Nie ma przypadków, są tylko znaki
Jaki jest Adam Michnik?
Jeżeli przyjmiemy, że to osoba łatwowierna, naiwna, prostolinijna, lekkomyślna, dobroduszna i niekonsekwentna to wszystko jest ok.
Czy jednak ktoś o zdrowych zmysłach podejrzewałby nadredaktora o takie jak wyżej wymieniłem cechy charakteru? Szczerze wątpię.
Jego działalność skłania raczej do wniosków zupełnie odmiennych. Michnik to postać wyjątkowo pokrętna, przebiegła, zakłamana o wprost mistrzowskich umiejętnościach manipulacji.
Czy zwykłym przypadkiem lub nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności można wytłumaczyć fakt, że on i jego środowisko na przestrzeni wielu lat promowało i stawiało na świeczniku największych zdrajców, kapusiów i donosicieli?
Odpowiem tylko za siebie. Ja w to po prostu nie wierzę. Zwłaszcza, że ci wszyscy zdrajcy odpłacali z wzajemnością i byli największymi apologetami „Wielkiego Adama”.
Nie wierzę w to i z tego powodu, że Michnik, mając dalekosiężne plany i wizję, w którym kierunku pójdzie Gazeta Wyborcza, czyli w jego mniemaniu cała Polska, przez kilka miesięcy buszował po esbeckich archiwach.
Kolejnym mało prawdopodobnym dla mnie przypadkiem jest to, że jak dzisiaj wiemy towarzyszyło mu w tej tajemniczej inspekcji, co najmniej dwóch tajnych współpracowników SB. Wiemy również, że w czasie, w którym słynna Komisja Michnika hulała po archiwach mając wgląd nawet w dokumenty tajne specjalnego znaczenia (dziś ściśle tajne) szefem MSW był sam generał Czesław Kiszczak.
Jak to się stało, że człowiek zaopatrzony w tak reglamentowaną wiedzę naiwnie wierzył autorytetom, które nam nieustannie podtykał? Jak to możliwe, że najbardziej zaprzedane bezpiece osoby pokochał Pan Adam z wzajemnością i nic nie wiedział o ich przeszłości?
Pierwsza postacią, jaka mi się od razu nasuwa jest michnikowy „wieszcz” Andrzej Szczypiorski. Poziom zaprzaństwa, upadku i podłości tego człowieka poraża. Najpierw biorąc udział w grze operacyjnej, za pieniądze, żerując na uczuciach rodzicielskich zwabia z emigracji do PRL swego ojca Adama by później donosić na niego pod pseudonimem „Mirek”. W ślady Andrzeja Szczypiorskiego idzie następnie jego syn Paweł, który jako TW „Gaweł” kontynuuje rodzinną tradycję kapując własnego ojca i bijąc go na głowę w żądaniach finansowych kierowanych do oficera prowadzącego.
Po śmierci Szczypiorskiego w 2000 roku tak o nim mówił Michnik.
„Choć czasami się z Andrzejem nie zgadzałem, to jego głos był głosem tej najlepszej części polskiej inteligencji”
Następnym autorytetem i osobistym przyjacielem Michnika był wyjątkowo otwarty katolik ksiądz Michał Czajkowski. Ten sam, który nawoływał do zmiany treści modlitw i średniowiecznych pieśni religijnych z uwagi na ich rzekomo antysemickie treści. Ten sam, który własnoręcznie święcił budynek Agory przy Czerskiej.
Cóż się okazało? Kolejny pupil dziwnym przypadkiem okazał się agentem SB o pseudonimie „Jankowski” współpracującym ćwierć wieku z komunistycznymi służbami. Jeżeli do tego dodamy, że robił to za pieniądze i donosił między innymi na księdza Popiełuszkę, a jednym z oficerów prowadzących był sam Adam Pietruszka to mamy ciekawy obraz kapelana Gazety Wyborczej.
Powszechnie już znana postać Maleszki i determinacja, z jaką Michnik hołubił kolejnego zdrajcę dając mu przez lata godziwy wikt i opierunek jest kolejnym dowodem w tym krótkim poszlakowym procesie.
Mamy jeszcze zaliczenie w poczet ludzi honoru Czesława Kiszczaka i obronę kolejnego zaprzańca i renegata Jaruzelskiego. Pamiętamy walkę z lustracją i opowiedzenie się przeciwko przejęciu majątku PZPR.
A kto jest głównym od lat wrogiem GW I TVN? Oczywiście ojciec Rydzyk i Radio Maryja zwalczani wszelkimi sposobami i metodami.
Dla wielu to jeszcze za mało. Dla mnie wystarczy aż nadto.
W czasie hitlerowskiej okupacji podziemie niepodległościowe wzywało do bojkotu niemieckiej gadzinówki Nowego Kuriera Warszawskiego. Niestety akcja nie zakończyła się sukcesem. Popyt zapewniała nie tyle główna treść, co zamieszczana tam prognoza pogody, informacje o kartkowych zakupach i racjach żywnościowych, nekrologi i ogłoszenia prywatne.
Dziś z przesadą narzekamy, że GW dalej się sprzedaje, a Polacy są zbyt mało patriotyczni.
Pamiętajmy, że największa podziemna armia w Europie, Armia Krajowa, powód do dumy większości Polaków w swoim najlepszym okresie skupiała zaledwie 1% Polaków. Dodając do tego tych pomagających i czynnie wspierających osiągniemy góra 10-15%. To wystarczyło dla uratowania nie tyle Polski, co narodowego honoru.
Patrząc na publikowane dzisiaj sondaże poparcia dla partii politycznych nie popadajmy w skrajny pesymizm. Nie jest gorzej i być może wystarczy to do ocalenie nie tylko samego honoru.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2394 odsłony