Skąd się wzięły obecne kadry akademickie ?

Obrazek użytkownika Józef Wieczorek
Historia

W czasach PRL osoby obdarzone tytułem profesora cieszyły się największym prestiżem. Nie było tajemnicą, że tytuł ten był uwarunkowany politycznie, nadawany w Belwederze, przede wszystkim zwolennikom instalowanego systemu komunistycznego, z marginesem dla osób neutralnych – przynajmniej nie zagrażających jego instalacji (a przynajmniej za takich uważanych). W każdym razie bez akceptacji przewodniej siły narodu takiego tytułu nie można było dostać, a nawet na ogół nie można było zaliczyć niższych szczebli akademickich , czy uzyskać możliwości działań niezbędnych dla ich uzyskania ( warsztat pracy, wyjazdy zagraniczne, pozytywne opinie wyników pracy itp).
Kadry akademickie uformowane w okresie II RP podlegały procesom oczyszczającym od samego początku Polski ludowej, aby nie wpływały negatywnie na młodzież akademicką, która miała budować nowy, postępowy ustrój. Do tej pory nie przeprowadzono badań nad rozmiarami tego czyszczenia, przytaczając co najwyżej losy niektórych wybitnych niepokornych i to głównie w okresie stalinowskim. Ci zwykle po kilku latach niebytu akademickiego wracali na uczelnie po odwilży roku 1956 r. Czystki r. 1968 miały przede wszystkim charakter antysemicki i system opuściło wielu naukowców ‘niewłaściwego’ pochodzenia, w tym także zasłużonych dla prowadzenia czystek akademickich okresu stalinowskiego. Bardziej negatywne znaczenie dla systemu akademickiego miała likwidacja katedr, w tym okresie w niemałym stopniu obsadzonych jeszcze przez starych profesorów ‘chowu’ przedwojennego, nie zawsze przychylnych nowemu systemowi i tworzenie instytutów obsadzanych przez młodych, formowanych już w czasach ZMP, z awansu głównie partyjnego/nomenklaturowego.
Kolejne fale czystek miały miejsce w latach 80-tych (okres stanu wojennego i okres przed transformacją ustrojową – czyszczenie przedpola z ‘ekstremy’ dla działania konstruktywnego układu partyjno – solidarnościowego w III RP) o których pisze się najmniej, co nie musi dziwić, gdyż beneficjenci tych czystek, obecnie często u władzy akademickiej, nie są zainteresowani poznaniem/ujawnianiem tego mrocznego okresu w historii. Można też spotkać oceny beneficjentów, że czystki były per saldo dodatnie (nie bez powodu , skoro zlikwidowały niewygodną konkurencję).
Taka sytuacja w nauce powodowała odpływ kadr o dużym potencjalne intelektualnym do sfery pozaakademickiej, a także do ośrodków zagranicznych (zarówno ukształtowanych już naukowców, jak i studentów) stąd u schyłku PRL kadry akademickie, szczególnie w naukach humanistycznych, nie reprezentowały zbyt wielkiej wartości międzynarodowej.
W okresie PRL uformowano (co prawda nie bez oporów) zupełnie inną niż w II RP elitę akademicką – prawdziwych peerelczyków. Co prawda w mitologii akademickiej można słyszeć opinie, że uczelnie były bastionami oporu przed systemem komunistycznym (fakt, że przyczółki takiego oporu były), ale chyba bardziej prawdziwy obraz widoczny jest w dziejach uczelnianych, które zwykle nie obejmują lat 80-tych ( zwykłe kończą się na roku 1968 i przeskakują do lat 90-tych), a jeśli już to bez identyfikacji w nich stanu wojennego, czy wielkiej czystki akademickiej ( sztandarowe dzieło takiej ‘historiografii’ to Dzieje Uniwersytetu Jagiellońskiego ).
Skąd ta niechęć do poznania polityki kadrowej, która uformowała obecne kadry ? Skoro byli w partii /współpracowali z partią/ z SB dla dobra kraju/nauki to czemu przebiegu/owoców tej pracy nie chcą ujawnić ?
Nielubiane, krytykowane (zwykle niemerytorycznie), lecz bardzo ważne opracowania historyków IPN bazują w znacznej mierze na aktach SB, gdy tymczasem poznanie dziejów akademickich PRL – dziejów symbiotycznych relacji PZPR- SB- nomenklaturowe władze uczelni wymaga poznania każdego z symbiontów z osobna i w skomplikowanych reakcjach wzajemnych. Nie można tego poznać bez znajomości akt PZPR ( bardzo rzadko badanych lub nie badanych wcale, mimo że część ocalała, wbrew informacjom historyków) i akt uczelnianych ( te są zwykle niedostępne, zresztą czyszczone i uzupełniane w III RP i najmniej wiarygodne, mimo że to uczelnie mają statutowy obowiązek poszukiwania i wytwarzania prawdy) oraz relacji świadków historii, szczególnie tych pokrzywdzonych, a nie tylko beneficjentów. Pojawiające się opracowania/wywiady z ludźmi nauki z tego okresu są zwykle ‘wybiórcze’, bez uwzględniania niewygodnych relacji niewygodnych/ wykluczonych z systemu osób, a uwzględniają często osoby cierpiące chronicznie na amnezję
Wbrew mitologii akademickiej bliższy prawdy jest pogląd, że proces formowania nowej elity akademickiej w systemie komunistycznym udał się w dużej mierze, o czym świadczy postawa zdecydowanej większości ‘elit’ w III RP, a także fakt, że akademiccy beneficjenci systemu komunistycznego stoją w awangardzie oporu przeciwko poznaniu swojej historii. I nie chodzi tylko o lustrację, dokumentowaną w teczkach kolaborację z systemem komunistycznym. Ta kolaboracja miała znaczenie szerszy zasięg niż mogą pokazać teczki wytworzone przez SB. Do tej pory nie ma wykazu uczelnianego aparatu PZPR ( i stronnictw siostrzanych), ani nomenklaturowych kadr akademickich, ani nawet badań nad opracowaniem takiego wykazu.
Beneficjenci systemu PRL nie mają w tym interesu, a od ponad 20 już lat reprodukują sobie podobnych, rekrutując ich na etaty w ramach fikcyjnych, ustawianych na konkretnego kandydata -konkursach. Nie trudno wykazać, że i zdobywanie kolejnych awansów/stopni/tytułów odbywa się nierzadko przy zabezpieczeniu towarzyskim.
Jednoczesny odpływ najlepszych kadr akademickich za granicę kraju/za granice systemu akademickiego powoduje, że na etatach akademickich pozostają nienajlepsi (wyjątki tylko potwierdzają regułę) . W rezultacie w III RP jedynie ‘margines’ akademicki zachowuje wysoki poziom intelektualny/moralny, gdy demokratyczna większość wykazuje poziom poniżej średniej krajowej.
Dla akademickiej polityki kadrowej zasadnicza jest kwestia – czy prawa nabyte takich kadr winny być chronione, czy zawieszone na okres rzeczywistej transformacji akademickiej uczelni ?
Czy ochrona takich kadr i ich działalności przed jakąkolwiek kontrolą, czy prestiż jaki nadal posiadają ‘prof’, bez względu na swój dorobek/na metody awansu, nie jest czasem gloryfikowaniem systemu PRL ? ( skoro ktoś został zatwierdzony przez PZPR i jej spadkobierców – to musi być najlepszy ! a wykluczony przez PZPR et cohortes – najgorszy ? )
Czy tradycyjna, fałszywie jednak pojmowana autonomia tak uformowanych (zakorzenionych w PRL) uczelni nie stanowi rzeczywistej bariery do rozwoju nauki i edukacji w Polsce ?
Najwyższy czas aby na te i inne pytania znalazły odpowiedź te resztki kadr, które zachowały mimo wszystko jakiś etos akademicki.

Nasuwa się ponadto wiele tematów badawczych do poznania genezy obecnych kadr akademickich:
m.in.
Przyczyny i skutki braku odwilży na uczelniach po 1989 r. – porównanie z rokiem 1956.
Geneza luki pokoleniowej na uczelniach w III RP – jej uwarunkowania czystkami akademickimi lat 80-tych
Wieloetatowość akademickich beneficjentów systemu wobec bezetatowości wykluczonych w PRL i III RP
Heroiczny opór środowiska akademickiego przed powrotami ‘akademików’ ze sfery pozaakademickiej i z zagranicy
Badania nad systemem reprodukcji kadr akademickich w III RP na podobieństwo beneficjentów czystek w PRL
Cenzura prewencyjna i autocenzura w działalności naukowej i edukacyjnej naukowców w PRL i III RP.
Skutki długotrwałej rekrutacji kadr akademickich na drodze fikcyjnych konkursów, ustawianych na konkretnego kandydata, wybranego wcześniej do wygrania wg kryteriów genetyczno-towarzyskich, a nie merytorycznych
Badania socjologiczne/psychologiczne nad niechęcią środowiska akademickiego do rezygnacji z nepotyzmu – co wobec kiepskich/głodowych płac zapewne poprawiłoby sytuację rodzin akademickich,
Ciekawe, że do tej pory takie tematy nie były podejmowane, mimo nadania ogromnej ilości tytułów naukowych i wystawienia imponującej liczby dyplomów ukończenia szkół wyższych.

Lektura uzupełniająca ( i tam cytowane) :

-List do Polskiej Akademii Umiejętności w sprawie wycofania z obiegu edukacyjnego ‘Dziejów Uniwersytetu Jagiellońskiego’ http://blogjw.wordpress.com/2009/08/05/list-do-polskiej-akademii-umiejetnosci/#comment-245
Czy Wikipedia stanowi zagrożenie dla edukacji ?
http://blogjw.wordpress.com/2012/01/23/czy-wikipedia-stanowi-zagrozenie-dla-edukacji/
Ujęcie mędrców jagiellońskich
http://blogjw.wordpress.com/2012/01/16/ujecie-medrcow-jagiellonskich/
UJ po wyrzuceniu z uczelni wykładowców najwyżej ocenianych przez studentów przekonuje studentów do wystawiania opinii wykładowcom
http://blogjw.wordpress.com/2012/01/14/uj-po-wyrzuceniu-z-uczelni-wykladowcow-najwyzej-ocenianych-przez-studentow-przekonuje-studentow-do-wystawiania-opinii-wykladowcom/
Na uczelniach strach i trwoga, czyli lekko nie jest
http://blogjw.wordpress.com/2011/12/28/na-uczelniach-strach-i-trwoga-czyli-lekko-nie-jest/
„Ince” trzeba postawić pomnik, a rektorom – szklany nocnik, aby zobaczyli co zrobili
http://blogjw.wordpress.com/2011/08/27/%E2%80%9Eince%E2%80%9D-trzeba-postawic-pomnik/
Ile społeczeństwa Ików w społeczeństwie nauki polskiej
http://blogjw.wordpress.com/2008/11/16/ile-spoleczenstwa-ikow-w-spoleczenstwie-nauki-polskiej/
25 lat minęło
http://blogjw.wordpress.com/2011/12/05/25-lat-minelo/

Brak głosów

Komentarze

Dobry tekst o dużej wartości informacyjnej, choć może nieco zbyt ogólnikowy - ukazuje procesy bez egzemplifikacji. Trafne postulaty badawcze. Tylko kto je niby ma realizować? ;-)))

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#261965

No cóż, to nie jest książka tylko krótki artykuł. Podane są linki do innych tekstów, Warto tez zapoznać sie z Lustrem nauki -
http://lustronauki.wordpress.com/
Co do badań to mamy przeciez mnóstwo uczelni, setki, ogromną ilość socjologów, historyków itp, pieniadze na badania ( Narodowe Centrum Nauki, tez Bruksela ...) więc chyba chetni winni być i jesli jest jeszcze nauka w Polsce to i tematy (nie tylko te) winny być zrealizowane - jesli tak nie jest/nie bedzie to zasadne jest pytanie - czy to co sie w Polsce uprawia jest nauką ? i czy należy to finansować ?

Vote up!
0
Vote down!
-1

Józef Wieczorek

#262002

Odpowiedz traktuję w kategoriach żartu. I nie mam za to pretensji. :-)))

Pytania padające na jej końcu tyleż zasadne, co retoryczne. ;-)

Pozdrawiam.

PS. Raz jeszcze podkreślam, że wysoko oceniam wartość informacyjną notki, która jest przedmiotem dyskusji.

Vote up!
1
Vote down!
0
#262004

Bardzo ciekawy tekst.

Pozdrawiam

--------------------------------------------------------------
http://legionnairepoland.blogspot.com/
--------------------------------------------------------------

Vote up!
1
Vote down!
0
#261996

Jak zazwyczaj bywa, to wciąż wierzchołek góry lodowej. Zasygnalizowane zjawiska rzeczywiście istnieją. Ponadto, ma to istotny wpływ na poziom merytoryczny i nauczania i naukowych publikacji.
"Znajomy królika" na akademickim stanowisku niekoniecznie ma w sobie autentyczne naukowe powołanie, choć skutecznie pnie się po drabinie kariery. I na wszelki wypadek woli nie mieć kłopotów merytorycznych z jakimi - być może - nie umiałby sobie poradzić. W ten sposób katedry oraz stanowiska administracyjne na których podejmowane są decyzje o kierunkach rozwoju i grantach obsadzone są przez ludzi o czasem rażącej niekompetencji. Skutek - mizerność polskiej nauki. Jednym z patologicznych zjawisk, choć być może charakterystycznych nie tylko dla środowisk niszczonych przez kilkudziesięcioletnią ingerencję komunistów a potem postkomunistów jest publikowanie wyników prac badawczych. Chodzi mi o tak zwaną "listę filadelfijską". Ocena "merytoryczna" prac naukowych odbywa się - przynajmniej w dziedzinie w której czuję się co nieco kompetentny - w oparciu o pozycję czasopisma na tej liście gdzie praca została opublikowana. W związku z tym pożądane jest najbardziej aby rezultaty badań polskich haukowców, nawet te o charakterze wybitnie regionalnym drukowane były w czasopismach wydawanych w USA, Wielkiej Brytanii, ostatecznie w Niemczech - a nie w Polsce, gdzie inni badacze mieliby do nich nie gorszy dostęp, a polscy - po prostu łatwiejszy. Znam opowieść o "wybitnym" badaczu (nie Polaku) który publikuje tylko w "Nature" i czyta tylko "Nature", bo interesują go tylko "najważniejsze" rezultaty innych badaczy. Znam polskiego profesora który z hobby jakim może być dla niego bibliotekoznawstwo uczynił narzędzie weryfikujące merytoryczne zdolności podległych mu badaczy i siebie samego. Znam młodych i zdolnych badaczy którzy nawiązują współpracę z badaczami z innych krajów a następnie wspólnie publikują (jako współautorzy) nie dlatego żeby w ten sposób tworzyć zespół o poszerzonych kompetencjach, ale po to żeby rezultaty opublikować w bardziej prestiżowym, bo "zagranicznym" czasopiśmie. Oczywiście można się domyślać jak załatwiany jest problem ewentualnej merytorycznej różnicy opinii na naukowy temat, pomiędzy autorami reprezentującymi czasem skrajnie odmienne poglądy. Znam polskich autorów którzy mając wpływ na rozdzielnictwo środków finansowych nadają zawyżone znaczenie swojej specjalności zużywając szczupłe jak zawsze w Polsce środki na badania całkiem zbędne, nie dające istotonych wyników lub nawet zafałszowujące interpretacje, tylko dlatego, że dysponują akurat "tym" specjalistycznym sprzętem i mają "wejście".
Aby nie być gołosłownym, w naukach przyrodniczych: ostatnio nagłaśniane w mediach odkrycia polskich geologów i paleontologów, dokonane w Polsce: opisy najstarszych znanych tropów kręgowców czworonożnych czy opisy wyjątkowych w skali świata, bogatych stanowisk paleontologicznych, w tym z dinozaurami, ukazały się w czasopismach których redakcje są od Polski odległe. A sami odkrywcy zostali w najlepszym wypadku współautorami.
Akurat w tej specjalności polska nauka mogłąby być na światowym poziomie, ale dla niekompetentnych decydentów "ważniejsze są punkty".
Na temat kondycji polskiej nauki można pisać tomy...
Pozdrawiam
Honic

Vote up!
0
Vote down!
0
#262014

Co do ostatniego akapitu:
Tropy zostały odkryte, ale odkrywca nie został wytropiony
http://blogjw.wordpress.com/2011/03/14/tropy-zostaly-odkryte-ale-odkrywca-nie-zostal-wytropiony/

a co do patologii to prowadzę m.in. serwis ETYKA I PATOLOGIE POLSKIEGO ŚRODOWISKA AKADEMICKIEGO http://nfaetyka.wordpress.com/

z przeglądem medialnym http://nfaetyka.wordpress.com/category/przeglad-patologii-miesiaca/

no i każdy może brać czynny udział w walce z patologiami i nadsyłać teksty - przykład dzisiejszy tekst zamieszczony na platformie NFA - prof. Roman Maciej Kalina
Akademicka hańba „na własny rachunek”,
czyli o metodach przejęcia państwowej szkoły wyższej w dziedziczny zarząd rodzinny http://www.nfa.alfadent.pl/articles.php?id=647

Zachęcam do podążania śladami lub tworzenie innych ośrodków działań antypatologicznych w nauce.

Vote up!
0
Vote down!
0

Józef Wieczorek

#262022

Znam sprawę. Siedem grzechów głównych "się kłania", a zwłaszcza dwa pierwsze... :-)))
Wiele z cytowanych linków znam, ale dziś coś mi nie wchodzą.
Pozdrawiam
Honic

Vote up!
0
Vote down!
0
#262034

Bardzo dobry tekst. Zacytuję krótki fragment:

"Skąd ta niechęć do poznania polityki kadrowej, która uformowała obecne kadry ? Skoro byli w partii /współpracowali z partią/ z SB dla dobra kraju/nauki to czemu przebiegu/owoców tej pracy nie chcą ujawnić ?"

Z szacunkiem

Vote up!
0
Vote down!
0

Petronela

#262021

W wolnych chwilach wybieram teksty z niepoprawnych.pl i czytam je córce. Chylę czoła, innymi słowy, z kraju, gdzie teraz przebywam: chapeau bas.

Vote up!
1
Vote down!
0
#262024

jest sporo.

Kadra to początek całego łańcuszka. Ważne ogniwo, ale nie jedyne. Oczywiście odpowiedź dlaczego jak ognia boją się lustracji jest, jak zwykle, arcyboleśnie prosta. Oni mówią, bo my nie będziemy udowadniać, że nie jesteśmy wielbłądami. Jak mantrę powtarzali ten wytarty slogan kilka lat temu a po korytarzu mykali przy  ścianie, ile fabryka dała, żeby przypadkiem jeden z drugim, co to bać się nie miał powodów, o coś nie zapytał. A mnie śmiech pusty brał, bo nieuchronnie, niestety, zbliżał się koniec rządów PiSu, co oznaczało załatwienie 'sprawy' po ichniemu. A potem jeszcze się dowiedziałem, że te 'oświadczenia lustracyjne' profesory do rektora miały wysyłać, no to już ni to się śmiać, ni to płakać. Ach te rektory... I tutaj STOP ;)

No ale to dziadki. 60-70 lat (profesor może pracować do 70 roku życia i jednocześnie od 65 roku życia być na emeryturze. Widział kto o tym?:))  Ci młodsi (50-60 lat) chowani jeszcze za komuny są zwasalizowani przez dziadków. Za wysoko nie podskakują, jak podskoczą dostaną w palnik i cisza.

I są jeszcze młode wilczki, już po postdokach na "zachodzie", w planach może jeszcze jakiś staż bo kontaktów się nałapało. Wilczki popracowały u tych wstrętnych kapitalistów i zobaczyły, że to co do tej pory robili o kant można potłuc. Bo jak chory to system, gdzie się najpierw coś robi a potem pyta, czy ktoś to kupi? A czy nie bezpieczniej poczekać aż ktoś coś zamówi a taki wilczek mu to zrobi? I sprzeda. Za pieniądze, bo tamten za darmo tego nie chciał. I zaczyna się kręcić. Jest zamówienie, jest realizacja. Jest popyt, jest podaż, przemysł pracuje, nauka myśli. I ZARABIA.

No i taki wilczek chce. Na prawdę chce i nawet potrafi. Ale... Kto tu ma coś zamówić jak przemysłu ni ma? A jeśli nawet złapie się jakieś zamówienie, tony papierów, które trzeba ogarnąć przerażają. Praktycznie niemożliwe jest połączenie pracy naukowej z obsługą całej tej papierologii. Uniwersytety zatrudniają po kilkanaście tysięcy pracowników administracji. Idź zapytaj. Się zdziwisz:)

I mógłbym tak jeszcze godzinami ale, raz, nie mam czasu, dwa te moje kwękolenie i tak nic nie da. Ktoś tam wyżej zapytał czy istnieje jeszcze coś takiego jak polska nauka? I czy warto ją finansować. Polska nauka istnieje tylko dla samej siebie. I w takiej formie jej finansowanie jest wyrzucaniem kasy w błoto.

Przemilczę poziom nauczania...

Pozdrawiam

Vote up!
1
Vote down!
0
#262131

Z jednej strony formułuje Pan tezy dośc dobrze opisujace rzeczywistość - tak, z poziomem wiedzy, ogólnej kultury, zdolnością do orientacji poza wąską specjalizacją jest wśród polskiej kadry akademickiej dość kiepsko. Tezy takie formułuje wielu "akademików" przez co sa one oczywiście subiektywne, choć z reguły intersubiektywnie weryfikowalne.
Z drugie strony Pańskie twierdzenie o skomunizowanych leśnych dziadkach okupujących stanowiska uniwersyteckie - osobliwie te decyzyjne - jest mocno przeterminowane. Ludzie, którzy u schyłku lat 80 mieli stanowisko lub tytuł profesorski są dziś na emeryturze lub poupychani na PWSZ-etach i Wyższych Szkołach Zdobienia Pazurków i Gotowania na Gazie, gdzie "robią" minima kadrowe. W moim instytucie liczącym ponad 20 "samodziałów" tylko 4 miało doktoraty przed '89. Dalej: z obecnych 18 uniwersytetów, w 1989 istniało 10, w tym prywatny i antykomunistyczny KUL. Dokładnie połowa więc uniwersytetów powstała w III RP. Oczywiście pytanie, czy III RP nie korumpuje i demoralizuje skuteczniej niż siermiężny socjalizm - moim zdaniem tak. Ale to juz inna diagnoza.
Pozdrawiam
--------------------------
Reszta nie jest milczeniem.

Vote up!
0
Vote down!
0

----------------------------------------------
*Reszta nie jest milczeniem, ale należy do mnie.*
*Ale miejcie nadzieję; bo nadzieja przejdzie z was do przyszłych pokoleń i ożywi je; ale jeśli w was umrze, to przyszłe pokolenia będą z ludzi martwych.*

#262138

Nic nowego, przecież to elementarz dla każdego zdrowo myślącego człowieka??? Trzy pełne pokolenia akademików, dokładnie wyselekcjonowanych, kandydatów na kandydatów, przesianych przez sito strażników, ideologów, to normalne zwykłe działanie systemu, każdego nowego systemu??? Widać, są jeszcze osoby, które potrzebują dziesięcioleci, by te oczywistości dostrzec, udając że coś odkryli, że coś ujawnili??? Udawanie, że się tego nie wie, wydaje się co najmniej niestosowne??? Bardziej, stary i wciąż aktualny problem, to jak tą zarazę wytępić??? Pzdr.

Vote up!
0
Vote down!
0
#262141

Ocieram się trochę o środowisko uczelniane. I za komuny, i teraz tak naprawdę chyba ważniejsze były i są kliki niż sprzedawanie się systemowi. Można było nie sprzedać się i w jakiejś odideologizowanej dziedzinie robić swoje. Gorzej było na filozofii, socjologii, ekonomii.

Co do oceniania czyjejś pracy na podstawie liczby cytowań - kryterium to jest mocno zawodne. To, kogo ktoś cytuje, nie zawsze świadczy o wartosci cytowanej pracy czy autora, ale raczej o byciu w jednej grupie towarzyskiej, bądź chęci podlizania się itd.

Poziom zwłaszcza młodego narybku jest zatrważający. Charakterystyczne: nie tak dawno pewna młoda wybitnie zdolna i samodzielnie myśląca osoba na moją sugestię, że mogłaby zająć się pracą naukową, powiedziała: teraz doktoraty robią ci, którzy nie nadają się do innej pracy. Czyli - sposób na przetrwanie dla osób nijakich, przy pozorach szlachetnego zajęcia. A przeciez to badacz powinien mieć śmiałość, samodzielność, inicjatywę.

Vote up!
0
Vote down!
-1
#262164

Z tymi 'odideologizowanymi dziedzinami' w PRL to jednak był nieraz kłopot. Kończąc studia przyrodnicze miałem na UW etat w 99% uwzgledniając kryteria merytoryczne, ale ten niby 1% kryteriów 'ideologiocznych' (braku zaanagażowania) wystarczył
do tego aby etatu nie było ! A te kliki to aby nie są systemowe ? Kliki partyjne znakomicie działają w sferze akademickiej (wystarczy sprawdzić obstawę dr, hab, ustawianych konkursów ) zwłaszcza kliki postPZPR.

Vote up!
1
Vote down!
0

Józef Wieczorek

#262204