propozycje kredytu we frankach szwajcarskich, bo w złotówkach jest on przecież nieopłacalny"...

Swoją drogą to jestem strasznie ciekaw, czy z naszą gospodarką jest naprawdę tak źle jak wszystkim się nam wydaje, czy też może tysiąc razy gorzej. Przypomina mi się bowiem sytuacja z XVIII wieku, kiedy to Prusy fałszowały polską monetę przez co doprowadziły gospodarkę do ruiny i w końcowym efekcie również do rozbiorów. Niedawno podawano informację, że mennica państwowa ma zastosować nowe stopy do produkcji polskich monet, które mają zawierać znacznie mniej metali szlachetnych niż dotychczas, a więcej m.in. żelaza. Czyżby naprawdę było aż tak źle, że trzeba fałszować własną monetę?

Pozdrawiam Serdecznie!

Vote up!
1
Vote down!
0
#376551

Również czytałem "Polactwo". Faktycznie, ta anegdota pasuje tu jak ulał - z jednym zastrzeżeniem: otóż kilka lat temu kredyt w złotówkach faktycznie był o wiele droższy niż we frankach i sądzę, że była to celowa robota banków - stworzyć takie warunki, by ludzie decydowali się na franki. Po prostu nikt z kredytobiorców nie podejrzewał, że kurs franka może się tak dramatycznie zmienić. Zatem obwiniałbym tu nie tyle cwaniactwo kredytobiorców, ile ich zbytnią ufność w system bankowy. A sprawność w technikach manipulacyjnych jest niestety domeną banków, nie zwykłych ludzi...

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
1
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#376790

Jestem gotowy kupić mieszkanie z kredytem hipotecznym przewyższającym wartość nieruchomości. Pomogę Ci uwolnić się od spłaty rat kredytowych lub innego zadłużenia oraz problemu ze sprzedażą mieszkania. Zainteresowane osoby z aglomeracji warszawskiej zapraszam do kontaktu:
696486629
mdoleszczak@op.pl
Mariusz

Vote up!
0
Vote down!
0
#387143

Interesującą ale nie wiem czy trafną teorię znalazłem tutaj http://kredytypozyczki.zgora.pl/deflacja-a-kredyty/ - kredytowanie się przy deflacji top rzekomo zagrożenie destabilizacją w dłuższym terminie. 

Vote up!
1
Vote down!
0
#1558798