Problemy polskiej edukacji widziane z pozycji rodzica

Obrazek użytkownika Jadwiga Chmielowska
Kraj

Z cyklu rozmowy o Polsce, polecam tekst o edukacji Mariusza Pateya

Problemy polskiej edukacji widziane z pozycji rodzica mają inna optykę niż ta "ekspercka". Wiele się ostatnio mówiło o problemach w nauczaniu historii. Części społeczeństwa wydaje się, że zmiany są nieuchronne. Konsekwencją awansu cywilizacyjnego kraju jest utrata dużej części suwerenności państwa, rozmywanie tożsamości narodowej w nowej europejskiej rzeczywistości. W tym kierunku idą zmiany w programach nauczania. Ja grzebania przy nauczaniu historii , czy literatury polskiej nie odbieram jako jakąś konieczność dziejową, przejaw postępu cywilizacyjnego , ale próbę manipulacji, socjotechniki wkraczającej do szkół.

Czujemy, ze pewien wspólny dla Polaków kod kulturowy powinien znaleźć należne miejsce w Polskiej Szkole i jest potrzebny Polsce i Polakom właśnie, by skutecznie mogli uczestniczyć w ogólnoświatowej rywalizacji.
Sprzyjanie tworzeniu więzi, poczucia wspólnoty, dbanie o wartości, pomaga w odbudowie kapitału zaufania, wpływa na samoocenę narodu, społeczeństwa, jest zatem ważnym elementem w budowie silnego gospodarczo państwa.
Dlaczego zatem pojawiają się co jakiś czas próby podważania tego spoiwa łączącego Polaków ?

Pogłębia się rozdźwięk między treściami wychowawczymi proponowanymi przez szkoły państwowe a oczekiwaniami rodziców.

Widać w programach nauczania odchodzenie od tradycyjnych polskich wartości opartych na fundamencie chrześcijańskim, podważanie imponderabiliów będących od wieków częścią naszej tożsamości.
W imię budowy nowej, jakoby lepszej państwowości europejskiej kwestionowane jest wręcz prawo Polaków do życia w swoim, wolnym i niezawisłym państwie.
W poprzednim systemie edukacja miała służyć kształtowaniu nowego człowieka, obywatela socjalistycznej wspólnoty. Teraz rolę tej wspólnoty przejmuje mityczna Zjednoczona Europa.

Struktura PRL owskiego zarządzania oświata nadaje się świetnie do realizowania nowych, europejskich już celów.
Rząd, jego urzędnicy używają zróżnicowanych narzędzi dla realizacji swojej polityki.
Tworzą coraz bardziej rozbudowane podstawy programowe przy jednoczesnym ograniczaniu ilości godzin przeznaczanych na naukę przedmiotów, blokują możliwość realizacji programów autorskich, odbiegających od wytycznych ministerialnych ekspertów.
Wprowadzają wyrafinowane systemy waluacji wiedzy i umiejętności premiujące uczniów o ustalonych poglądach i sposobach wnioskowania.

Przy tym złe, centralne zarządzanie oświatą, prowadzi do nieracjonalnego gospodarowania środkami finansowymi i kapitałem ludzkim.
Dekapitalizuje się baza materialna, brakuje środków na jej odtwarzanie.
Proces zamykania szkół prowadzi do dalszego szybkiego ubytku majątku pracującego na rzecz oświaty.
Problem przepełnionych klas w szkole państwowej przy takiej polityce pozostanie.

Pogarszają się jednym słowem warunki kształcenia.
Nie można wymagać wzrostu jakości nauczania nie inwestując przy tym w polepszanie warunków nauczania.
Propozycje idące w kierunku odejścia od centralnego zarządzania oświata nie maja na celu usprawiedliwianie działań rządu szukającego mechanicznie oszczędności w systemie kosztem nauczycieli, warunków nauczania, czy jakości. Przyjmuję tok rozumowania Milltona Friedmana , czy Ludwiga von Misesa postulujących przekazywanie kompetencji w zarządzaniu oświatą podmiotom o różnej formie organizacji i własności przy jednoczesnym utrzymaniu obowiązku państwa w finansowaniu publicznej edukacji.

Jeśli placówki oświatowe prowadzące misję publiczną wykazują zysk to świadczy to o efektywnym odpowiedzialnym zarządzaniu placówką.
Zysk jest swoistą premią, nagrodą za dobre zarządzanie, innowacyjność, kreatywność.
Prawo do niego nie powinno być kwestionowane.
Chciałbym, by szkoła miała swobodę w kreowaniu polityki finansowej, kadrowej, placowej.
Podstawy programowe powinny być tylko fundamentem dla budowania programów autorskich.

Różnorodność szkolnictwa, danie rodzicom wolnego, rzeczywistego wyboru placówek szkolnych wymusi podnoszenie standardów kształcenia i wychowania zgodnego z wolą rodziców, a nie grup nawiedzonych polityków.
Powszechność kształcenia jest wartością, która pozwala społeczeństwu na optymalne wykorzystanie jego potencjału. Państwo nie powinno oszczędzać na edukacji, inwestycja w kapitał ludzki to zabezpieczenie naszej przyszłości. Propozycje, aby wpisać w ustawę jaki minimalny procent budżetu państwa będzie przeznaczany na oświatę ma sens. Pozorne oszczędności do jakich prowadzi zamrożenie dotacji oświatowej to droga donikąd. Niż demograficzny, przy rosnącym PKB Polski powinien być okazją do poprawy warunków kształcenia i jakości kształcenia. Obserwując jednak jak pracuje MEN, uważam, że bez odebrania państwu części kompetencji w zarządzaniu oświatą, bez decentralizacji systemu zarządzania oświatą, trudno będzie liczyć na zmiany na lepsze.

Szkoła powinna budować swoją markę, dopasowywać swoją ofertę edukacyjną i uwzględniać zróżnicowanie uczniów ze względu na zdolności, zainteresowania itp.
Pomysły na ustanowienie jednolitych standardów nauczania, to groźna utopia.

Im szybciej Europa zrozumie, że systemy rozproszone, oparte na różnorodnych formach prawnych, organizacyjnych, własnościowych również w edukacji, nauce, przyzwolenie na zdrową konkurencję to droga do zdobycia przewagi w świecie, tym szybciej wyjdzie z marazmu i stagnacji.
Mariusz Patey

Brak głosów

Komentarze

i tu ruletka szkoła szkole nie równa rodzic tylko spełnia obowiązek chyba że jest nadziany i zabezpieczy dobre wykształcenie

Vote up!
0
Vote down!
0
#284070

i tu ruletka szkoła szkole nie równa rodzic tylko spełnia obowiązek chyba że jest nadziany i zabezpieczy dobre wykształcenie

frazeologia zdradzająca pochodzenie...

Jeszcze jedno -  niejaką forpocztą były w Polsce tzw. szkoły steinerowskie (inaczej - waldorfskie od fabryki papierosów waldorf astoria) Uczono tam np "Ody do radości" z jej niedorzecznym tekstem i kanciastą melodią...jak się okazało - przyszłego hymnu zjednoczonej Europy; nie obchodzono świąt narodowych, ba! w regulaminie nie ma nawet określenia stroju galowego...a w programie są kurioza typu "religia niekonfesyjna".

W Warszawie admiratorem i "wspornikiem" tego rodzaju szkoły był Jacek Kuroń.

Vote up!
1
Vote down!
0

Bóg - Honor - Ojczyzna!

#284167