MÓJ NARODZIE

Wtrąciłam się, bo ktoś mógłby domniemać, że Magda jest córką Adama :)

______________________________________________

Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Obiecuję, że zrobię to w wolnej chwili, choć ostatnio u mnie o nią trudno :)
A jak zrobię, to przedstawię Ci wyniki moich obserwacji drogą mniej publiczną. Wierzę, że znajdziemy konsensus :))
Na razie jednak lecę do pracy, bo już jestem spóźniona :)

Pozwól, że zacznę od pewnej deklaracji. Znam Twoje komentarze i bardzo je cenię. Kiedy postanowiłeś odejść, natychmiast napisałam do Ciebie, próbując Cię powstrzymać przed tym krokiem. Nie uważam, byś był człowiekiem agresywnym bez powodu. Tak się akurat zdarzyło, że przypadkiem stałeś się iskrą, która padła na mocno już podminowanego Wołyńskiego. Nie chcę bronić sposobu, w jaki się do Ciebie zwracał, bo trudno to usprawiedliwić. Uwazam, że za ten ostatni występ wyleciał całkiem słusznie, bo pewnych zachowań czy słów nic nie usprawiedliwia. Niemniej próbuje zwrócić uwagę na to, czego widzieć nie mogłeś wczesniej, jako że własnie nie byłes obecny na NP. Wołyński wielokrotnie usłyszał, że jest sowieckim agentem - li tylko z powodu swojej nieznajomości języka polskiego, bo jego notki w niczym ani Polski, ani jej historii, ani też polskich patriotów nie obrażały. Trudno było też prowadzić pod jego notkami dyskusje, bo ciągle pojawiał się ktoś, kto wytykał mu błędy. Wołyński reagował na to z reguły z uśmiechem i żartobliwie. Dla mnie to chore, że tropi się agentów według ich znajomości języka polskiego. Masz tu przykład Henryka Dąbrowskiego, który wszak nie ma kłopotów z językiem polskim, prawda? A jest to ewidentna szmata i do tego nie polskiego pochodzenia, co wyraźnie w jego tekstach wychodzi (te jego wy, was, zamiast my, nas).

Od wielu lat mam kontakty z polonusami na wschodzie. Jeśli ktoś sobie wyobraża, że wszyscy ci ludzie mówią świetnie po polsku, to jest w głębokim błędzie. Mówią na ogół kiepsko, jeśli w ogóle. Nieco lepiej jest tam, gdzie znajdują się duże skupiska polonii, a więc w Grodnie czy w Wilnie. I dla tych też rejonów Polska przeznacza pomoc, wysyłając tam nauczycieli, podręczniki polskie i książki i dofinansowując (choć wcale niezbyt hojnie). Tam, gdzie Polacy są nieliczni, nie ma nie tylko polskich szkół, ale miejscowe władze często nie godzą się nawet na dodatkowe lekcje języka polskiego.
Wiele z tych osób zapraszałam do Polski. Daj nam Boże takich patriotów tu, na miejscu, jak najwięcej, choć dla bardzo wielu z nich jezyk polski nie tylko nie był "pierwszym", ale w ogóle go nie znają. Czemu? A na to to już może sobie odpowiedzieć, jak sądzę, każdy inteligentny człowiek. Kto miał na przykład nauczyć polskiego na dalekiej Syberii potomków zesłańców z powstania listopadowego i styczniowego? Ile lat język - praktycznie zakazany - może przetrwać? Ile pokoleń?

Dla tych ludzi Polska to raj utracony, a wizyta tutaj to wielkie szczęście. Ale brakuje im wiedzy zarówno o współczesnej Polsce, jak i o jej historii. Znają ją wyrywkowo - ze strzępków przekazów.

Naprawdę czujesz się na siłach, by na tej podstawie oceniać ich patriotyzm?

Pozdrawiam

Odpowiem trochę z boku.
Czytałaś moją notkę o Polakach na Brasławszczyznie i dyskusję pod nią. Teraz proszę, byś zechciała takze przeczytać moją odpowiedź Traube.

A ja tylko dodam coś jeszcze. Moja Babcia urodziła się zaborze rosyjskim. Była Polką i czuła się Polką z krwi i kosci. Gdybyś wiedziała, ile w jej mowie było rosyjskich naleciałości...
Myslę, że nie mogłabys jej bardziej dotknąc niczym, niz gdybyś nazwała ją Rosjanką. Nie "agentką sowiecką", a po prostu Rosjanką.

Jestem uczulona na szukanie agentów wśród ludzi li tylko z racji ich nieznajomości polszczyzny. Nawet emigranci polscy na Zachodzie, jesli tam się już urodzili, potrafią kaleczyć język polski, a jednak nikt im nie mówi, że są agentami.

Zajmijmy się może raczej tymi, którzy szkalują naszą Ojczyznę i jej bohaterów.