Czy lewacy są niespełna rozumu?

Obrazek użytkownika Recenzent JM
Kraj

Wiem, że wielu normalnych ludzi tak uważa, ale bynajmniej nie jest to pytanie czysto retoryczne.
Potraktowałbym je raczej, jako próbę analizy samego zjawiska, czy punkt wyjścia do dyskusji.
I jeszcze jedna drobna uwaga.
Sami rozumiecie, że jeśli się pisze o głupocie i śmieszności, to nie da się przy tym zachować zupełnej powagi.

„Wywróconych na lewo” postaci, z którymi mamy do czynienia jest sporo, choć nie tak dużo, jakby wynikało z zajmowanego przez nie czasu antenowego, lub zapisanego przez nie w prasie papieru. To wrażenie nad reprezentacji lewactwa w naszym życiu publicznym potęguje poprawność polityczna mediów i nadrzędne cele, jakie w większości te media realizują.
Deprawacja, walka z normalnością, idiotyczne i oderwane od życia pomysły - na rodzinę, społeczeństwo, państwo i człowieka. Lewacy w to weszli i próbują takie wątpliwej wartości pomysły w nasze życie wprowadzać. Mało tego - próbują jeszcze to wszystko uzasadnić i do tego nas przekonać, a czasem nawet przymusić.
Czy da się mądrze uzasadnić głupotę? Czy można normalnego człowieka przekonać do idiotyzmów? Czy propagując deprawację, dewiacje czy śmieszność można uniknąć posądzenia o nienormalność?

Zawsze frapowało mnie pytanie - czy lewacy naprawdę zidiocieli, czy tylko takich udają?
Pewności nie mam, ale więcej przykładów z życia świadczy, że jednak nie udają.
Fakt, są w tej grupie i dobrzy aktorzy, ale nie każdy lewak to aktor. A w tym przypadku - odtworzenie roli „idioty” na tak wysokim poziomie artystycznym, wymagałoby naprawdę niezłego kunsztu aktorskiego. Myślę, że gdyby to, co wygaduje np. prof. Środa, prof. Senyszyn, czy choćby pół dr Szczuka, miało być grą, to ktoś by to chyba zauważył, docenił i musiałyby się posypać jakieś „Oskary”.
A jest śmiech i politowanie.

Zresztą jaki normalny człowiek, będący w pełni władz umysłowych - sam wystawia się na ośmieszenie poprzez swoje głupie słowa, czy debilne zachowanie. Oczywiście pomijam tu będących w stanie chwilowej niepoczytalności wymuszonej.
Czy rozumny człowiek np. zachęcałby innych, by używali w stosunku do niego chamskich i nieprzyzwoitych słów? Myślę, że to nie do pomyślenia. Ale szef ruchu swojego imienia i nazwiska – Janusz „niewymowny” na tzw. Kongresie Ruchu Młodych, 23 marca br. w Warszawie, do słuchaczy zwrócił się tak:
„Zawsze miejcie odwagę, tak, jak obecna tutaj dyrektor teatru Ósmego Dnia nazwać chu...em tego, kto jest chu...em”.
No przecież normalny człowiek by na to nie wpadł. Dlatego podpowiem, że wykropkowana litera jest jednocześnie pierwszą literą imienia autora tej wypowiedzi.

Albo inny ciekawy materiał do analizy. Żeby mi nikt nie zarzucił, że w tej analizie korzystałem tylko z jednostronnych, nieprzyjaznych lewakom materiałów, to teraz materiał znaleziony w „lisiej norze”, czyli na portalu „natemat.pl”. Najpierw cytat z tekstu:
„Dr Elżbieta Janicka z Instytutu Slawistyki Polskiej Akademii Nauk zasugerowała, że "Rudego" i "Zośkę", bohaterów książki "Kamienie na szaniec", łączyła homoseksualna miłość.
– To jest coś tak obrzydliwego. To są bzdury zupełne! I wszyscy, którzy pamiętają tamte czasy, to potwierdzą – mówi w rozmowie z naTemat Danuta Rossman, łączniczka Tadeusza "Zośki" Zawadzkiego i przyjaciółka całej trójki z "Kamieni…".”
A więc – jak było? - Wiemy z pierwszej ręki.

Ale nasze rozważania dotyczą lewaków. Czy pamięta jeszcze ktoś Marka Siwca?
Tak - tego, co wysiadając w roku 1997 w Kaliszu ze śmigłowca, parodiował Bł. Jana Pawła II – kreśląc znak krzyża i udając, że całuje kaliską ziemię. No właśnie – już samo takie zachowanie daje asumpt do tego, by mieć uzasadnione podejrzenia, co do jego niepoczytalności.
Ale, jeśli mamy przeprowadzić analizę obiektywną i przynajmniej zbliżoną do naukowej, to nie możemy opierać się na samych podejrzeniach. Potrzebny nam jest jakiś niepodważalny dowód, albo taka metodologia, którą uznają sami lewacy.
Oprócz poprzednio cytowanego tekstu – na tym samym portalu znalazłem tekst Marka Siwca zatytułowany „Kłopoty narodowców z "Zośką" i "Rudym"”.
W tekście pisze on tak:
„W miarę obchodzenia kolejnych rocznic w dzisiejszej Polsce, tamten historyczny świat staje się coraz bardziej skomplikowany. Tak jest z tegoroczną 70-tą rocznicą akcji pod Arsenałem. Na marginesie wspomnień można było przeczytać, że istnieje prawdopodobieństwo, że dwie legendarne postacie tamtych lat – "Zośkę" (Tadeusz Zawadzki) i "Rudego" (Jan Bytnar) – łączyło żarliwe uczucie. W domyśle – byli homoseksualistami. Autorem tej obserwacji nie jest jakiś działacz Kampanii Przeciw Homofobii tylko naukowiec z Instytutu Slawistyki PAN, dr Elżbieta Janicka, niewątpliwie kobieta.
No i zakotłowało się od głosów oburzenia. No bo jak to? Polscy prawdziwi patrioci, zawodowi partyzanci, ikony państwa podziemnego, mogą mieć taką "plamę na honorze"?! Przecież nie mogli być tak "chorzy", bo to cały mit obraca w perzynę! W końcu oburzenie i strach środowisk patriotycznych rozciąga się również na inne wrażliwe sytuacje, których jeszcze nie opisano. Czy wśród łączniczek między dziewczynami na pewno było "wszystko w porządku"? A co z sanitariuszkami? Przykłady można mnożyć…”

Głupie? - Myślę, że i głupie i wredne. Ale „choroba nie wybiera”.
W dalszej części tekstu, jako próba uzasadnienia swojego stanowiska w tej sprawie Marek Siwiec pisze:
„Pani dr Janicka ma za sobą wielkiego sprzymierzeńca – statystykę. Jeśli nawet nie ci wymienieni z nazwiska, to pewnie jacyś inni i inne byli/były homoseksualistami/stkami.”

Wredne? – Myślę, że nie. Tym razem tylko głupie, mimo pozorów sensu.

Posłużmy się wobec tego przywołaną przez autora statystyką, jako narzędziem do otrzymania odpowiedzi na postawione w tytule notki pytanie.
Przyjmując, że autor jest zdrowy na umyśle, to statystyka mówi nam, że wśród lewaków statystycznie muszą być osoby poszkodowane na umyśle.
Bo jeśli nie on jest upośledzony, to może Ryszard i Olek? I tu znów zacytuję: „Jeśli nawet nie ci wymienieni ..., to pewnie jacyś inni i inne”. I mamy oczekiwany dowód.
A jeśli jest upośledzony? - No mimo wszystko żal człowieka.
Niby „choroba nie wybiera”, ale może mógł chociaż nosić czapkę?

Czy istnieją lewacy zdrowi na umyśle? Może i tak, ale raczej bym się o to nie zakładał.

Brak głosów

Komentarze

Takich "mądrości" lewactwa będzie coraz więcej. A to coś powie jakiś profesorek (ka), a to się ujawni z jakąś rewelacją aktor-lewak, artysta, jakiś kabaret coś dorzuci, wymiotna opisze, Olejnik podchwyci i koło się kręci. I to nie przypadkowe zdarzenia. 

Całość ukierunkowana do społeczeństwa nie mającego wyrobionych poglądów politycznych. Cel jest jeden - podważyć historię, jej bohaterów, pokazać brak wzorców. Resztę zrobią media. Ośmieszą to, w co wierzy prawica i katolicy.

Pomału wciska nam się jakieś JOW-y, powolutku coraz częściej i mocniej pokazuję się ludziom Europę +, zaczyna się atakowanie bardzo wolno Tuska, pokazywanie patrzcie ten jest be, ale mamy dobrego, sprawdzonego, znanego w świecie, itd.

Wszystko kręci się w zamkniętym kręgu lewactwa, nazwiska tylko ulegają zmianie. 

Przykład jak z tym walczyć pokazują najdobitniej młodzi. Pomimo kryzysu i braku perspektyw nie dają się nabrać na lewackie kłamstwa i prowokacje. 

Podczas sobotniego, derbowego meczu kibice Polonii pogonili ze swojego sektora kibiców lewaków, także Polonii. Powód - grupa nacjonalistów zerwała baner z hasłem "Precz z komuną" i zaatakowała szalikowców z szalikami z przekreśloną swastyką. 

Walka ideologiczna trwa już nawet na poziomie klubu piłkarskiego. Proszę przeczytać co piszą lewacy Polonii w internecie. Przykłady:

przerobili symbol Polonii: z patriotycznego „Precz z komuną” Polonia Warszawa na... antykatolicki „Precz z komunią” Polonia Warszawa – przedstawiający nie przekreślony sierp i młot, ale przekreśloną dłoń księdza, udzielającego pierwszej Komunii św. dwójce dzieci.

Piętnować, pisać, ośmieszać lewaków ile tylko można.

Pozdrawiam(10)

Polak2013

Polak nie pyta ilu jest wrogów, tylko gdzie oni są!

Vote up!
0
Vote down!
0

Polak nie pyta ilu jest wrogów, tylko gdzie oni są!

#348848

natomiast gdy jest znany ...jak to już A.Hitler trafnie zauważył najważniejszą cechą skrajnej lewicy jest to iż próbuje ona zniszczyć całą kulturę. CAŁĄ. ziarna i plewy.

Vote up!
0
Vote down!
0
#348849

Ateizm, czyli urojona wizja człowieka

Ilekroć rozmawiam z ateistami, za każdym razem dziwię się temu, iż żaden z nich nie wyciąga wniosków z historii ateizmu. Moi rozmówcy potwierdzają swoją postawą i swoim sposobem prowadzenia dyskusji, że stali się więźniami własnego systemu wierzeń.

Obrazek

Irracjonalizm wiary ateistów

Ateiści nie reagują na najbardziej nawet oczywiste argumenty, które wykazują irracjonalność przyjętego przez nich systemu przekonań. Każdy z ateistów, z którymi dotąd rozmawiałem, zachowuje się tak, jakby w swoim sposobie myślenia oraz w swoim sposobie uciekania od faktów, był dokładną kopią innych ateistów.

Wspólną cechą ateistów, z którymi miałem kontakt, jest to, że sprawiają wrażenie, jakby nie wiedzieli, iż to właśnie systemy ateistyczne doprowadziły do najbardziej okrutnych dyktatur oraz do największych zbrodni w historii ludzkości. W dziejach człowieka żadna marginalna mniejszość – a do takiej należą ateiści – nie dokonała zbrodni na tak wielką skalę, jak właśnie ci, którzy usiłują urządzić świat bez Boga. Wygląda na to, że o ludobójstwach dokonanych przez ateistów wiedzą wszyscy poza… ateistami. Żaden ze spotkanych przeze mnie ateistów nie powiedział, że przeprasza za zbrodnie dokonane przez systemy ateistyczne i że on sam próbuje wyciągać wnioski z najnowszej choćby historii.

Po drugie, ateiści sprawiają wrażenie, jakby myśleli, że ludzie, którzy są pewni istnienia osobowego Boga, uwierzyli w Stwórcę np. drogą losowania, a nie w oparciu o doświadczenie niezwykłości własnego człowieczeństwa, którego nie da się racjonalnie wytłumaczyć jako wytworu nieosobowej i nieświadomej siebie materii. Wiara ateistów w to, że człowiek wymyślił Boga, jest równie irracjonalna jak wiara w to, że człowiek wymyślił samego siebie, albo jak wiara w to, że mężczyzna wymyślił kobietę. Człowiek rozumny odkrywa istnienie Boga w miarę odkrywania niezwykłości własnego człowieczeństwa, którym się zdumiewa i które jakościowo wyróżnia go spośród wszystkich istot na tej Ziemi.

Po trzecie, ateiści sprawiają wrażenie, jakby nie wiedzieli o tym, że istotą ateizmu nie jest negowanie istnienia Boga, lecz negowanie istnienia człowieka jako kogoś w istotny sposób różnego od zwierząt. Człowiek, który wierzy, że jest jedynie nieco bardziej wyewoluowanym zwierzęciem, nie ma powodów, by postawić sobie pytanie o to, czemu lub Komu zawdzięcza swój sposób istnienia. Odkrywanie Boga to logiczna konsekwencja odkrywania niezwykłości człowieka. Wystarczy się przestraszyć, aby uwierzyć w istnienie bóstw lub w istnienie jakiegoś urojonego boga, ale trzeba odkryć w sobie niezwykłość bycia osobą, by postawić pytanie o Boga prawdziwego. W ateizmie jest miejsce jedynie na karykaturę Boga, np. jako „opium dla ludu”, gdyż w tym systemie jest miejsce jedynie na karykaturę człowieka jako kogoś, kto jest jedynie nieco „udziwnionym” zwierzęciem.

Po czwarte, ateiści sprawiają wrażenie, jakby nie rozumieli, że przyjęli przekonania, które zmuszają ich do uwierzenia albo że człowiek nie różni się jakościowo od zwierząt, albo że jeśli się różni, to muszą ten fakt tłumaczyć irracjonalnie, np. jako dzieło przypadku czy jako nieprawdopodobny zbieg okoliczności w ramach procesu ewolucji. Ateiści zakładają bowiem apriori, że materia sama siebie wytworzyła i że wyczerpuje ona całą rzeczywistość wszechświata.

Po piąte, ateiści sprawiają wrażenie, jakby nie wiedzieli o tym, że ogromna większość ludzi odkrywa w sobie te cechy – zwłaszcza zdolność poznania prawdy i podejmowania świadomych decyzji, a także zdolność do odpowiedzialności, miłości i wierności – których ateistom nie pozwala dostrzegać przyjęty przez nich system wierzeń. Świadomość, wolność i miłość to wyjątkowe zdolności człowieka, które nie są spotykane w świecie zwierząt, roślin czy minerałów. Wierzyć w to, że świadomy siebie i zdolny do miłości człowiek pochodzi od świata nieosobowego, to bardziej irracjonalne, niż wierzyć w to, że motyl potrafi swoimi skrzydełkami rozbić szybę pancerną.

Irracjonalizm ateistycznej antropologii

Punktem wyjścia ateizmu nie jest zatem problem teologiczny, lecz problem antropologiczny, czyli wiara ateistów, że nie ma istotnej różnicy między człowiekiem a zwierzętami. Ateiści wierzą, że nasza świadomość jest jedynie subiektywna, wolność jedynie pozorna, a miłość to tylko kwestia biochemii. Podstawą ateizmu jest oderwana od rzeczywistości wizja człowieka. Tak, jak zwierzę nie ma odniesienia do Boga, tak też człowiek w wizji ateistów rzeczywiście takiego odniesienia mieć ani nie potrzebuje, ani nie potrafi. Tyle tylko, że ateizm alienuje człowieka od tego wszystkiego, co w nas specyficznie ludzkie i co sprawia, że jesteśmy w stanie zachowywać się w jakościowo inny sposób niż zwierzęta. Ateizm to system, który nie widzi istotnej różnicy między antropologią a zoologią, między popędami a wolnością, między instynktem a miłością. Ateiści widzą w człowieku zwierzęcość, a w zwierzętach dopatrują się człowieczeństwa.

Są tacy ludzie, którzy rzeczywiście odkrywają w sobie jedynie to, co mają wspólnego ze zwierzętami. W konsekwencji ludzie ci postępują tak, jakby musieli być niewolnikami instynktów, popędów, hormonów czy nacisków zewnętrznych. Tacy ludzie nie są w stanie postawić nie tylko pytania o Boga, ale też pytania o samego siebie. Człowiek, który przyjął ateistyczny system wierzeń w antropologii, traktuje zachowanie tych, którzy racjonalnie myślą, odpowiedzialnie decydują i wiernie kochają, jako zachowanie irracjonalne. Z jego perspektywy tego typu zachowanie tak właśnie wygląda. Gdyby zwierzęta miały świadomość – pozostając we wszystkim innym zwierzętami – to też dziwiłby się temu, że ludzie są zdolni do działania innego, niż kierowanie się instynktami, popędami czy biochemicznymi bodźcami.

Nic dziwnego, że w obliczu karykaturalnie zredukowanej wizji człowieka, społeczeństwo zbudowane na postulatach ateistów prowadzi w praktyce do poniżenia człowieka, zwłaszcza człowieka niewinnego i uczciwego. Nie jest kwestią przypadku, że ateistyczni politycy bardziej troszczą się o bogatych aktywistów gejowskich, niż o biednych bezrobotnych, a ateistyczni prawnicy bardziej troszczą się o katów, niż o ich ofiary. Z kolei ateistyczne feministki bardziej troszczą się o seks niż o dzieci, a ateistyczni ekolodzy bardziej troszczą się o ochronę zwierząt niż o ochronę ludzi.

Każdy system ateistyczny prowadzi do jakiejś formy dyktatury, gdyż ateiści przypisują sobie władzę decydowania o wszystkim. Przypisują sobie nawet władzę decydowania o życiu człowieka, a zatem władzę decydowania o tym, kogo wolno legalnie zabijać, a kogo ustanowione przez nich prawo będzie chronić. Ateizm prowadzi nie tylko do jakiejś formy dyktatury. Prowadzi także do jakiejś formy bałwochwalstwa. W ateizmie marksistowskim „bogiem” była partia komunistyczna i jej przywódcy, a w ateizmie liberalnym „bogiem” jest popęd, przyjemność czy pieniądze. Ateizm zawsze stawia coś ponad człowiekiem.

Irracjonalizm ateistycznej „postępowości”

W każdej epoce ateiści stanowią zdecydowaną mniejszość społeczeństwa, a mimo to zawsze myślą, że są zdecydowanie mądrzejsi od zdecydowanej większości ludzi. Są także przekonani o tym, że mają najlepsze pomysły na życie, więzi i wartości godne człowieka. Ateistyczne pomysły w tym względzie – podobnie jak ateistyczna antropologia – są mało skomplikowane. W zeszłym stuleciu przemocą i zbrodniami promowali kult proletariackiego kolektywu. W XXI w. bardziej wyrafinowanymi metodami – zwłaszcza za pomocą zdominowanych przez siebie mediów – promują „wolne” związki. Warto zauważyć, że ateiści, którzy promują tego typu związki, potwierdzają, iż obce są im zasady logicznego myślenia, gdyż posługują się terminem wewnętrznie sprzecznym. W rzeczywistości nie istnieją „wolne” związki, podobnie jak nie istnieje kwadratowe koło czy niebieska zieleń. Człowiek jest w stanie wymyślić wewnętrznie sprzeczne pojęcia, ale nawet dzieci wiedzą o tym, że takie pojęcia nie mają odpowiednika w rzeczywistości. To, co faktycznie proponują ateiści jako sposób na więzi, zwłaszcza w relacji kobieta – mężczyzna, to nie związki wolne od związków, lecz związki wolne od odpowiedzialności, miłości i wierności.

To, co ateizm proponuje jako sposób na życie, sami ateiści uznają za najbardziej „naukowe”, „racjonalne” i „postępowe”. Tymczasem w rzeczywistości ich pomysły polegają na powtarzaniu najbardziej archaicznych i prymitywnych mitów o tym, że człowiek może być szczęśliwy wtedy, gdy nie będzie jakościowo różnił się w swym postępowaniu od zachowania zwierząt. Ateiści proponują to, co łatwe, a nie to, co prowadzi do rozwoju i radości. W konsekwencji proponują łatwy seks zamiast trudnej miłości, łatwy sposób na kierowanie płodnością (antykoncepcja, prezerwatywy, aborcja) zamiast odpowiedzialnego rodzicielstwa, łatwy „luz” zamiast trudnej odpowiedzialności. W pogoni za tym, co łatwe, ateiści przyjmują nawet tak irracjonalny mit, jak przekonanie, że w jakiejś fazie swego rozwoju człowiek może nie być człowiekiem.

Najgroźniejszym mitem ateizmu jest wiara w to, że kto przestaje kochać Boga, ten zacznie kochać człowieka. Fakty wskazują na to, że jest dokładnie odwrotnie. Czołowe miejsca na liście największych ludobójców wszechczasów zajmują właśnie ateiści. To nie przypadek, że również w naszych czasach ateiści szydzą sobie z Jezusa, który kochał i uczył kochać, ale nie szydzą sobie z ateistycznych zbrodniarzy, a nawet doszukują się pozytywnych aspektów ich zbrodniczej działalności.

W obliczu powyższych faktów jest rzeczą oczywistą, że największy przesąd nowożytności to wiara, iż ateizm jest przejawem racjonalizmu i że ateiści to ludzie niewierzący. Mitem jest również przekonanie, że punktem wyjścia ateizmu jest negowanie Boga, a nie skrajnie zniekształcona wizja człowieka. „Racjonaliści”, „ludzie nauki”, „ludzie postępu”, „humaniści” to ulubione etykiety, jakimi ateiści chętnie tytułują samych siebie. W ich przypadku w radykalny sposób potwierdza się zasada, że nikt nie jest dobrym sędzią we własnej sprawie.

Zdecydowana większość ludzi, których spotykam, nie mieści się w ateistycznej antropologii. Ludzie ci odkrywają bowiem w sobie takie zdolności, możliwości, potrzeby i aspiracje, których ateiści nie uwzględniają w swojej wizji człowieka i które sprawiają, że istnieje jakościowa różnica między człowiekiem a zwierzętami. Zwierzęta podlegają ewolucji, a człowiek tworzy historię. Zwierzęta od tysięcy lat zachowują się według tych samych schematów i instynktów, a człowiek nie ma granic w rozwoju. Jak długo większość ludzi będzie odróżniać siebie od zwierząt, tak długo ateizm pozostanie zjawiskiem marginalnym. Mimo to – tak, jak dotychczas – pozostanie zjawiskiem groźnym. Człowiek stanowi bowiem największe zagrożenie dla samego siebie w dwóch przypadkach: wtedy, gdy uwierzy, że nie różni się od zwierząt oraz wtedy, gdy uwierzy, że jest równy Bogu.

Ks. Marek Dziewiecki, doktor psychologii, adiunkt na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Tekst został opublikowany w piśmie “Cywilizacja” nr 43/2012

Ks. Marek Dziewiecki
fot. sxc.hu

http://wirtualnapolonia.com/2013/04/05/ateizm-czyli-urojona-wizja-czlowieka/

********************************************
  Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
----------------------------------
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków

Vote up!
0
Vote down!
0

  Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
----------------------------------
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków

#348888