Lepiej być spawaczem niż bezrobotnym politologiem. Tako rzecze Tusk.
Te słowa rzucił w jakimś wystąpieniu, gdzieś między dolomickim szusem a lekcją nauki języka polskiego jakie daje kanclerz Merkel, „nasz” premier.
Z początku oburzyłem się na nie. Sam jestem politologiem. Choć niebezrobotnym, ale zawsze... w życiu nigdy nic nie wiadomo.
Pierwsza refleksja, pewnie wspólna większości potulnie potakujących na słowa prawdy płynące z jedynie słusznych mediów, to, że facet ma rację!
Produkują tych inteligentów niczym chore brojlery na kurzej farmie – myśl ulotna lotem jaskółki obiegła zbiorową świadomość polskiego narodu.
Chwilowo stała się i moim udziałem. Chwilowo...
Później przyszła refleksja. Widać „wódz” nie rozumie znaczenia edukacji. Nieznośnie, uporczywie cisnęła się jedna myśl: nie rzuca się perły przed wieprze... Nie są w stanie ich docenić. Zjeść zaś nie potrafią ...
Za pierwszą konstatacją pojawiła się druga.
Zaraz! Przecież jak Donald coś mówi to wcale nie mówi co myśli. Żeby nie było nie jasności – mówi to co tak doskonale przyswoił sobie w drodze nieustających PR-owskich lekcji.
Jeżeli deprecjonuje rolę edukacji politologicznej to musi coś w tym być. Wykorzystuje schematy myślowe do swoich, czytaj tych co mają władzę, celów. Kiedyś takim „nad produkcyjnym” kierunkiem studiów, i to zupełnie niedawno, był marketing i zarządzanie. W czasach komuny dziewczyna z prowincji szła na studia by znaleźć przyszłego męża. Wybierała przy tym absolutnie mało finezyjny kierunek edukacji – nauczanie początkowe. To też był stereotyp tym skuteczniej funkcjonujący, że maturzystki z prowincji ulegały mu niezwykle często.
Jednak czy ktoś wybiera, jako swój główny kierunek studiów, marketing i zarządzanie, nauczanie początkowe cy też politologię nie wynika ze złej woli przyszłego absolwenta tych kierunków. To skutek absolutnej nie przystawalności systemu edukacji do rzeczywistości. Jednak nie o tym chciałem pisać.
To, że sam premier III RP Donald ( absolwent historii) Tusk, nie rozumie sensu studiów politologicznych jest dla mnie jasne. Jednak ci co napisali – poddali Mu - te słowa doskonale wiedzą dlaczego takie zdanie musiało paść.
Czym jest ta niesławna politologia? Najprościej - przekrojowa nauka z zakresu humanistyki. Obejmuje takie przedmioty jak: historia, filozofia, historia filozofii, etyka, psychologia ogólna, psychologia społeczna, logika, socjologia, ekonomia i wiele innych o charakterze pomocniczym. Jest więc politologia dziedziną interdyscyplinarną.
Ktoś może powiedzieć: a! trochę z każdego i nic dokładnie. W pewnym, bardzo ogólnym i takim prostym sensie, jest w tym racja. Pod rozwagę dodam, że dokładnie taki charakter miała starożytna filozofia... W Grecji Platona był to standard. Filozofowie to byli ludzie zajmujący się, w sposób intelektualny, wszystkim... czyli niczym jak można to dzisiaj powiedzieć...
Z drugiej strony patrząc, zastanówmy się co faktycznie kryje się za słowem politechnika? Do przykładu tego odwołuję się dlatego, że jest to obecnie bardzo pożądany typ studiów. Politechnika to nic innego jak przekrojowa nauka o technikach. Czyli patrząc z tego samego punktu widzenia w odniesieniu do politologii, możemy powiedzieć, że taki absolwent politechniki ma przekrojową – powierzchowną wiedzę.
Jednak tak nie jest. Nie jest tak w odniesieniu do kierunków technicznych jak i do humanistycznej politologii. W obu przypadkach ważna jest specjalizacja.
Dlaczego więc jedne studia są wynoszone na piedestał a inne ośmieszane jako bez perspektyw?
Odpowiedź jest zaskakująco prosta. Zdanie Tuska o spawaczu i politologu pozornie razi swoją nieprzystawalnością. Tak nie jest. Inżynier, obojętnie jakiego kierunku, jest jedynie lepiej technicznie przygotowanym i prawnie lepiej umocowanym...spawaczem. Wiem, wielu poczuje się obrażonych. W tym co powiedział Tusk jest ujęty właśnie taki sposób patrzenia na uczelnie techniczne! Przecież mógł odwołać się do porównania inżyniera materiałowego a sięgnął do spawacza. W tej wypowiedzi kryje się głębsza myśl; jest, pewnie na freudowski sposób, zawoalowane przesłanie o miejscu i roli „poddanych” III RP. Nazwę to bardziej precyzyjnie.
Rolą „dobrego” obywatela jest bezrefleksyjna praca w zakresie jakim rządzący - nam szaraczkom - wyznaczą. W takim społeczeństwie nie ma miejsca dla, tych co są (bo nie ukrywajmy znaczna część zadowala się jedynie minimum) świadomi, społecznych i politycznych procesów – wyedukowanych politologów. Są oni niebezpieczni.
Mylę się?
Dam przykład. Wszyscy znają Grzegorza Napieralskiego, Joachima Brudzińskiego, Sławomira Nitrasa czy Leszka Dobrzyńskiego. Do mniej znanych ale niemniej ważnych, należą : Mateusz Piskorski, Renata Zaremba, Krzysztof Zaremba. Dwie ostatnie osoby nie wiąże żadne pokrewieństwo.
Nie będę podawał szczegółowych informacji o każdej z tych postaci. Powiem tylko, że każda z nich jest lub była posłem czy senatorem III RP. To jeszcze nic szczególnego. Jeżeli dodam, że każda z nich jest politologiem, to może zaciekawić. Dopowiem, że wszyscy wymienieni są absolwentami jednego kierunku jednej uczelni - Wydziału Humanistycznego, kierunek politologia, Uniwersytetu Szczecińskiego. Do tego samego grona absolwentów mogę dodać Magdę Kluczyńską – byłego rzeczniczka UOP, Roberta Krupowicza – byłego Wojewodę Zachodniopomorskiego.
W ostatnich piętnastu latach XX wieku politologia w Szczecinie kształciła, oczywiście jeżeli ktoś chciał, przyszłych analityków i praktyków sceny politycznej III RP. Widać skutecznie.
Obecnie można specjalizować się jedynie w tak zwanej europeistyce... Szczecin nabrał, skutecznie, mainstream' owej ogłady.
Ale „chłopców” po politologii jest więcej! Jedna z najważniejszych twarzy Palikota – Rozenek to absolwent (przepraszam!, studiów nie skończył, ale skutecznie „ustawił” się warszawskiej lewicowej opcji), politologii UW. Na tych studiach poznał innego „gościa” Pawła Kukiza. On również nie skoczył studiów. Ale...
Kukiz – muzyk zaistniał, nie pierwszy raz, jako polityczna osobowość. Ostania sobota uwiarygodniła jego samego i dała status równy Niesiołowskiemu czy Napieralskiemu. Nie jest posłem, ale stał się „godnym” bycia w programach obsadzanych zwykle przez tych rycerzy sali plenarnej przy Wiejskiej. Paweł pewnie oburzy się za nazwanie jego osoby postacią polityczną. Trudno. Wyjaśnię jedynie, że każde działanie mające na celu oddziaływanie na władzę ma charakter polityczny.
Wracam do tytułu tego wpisu i pytam, czy rzeczywiście lepiej być spawaczem niż bezrobotnym politologiem?
Ktoś kto decyduje się na studia politologiczne ma dwie drogi kariery. Może zająć się opisywaniem procesów w obszarze szeroko rozumianej sfery polityki lub stać się jej aktywnym, mającym wpływ na nią, elementem. Jedynym zaś sensem bycia w polityce jest niemal imperatywna chęć zdobycia władzy.
Czy może dziwić, że Tusk obawia się tych „bezrobotnych politologów” bardziej niż spawaczy? Tym bardziej, że Donald jest absolwentem historii. Historii, która musiała być filtrowana przez optykę ówczesnej władzy – komunistycznej...
Często, na spotkaniach ze znanymi politykami obserwuję pełne zagubienie jakie niemal woła do mnie z tych pełnych nadziei i wiary - w mającą paść odpowiedź - pytaniach. Ludzie przychodzą by usłyszeć jakąś niemal ostateczną receptę na swoje wątpliwości. Niczym dzieci w ciemnościach chwytają się sukni matki z nadzieją, że Ona je ochroni, że Ona wie co robić. Biedne nie wiedzą, że i Ona boi się i nie zna sposobu wyjścia z tej sytuacji... Wiem o tym ja. Wiedzą pewnie, choć za to nie dam głowy, sami indagowani.
Warto więc zajmować się dziedziną, która obnaża mechanizmy funkcjonowania władzy. Każdej władzy. Warto wiedzieć. Warto studiować politologię. A to że nie każdy absolwent tego kierunku wie dlaczego studiował...
Tusk śladem Heroda woli prewencję. Dla pewności lepiej usunąć całą grupę niż ze strachem czekać na tego jedynego. To zasada, jak uczy historia, stara niczym społeczeństwo. Jak mawiał Dyzma, powtarzając słowa ministra Jaszuńskiego, ważna jest szybkość podejmowania decyzji. Uzupełnię: wyprzedzająca ruch przeciwnika.
Co do spawaczy, to w Szczecinie jest Ich pewnie więcej bezrobotnych niż politologów.. Sam Donald Tusk przyłożył do tego rękę likwidując Stocznię Szczecińską Nova. Była to decyzja szybka i wyprzedzająca. Dzisiaj w obronie społeczeństwa, choć w historycznej sali stoczni, staje muzyk!Sami stoczniowcy nie stanowią już siły z która trzeba się liczyć.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1904 odsłony
Komentarze
Re: Lepiej być spawaczem niż bezrobotnym politologiem. Tako rzec
19 Marca, 2013 - 13:51
Ja bym nie szukał tak daleko; edukacja stała się towarem, towarem wirtualnym, absolwenci politologii, europeistyki i socjologii, plus marketingu i zarządzania (i pedagogiki?) - stanowią stereotyp bezrobotnego magistra.
Zaprawdę powiadam - większość ludzi uczących się na mizernych prywatnych uczelniach robi sobie krzywdę studiując. Gdyby mieli solidny zawód - byliby o wiele szczęśliwsi i nie musieliby czytać tych wszystkich książek, które szczerze ich nudzą... Jako nauczyciel akademicki wiem, o czym mówię.
"10" za puentę!
Puenta dobra, ale
19 Marca, 2013 - 16:05
"Jednak czy ktoś wybiera, jako swój główny kierunek studiów, marketing i zarządzanie, nauczanie początkowe cy też politologię nie wynika ze złej woli przyszłego absolwenta tych kierunków. To skutek absolutnej nie przystawalności systemu edukacji do rzeczywistości."
Czy Autor bylby uprzejmy uzasadnic, jak istnienie kierunku nauczanie poczatkowe swiadczy o nieprzystawalnosci systemu edukacji do rzeczywistosci? Bardzo chcialabym wiedziec, jak politolog sobie to wyfilozofowal.
(Gwoli scislosci, zaznaczam, ze nigdy nie bylam "dziewczyna z prowincji", ktora na dodatek poszla na studia, by znalezc przyszlego meza - aczkolwiek nie wiem, co w tym zlego - ani tez nie jestem absolwentka kierunku nauczanie poczatkowe).
Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie!
Lotna
politolodzy i historycy rzadza....-smutne
19 Marca, 2013 - 16:54
" Politechnika to nic innego jak przekrojowa nauka o technikach. "
Mylisz sie techniczne nauki to Matematyka, Fizyka ,Mechanika,Chemia, Elektrotechnika,informatyka itd
Nikt nie uprawia "nauki o technikach", bo technikiem sie jest......albo humanista.
"Inżynier, obojętnie jakiego kierunku, jest jedynie lepiej technicznie przygotowanym i prawnie lepiej umocowanym...spawaczem. "
- no to jak ludzie z takimi pogladami [po politologiach ] zabieraja sie do rzadzenia to taki wlasnie mamy efekt.
Wolalbym,zeby w Polsce rzadzil Inzynier Moscicki,Narutowicz i Kwiatkowski - bo ONI Polske budowali i wzmacniali,
natomiast ci "nasi" historycy i politolodzy to ja tylko rozwalaja.
Wbrew pozorom bez spawania dzisiaj nie napilbys sie piwa ani nie wzial tabletki na bol glowy, nie mowiac o jedzie pociagiem/autem przez most -tez spawany.
Musze cie jeszcze rozczarowac zaden inz elektronik,informatyk z racji tego ,ze ma wyksztalcenie techniczne nie jest spawaczem z racji konczenia studiow technicznych.
By zostac spawaczem, wystarczy miec podstawowke lub zawodowa, odbyc pewne kursy praktyczne i uzyskac certyfikat.
Certyfikat jest wazny tylko 2 lata.
Moze to zrobic rowniez politolog......
Jesli 2 lata uplyna nikt ci nie da odpowiedzialnej roboty do spawania, bo ktos nadstawia glowe, by nie bylo katastrofy budowlanej/montazowej
[ vide Katowice, statki Liberty].
Niestety po historii lub politologi ludziki nie odnawiaja co 2 lata dyplomow a rzadza tak, ze pozal sie Boze.