Róbta co chceta - a uczyć się trzeba
Trudno dociec, czy kolejni Ministrowie Edukacji mieli pod górkę do szkoły, jedno jest pewne - uczyć się nie lubili. Skąd taki wniosek? Wszystkie ich decyzje zmierzają do ograniczenia nie tylko poziomu nauczania, ale i ilości zajęć z poszczególnych przedmiotów. Oberwało się historii, ale również fizyce, chemii, informatyce itp. - ich zdaniem, zupełnie niepotrzebnym „głupotom”.
Uczniowie w gimnazjum muszą się uczyć zdrowego żywienia i koniecznie liczenia kalorii. Jak znalazł - dla przyszłych anorektyczek! Ministrze Zdrowia - nowi klienci, właśnie się szkolą dla zatłoczonych poradni!
W Katowicach 13-latki liczą kalorie, ale ponoć gdzie indziej zgłębiają sztukę makijażu. A może tylko wieść gminna niesie plotki - tego nie wiem – choć nazwy niektórych przedmiotów wskazywałyby na takie właśnie zajęcia praktyczne.
Zdecydowanie nie jest plotką pomysł likwidacji szkolnych bibliotek. Bo i po co zawracać młodym ludziom głowę jakimś Mickiewiczem czy Sienkiewiczem. Bogaci rodzice i tak kupią książki a nawet poślą swą dziatwę na korepetycje. Stara inteligencja wygrzebie na półce i da wnukowi. Gorzej, gdy wnuków jest więcej.
To, że jeden z drugim reformator książki żadnej nie przeczytał, a zrzynał jedynie opracowania, to jeszcze nie powód, by innym uniemożliwiać czytanie!
Dlaczego dzieci i młodzież z wiosek, gdzie biblioteka szkolna jest jedyną taką placówką w danej miejscowości - pozbawiać możliwości rozwoju? Różne mądrale tyle się „nagaworzą” w mediach i na „uczonych” konferencjach o „przeciwdziałaniu wykluczeniu” - i co? Do dzieła panie i panowie! Ratujcie biblioteki i szkoły!
Stowarzyszenie i Fundacja „Rzecznik Praw Rodziców” ruszyła z akcją zbierania 500 tysięcy podpisów pod wnioskiem o referendum edukacyjne: „Ratuj maluchy i starsze dzieci też!”
Pytania w żądanym referendum są następujące:
Czy jesteś za zniesieniem obowiązku szkolnego sześciolatków?
Czy jesteś za zniesieniem obowiązku przedszkolnego pięciolatków?
Czy jesteś za przywróceniem w liceach ogólnokształcących pełnego kursu historii
oraz innych przedmiotów?
Czy jesteś za stopniowym powrotem do systemu: 8 lat szkoły podstawowej + 4 lata szkoły średniej?
Czy jesteś za ustawowym powstrzymaniem procesu likwidacji publicznych szkół
i przedszkoli?
Logiczne objaśnienia tych pytań można znaleźć: http://rzecznikrodzicow.pl/dlaczego-referendum
”W każdym z tych tematów politycy od dawna lekceważą wolę rodziców i wolę większości społeczeństwa. To musi się zmienić! Dlatego rozpoczynamy wielką i trudną akcję, od której powodzenia zależy los edukacji naszych dzieci.” – piszą projektodawcy referendum.
Tyle lat mówiłam i pisałam, że to naród jest suwerenem w państwie, a politycy mają działać rozumnie - dla dobra wspólnego - zgodnie z wolą obywateli. Nareszcie samoorganizacja społeczeństwa następuje!
To nic, że wrzucono do kosza 2 mln podpisów, złożonych w proteście przeciwko podwyższeniu wieku emerytalnego. Babcie zamiast zajmować się wnukami, by młodzi mogli pracować – będą harować siedem lat dłużej. A młodzi wyjadą za granicę i ich składki zasilą emerytury staruszków w całym świecie – tylko nie w Polsce! Niedługo pewnie okaże się, że w ogóle żadnych emerytur nie dostaniemy i będziemy pracować do śmierci.
Polskie władze zadbały też o praktyczną likwidację polskiego szkolnictwa za granicą. Czy emigranci z Polski mają się szybciej asymilować i w już drugim pokoleniu wyzbyć się polskości? Polonia protestuje. Powstała specjalna strona internetowa: http://www.facebook.com/groups/ratujmypolskaszkole Społeczeństwo obywatelskie zaczyna funkcjonować. Warto poprzeć starania. Wszak „nic o nas bez nas” to musi być podstawowa zasada.
KRRiT też zbagatelizowała prawie 2 mln. 300 tys. podpisów w sprawie multipleksu dla TV „Trwam”. Władza lepiej wie, co ma ludek oglądać, a czego nie!
Co tym razem trzeba zrobić, by spróbować ratować przyszłość naszych dzieci i kolejnych pokoleń? Trzeba przeczytać tutaj: http://rzecznikrodzicow.pl/referendum-edukacyjne-ratuj-maluchy-i-starsze-dzieci-tez#overlay-context=gdzie-mozna-zlozyc-podpis-pod-wnioskiem-o-referendum-edukacyjne lub napisać na adres: ratujmaluchy2013@gmail.com
Ktoś powie, to nic nie da. I tak będzie to - co władza zaplanowała. I tak i nie. Owszem mogą „posły” i „poślice” wrzucić do kosza. Oczywiście! Tylko potem niech nie liczą na nasze głosy w wyborach! I to trzeba tym wszystkim niemrawym potakiwaczom uzmysłowić. Koniec z miernymi, ale wiernymi psujami! To nasze państwo, a nie ich folwark.
I żadnym usprawiedliwieniem dla Was nie będzie, że do szkoły miało się pod górkę, a lektury były „za grube”. Nikt was siłą nie zmuszał, aby kandydować do Sejmu i piastować stanowiska w ministerialnych urzędach.
Róbta co chceta! Rachunek będzie wystawiony każdemu z osobna.
Jadwiga Chmielowska
http://www.sdp.pl/node/8580
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2033 odsłony
Komentarze
Sienkiewicz
22 Lutego, 2013 - 14:59
już został z lektury wyrzucony,"Konrad Wallenrod"Mickiweicza również,nawet Gombrowicz we fragmentach,za to na biologii można się nauczyć,jak zakisić ogórki....
przepraszam
22 Lutego, 2013 - 15:00
oczywiście miało być Mickiewicza:)))
Szkoły korespondencyjne
22 Lutego, 2013 - 15:48
Nie będzie niczego .
- Biblioteki
- Religia
- Dentyści i Higienistki, wszystko to ma opuścić mury szkolne.
Ministry będą miały super oszczędności w resorcie.........na premie własne.
Podpowiem Ministerstwu Edukacji, że najtaniej będzie szkoły polikwidować a budynki sprzedać (najlepiej Niemcom, lub Rosjanom na koszary) i wzorem północnych rejonów Finlandii wprowadzić szkołę internetową w całej Polsce lub korespondencyjną.
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ
tańczący z widłami
22 Lutego, 2013 - 17:59
Z tymi koszarami to raczej zły pomysł , ja proponuję przebudować szkoły na bloki mieszkalne , bo przecież te wszystkie związki partnerskie będą musiały gdzieś mieszkać . Proponuję nawet hasło dla takiej ogólnonarodowej akcji " Tysiąc mieszkań w każdej gminie , dla tysiąca związków partnerskich ! "
Uff.
TYBERIUSZ
Tyberiusz
22 Lutego, 2013 - 19:51
Słusznie, tylko po co przebudowywać. Sale (sypialnie) na 30-40 osób, łazienka jedna wspólna na korytarzu, czyli obiekt gotowy do wynajmu.
Wystarczy zapędzić to lewicowo-tęczowe partnerstwo, po 30 sztuk na pokój jak lecie i niech się dobierają po dwóch, trzech, czy jak mają fantazje po pięciu w związku :)
Pozdrawiam
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ
tańczący z widłami
22 Lutego, 2013 - 20:12
Słusznie Pan prawi , tyle że ja w swojej ciemnocie , oraz jako zwolennik związków małżeńskich brałem pod uwagę intymność ...takie tam, zboczenie homofoba :)
TYBERIUSZ
TYBERIUSZ
22 Lutego, 2013 - 20:31
Parawan zawsze można dokupić ;))
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ
tańczący z widłami
22 Lutego, 2013 - 18:03
Zapomniałem dodać , że młodzież należy zapędzić do związków partnerskich ...i będziemy mieć ich z głowy .
TYBERIUSZ
Reformy oświaty godzą nie tylko w przedmioty ogólnokształcące...
23 Lutego, 2013 - 01:07
Niestety, szkodzą one również kształceniu zawodowemu. Tekst, który zamieszczam poniżej to mój komentarz już raz wcześniej zamieszczony na Niepoprawnych pod innym artykułem. Ale ponieważ ludzie wiedzą o tym szczególnie mało (w odróżnieniu od np. ograniczania zajęć z historii), więc postanowiłem ponownie ten tekst zamieścić.
Jestem od wielu lat nauczycielem (najpierw akademickim, obecnie szkolnym). Kiedy pracowałem na uczelni, wydawało mi się, że reformy Buzka idą we właściwym kierunku. Niestety, po rozpoczęciu pracy w szkole przekonałem się, że byłem w poważnym błędzie. Wynikał on z niedoinformowania. Co więcej większość społeczeństwa, łącznie z rodzicami obecnych uczniów, więc osobami najbardziej zainteresowanymi, nie ma pojęcia co się dzieje w szkole.
Uczę w technikum przedmiotów elektrycznych, Nie będę się wypowiadał co do przedmiotów ogólnokształcących - są od tego lepsi znawcy. Co do szkół podstawowych i gimnazjów, to na podstawie przychodzącego do mnie narybku (moja szkoła przyjmuje i tak lepszy sort kandydatów) znacznie obniżyła się jakość kształcenia, a dyscyplina sięgnęła dna. Tyle, że to nie do końca wina nauczycieli. To, że obecnie od przyszłego technika trudno wyegzekwować wiedzę z trygonometrii (jak wyjaśnić prąd zmienny bez znajomości sinusoidy?) jest winą tragicznie okrojonych programów nauczania.
Z każdą reformą coraz gorzej.
Poprzednia reforma w zakresie szkolnictwa zawodowego zniosła tzw. prace dyplomowe (o czym wielu ludzi nie wie do dziś). Zniesiono je na rzecz jednolitego egzaminu. Miał być to egzamin testowy oraz praktyczny. Ale, ze względu na koszty, egzamin praktyczny w wielu zawodach (np. technik elektryk, elektronik, fryzjer itp.) sprowadzono do poziomu projektu, który należy wykonać na papierze, a który sprawdza komisja w kilka tygodni później. Nawet tam, gdzie egzamin jest wykonywany praktycznie, ocenie podlega rozprawka ucznia napisana na podstawie wykonanej pracy. Efekt pracy jest co najwyżej dokumentowany wydrukiem zrzutu ekranu komputerowego (np. informatyk). Ale już wyniki pracy technika analityka (chemika) lądują pod koniec egzaminu w zlewie. A rozprawka musi zawierać np. plan pracy, listę przyrządów (wirtualną, bo w rzeczywistości ich nie ma), opisy rzekomo wykonanych czynności, wnioski itp. Dobry pisarz napisze taka pracę na wymagane 75%. Ale już dobry technik-praktyk, może pominąć w opisie wymagane kluczem, a jednocześnie oczywiste czynności. Jakby wykonywał pracę praktycznie, zapewne by je wykonał, ale nie zawsze widzi sens pisania o rzeczach oczywistych. I tu pojawia się problem - na razie uczymy nie tyle zawodu, a metod zdawania egzaminu.
Obecnie do szkół średnich dotarła kolejna fala reformy. Sztandarowym tematem związanym z tą falą reformy jest ograniczenie nauczania historii. Ale mówienie o "reformie" edukacji wyłącznie w kontekście historii, choć słuszne, jest poważnym zawężeniem problemu. Historia, choć niezwykle ważna, to tylko jeden z wielu likwidowanych przedmiotów.
Poważnym problemem jest ograniczanie geografii, biologii, matematyki, fizyki, chemii itp.
Jako nauczyciel przedmiotów zawodowych muszę zaznaczyć, że w technikach dokonuje się masakry przedmiotów zawodowych! Przykładem niech będzie technik elektryk. Z podstawy programowej nauczania wyrzuca się elektroenergetykę i energoelektronikę, a inne przedmioty na tyle ogranicza, że przyszły technik elektryk będzie miał wiedzę porównywalną z obecnym absolwentem zawodówki. Co prawda znacznie rozszerza się zajęcia praktyczne, ale ich zakres będzie ograniczony do prostych czynności montażowych. Przedmioty usunięte z podstawy programowej odpowiadają za przesył i rozdział oraz produkcję energii elektrycznej (elektroenergetyka) i najnowsze metody jej przetwarzania i wykorzystania - np. w nowoczesnych napędach (energoelektronika). Z technika elektryka zrobi się wykwalifikowany elektroinstalator.
Pozytywem jest, iż egzamin praktyczny ma być rzeczywiście praktyczny. A do tego zawody podzielono na kwalifikacje i np. technik elektryk w czasie nauki będzie musiał zdać 3 egzaminy. Podkreślam - w czasie nauki, czyli po zakończeniu pewnego jej etapu. Co więcej, ma zdawać go przy egzaminatorze oceniającym jego pracę na bieżąco poprzez obserwację, a nie na podstawie papierka.
Powinniśmy być zadowoleni? Niby tak, ale jak już wspomniałem w niektórych zawodach obcięto przy okazji lwią część materiału, a dodatkowo zażyczono sobie takiego wyposażenia stanowisk egzaminacyjnych, że rzadko którą szkołę (a przy okazji finansujący ją samorząd) stać na jego zakup. Np. dla zawodu technik elektronik wymagany jest drogi sprzęt diagnostyczny i... telewizor plazmowy na każde stanowisko, a więc na każdego ucznia. Niby chciało by się mieć takie wyposażenie, ale przy zapaści funduszy na oświatę kto za to ma płacić? A ośrodkiem egzaminacyjnym ma być każda szkoła. Osobiście nie zdziwiłbym się, gdyby za pół roku okazało się, że na razie uczeń ma wytworzyć "produkt" w postaci jedynie schematu elektrycznego czy elektronicznego, co było by powrotem do sytuacji obecnej...
Nie wróży dobrze reformie również to, że opublikowane 1 listopada informatory dla poszczególnych zawodów zawierają w przykładowych zadaniach poważne błędy merytoryczne. Jako inżynier autorowi tych zadań nigdy nie pozwoliłbym wykonywać instalacji w swoim domu. Bo myli łącznik z wyłącznikiem nadprądowym, a to naprawdę nie to samo.
I na tym właśnie polega Matrix obecnych władz oświatowych. Zlecają realizację niedopracowanych podstaw programowych nie przygotowując bazy materialnej. Dodatkowo ograniczają czas przeznaczony na naukę i obcinają zakres niezbędnego materiału. Boje się, że tak wykształceni fachowcy nie będą w stanie ani rozwijać naszej gospodarki, ani nawet znaleźć pracy za granicą.
Jak wspomniałem, historia jest ważna, ale dodatkowo ważne jest, żeby Polska miała dobrych i wykwalifikowanych specjalistów. Bo bez nich staniemy się republiką bananowa w środku Europy!
Niestety, ale o zmianach w szkolnictwie zawodowym wie bardzo mało osób. Jeszcze mniej osób to w ogóle obchodzi. A uczeń technikum musi włożyć w swoje wykształcenie o wiele więcej wysiłku, niż uczeń LO. Program maturalny ma praktycznie identyczny jak ten drugi. Dodatkowo uczy się zawodu.
O zmianach w systemie kształcenia nie wiedzą też pracodawcy. Dla kogoś, kto kończył stare 5-letnie technikum z pracą dyplomową, będącego np. szefem firmy, obecny absolwent to absolwent z wiedzą i umiejętnościami na poziomie jego własnych doświadczeń. Nic nie wie o zmianach i papierowych egzaminach praktycznych. Przypuszcza, że dostaje pełnowartościowego pracownika, a dostaje wydmuszkę, którą sam musi jeszcze dokształcić.
Dodatkowo szkolnictwo zawodowe wymaga pieniędzy! Pracuję w renomowanym technikum (górna półka w krajowych rankingach), a na obecny rok, w którym powinniśmy wyposażyć pracownie stosownie do nowych egzaminów zawodowych, dostaliśmy 0,00 zł na pomoce dydaktyczne! Zakupy musimy zrealizować z dochodów własnych szkoły, czyli wynajmowania pomieszczeń na zajęcia przez prywatne szkoły. Planowana kwota na pewno nie pozwoli właściwie doposażyć pracowni. Dodam, że wymagania do nowego egzaminu są sensowne o tyle, że stawiają na nowoczesny sprzęt. Za to praktycznie eliminują cały sprzęt już przez nas posiadany. Np. elektronicy nie będą potrzebowali oscyloskopu czy generatorów funkcyjnych do egzaminu. Bez inwestycji kształcenie według nowej podstawy jest fikcją.
No, i jeszcze programy nauczania. Teoretycznie każdy nauczyciel może napisać własny. Są co prawda programy napisane przez KOWEŹ - firmę promowaną przez MEN, ale są one niespójne, czasem nawet sprzeczne co do siatki godzin z wymaganiami części zarządzeń MEN. Czy każdy nauczyciel jest naukowcem o umiejętnościach pisania takich programów? A co z uczniem, który przenosi się do innej miejscowości i musi zmienić szkołę? Trafi na zupełnie inny program, inną siatkę godzin, ba nawet inny harmonogram egzaminów na kwalifikacje niż w pierwszej szkole. I to nawet, jeśli obie szkoły tylko adaptowały program z KOWEŹiu!
M-)
"I żadnym
23 Lutego, 2013 - 13:17
"I żadnym usprawiedliwieniem dla Was nie będzie, że do szkoły miało się pod górkę, a lektury były „za grube”. Nikt was siłą nie zmuszał, aby kandydować do Sejmu i piastować stanowiska w ministerialnych urzędach."
Zawsze pozostaje pytanie: jacy durnie ich wybrali?
Stasiek