Armia II RP a Zychowicz
Tzw "środowiska Gazety Wyborczej" kwestionują sensowność Powstania Warszawskiego, że niby patrzcie, jaka Praga ładna niezniszczona. A Warszawa zniszczona. Jednak jeśli im powiedzieć, że po co Kampania Wrześniowa 1939 skoro Praga piękna niezniszczona - na to zgody nie ma. Typowy przykład dwójmyślenia. A tu właśnie Piotr Zychowicz napisał książkę o tym "Pakt Ribbentrop-Beck" i ruchawka w narodzie się robi. Żaryn wyskoczył z pryncypialną krytyką, że niekorzystnie mówić o tym, tymczasem jest dość oczywiste, że innej drogi nie było. Niestety Zychowicz jest zwolennikiem myślenia ahistorycznego, dlatego muszę tu naświetlić kilka najważniejszych kwestii. Zaczynam od II RP:
II RP
II Rzeczpospolita identyfikowała się silnie z pierwszowojennymi aliantami, Deklaracja Wilsona, Wersal, Błękitna Armia, pomoc wojskowa w walce z Bolszewią - wszystko to wtłoczyło Polskę w orbitę Zachodu.Zachód jednak a to popierał raczej Czechosłowację, a to obawiał się awanturnictwa, a to to a to sio. Anglia generalnie w sporach Niemcy-Polska popierała z reguły Rzeszę (plebiscyty itp), wskutek knujnych intryg angielskich dostaliśmy wybrzeże, ale bez portu. Wolne Miasto Gdańsk miało zaś prowadzić do sporów nas z Niemcami, dzięki czemu Anglia mogłaby pełnić rolę arbitra odnosząc konkretne korzyści bez angażowania własnych środków. Co za czasy były: natworzyli wolnych miast które stały się źródłem awantur.
Podstawą funkcjonowania Polski stały się mimo wszystko związki z Francją, również na płaszczyźnie militarnej (kredyty w latach XX-tych, szkolenia oficerów, doktryna, misja wojskowa, Foch marszałek Polski, dla wielu są to sprawy oczywiste, ale np lemingi mogą nie wiedzieć. Polska szachowała Niemcy od naszego zachodu a niemieckiego wschodu, traktat był, że mieliśmy trzymać na stopie pokojowej 30 dywizji.
Mocarstwo.
Polska była w Międzywojniu państwem nastawionym wybitnie pokojowo. Ponieważ jakakolwiek wojna oznaczała katastrofę więc podejmowane działania nie miały przygotowywać kraju do wojny, ale okazałe prezentowanie się w czasie pokoju było celem. Ambicje mocarstwowe były jakie były a możliwości w porównaniu z Niemcami i ZSRS mizerne. W latach dwudziestych jeszcze jakoś to wyglądało a potem kiepściutko. Po pierwszej wojnie mocarstwa rozpuściły armie, dlatego Francja miała 26 dywizji piechoty aktywnych (i 5 kolonialnych), Czechosłowacja 12 4-pułkowych (potem 17 trzypułkowych), ZSRS 26 dywizji, że o Niemcach z 7 dywizjami nie wspomnę. Wtedy trzeba było główkować o zbrojeniach w głąb a nie sprężać się na pokaz. Naszych 30 dywizji: liczba idzie w świat. Przy czym zobowiązanie wynikające z traktatu z Francją traktuję jako wtórne.
Czechosłowacja wydając na zbrojenia połowę tego, co my wystawiał w 1938 roku silniejszą armię zmobilizowaną, mając słabszą pokojową. Prawdą jest, że był to kraj bogatszy o wyższym dochodzie na łebka i miał przemysł. No to skoro byli bogatsi, to my, będąc biedniejsi powinniśmy chyba mieć armię pokojową mniejszą, żeby jakoś zmniejszać dystans i handicap wynikający z braku przemysłu?
Pokrótce kilka przykładów uzyskiwania statusu mocarstwowego z poszczególnych rodzajów wojsk:
Lotnictwo.
Na początku lat XXX-tych czas opracowywania i wdrożenia nowego typu myśliwca był dość długi, pracowali na pół gwizdka, konkursy, wystawianie, szukanie kontrahenta, brak zamówień. W tej sytuacji udało się opracować ciąg samolotów PZL P 1, PZL P 6, PZL P 7, PZL P 11a, PZL P 11c, PZL P 24. Tak na prawdę to były wersje rozwojowe jednego typu. Następny miał być kuriozalny Wilk, którego zdołano zbudować 2 prototypy i jeden prototyp Jastrzębia. W drugiej połowie dekady świat przyśpieszył, dlatego Jastrząb w momencie wejścia już powinien był być zastępowany przez nowszy model. O ile Niemcy budowali wiele prototypów i na podstawie ich badań podejmowali decyzję o produkcji poszczególnych typów tu u nas na podstawie rysunków. A papier cierpliwy wszystko zniesie.
Najbardziej pokojowym projektem był PZL 37 Łoś. Teoretyczne założenia które poprzedzały decyzję o jego produkcji były urwane z Księżyca, można było je realizować tylko przy braku przeciwdziałania nieprzyjaciela, a nawet przy jego współpracy.
Marynarka Wojenna
Najbardziej pokojowy rodzaj wojsk II RP, w jakimkolwiek poważnym konflikcie nie miała szans, stad rozwijając ją zakładano import na Bałtyk dziesiątek tysięcy pancernego tonażu z zachodu. Jak się to wszystko skończyło wiemy. Mam silne podejrzenia, że żadnych panów wojennych nie było, a słynne plany Worek, Rurka, Peking to zaadaptowane w sposób prymitywny teoretyczne założenia działań w wypadku konfliktu z ZSRS.
Popatrzmy teraz na te działania z punktu widzenia pokojowego. Poprzez pryzmat wystaw lotniczych, roczników flot itp defilad. Polskie niszczyciele typu ORP grom górowały nad niemieckimi uzbrojeniem, prędkością, torpedami, wielkością: czyli co najmniej 4 rubryki w roczniku flot. Ustępowały zaś w jednej tylko rubryce: liczba. 2 do 10. Podobnie Łosie: Niemcy mieli Heinkle, Dorniery, Junkersy a my Łosia. Że ilości nieporównywalne to już na pierwszy rzut oka nie takie istotne.
Deus ex Machina
Pomysł był jeden: sojusznicy. Wszelakie braki miały być uzupełnione przez Francję (Anglię też), która miała nam dostarczyć pancerników, samolotów, amunicji, ciężarówek, armat, surowców itp. A którędy, kiedy i skąd weźmie? Tych pytań już nikt sobie nie zadawał. Można było osoby mające trzeźwiejsze spojrzenie na rzeczywistość oskarżać o defetyzm itp.
Wojskowy dyletantyzm Hitlera
Niekompetencja Adolfa mocno nam zaszkodziła. Myśmy mieli dostęp do najlepszych doktryn wojskowych w dwudziestoleciu: francuskich. A Francuzi udowodnili, że czołg to może tak, ale dywizje pancerne, zagony, ataki: to bez szans powodzenia. Hitler o tym nie wiedział, dodatkowo Wermachtowi pomogło wersalskie ograniczenia armii do 100 000 żołnierza. Ponieważ resztę musieli wywalić łatwiej było mu narzucić swoje pomysły i złamać opór nielicznej generalicji. Nasza obrona przeciwpancerna była dostosowana do obrony przed Francją, która atakowała z czołgami wspierającymi piechotę, liniowo. Armatki przeciwpancerne porozdzielano po dywizjach, bez jakiś odwodów na przewidywanych kierunkach natarcia wojsk pancernych npla. Ponieważ generalicja nie wiedziała u nas co zrobić z czołgami, więc jakoś porozdzielano je batalionami, dzięki czemu wojska pancerne zniknęły jako samodzielny rodzaj wojska.
Podsumowanie
Jak widać Pakt Ribbentrop-Beck nie tylko odciąłby Niemcy od surowców sowieckich, ale i wprowadził dezorganizację w naszej armii, która by została odcięta od źródeł technologii i surowców i musiała by się przestawić na surowce inne. Podobnie z częściami i elementami, które importowaliśmy głównie z Francji. Zychowicz tego nie dostrzega bo nie rozumie sposobu funkcjonowania wojska II RP. Kontynuuje mocarstwową wizję Polski, co jest wewnętrznie sprzeczne. Skoro Polska jest mocarstwem to może podjąć walkę z Rzeszą i paktu podpisywać nie musi. Czy Hitler by nam jakiś pakt zaproponował czy może zmusił do kapitulacji bez walki jak Czechów - to pytanie sobie zadajmy. O tym w drugiej części wpisu.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2650 odsłon
Komentarze
Smok Eustachy - z których smoków?
18 Września, 2012 - 17:55
Re: Smok Eustachy - z których smoków?
18 Września, 2012 - 19:44
Taaa to ja ten sam.
A może tak dywersja?
18 Września, 2012 - 20:14
Pewien weteran mówił mi, że tuż przed wojną w każdym okręgu wojskowym sformowano niewielkie grupy dywersyjne, które miały działać na tyłach wroga i nie podlegać konwencjom wojskowym (tzn. na własną odpowiedzialność - wyjęte z pod prawa międzynarodowego). Z jakichś powodów jednak grupy te nie działały. Może jak zwykle byliśmy bardziej honorowi od Ligi Narodów...
Wyobraźmy sobie przebieg wojny, w którym te grupy, liczone nie w dziesiątkach, ale w tysiącach, przenikają na teren wroga tuż po przełamaniu polskiej obrony (a więc wtedy, gdy kordon wroga się rozprasza w pościgu). Powiedzmy około 5 września uzbrojone grupy wysadzają połączenia kolejowe i drogowe, odcinając wojskom pancernym dostawy paliwa, wysadzają składy paliwa itp. Niszczenie lotnisk polowych npla też by nie zawadziło; musiałby wtedy latać na dłuższym dystansie, a to ułatwiło by mobilizację rezerw.
Dywersja byłaby działaniem podobnym do działań lotnictwa, tylko prawdopodobnie bardziej skutecznym. Można by do tego wykorzystać także ochotników-samobójców.
Drugim elementem dywersji jest zazwyczaj straszenie ludności cywilnej. Niestety Niemcy bardzo popierali Hitlera, więc prawdopodobnie mało skuteczne. Niemniej jednak analizując dane wywiadowcze można by wyznaczyć te regiony, w których dywersja miałaby jakieś szanse powodzenia. Tutaj dobrym sposobem byłyby różne przebieranki, np za policjantów, którzy podstępnie łupiliby hitlerowskich działaczy partyjnych, podważając zaufanie do praworządności i możliwości zachowania porządku. Sposobów jest wiele, a polska fantazja daje pole do popisu.
alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
I jeszcze jedna rzecz nie daje mi spokoju - ROWER
18 Września, 2012 - 20:40
Jakiej jakości były produkowane przed wojną rowery? Czy ktoś to wie?
Istniały dywizyjne kompanie kolarzy, ale tylko na stopie wojennej. Rowery pochodziły z rekwizycji, czyli de facto rabunku. Ich jakość musiała być rozmaita. Podobno dysponowały one karabinami ppanc, ale problem jest sporny. Wielu rekrutów nie umiało w ogóle jeździć na rowerze...
Gdyby ktos pomyslał o tym lepiej... przystosował rowery do jazdy terenowej... Park maszynowy dla rowerów nie byłby ani w połowie tak wymagający jak obsługa dla koni, armat, samochodów czy czołgów. Przy suchej pogodzie możliwości poruszania się wieksze, niż dla samochodów czy zaprzegów.
Wiem, że to pewnie fantazje, ale przy istotnym braku zaplecza trzeba myśleć o rzeczach najprostszych. Nie wiem czy w wojsku w ogóle ktoś interesował się rozwojem rowerów, jeśli nie - to był to wielki błąd. Nie wspominam już o tym, że rower jest pojazdem cichym, w przeciwieństwie do konia, nie wspominając już o motocyklach itp. Niemcy mieli by ciągle pietra, a polscy rowerzyści mogliby przejść do legendy. A może i dywizja rowerowa jako sposób na wypełnienie chronicznego niedoboru samochodów? Czemu nie?
alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
@alchymista
18 Września, 2012 - 20:47
Muszę Ci powiedzieć, że wpis ten i komentarze doń dostarczają mi coraz więcej rozrywki.
Zadam wiec - Tobie, innym Komentatorom oraz Autorowi - pytanie kontrolne: Czy wiecie ile transportowych pojazdów mechanicznych zgromadziły siły niemieckie atakujące Rosją Sowiecką. A ile koni? :-)))
Pozdrawiam
Re: @alchymista
18 Września, 2012 - 23:16
A z tematem co ma to wsþólnego? Gdzie piszę o ataku na ZSRS?
@Smok Eustachy
18 Września, 2012 - 23:20
Nigdzie. To tzw. dygresja.
ROWER
18 Września, 2012 - 21:04
Prawdę mówiąc, z tego co pisze smok niczego nie rozumiem, ale jestem tylko porucznikiem rezerwy (a wlaściwie byłem przed emeryturą). Ale rower przedwojenny miałem, ojciec kupił mi chyba około 1957r. To był rower Kamińskiego, miał drewniane obręcze (balonówy), był bardzo masywny i chyba niezniszczalny. Wiem, że ta marka rowerów cieszyła się wielka estymą. Jako dziecko jeździłem też w wózku Sokoła 600 i wiem też, że były to znakomite motocykle, używane również w wojsku.
Pozdrawiam
cui bono
cui bono
@synteticus
18 Września, 2012 - 21:08
Drewniane obręcze???!!! Tzw. balonówy (inaczej: balonówki) to rodzaj opon, a nie obręczy.
balonówy
18 Września, 2012 - 21:19
Balonówy, to znaczy, że były szerokie. Drewniane miały tą zaletę, że się nie centrowały i były znacznie droższe od blaszanych.
cui bono
cui bono
@synteticus
18 Września, 2012 - 22:31
Muszę przyznać, że po raz pierwszy w życiu słyszę o produkowanych w okresie międzywojennym (powojennym?) rowerach, które miałyby mieć drewniane obręcze... Czy my na pewno myślimy o tym samym? Tzn. o obręczach kół rowerowych, na które zakłada się opony???
PS. Właśnie znalazłem ten rower w sieci. Niesamowite!!!
Re: ROWER
18 Września, 2012 - 23:19
Rozumiem, że w Armii ludowej takie pojęcia jak Błękitna Armia nie były objaśniane ale żeby aż tak?
Co do dywizji to na stopie pokojowej składała się coś z 7 ludzi przyklejonych do któregoś z pułków. Z tego 2 nie miało nic do roboty. Wszystkie oddziały wsparcia dywizyjnego były przydzielane w trakcie mobilizacji.
@Smok Eustachy
18 Września, 2012 - 23:29
A stan etatowy (po mobilizacji)dywizji piechoty w WP wynosił ponad 16000 ludzi. Stan etatowy w czasie pokoju stanowił zwykle 1/3 stanu etatowego czasu wojny.
Re: ROWER
19 Września, 2012 - 01:14
Proszę bardzo czemu lotnictwo nie mogło zadziałać: http://soplandia.fm.interia.pl/militaria/w-doktryna.htm