Klęska – chlubne wydarzenie

Obrazek użytkownika xiazeluka
Historia

Pentor zapytał reprezentatywny tłum 1200 osób co sądzą na temat niektórych epizodów II wojny światowej. Komentarz do badania zamieściła dzisiejsza Gazeta Wybiórcza, niestety nie podając pełnej listy pytań.

Znając sprawdzoną rzetelność naszych drogich Kolegów po fachu można roboczo założyć, że ich relacja pozostaje w bardzo luźnym związku z faktami. Niemniej, z braku laku, dobry i rak w garści niż niewód na kalenicy.

Jaka jest więc pamięć II wojny? – zadaje sobie pytanie red. Szacki Wojciech, po czym niezwłocznie udziela odpowiedzi:

Wierzymy, że w czasie wojny Polacy byli masowo bohaterscy. 87 proc. badanych twierdzi, że Polacy byli zaangażowani w walkę z okupantem, a 80 proc. - że pomagali Żydom.

Z dołączonej do artykułu ikonografii wynika, że 81% ankietowanych twierdziło, iż Polacy pomagali Żydom, no ale wzburzenie dziennikarza t e j gazety jest zrozumiałe, zatem nie ma co robić mu zarzutów z zaokrąglenia w dół.

Gorzej, że żurnalista nie zauważył, iż równo po 87% opinii zawierało wykluczające się zdania: Polacy byli zaangażowani w walkę z okupantem i Polacy przede wszystkim starali się przeżyć wojnę. Ta zabawna dualistyczna jednomyślność wprost dowodzi, że do wyników nie należy przywiązywać zbytniej wagi, to obraz wojny istniejący w świadomości, a nie zestaw mniej lub bardziej wiarygodnych faktów. W pułapkę tę wpadł sam dyrektor Muzeum II Wojny Światowej, Paweł Machcewicz; komentując pogląd ankietowanych „Polacy cierpieli najbardziej ze wszystkich narodów, nawet od Żydów” oświadcza napuszony:

To niezgodne z realiami. Polacy wycierpieli więcej niż wiele narodów, ale to Żydzi byli w całości skazani na zagładę.

Od 1939 roku minęło 70 lat. Niewielu już zostało przy życiu takich, którzy w czasie wojny byli na tyle dorośli, aby zachować niczym nie zatartą pamięć. Po drugie – jeśli nawet ta pamięć została zachowana bez obrażeń amnezyjnych, to i tak jest pamięcią jednostkową, dotyczącą indywidualnego wycinka dziejów. Krytykowanie jej niezgodności z realiami to doprawdy przesada – sondaż nie jest egzaminem na wyższe uczelnie z zakresu faktografii, lecz pytaniem o wyobrażenia osobiste.

Napomknięcie o realiach nie pada jednak bez powodu. Redaktor Szacki Wojciech donosi z oburzeniem i zgrozą:

Z oporami przyznajemy się do wydarzeń, które przynoszą nam wstyd. O tym, że takie były, przekonanych jest ledwie 17 proc. Polaków. I to mimo powszechnej wiedzy o Jedwabnem, gdzie Polacy w 1941 r. zabili kilkuset Żydów. Okazuje się, że popularniejszy jest pogląd, że masakra była dziełem Niemców.

Tyle pracy agitatorskiej przez dwie dekady – i wszystko na nic! Przez lata propagandziści z bunkra przy ul. Czerskiej w Warszawie wbijali do łbów tubylców jedynie prawidłową wersję zdarzeń (przy udziale IPN, który wówczas był jeszcze cacy i dlatego nie kwalifikował się do rozwiązania, a jego struktura z pionem śledczym nikogo nie niepokoiła) – i tylko 17% wśród badanych okazało się na nią podatnych…! Co by tu zrobić, aby skłonić Polaków do uznania za zasadną odpowiedzialność zbiorową i plemienną? Z pewną taką nieśmiałością kierunek usiłuje wytyczyć autor artykułu, przemycając do podświadomości czytelników nowe rozumienie pojęcia „wstyd”. Wstyd to emocja subiektywna, dotycząca własnego ja, przeto wstydzić można się tylko za swoje uczynki, a nigdy za cudze. Towarzysz redaktor indywidualizmu nie lubi, stawia go niżej od odpowiedzialności plemiennej, której to odpowiedzialności plemiennej przypisuje nadzwyczajne znaczenie. Zdaniem funkcjonariusza Agory za zbrodnię w Jedwabnem powinien się wstydzić np. Polak urodzony po wojnie w Toronto, chociaż niczego wspólnego z owa zbrodnią nie miał. Dlatego, że jest Polakiem. Stąd już tylko krok od powszechnego, nieprzerwanego wstydzenia się za każdy czyn popełniony przez Polaka na całym świecie, począwszy od jakiegoś opryszka z warszawskiej Pragi, a skończywszy na towarzyszu Dzierżyńskim Feliksie. Ciekawostka jest to, że do wstydu zobowiązani są jedynie Polacy, nikt normalny nie domaga się od Żydów, by wstydzili się za Bermana, Fejgina czy Różańskiego.

Na tym można zakończyć część humorystyczną i przejść do spraw poważnych. Niestety – w pentorowskiej krotochwili jest i pewien smutny aspekt:

Zdecydowana większość uważa, że są w historii II wojny postaci i wydarzenia, z których możemy być dumni. […] Chlubne wydarzenia to Powstanie Warszawskie i kampania wrześniowa.

Dwie największe polskie klęski II wojny światowej zdaniem ankietowanych są wydarzeniami, z których możemy odczuwać dumę i się nimi chlubić w towarzystwie innostrańców. Nie Westerplatte, nie Narwik, nie Tobruk, nie Falaise, nie sukcesy i nie wkład w ostateczne zwycięstwo, lecz porażki, przegrane, śmierć i zniszczenie. Skąd bierze się to upodobanie do chełpienia się swoją sromotą? Czy aby nie w sedno trafił kiedyś rysownik Mleczko ilustracją przedstawiającą trzech kulejących, poranionych żołnierzy w potarganych szatach, z poobijanymi twarzami, którzy podtrzymując się wzajemnie z uśmiechem sobie gratulowali: „Tak nas sprali, że przez wieki będą o tym pamiętać!”

Rysownik Mleczko najprawdopodobniej trafnie zdiagnozował tę sławiącą klęski mentalność egocentrycznych masochistów, dla których efektowna przegrana jest bardziej godna pamięci od zręcznego, technicznego powodzenia. Gdyby tak zahaczyć byle przechodnia i spytać, co sądzi o 300 Spartanach w Termopilach, to gotów jestem przyjąć zakład, iż w 9 przypadkach na 10 usłyszy się pean na cześć bohaterów, a tylko wyjątkowo zdroworozsądkowy podziw dla biegłości strategicznej Leonidasa, który tak nikłym kosztem ocalił od zniszczenia całą armię.

 

Brak głosów

Komentarze

Mam jeszcze gorsze przypuszczenie. Te dwa wydarzenia mogłyby się okazać jedynymi znanymi wydarzeniami z całej II WŚ, no i jeszcze Jedwabne.
Taki jest poziom nauczania historii w tej chwili - a ma być jeszcze niższy.
Andrzej.A

Vote up!
0
Vote down!
0

Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A

#28505

a nie myślałeś kiedyś, że całe Powstanie Warszawskie i akcję "Burza" to zmajstrowało NKWD/NKGB? To byłoby z ich punktu widzenia bardzo logiczne. Po pierwsze ujawnienie wszystkich struktur AK, więc mniej logistycznego wysiłku w zwalczanie partyzantki. A powstanie w Warszawie - pozbawienie AK kadry dowódczej i zniszczenie inteligencji mogącej się potem przeciwstawiać sowietyzacji kraju. Przy okazji brudną robotę odwalają Niemcy...

Wszystko się logicznie klei...

pozdrawiam

Kirker prawicowy ekstremista

Vote up!
0
Vote down!
0

Kirker prawicowy ekstremista

#28511

Raczej trudna do udowodnienia teoria. Przede wszystkim taka koronkowa prowokacja musiałaby być prowadzona chyba metodą inwazji w podświadomość planistów "Burzy" i to na długo przed ostatecznym sformułowaniem koncepcji w sposób ostateczny. Po drugie - kogo by tu zidentyfikować jako ruskiego śpiocha i tak przebiegłego, że potrafiącego owinąc sobie wokół palca kilkunastu wyższych oficerów?

Vote up!
0
Vote down!
0
#28512