Perspektywy Ruchu Narodowego

Obrazek użytkownika Gadający Grzyb
Kraj

Na polskiej scenie politycznej powinno znaleźć się miejsce dla znaczącego ugrupowania narodowego.

I. Miejsce dla narodowców!

Pozwolę sobie pozostać jeszcze przez chwilę w tematyce „okołomarszowej”, a konkretnie – przy powołanym 11 listopada Ruchu Narodowym.

Na początek powtórzę swoją tezę z tekstu „Co dalej z Marszem?”, że na polskiej scenie politycznej powinno być miejsce dla znaczącego ugrupowania narodowego. Nie gdzieś na marginesie, wśród różnych dziwnych grupek, nie będących nawet w stanie zarejestrować komitetów wyborczych, ale w parlamencie, jako pełnoprawna reprezentacja części Polaków podzielających narodowe przekonania. Tym bardziej, że spuścizna Romana Dmowskiego jest w przestrzeni publicznej rozpaczliwie niedowartościowana, zohydzona i obrosła rozlicznymi kłamstwami. Przeciętne wyobrażenie o Narodowej Demokracji doskonale oddaje słynna wypowiedź Wojewódzkiego, jak to w „Myślach nowoczesnego Polaka” Dmowski miał rzekomo zachwycać się Hitlerem. Erudycja godna Macieja Stuhra i jego „Cedyni”.

Oczywiście, jest w tym pewien haczyk – gdyby okazało się, że ugrupowanie narodowców zostało skolonizowane przez jakieś PAX-owskie popłuczyny po Bolesławie Piaseckim - dla których realizm polityczny przedwojennej endecji stanowił parawan dla kolaboracji z komuną, a rozbiorowe „ratowanie substancji” było pretekstem do urządzenia się w realiach PRL-u i popierania junty Jaruzelskiego z zaangażowaniem godnym najbardziej twardogłowych aparatczyków - to taka partia byłaby skrajnie szkodliwa. Mielibyśmy wówczas do czynienia z nawrotem tzw. „endokomuny” i mówiąc wprost – rosyjskiej agentury wpływu na prawicy. Ruskich poputczików mamy już teraz w życiu publicznym na pęczki, zatem dziękujemy, nie skorzystamy.

Póki co jednak, Ruch Narodowy takich ciągot nie zdradził, choć Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny „Gazety Polskiej”, od pewnego czasu ostrzega przed pro-rosyjską siłą polityczną po prawej stronie. Konkretów jednak nie podaje, zatem na razie traktuję to jako uderzenie wyprzedzające, by patriotyczny elektorat nie zachłysnął się przypadkiem urokiem nowości i nie zaczął odpływać od PiS-u. Tak więc, kwestię domniemanej prorosyjskości zostawmy na razie na boku – jeśli jest coś na rzeczy, to szydło i tak wyjdzie z worka.

II. Wyborcze „żerowisko”

Przypuszczam, że Ruch Narodowy wyłoni z siebie partię polityczną, która będzie stanowiła „twarde jądro” obudowane organizacjami społecznymi (bo nie wierzę, że Robert Winnicki, czy Przemysław Holocher będą na tyle głupi, by rezygnować z Młodzieży Wszechpolskiej i ONR-u). Gdzie taka partia mogłaby szukać elektoratu?

Przede wszystkim, nie sądzę, by nadszarpnęła wyborczy stan posiadania Prawa i Sprawiedliwości. Ze strony PiS słychać już głosy niechętne tej inicjatywie. Jak się zdaje, odczytywana jest ona jako chęć „obejścia” Prawa i Sprawiedliwości z prawej strony. Być może również pewną rolę odgrywa obawa przed „podebraniem” dawnego elektoratu LPR. Moim zdaniem, nie do końca słusznie. PiS może utracić co najwyżej jakiś promil narodowych wyborców, którzy „zatykając nos” głosują na tę partię z braku laku. Ale generalnie, pisowski elektorat, scementowany dodatkowo Tragedią Smoleńską, jest nie do ruszenia. Zdają się to rozumieć sami liderzy Ruchu, rezygnując w tegorocznym Marszu Niepodległości z odwołań do Piłsudskiego, czy nie wspominając w przemówieniach o Smoleńsku.

Myślę, że naturalnym „żerowiskiem wyborczym” dla Ruchu będą raczej ludzie, którzy nie akceptują obecnego kształtu Polski – tej „republiki Okrągłego Stołu”, ale z różnych przyczyn nigdy nie zagłosują na PiS. Dla jednych PiS to po prostu partia systemu, pospołu z innymi betonująca scenę polityczną, dojąca państwowe dotacje i nie dopuszczająca nikogo z zewnątrz. Dla drugich, PiS to „piłsudczycy”, dla kolejnych – etatyści, socjaliści z bogoojczyźnianą retoryką. Następni jeszcze uważają że partia Jarosława Kaczyńskiego jest zbyt centrowa, miałka. Zdecydowani przeciwnicy Unii Europejskiej nie wybaczą podpisania przez Lecha Kaczyńskiego traktatu lizbońskiego, który negocjował rząd Jarosława Kaczyńskiego, a poza tym PiS ani myśli wyprowadzać Polski z UE. No i wreszcie są również zafiksowani na punkcie różnych „list Żydów”, dla których Kaczyński to „Kalkstein” i w ogóle nie ma o czym gadać – tym bardziej, że Jarosław Kaczyński wygłosił kilka lat temu referat w Fundacji Batorego, co automatycznie ma go stawiać w szeregu kolaborantów Sorosa i światowej finansjery.

Ile procent wśród powyższych grup się uzbiera? Przy maksymalnej mobilizacji, może wystarczyć do przekroczenia progu wyborczego. Poza tym, warto pamiętać o grupie, którą na własny użytek nazywam „elektoratem jednorazowym” - są to ludzie głosujący na złość „onym”, co siedzą w parlamencie, których to „onych” traktują jako jednorodną masę, bez podziału na polityczne barwy. Ostatnio ich głosy zebrał Palikot – teraz są do wzięcia.

Osobiście ciekawi mnie jeszcze potencjał wyborczy środowisk kibicowskich, „kibolskich”, których liczna reprezentacja wzięła udział w Marszu Niepodległości. Przed zeszłorocznymi wyborami wydawało się, że „przypisani” są do PiS-u. Tymczasem, nic z tego. Po wyborach Piotr Lisiewicz dał wyraz swemu rozczarowaniu pisząc tekst w którym wytykał, że nikt wśród kibiców nie przeprowadził pracy uświadamiającej, wskutek czego zagłosowali na Palikota, bo ten obiecał im legalizację marihuany. Czy Ruch Narodowy przyciągnie ich do siebie? Potencjał narodowego radykalizmu jest w tym kontekście nader obiecujący.

III. Fidesz – Jobbik po polsku

No i wreszcie, warto zastanowić się nad wzajemnymi stosunkami na linii Ruch Narodowy – Prawo i Sprawiedliwość. Krytyka z pozycji radykalnych, narodowych, „na prawo od...” jest tyleż nieunikniona, co zrozumiała. Sądzę wręcz, że PiS-owi, który dłuższymi momentami grzęźnie w marazmie, taki oścień się przyda. Patrząc chłodno, nawet jakiś nurt „prorosyjski” byłby do przełknięcia, bo jakoś trzeba zagospodarować różne sentymenty do „braci Słowian” drzemiące wciąż tu i ówdzie w narodzie. Jeśli tego typu wątki nie zyskają pozycji dominującej w nowym ugrupowaniu, to zawsze lepiej mieć rodzimych „panslawistów” we własnym namiocie i... pod kontrolą. Polityczna logika wskazywać będzie i tak na powyborczą koalicję z PiS-em (zakładając oczywiście, że RN przekroczy próg pięciu procent). Rodzima wersja Fidesz-Jobbik nie musi być małżeństwem z miłości. Wystarczy rozsądek i w miarę poprawne stosunki. Dlatego też warto, by PiS ze swej strony wykazywał umiarkowanie w podejściu do potencjalnego partnera.

Oczywiście, istnieje również możliwość, że Ruch Narodowy pójdzie na totalną konfrontację i samoizolację. Jakieś podchody pod ten kierunek zaczął portal konserwatyzm.prl, zadając „pytanie publiczne” do Artura Zawiszy, w którym Adam Wielomski z Ludwikiem Skurzakiem żądają, by ten określił się wobec środowiska „Gazety Polskiej”, oraz by odpowiedział na pytanie, czy „celem [Ruchu] jest doprowadzenie do tego, że wraz z PiS - czy też poszerzając zaplecze polityczne PiS dzięki Ruchowi Narodowemu - Jarosław Kaczyński ma przejąć władzę w Polsce?”. Taak, najlepiej pójść z Wielomskim i Skurzakiem. I Engelgardem na dokładkę. Niewątpliwie jest to przepis na sukces.

Na zakończenie zostawiam ewentualność destrukcyjną – że tacy znani z konstruktywnego działania i owocnych inicjatyw politycy jak Artur Zawisza i Dariusz Grabowski, którzy żwawo wokół Ruchu się dziś krzątają, zrobią to, w czym są najlepsi – czyli spieprzą całe to przedsięwzięcie i nic z tego nie wyjdzie, a potencjał twórczy panów Winnickiego i Holochera wyczerpie się na zorganizowaniu marszu raz do roku – i na tym skończy się całe to „obalanie republiki okrągłego stołu”.

Byłoby szkoda, bo jak wspomniałem – znaczące ugrupowanie narodowe powinno znaleźć swe miejsce w głównym nurcie polskiej polityki.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)

Komentarze

Po raz pierwszy mnie zaskoczyłeś, bo mimo tych kontrowersyjnych poglądów w gruncie rzeczy się z nimi zgadzam. Jest tylko jeden jedyny warunek: najpierw trzeba zgrillować PO i odsunąć partie post-sowieckie. Potem można się dzielić, w końcu Niepodległość jest dla wszystkich.

A tak realistycznie rzecz ujmując, to "jakiś nurt „prorosyjski”" naprawdę nie jest nam potrzebny, bo i bez tego go pełno we wszystkich partiach i w PiSie także, wbrew pozorom. "Endeckość" rządzi nie tylko prawą stroną, ale i Platfusami, tylko oni jeszcze o tym nie wiedzą - może tu jest rzeczywista misja ruchu narodowego, żeby ich uobywatelnić.

Unia Wolności po części składała się - także - z dzieci byłych endeków, np Jacek Taylor. Ci ludzie okropnie się tego wstydzą, bo pamiętają Moczara. Pewnie Ty znasz jeszcze więcej przykładów. Jednym słowem "duch endecki" i tak rządzi naszym narodem, nie wyłączając mojej osoby, bo zaliczam się do tzw. "optymistów dziejowych", podczas gdy piłsudczycy byli na ogół pesymistami.

alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
1
Vote down!
0
#307275

Podział jest i tak. MW i ONR oraz ich zwolennicy przecież nigdy nie wstąpią do PiS. Zatem, warto pomyśleć, co można z tym realnie istniejącym podziałem zrobić konstruktywnego.

Ja nie piszę, że nurt prorosyjski jest "potrzebny". Ja piszę, że jest "do przełknięcia" pod warunkiem, że nie będzie zbyt silny i pozostanie pod kontrolą.

Endeckość w PO i UW jest totalnie bezobjawowa,podobnie jak w przytłaczającej większości społeczeństwa. Dlatego potrzebna jest partia o profilu narodowo-demokratycznym.

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
1
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#307287

A Roman Bratkowski? Uwielbia pracę organiczną, kocha Rosję, założył TUW, a to wszystko grubo przed katastrofą smoleńską... Wiem, wiem, to jawna prowokacja ;-)

alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
1
Vote down!
0
#307318

Jesteś marzycielem, albo utopistą, jeśli uważasz, że nurt prorosyjski może być pod kontrolą. On już jest pod kontrolą... pożytecznych idiotów i agentury rosyjskiej.

Nie dziwi Cię nagły zwrot i zniszczenie etosu ponadpartyjnego Marszu Niepodległości? Nie dziwi Cię, że medialną tubą jest dla nich NE? Chyba nie sądzisz, że to budowanie koalicjanta dla PiS? Nie mają szans z taką retoryką, a szkoda, bo jest tam wielu oddanych patriotów.

Korwin Mikke się skompromitował. Przy każdych wyborach zabierał głosy PiS. Teraz pora na narodowców?

Trochę się Tobie dziwię, bo sam pisałeś o tych "prorosyjskich narodowcach" bardzo ostro. Nie mam złudzeń i dlatego ani słowem nie odezwę się już, kiedy będą ich grillować.:-(

A to komentarz z najbardziej czerwonego portalu do przemyślenia. http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Narodowcy-wchodza-do-gry-Kto-za-nimi-stoi,wid,15102958,wiadomosc.html?ticaid=1f8cb

I  nikt mi nie wmówi, że A. Zawisza jest w stanie zbudować partię narodową. On co najwyżej może młodzież wyprowadzić na rogatki, jak to zrobił Giertych z MW. Smutno mi i przykro, że tak się dajemy nabierać. Winnicki miał szansę stać się prawdziwym wodzem tej młodzieży, dlaczego idzie na lep starych wyg? marzy o karierze politycznej? Naiwny i to bardzo. Kopiuję sobie ten komentarz i obym nigdy nie musiała go wklejać z dopiskiem : A nie mówiłam!

Pozdrawiam

Katarzyna

Vote up!
1
Vote down!
0

Katarzyna

#307722

Jeśli RN okaże się partią prorosyjską, objadę ich tak samo,jak wcześniej inne postpaxoweskie popłuczyny. Tu nic się nie zmieniło.
Pisząc o "nurcie prorosyjskim", który byłby "do przełknięcia", miałem na myśli tylko i wyłącznie hipotetyczny element składowy przyszłego Ruchu Narodowego - a i to pod warunkiem, że nie zyska w Ruchu pozycji dominującej.

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
1
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#307792