Dr Fedyszak i prof. Zybertowicz to marzyciele...

Obrazek użytkownika walter
Kraj

Czy zastanawialiście się kiedyś jak cudownie byłoby gdyby wszystkie państwa „fundowały” sobie demokrację? Ale nie formalną ale funkcjonalną (żeby posłużyć się rozróżnieniem dr Fedyszak). Bo według tej niebywale ujmującej Pani, są takie kraje w których „władza ludu” faktycznie funkcjonuje (dlatego też termin demokracji funkcjonalnej). Wiadomo, że najlepszym jej przykładem są USA. Nawet jeżeli czasami coś działa nie do końca O'K to generalnie jest fajnie.
Demokracje formalne, to takie w których atrybuty zapisane do właściwej formy władztwa demosu służą przykrywaniu rzeczy innych. Tutaj Pani Fedyszak wskazuje Polskę jako jeden z przykładów.
O ile odnośnie Polski zgadzam się całkowicie, o tyle pierwsza część , ta dotycząca USA, jest, moim zdaniem, fałszywa.
Powiem bez ogródek, szokuje mnie taka naiwność i wiara. Choć ta ostatnia nie jest mi obca, ale w odniesieniu do innych rzeczy.
Według najważniejszego filozofa XX wieku Karla Poppera ( to zupełnie wyjątkowa intelektualnie postać, odnoszę się do Jego myśli w książce „Społeczeństwo zniewolone”), pytaniem o sens demokracji nie jest: kto rządzi? Ale jak skutecznie odwoływać tych co kiepsko rządzą?
Mówiąc prościej, niech pchają się do koryta wszyscy intelektualni i moralni golasy. To nie ma znaczenia. Jak coś pójdzie „nie tak” to się Ich odwoła.
Ważna rolę w takim postrzeganiu władztwa, a nie jest ono obce większości świata nauk społecznych, odgrywa uczestnictwo obywateli w mechanizmie powoływania (a co za tym idzie odwoływania) swoich reprezentantów. Tutaj profesor Zybertowicz często mówi o skutecznym zniechęcaniu Nas do korzystania z tego prawa przez elity III RP. Ten słynny przykład z plakatów wyborczych odmłodzonego Donalda (i nie chodzi o wyrób producenta gumy balonowej) opatrzonych hasłem: Nie róbmy polityki. Budujmy drogi, jest sztandarowym argumentem Andrzeja Zybertowicza. Coś w tym jest. Ma profesor rację. W tych formalnych demokracjach chodzi o przesłonięcie świata realnego tak skutecznie by Kowalski nie chciał głosować inaczej niż władza.
Ja jednak dodam, że dotyczy to każdej formy władztwa. W szczególności zaś demokracji. Nawet tej funkcjonalnej, amerykańskiej. Różnica sprowadza się jedynie w skuteczności budowy tego przekazu. O ile w Polsce Donald zniechęca o tyle amerykański Hussein ( bo takie jego drugie imię a jako kolejny 44 prezydent wpisuje się w Polską myśl profetyczną), delikatnie prowadzi w kierunku pożądanym. Bo drodzy moi, czy ma znaczenie czy wygra demokrata czy republikanin? No, może troszkę „tam doda a tu ujmie”. Generalnie nic się nie zmienia od ponad dwustu lat! Czyżby, jak to Fukuyama ujął, nie zostało już wiele do zrobienia?
To dlaczego, pytam, większość ludzi na świecie głoduje?
Aaa. Wiem! Bo tam nie ma demokracji.
Mylicie się. Głodują właśnie dlatego, że w innych częściach świata fundowany jest luksus niewiedzy i zgubnego pędu za rzeczami nieznaczącymi.
Zastanówcie się jaki sens ma Wasz dylemat: czy biuro podróży w którym macie wykupioną wycieczkę na Kretę upadnie wobec problemu ojca, który wie,że jutro, zresztą tak jest od tygodni, nie da dziecku nic do zjedzenia? Nie da całej rodzinie, bo większa część jego plemienia też nie da swoim dzieciom jeść.
Czujecie nieprzystawalność tych Naszych demokratycznych obaw wobec spraw i zagrożeń najprostszych?
Rzecz w tym, że nie wszyscy mogą być dobrymi szeryfami. Większość pozostanie złymi Indianami, którzy to z własnej głupoty wolą rezerwaty od dobrodziejstwa demokracji.
„Społeczeństwo zniewolone” www.motyleksiazkowe.pl

Brak głosów

Komentarze

Myślę - jeśli Pan pozwoli - że wiedza Barbary Radziszewskiej i Andrzeja Zybertowicza o stanie polskiego społeczeństwa stanowi
dobrą podstawę do formułowania diagnoz i prognoz a także ocen.
A marzyć, proszę Pana, wolno nawet socjologom - przynajmniej na razie.
AT.

Vote up!
0
Vote down!
0

Andrzej Tatkowski

#278008

Nie czytałem Poppera, a jednak o demokracji coś niecoś wiem dzieki niejakiej znajomości mechanizmów władzy w I RP. Nasza RP - przynajmniej do 1652 roku - była krajem z grubsza demokratycznym, przy czym demos był zdefiniowany dość płynnie, ponieważ ustrój wytworzył się na podłożu średniowiecznym, więc o nowoczesnym pojęciu narodu czy społeczeństwa nie mogło być mowy. Teoretycznie szlachciem było się z urodzenia, ale jak wiemy w praktyce było różnie, różna była faktyczna pozycja szlachty w różnych regionach kraju (chłopi bywali bogatsi, niż szlachta), były też grupy szlachty zależnej, jak pankowie, szlachta biskupia, bojarzy litewscy itp. Niemniej jednak to była przestrzeń wolności i działały tu zjawiska znane z późniejszych czasów.

Zafrapowało mnie Pańskie następujące stwierdzenie: "Bo drodzy moi, czy ma znaczenie czy wygra demokrata czy republikanin? No, może troszkę „tam doda a tu ujmie”. Generalnie nic się nie zmienia od ponad dwustu lat!".

To prawda, ale to nie zmienia postaci rzeczy. Gdybyśmy sobie chcieli zafundować "prawdziwą demokrację", to byśmy stworzyli nie społeczeństwo, tylko sicz zaporoską, gdzie wszystko mogło się zmienić w każdej chwili, a wczorajszy gieroj mógł zostać zarżnięty za zgodą większości kozackiej braci, gdy tylko coś szło nie tak. Każdy ustrój państwowy wytwarza elementy stabilności, bo permanentna niestabilność jest zabójcza. W I RP elementem stabilności był król i senatorowie. Król był nieusuwalny, ale można go było "przeczołgać", np urządzić kolokwium obu izb parlamentu pod jego nieobecność albo zwołać rokosz, który jednak nie oznaczał detronizacji.

Czy zatem I RP była monarchią? Nazywano ją "monarchią mieszaną", a w podręcznikach pojawia się termin "monarchia parlamentarna". Oba te terminy są prawdziwe, ale przesłaniają nam fakt, że decyzje mimo wszystko były podejmowane demokratycznie. Demokratycznie wybierano króla, demokratycznie toczyły się kampanie wyborcze z całym znanym nam dzisiaj arsenałem propagandy (choć bez massmediów), toczyła się gra interesów, rozgrywka na forum sejmików, trybunałów, Sejmu. Wszystko to było. W Moskowii naprawdę było inaczej! W Turcji naprawdę było inaczej!

Istnieje jednak pewien kazus, który pokazuje, że jeśli źródłem niestabilności był król i senatorowie - o, wówczas społeczeństwo dostrzegało to bardzo wyraźnie, jak w 1666 roku i na elekcji króla Michała, kiedy to szlachta zastraszyła skorumpowanych senatorów. I tu moim zdaniem tkwi klucz do ustroju demokratycznego - dopóki elity zapewniają jaką taką stabilność i dobrostan, dopóty mają prawo rządzić. Gdy stają się elementem wszechobecnej destabilizacji - jak PO - naród ma prawo do buntu i wymiany elit.

alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0
#278016

Chyba najlepiej mailowo

http://wpolityce.pl/artykuly/33053-mala-prosba-o-bojkot-tego-produktu-tandeta-brak-wyczucia-prostactwo

Vote up!
0
Vote down!
0
#278099

Jeśli nie widzi Pan różnicy między marionetką (demokratą) a wyrazistym prezydentem(republikanin) ta jest Panu wszystko jedno. Jak głosowałbym na McCaina.

Vote up!
0
Vote down!
0
#278303