Smoleńsk 2010 – katastrofa której nie było
Zbliża się trzecia rocznica tragedii pod Smoleńskiem. Jak zwykle, co nie trudno było przewidzieć, pojawiają się nowe ekscytujące „inicjatywy” powiązane pośrednio lub bezpośrednio z tym wydarzeniem. Kilka dni temu szef rządu zapowiedział powołanie ( zespołu?, komisji?) mającej wyjaśnić „zawiłości” raportu Millera. Nie dalej jak wczoraj „wielki” ( jedynie wzrostem) Romek Giertych, niczym hinduski guru, wykładał niewolnikom nowej platformy NC+ różnicę między zdradą a wątpliwościami. Według niego podważanie raportu Millera, to atak na własne państwo. Niewiara w prawdę wyłożoną przez polskich naukowców w tym co szumie nazwano raportem to niewiara w instytucje naszego państwa. Wątpliwości zaś to niepewność czy aby naciągane fakty uzyskają status prawdy. To już zadanie dla specjalisty od wypadków lotniczych naukowca Laska.
To nie wszystko. Trzeba jeszcze pomieszać w tym lekko zastałym sosie. Moskiewska gazeta o „niekwestionowanej” niezależności doniosła , dzisiaj, że Polska strona chce aż 10 ha gruntu pod Smoleńskiem by uczcić i upamiętnić katastrofę z 10 kwietnia 2010 roku. To oczywiście nie jest prawdą. Jednak wcale nie o prawdę chodzi. Nie o prawdę chodzi Tuskowi, Laskowi, Giertychowi i Moskwie, gdy mówią, robią czy choćby myślą o tym co stało się pod Smoleńskiem trzy lata temu. Będę precyzyjny: prawda, której Oni bronią to wyłącznie Ich prawda. To jednak nie Ich wina. Relatywizm ( to co widzisz nie jest tym czym jest, a dokładniej nie jest do poznania dlatego każde twierdzenie jest uprawnione) poznawczy – tak powszechny obecnie - sankcjonuje twierdzenie wypowiedziane przez ks. Tischnera: „Prawa, tyż prawda i g...o prawda”. To góralskie powiedzenie, może nie akademicko, oddaje sens tego problemu. W tym świecie gdzie: wszystko może być, gdzie wszystko wolno, gdzie „róbta co chceta” (sam Owsiak uważa je obecnie za niefortunne) może być kluczem -wytrychem dla obowiązujących zasad; są lepsi i gorsi. To co wolno jednym zakazane jest dla drugich. To co w ustach jednych jest ciekawą, oryginalną uwagą mędrca staje się szaleństwem, głupotą w ustach drugich. Wszystko zależy od kontekstu. Wszystko zależy od tego kto to mówi.
Hitler, za Napoleonem, Cezarem i innymi, powtarzał: „zwycięzcy nikt nie pyta jak tego dokonał”. Pewnie miało to być usprawiedliwienie dla metod jakimi sięgał po wygraną. Okazało się jego przekleństwem. Wszyscy widzą w tym zwrocie złe intencje i pełną świadomość tego co robił. Pewnie tak było. Nie chcę wybielać Hitlera. Nie relatywizuję. Przyznać jednak muszę, że miał rację. Zwycięzców nikt nie rozlicza z metod jakimi się posłużyli...
Czy kiedykolwiek wsiedlibyśmy do samolotu pilotowanego przez: alkoholika, lekomana i psychopatę? Z pewnością nie. Nasze zaufanie do takiej załogi byłoby ograniczone. Nikt nie chciałby powierzyć „takiej ekipie” kierowania auta w lunaparku a co mówić o samolocie!
Zdarzyło się, że powierzono takim losy świata...
Churchill , ten błyskotliwy i nieugięty brytyjski pierwszy minister, pewnie poddałby Anglię już we wrześniu 1940 roku, gdyby nie „wspomaganie”. Ogromne ilości cygar jakie spalał nie miałby smaku gdyby nie codzienna porcja alkoholu: poranna butelka szampana i druga whisky...
Prezydent USA Franklin D. Roosevelt (samo nazwisko ma niemieckie źródła, choć pochodzenie rodziny ginie gdzieś w Holandii), był osobą fizycznie niesprawną. Musiał zażywać wiele medykamentów. Miały one wpływ na jego zdolność percepcji (w Jałcie, kilka miesięcy przed śmiercią przyjmowane przez niego lekarstwa skutkowały bólem głowy, zaburzeniem widzenia).
Choroba polio (Heinego-Medina), która była tajemnicą dla – chyba całego świata - spowodowała paraliż od klatki piersiowej w dół .
Stalin, ten nieznający pewnie swojego pochodzenia ( niby Gruzin ale równie dobrze Azer) owładnięty był manią prześladowczą. Obsesyjnie bał się zamachu na swoje życie. Tak bardzo nienawidził ludzi, że – pośrednio lub bezpośrednio – doprowadził do śmierci swojej żony i dziesiątków milionów mieszkańców sowieckiego raju na ziemi. Jego zamiłowania do męskich libacji z tańcami w wykonaniu choćby łysawego Chruszczowa to tylko najłagodniejsze grzechy jakie obciążają jego sumienie.
Świat „powierzył” kiedyś stery samolotu z napisem „Przyszłość” takiej właśnie dziwnej załodze.
Mało kto o tym wie. W zbiorowej świadomości Wielka Trójka ocaliła świat. Pijak, lekoman i psychopata... Nie ma znaczenia, że po drugiej stronie był wegetarianin, abstynent, miłośnik i znawca Wagnera ( nieszczęsny kompozytor właśnie z tego powodu był przez dziesięciolecia lekceważony, uważany niemal za nazistę!) i uzdolniony rysownik i malarz. Wcale nie pokojowy! Jego osobiste zalety nie mają znaczenia ponieważ popełnił największe zbrodnie przeciwko ludzkości. To prawda.
Czy tylko po tej stronie były zbrodnie?
Stalinowi bez trudu można przypisać więcej krwi na rękach niż Hitlerowi. Choćby ukraiński głód lat trzydziestych, cykliczne czystki obejmujące nie tylko tysiące oficerów, urzędników, profesorów ale ich całe rodziny, śmierć milionów żołnierzy rzucanych na front błędnymi decyzjami czy w końcu dywizje NKWD idące tuż za oddziałami liniowymi i strzelające do każdego kto się cofał.
No i Katyń... Piszę o tej zbrodni w niewłaściwej kolejności tylko dlatego, że rozstrzelanie kilkudziesięciu tysięcy Polskich oficerów rożnych rodzajów broni i służb nie obciąża samego Stalina ale cały system sowiecki.
Co można przypisać F.D. Rooseveltowi?
Choćby japoński atak na Pearl Harbor . Tak! To nie pomyłka. Japończycy zostali sprowokowani. Postąpili dokładnie tak jak chciała administracja, przemysł i finansjera amerykańska. Roosevelt był wykonawcą tego planu.
Japonia została objęta przez USA embargiem na strategiczne surowce. Ameryka wstrzymała eksport do Japonii niezbędnych dla Tokio materiałów. Tym samym jasno opowiedziała się po stronie Anglii. Dla Japonii, która współtworzyła oś Berlin-Rzym-Tokio było to czytelne posunięcie. Negocjacje nie przyniosły rozwiązania. Podjęta decyzja o ataku na Pearl Harbor była znana amerykańskiemu wywiadowi! Wiedział o niej Roosevelt. Zdawał sobie sprawę, że daleka europejska wojna, jest obca Amerykanom i przy tym duża niemiecka mniejszość ( u zarania państwowości USA decydowało się czy niemiecki czy też angielski będzie językiem urzędowym!) to zasadnicze przeszkody dla planowanych celów establishmentu jego kraju. Potrzebny był wstrząs.
Wraz z pijakiem Churchillem ( w Jałcie zdarzyło się, że nieprzytomny spadł za kanapę na której spoczywał po libacji z e Stalinem. Ochrona podniosła alarm, gdyż nikt nie mógł znaleźć premiera. Zgubę odszukano po dłuższym zamieszaniu) Roosevelt jest odpowiedzialny za straszliwe w skutkach dywanowe naloty na Niemcy. Hamburg, Drezno czy choćby Szczecin legły w gruzach gdy niekończące się fale bombowców alianckich zrzucały bomby burzące i zapalające na pogrążone w śnie miasta.
Kropką nad i, choć już bez udziału Roosevelta, stało się „potraktowanie” Hiroszimy i Nagasaki.
W pamięci mamy tylko złego Hitlera na czele zamroczonych Niemców i niemal anielskie zastępy którym przewodzili Churchill i Roosevelt. Jedynie Stalinowi można zarzucić coś w temacie jego nieco szarych skrzydeł. Zwycięzców nikt nie pyta o metody...
Piszę o tym ponieważ wszystkie przywołane zdarzenia i uwikłane w nie postaci łączy przynajmniej jedna rzecz – relatywizm.
W tym kontekście powracam do pierwszej myśli – katastrofy smoleńskiej.
Jeżeli można było wydarzenia ,o zasięgu globalnym , przedstawić i utrwalić w historycznej świadomości zupełnie inaczej niż to było w rzeczywistości – zrelatywizować – w zależności od tego czy to nam pasuje czy też nie, to czy już teraz nie buduje się rampy na którą wkroczy nowa wersja 10 kwietnia 2010 roku? Za ileś lat orwellowscy „poprawiacze” historii nie tylko podważą przyczyny katastrofy, ale wymażą sam jej fakt!
Niemożliwe? W świecie gdzie dane wyborcze jednego kraju „mieli” serwer innego państwa to jest możliwe... W świecie, gdzie kilkanaście, przepraszam 1%! ludzi, posiada większość globalnego bogactwa, to jest możliwe.
Można powiedzieć, że za sto lat nikt nie będzie miał interesu w tym by zakłamywać historię. Dlaczego więc brytyjskie archiwa wciąż przedłużają klauzule tajności na część dokumentów sprzed ponad półwieku? Dlaczego rząd USA nie ujawnia szczegółów zamachu na Kennedy' ego?
Ponieważ zawsze będzie „ktoś” dla kogo nawet historyczne wydarzenia będą niewygodne.
Katastrofa pod Smoleńskiem w dniu 10 kwietnia 2010 roku może kiedyś zostać skutecznie wymazana nie tylko z pamięci komputerów ale, co gorsze, pamięci Polaków... Może zostać uznana za niebyłą ponieważ prawda o niej jest niewygodna. Dlatego będę w Warszawie w tym dniu. Pojadę. Skoro mogę to chcę pamiętać. Chcę wiedzieć ,wbrew Laskowi, Tuskowi czy Giertychowi, czy był to nieszczęśliwy wypadek, zbieg okoliczności czy coś więcej?
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3391 odsłon
Komentarze
ABSOLUTNA...
5 Kwietnia, 2013 - 17:41
ZGODA! Ba, nie wolno nam, tym myślącym inaczej i pamiętającym, jak przebiegała, chociazby narracja zamachu i widziała "nieprawidłowe" zdjęcia, tzn jeszcze lecącego samolotu dopuścić do zbiorowej niepamięci...Zapewne nie uda dokonać się więcej niz w przypadku Gibraltaru, ale przynajmniej w społeczeństwie funkcjonuje wiedza o zdarzeniu i taką samą, choć to niewiele, MUSIMY pielęgnować i wszelkimi metodami zaszczepiać w umysłach naszych Dzieci i Wnuków....To jest posłannictwo naszego pokolenia, tak samo zdradzonego, jak pokolenie Kolumbów....inny wykonawca, ale co za róznica-zdrada to zdrada, czy będzie to rudy kaszub czy rosyjski, odpowiednio ulokowany, zyd...z UBP!
Zgoda
5 Kwietnia, 2013 - 18:37
Trzeba pamiętać i przypominać.Cieszę się ze coraz więcej ludzi wybiera się do Warszawy.To buduje.Pozdrawiam i do zobaczenia 10.04.2013.
wojtek
Pamiętamy i nie zapomnimy
5 Kwietnia, 2013 - 19:36
Oczywiście będę na Krakowskim Przedmieściu, będę na mszy św, bo tam będą Polacy, kochający swój kraj, którzy chcą oddawać cześć Bohaterom Narodowym,
Walter, masz u mnie 10 silnia. Brawo!
5 Kwietnia, 2013 - 20:49
Uwielbiam teksty, z których można się czegoś dowiedzieć, przypomnieć sobie wymazane z pamięci (i nie o Smoleńsku tu mowa, żeby mi było jasne) - jak ostatnio przypomniano fakt mi znany, że otóż niejaki Dr Joseph Paul Goebbels, wraz z małżonką, wymordowali swoje wszystkie dzieci w obliczu nadchodzącej kapitulacji tudzież planu Hitlera co do własnego samobójstwa.
Wiedziałam o tym, ale ten wymiar fanatyzmu był mi tak obrzydliwy, że wymazałam go z pamięci...
Jeszcze raz dzięki.
Re: Smoleńsk 2010 – katastrofa której nie było
5 Kwietnia, 2013 - 22:16
Relatywizm wygra? Na razie wygrywa, ale czyż nie wygląda to jak moje ostatnie spotkanie z serdecznym kolegą z dzieciństwa? Początkowo wyśmiewał moje uwagi o Zamachu Smoleńskim, a jak zabrakło mu argumentów, obraził się i wyszedł. On miał gdzie iść i nie musi się niczego obawiać, ale dokąd uciekną organizatorzy i sprawcy śmierci tylu osób?
Powoli czas wyśmiewania się kończy, argumenty są obalane, pętla się zaciska. Relatywizm wygra jak pozwolimy tym kanaliom uniknąć kary. Relatywizm wygra, jak przez swoje zaniedbanie lub lenistwo, odpuścimy badanie dowodów i ciągłą walkę o prawdę. Trzeba dążyć do ukarania zamachowców, kim by nie byli, a wtedy relatywizm przegra z prawdą.
Jak co roku będę na rocznicy Zamach Smoleńskiego i obiecałem sobie, że dopóki sił mi starczy będę jeździł. germario
POLSKOŚĆ to NORMALNOŚĆ !!!
germario
POLSKOŚĆ to NORMALNOŚĆ !!!