Komunistyczni janczarzy (2)

Obrazek użytkownika Godziemba
Historia

W myśl propagandy komunistycznej zetempowiec miał być wzorem dla całej młodzieży

Zetempowcy mieli obowiązek stawać się przodownikami pracy, przekraczać normy produkcyjne, podejmować zobowiązania produkcyjne, a także poświęcać czas wolny na sezonową pracę w polu. Nieustannie apelowano do członków Związku o udział w „walce na froncie żniwnym”, zarówno w gospodarstwach rodzinnych, jak w junackich brygadach „Służby Polsce”.
W tej pracy miały uczestniczyć na równych prawach także kobiety. Podawano liczne przykłady ambicji młodych dziewczyn, chcących dorównać mężczyznom nawet w ciężkiej pracy fizycznej. Jedna z przodownic pracy domagała się: „Chcemy pracować przy budowie – tak, jak nasi koledzy z brygad męskich. Nie prawda, że nie potrafimy. Chcemy też pracować na innych, wyższych normach. Nie możemy pozostać w tyle za innymi – dziś, gdy robotnicy wysuwają postulat zmiany norm”. Nie więc dziwnego, iż towarzyszącej propagandzie ikonografii często pojawiała się młoda, uśmiechnięta traktorzystka, budzącą podziw otaczających ją chłopów.
W propagandowym wzorcu zetempowca nie zabrakło również postulatu dbania o kondycję fizyczną, realizowaną oczywiście w formie zorganizowanej. Sport nie miał służyć zdrowiu, a jedynie przygotowywać młodych ludzi do pracy fizycznej. „Kto przyzwyczai się – wskazywano – do pracy fizycznej, ten lepiej będzie znał życie, (…) kto będzie znał choćby jakiekolwiek rzemiosło, ten może być pewien, że zawsze da sobie radę”.
Wychowanie fizyczne nierozerwalnie związane było także z przysposobieniem wojskowym. Nabyta dzięki uprawianiu sportów kondycja miało być bowiem przydatna w służbie w wojsku. „Zadaniem kultury fizycznej – podkreślała uchwała ZG ZMP z 1953 roku – i przysposobienia wojskowego jest kształtować oblicze moralne i charaktery młodzieży, przezwyciężać tchórzostwo, gnuśność, demoralizację i szkodliwe nałogi, wyrabiać odwagę i śmiałość, silną wolę, opanowanie i stanowczość, umiejętność zespołowego życia i świadomą dyscyplinę”.
Jakkolwiek ZMP formalnie pozostawał organizacją bezpartyjną, w rzeczywistości stanowił fragment systemu totalitarnego, w którym wszystkie podmioty życia publicznego podlegały zwierzchniej władzy partii komunistycznej. Panująca w ZMP ideologia wynikała bezpośrednio z ideologicznych założeń określonych przez władze PZPR, a cała prowadzona przez Związek działalność była wypełnieniem poleceń instancji partyjnych. W styczniu 1949 roku Lucjan Motyka, tak określał na łamach „Pokolenia” relacje między ZMP a partią: „Fakt, że ZMP wychowuje młodzież w duchu marksizmu-leninizmu, wychowuje przez udział w walce klasowej przy boku PZPR, nakłada na Partię obowiązek interesowania się Związkiem Młodzieży Polskiej, pomagania mu w pracy. PZPR swojej własnej partyjnej organizacji nie tworzy, otaczając opieką ZMP (jak stwierdza wstęp do Statutu Partii), uważając go za przodujący oddział młodzieży polskiej”.
Podobną wizję związku ZMP z partią prezentował sekretarz KC PZPR Roman Zambrowski na naradzie aktywu wiejskiego ZMP w 1951 roku, mówiąc: „Wasza łączność ideowa z naszą Partią, Wasza wierność dla idei naszej Partii z jednej strony i pomoc oraz codzienne kierownictwo ze strony naszej Partii Waszym organizacjom – oto najważniejsza gwarancja Waszych zdobyczy i osiągnięć”. Stosując symbolikę ówczesnej propagandy można stwierdzić, iż zetempowcy byli awangardą społeczeństwa, ale na drodze ku socjalizmowi wyprzedzali ich członkowie partii. Związek Młodzieży Polskiej traktowany był jako „bojowa rezerwa” PZPR – w statucie partii zapisano bowiem, iż „młodzież w wieku do lat 20 przyjmowana jest do partii wyłącznie z szeregów ZMP”.
Dla kierownictwa Związku wzorem do naśladowania były trzydziestoletnie „dokonania” sowieckiego Komsomołu. Przy okazji Związek Sowiecki stawał się „drugą ojczyzną” dla wszystkich zetempowców, a Stalin niekwestionowaną wyrocznią. W stworzonym wizerunku Stalina nie mogło zabraknąć wskazania, iż był on wybitnym nauczycielem i wychowawcą młodzieży.
Oprócz przyjaciół, zetempowców otaczali także wrogowie. Przewodniczący ZG ZMP Władysław Matwin ostrzegał organizacyjnych aktywistów: „Naszej młodzieży trzeba ciągle przypominać o wrogu, o jego istnieniu, o jego zaciętości, o jego marzeniach i całej chytrej grze, o istotnych jego zamiarach, o całej odrażającej działalności”. Mobilizowanie wszystkich członków Związku do pilnego rozglądania się wokół w poszukiwaniu wrogów stanowiło istotny element wychowywania młodych ludzi. Wróg mógł też „czaić się” w szeregach ZMP, stąd nieustannie przypominano, iż „wróg czyha tylko na okazję, aby się łatwo wcisnąć w szeregi naszej organizacji, by jej szkodzić, rozsadzać i rozbijać od wewnątrz. Używa wszelkich podstępnych metod, by osłaniając się zetempowską legitymacją prowadzić wrogą, szkodliwą robotę”.
W dychotomicznej wizji świata, w którym wszystko co związane było z kapitalizmem było jednocześnie złe, do wrogów zaliczano członków „kapitalistycznych klas wyzyskujących”, a więc wszelkiego rodzaju obszarników, kułaków i  burżuazję. Wszystkie więc „państwa kapitalistyczne”, z arcywrogiem Stanami Zjednoczonymi, były przeciwnikami obozu socjalistycznego. „We współczesnych warunkach walki klasowej – wskazywano – imperializm amerykański stał się głównym nosicielem, ojczyzną i przodującą siłą tego, co określamy skrótowo jako stare. Nie ma dzisiaj działania skierowanego przeciw socjalizmowi i budownictwu socjalistycznemu – w skali międzynarodowej i w skali najbardziej osobistej – które dokonywałoby się samodzielnie, bez inspiracji, pomocy i w rezultacie kierownictwa amerykańskiego imperializmu”.
Sojusznikiem Ameryki był Watykan „związany niezliczonymi nićmi z najbardziej ciemnymi siłami reakcji światowej. (…) Można powiedzieć więcej – polityka Watykanu jest dziś całkowicie zbieżna z polityką imperializmu światowego, podporządkowana tej polityce”. Skoro wrogiem był Watykan, to wrogami byli także księża katoliccy, podlegający władzy papieża. Formalnie wrogami byli tylko „rozpolitykowani” księża, natomiast podkreślano pożyteczną rolę „księży-patriotów”.
Innym wrogiem była „reakcyjna profesura” – jeszcze w maju 1955 roku Eligiusz Lasota wskazywał, iż „niedobitki wroga klasowego, który przegrywa u nas ciągle i na każdym kroku, aktywizują się ostatnio na naszych uczelniach”. Walka zetempowców ze „starymi” profesorami polegała na kierowaniu do władz uczelni wniosków o odbieranie im katedr, a tym samym prawa nauczania.
Po V Festiwalu Młodzieży i Studentów w Warszawie w 1955 roku, w Związku rozpoczęły się powolne zmiany. Doszło do istotnej zmiany linii programowej pisma „Po prostu”, które stało się miejscem prowadzenie ważnych dyskusji na tematy dotąd nieobecne w prasie. Powoli zamykał się okres, w którym propaganda była nośnikiem „jedynie słusznych” treści.
Ostatecznie po październikowych zmianach 1956 roku, gdy wielu aktywistów zaangażowało się w tworzenie Związku Młodzieży Rewolucyjnej, ZMP de facto przestał działać. W tej sytuacji w styczniu 1957 roku Zarząd Główny Związku zadecydował do rozwiązaniu organizacji. Wcześniej jednak władze partyjne powołały nową „centralną” organizację młodzieżową – Związek Młodzieży Socjalistycznej,
Związek Młodzieży Polskiej istniał do jego formalnego rozwiązania w styczniu 1957 roku. W tym okresie liczba jego członków wzrosła z 400 tysięcy w 1948 roku do 1,6 mln w 1953i ponad 2 mln w 1954 roku, by potem stopniowo spadać. ZMP skupiał więc nieomal 40% polskiej młodzieży, która ukończyła 14 rok życia. Górny pułap wiekowy wyznaczono na 26 lat.
Wybrana literatura:
H. Palska – Nowa inteligencja w Polsce Ludowej. Świat przedstawień i elementy rzeczywistości
A. Radziwiłł – Ideologia wychowawcza w Polsce w latach 1948-1956
Zjednoczenie polskiego ruchu młodzieżowego i powstanie ZMP
M. Wierzbicki – Młodzież w PRL
"Jesteście naszą wielką szansą". Młodzież na rozstajach komunizmu 1944-1989
B. Fijałkowska – Ideowo-polityczna działalność związków młodzieży w Polsce w latach 1944-1957
 
Brak głosów

Komentarze

Po ZPM pamiętam tylko jakieś echa - stare gazety, jakiś napis na murach. ZMS był dla mnie realny. Nikt w jakiś szczególny sposób nie ciągnął, nie agitował, ale też nie powstrzymywał (o co trochę żal...).  W szkole średniej prawie wszyscy się zapisali. Bo trudno mówić o należeniu: nie było żadnych zebrań, szkoleń, chyba że gazetki "ściemne", których nikt nie czytał. Nie przypominam sobie, by ktoś w szkole traktował ZMS poważnie, bardziej poważnie niż LOK, LOP, czy TPPR. To samo było z ZSP, a później z SZSP - ktoś podsunął deklarację, podpisało się i była "statystyka". Za niepłacenie składek nikogo nie wyrzucili. Tak samo za "olewanie" zebrań, które zwoływał (niewiadomo przez kogo wybrany) przewodniczący wydziałowego koła. Tak, wiem, w Stolicy, czy w Krakowie widać było ostrzej i wybory należeć/nie należeć, pewnie były bardziej wyraziste. Na "prowincjonalnej" politechnice nie było ruchów opozycyjnych. I nie to, że nie dotarłem ja do nich, czy oni do mnie; przeglądam opracowania historyków o mojej uczelni - pusto. Miało to swój plus: nie było opozycji, to i "członków" SZSP nikt się nie czepiał, nie "stawiał zadań". Takie ciepłe bagienko. Prodziekan się cieszył, bo mu nie przypominali braku przynależnosci partyjnej, a nawet chodzenia do kościoła. Można było sobie pozwolić na ostrzejszy żart w studenckim kabarecie, co łagodziło dzisiejszy żal do siebie. Poważniej się robiło dopiero, gdy zaczynali ciągnąć do partii, ale też nie było to jakieś namolne. Mnie namawiał jeden z późniejszych członków klubu "Whisky & cigar", ale mu się nie poszczęściło. Mnie też! Mimo wszystko wiedziałem, gdzie jest granica.

Nudne, prawda?

Vote up!
0
Vote down!
0

<p>ro</p>

#340783

Nie oceniam.
Osobiście nigdy przez myśl mi nie przeszło wstępować do jakiejkolwiek komunistycznej organizacji typu ZMS, TPPR, LOK czy SZSP. W ZHP byłem też tylko przez miesiąc.

Godziemba

Vote up!
0
Vote down!
0

Godziemba

#340790

gość z drogi

w moim L.O nie,ale u siostry dużo ode mnie młodszej...był tzw owczy pęd"i szeptanka,że tylko tak można zdać maturę i dostać się na studia...

ale wracam do moich wspomnień...niestety,ale ci co ZMSu należeli na studia dostawali się bez problemów...moje pokolenie miało bardziej pod górkę...bo były punkty za pochodzenie...za przynależności chyba też...:)

Podobnie było w pracy....tam już nachalność była duża...ale mnie to nie ruszało...wiedziałam ,ze na paszport ani na awans nie mogę liczyć...więc jak zbyt namolnie mnie "obrabiali"mówiłam to co mój Tatko przed wielu,wielu laty nie mogę,bo Stryj jest kapłanem i wyparłby się mnie  natychmiast...:)

Tatko tak w czasach Bieruta stracił bardzo dobre stanowisko i pracę ,gdy odmówił wstąpienia do PZPR...mówiąc:

mój brat kapłan...i PZPR ...? tego pogodzić się nie da....przez kilka lat był bez pracy...mimo świetnych predyspozycji do wykonywanego zawodu....

Nie należałam ani do harcerstwa,chociaż przez moment byłam bardzo blisko...:)ale słowa przysięgi,poraziły mnie skutecznie...:)

do PZPRu już mnie nie namawiali, bo bez wstępu w ZMSie  nie było raczej takiej możliwości ..:)

             za to po latach,gdy byłam już bardzo szanowanym pracownikiem i nie tylko, pewna kadrowa ze śmiechem pokazała mi moje akta ,a tam stało napisane wielkimi kulfonami "osobnik aspołeczny" a dalej same pochwały...typu solidna,życzliwa dla ludzi i takie tam dalej....:)

a wiec wbrew przyjętym "gadaniom" że bez partii czy ZMS nie można było zdobyć awansu....odpowiadam ....bzdura..

fakt ,że cena była 

tzn przez wiele lat brak podwyżki czy lukratywnych stanowisk...

brak paszportu,czy wcześniej wkładki do dowodu osobistego i na pewno żadnych szans na przydział mieszkania...:)

no cóż ,nic  nie jest za darmo....a uzyskanie pewnej pozycji bez tych protez   wymagało ogromnego wysiłku i wyrzeczenia się wszystkiego, talonu na samochód,pralki i etc...:)))

ale w moim przypadku...WARTO było...:)

serdeczne pozdrowienia z drogi do Polski naszych marzeń,Polski wolnej i zasobnej :)

 

Vote up!
0
Vote down!
0

gość z drogi

#340794

W czasach "punktów" za właściwą przynależność organizacyjną dostawało się 1 punkt. Niedużo ;-), ale na kierunkach cieszących się dużą popularnością i ten jeden był nie do pogardzenia...

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#340796

gość z drogi

tak przynajmniej było na akademii ekonomicznej,kiedy przeczytałam,że nie dostałam sie ,poszłam do Kościoła by podziękować Bogu...nienawidziłam matematyki i czegoś co mogło być moją przyszłością.a " śmierdziało" na odległość pogardzanym Marksem...ale rodzice chcieli  to i polegli....:)

czasy wyżu demokratycznego  miały swoje "znaki czasu" :))))

pozdrawiam i zapewniam,ze nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło...:)

Vote up!
0
Vote down!
0

gość z drogi

#340812

No widzisz, Bóg ustrzegł świat przed jeszcze jedną "referentką" lub "planistką"... z perspektywami na "główną księgową" :-)))!

Vote up!
0
Vote down!
0
#340814

gość z drogi

Wtedy nawet nie wiedziałam,że kiedyś przyjdzie mi ,jako już bardzo" dorosłej" osobie,być tak blisko tego właśnie Kościoła.....:)

Dziwne są ludzkie losy i drogi,jakimi Bóg nas prowadzi...":główna księgowa " brrrr przepraszam wszystkie przyzwoite księgowe i te główne ,tez....:)ale to się może tylko przyśnić w koszmarnym śnie..

pozdr :)

Vote up!
0
Vote down!
0

gość z drogi

#340839

Dzięki!

Jeżeli to była spowiedź, to przed samym sobą. Ani oceny, ani tym bardziej rozgrzeszenia nie wyglądam. Wystarczy, że sam nie jestem z siebie za ten fragment życiorysu dumny. 

ro

Vote up!
0
Vote down!
0

<p>ro</p>

#340965

Propagandy też czerwonej dokoła sianie
Smutne czasy , lecz pole klakierów
którzy pragnęli na klapy orderów
Dzisiaj mężczyźni by chcieli rodzić
Kobiety zaś zawód kowala odrodzić
Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"

"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"

#341018

gość z drogi

ja mysle ,ze praca to było nasze podstawowe zadanie i gardłowanie,....:)

czyli ...PRZEKONYWANIE....

serd pozdrowienia :)

10

Vote up!
0
Vote down!
0

gość z drogi

#341141

gość z drogi

uzupełniamy historię  fragmentami własnych życiorysów :)

a oceny ?

nic z tego, od oceniania Nas, jest KTOŚ inny i w innym wymiarze:)

serd pozdrowienia :) 

Vote up!
0
Vote down!
0

gość z drogi

#341143

Niestety, oprócz gardłowania, zetempowcy zniszczyli życie wielu ludziom, doprowadzili też do aresztowania wielu, donosząc o ich "niewłaściwych" poglądach, opiniach.

Pozdrawiam

Godziemba

Vote up!
0
Vote down!
0

Godziemba

#341279

gość z drogi

są szkodnikami i donosicielami...podsłuchawali pod drzwiami,czy ktoś aby nie słucha Wolnego Radia...donosili ,co mówili Kapłani na mszach sw...

kto kogo przekonał ?oto dzisiaj jest pytanie bez odpowiedzi....

pozdr

Vote up!
0
Vote down!
0

gość z drogi

#341289