Smoleńska fizyka, smoleńska geometria
Chodził ten tekst za mną od momentu, w którym przeczytałem jak świetnie sobie radzi pan Lasek „rozprawiając się” z wysuwanymi pod adresem zespołu, który odpowiada za tak zwany „raport Millera”, wątpliwościami co do rzetelności i fachowości działań i wynikających z nich konkluzji. Rzecz dotyczyła rozbieżności między podaną w raporcie wysokością na jakiej skrzydło Tupolewa miało uderzyć w brzozę i podaną do wiadomości przez prokuraturę wysokością, na której uderzona brzoza została złamana. Wydawało się, że pan lasek może mieć z tym kłopot ale ze zdumiewającym spokojem uznał on, że obie informacje nie są ze sobą sprzeczne i wprowadził do obiegu nowy termin, „miejsce pierwszego kontaktu samolotu z brzozą”. Nie ma oczywiście w dokumentach żadnych dany, które by wskazywały na to, iż „kontaktów” samolotu z brzozą było więcej niż jeden. Zatem zacząłem zastanawiać się nad sobą, panem Laskiem i nad fizyką w ogóle.
Jako młodzian niedojrzały uczęszczałem w liceum do klasy matematyczno- fizycznej. Przyznaję, że nie zawsze „się zaciągałem” ale nadrabiałem i nadal staram się nadrabiać wynikające z tego braki wyobraźnią. I tak mi wyszło, że z fizycznego punktu widzenia jasnym jest, że drzewo lamie się w miejscu uderzenia. Zrozumiałe też byłoby, gdyby, na przykład z powodu osłabionej w konkretnym miejscu bardziej niż w innych, na przykład chorobą struktury drewna, złamanie nastąpiło poniżej miejsca kontaktu. Ale nijak mi nie pasuje, by po uderzeniu pień łamał się powyżej. Liczyłem na to, że pan Lasek jakoś zmierzy się z tym problemem w sposób dla mnie zrozumiały. Wszak to ostatnie tourne temu właśnie miało służyć by takie oporne na wiedzę matołki jak ja mogły pojąć jak było i nie dawać się wodzić za nos szarlatanom wszelakim. Może jestem zbyt oporny i nie jestem dla pana Laska tak zwaną „grupa docelową”. O tym zresztą jeszcze będzie.
Może też jest tak, że pan Lasek wyprzedza pewne zdarzenia. I w głębi swej roztropności woli nie twierdzić niczego na tyle kategorycznie, że jakby co, trzeba by się z tego później rakiem wycofywać. Tak, jak z tego Błasika w kokpicie, którego teraz panowie specjaliści nawet gotowi są z kabiny pilotów eksmitować.
Pisząc wyżej „jakby co” miałem na myśli problemy z inną nauką ścisłą. Chodzi o geometrię. Jak wiadomo geometria Komisji i geometria prokuratury mocno się teraz rozmijają. Z pozoru rzecz nie do wybrnięcia nawet poprzez jakieś tam „miejsca pierwszego kontaktu”. I w związku z tym można by oczekiwać, że ekspert Lasek straci ochotę do „rozprawiania się” i do publicznych występów w ogóle.
Okazuje się jednak, że zawsze jest jednak to „jakby co”. Oto, mimo, że mamy już dwa wyniki pomiaru kikuta brzozy, do Smoleńska jadą kolejni „specjaliści”. I tylko pozostaje czekać z niepokojem czy nie przywiozą jeszcze innego wyniku niż te, które już mamy. Choć nie mam wątpliwości, że jadą po to, by im te pięć metrów Millera wreszcie wyszło.
Tak myślę, bo w końcu mierzenie drzewa nie stanowi jakiegoś tam wyzwania intelektualnego nawet dla dzieci ze szkoły podstawowej. I kolejna wyprawa w takim celu, jeśli czegoś dowodzi, to tylko tego, że albo mamy do czynienia z ekspertami, którym sprawia poważny problem obsługą miary stolarskiej czy tam centymetra krawieckiego albo też mamy do czynienia z osobliwą geometrią, w której ta sama wielkość może swobodnie być oznaczana jako 5,1 albo 6,66.
Wcześniej napisałem, że nie stanowię dla pana Laska tak zwanej „grupy docelowej”. To stwierdzanie i cały w ogóle tekst zainspirowany został notką wyrusa*, w której on również dziwi się temu, jak ostentacyjnie nasi „eksperci” obnoszą się ze swymi brakami z podstawówki. I tam wyjaśnia, czemu, choć powinno, nie ma to większego znaczenia i z góry odpowiada na pytania, które w związku z tym powinny narzucać się zarówno dziennikarzom jak też każdemu, kto z powodzeniem zakończył kurs szkoły podstawowej. Przeczytajcie.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2182 odsłony
Komentarze
Miarą stolarską to se Pan, Panie Rosemann możesz
17 Lutego, 2013 - 13:40
nogi od stołka mierzyć, albo szerokość blatu w kuchni albo..l sam Pan wiesz co. Eksperci natomiast tudzież śledczy brzozę mierzą "przymiarem wstęgowym z użyciem podnośnika hydraulicznego". I to jest różnica między amatorem a ekspertem! Druga różnica to ta, że amatorowi wyjdzie jak jest, a ekspertowi jak ma być.
--------------------------
Reszta nie jest milczeniem.
----------------------------------------------
*Reszta nie jest milczeniem, ale należy do mnie.*
*Ale miejcie nadzieję; bo nadzieja przejdzie z was do przyszłych pokoleń i ożywi je; ale jeśli w was umrze, to przyszłe pokolenia będą z ludzi martwych.*
Tutaj pasuje tylko jedno pytanie
17 Lutego, 2013 - 14:05
"Nie mam waszego płaszcza i co mi zrobicie?"
Pokazano nam, że traktowani jesteśmy z najwyższą pogardą i nikogo z władzy nie obchodzi, jak to oceniamy. A tak nawiasem mówiąc sami jesteśmy sobie winni, bo testowano nas zaczynając od małych kroków, sprawdzając na co jeszcze można sobie pozwolić. Testy dotyczyły głównie reakcji na bezkarne poniżanie Lecha Kaczyńskiego.
Anka1
Pierwszy kontakt
17 Lutego, 2013 - 14:39
laska miał miejsce,które on bardzo dobrze zna.Pózniej nastąpił drugi kontakt,z czego Lasek musiał sie wytłumaczyć pierwszemu kontaktowi i tak następuja kolejne kontakty Laska az do skutku.Myślę ze ten Lasek powie jeszcze o innych kontaktach,o których na razie nie wiemy.On ma tylko kłopoty z wypowiedzią o kontaktach.
Jeszcze zaświeci słoneczko
Autorytet Tusk połozył podwaliny pod nową metrologię...
17 Lutego, 2013 - 14:56
"...różni ludzie, różnie mierzą" - moim zdaniem Nobel murowany.
Miczurin położył podwaliny pod nową botanikę.
Kałasznikow wymyślił Schmeissera.
Rosenberg ruską bombę atomową.
Tusk zrewolucjonizuje metrologię - teoria względności miar.
Parę lat i nie starczy mu klap na ordery.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart
W wywodach Pana Doktóra Laska prawdopodobnie nie ma błędu.
17 Lutego, 2013 - 17:51
Mój śp. Tatuś (notabene absolwent MEL-u i konstruktor lotniczy) zwykł mawiać, że w warunkach bojowych wartość sinusa może dochodzić nawet do 4. Tu mamy warunki zbliżone do bojowych (samolot wojskowy, lotnisko wojskowe, prokuratura wojskowa i takie tam jeszcze inne), więc wartość ta może nie osiągnąć 4, ale w okolicach 3 może się sytuować. W związku z tym obliczenia z użyciem sinusa mogą niektórym się nie zgadzać, ale w tych warunkach to jest NORMALNE, zwłaszcza gdy jak to historycy mawiają: "zależy jak kto mierzy". Proszę się zatem nie dziwić mogącym zaistnieć drobnym rozbieżnościom.
Pozdrawiam
HdeS
HdeS
HdeS
17 Lutego, 2013 - 18:28
Poza tym, mogli nie zauważyć i odczytać skalę w calach.
Też się zdarza.
A może też mieli ruską miarkę - cholera wie czy 1 ruski mm = 1 milimetr ?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart
Może w celach? Ups! to trochę za wcześnie. Przepraszam.
17 Lutego, 2013 - 18:34
Cale jak cale. Pół biedy bo powinny być raczej jednakowe. Gorzej jak chlopacy mierzyli w stopach. Stopa takie Parulskiego mogła odbiegać (sic!) od stopy takiego dla naprzykładu Benedicta, starego latarń kosiarza. A jeżeli jeszcze do tego pomiaru używane były stopy przechodzącego nieopodal Stiopy, to faktycznie jest problem.
Pozdrawiam
HdeS
HdeS