Na krótkiej smyczy Putina

Obrazek użytkownika kokos26
Blog

 

 

 

Kiedy gruchnęła wieść o tym, że niemal po dwóch latach od smoleńskiego zamachu ruscy postanowili wznieść wiatę nad tym, co pozostało z wraku TU-154 M, potraktowałem to jak jakiś kiepski żart ocierający się o czarny humor.

Cóż takiego nagle się stało? Meteorolodzy zapowiedzieli porę deszczową, albo śnieżne zamiecie i zawieje? Przecież po dwóch wiosnach, latach i zimach to już musztarda po obiedzie. To wygląda tak jakby w Himalajach odnaleziono zwłoki zaginionego dwa lata temu alpinisty i troskliwie okryto je folią termoizolacyjną, aby się nie wychłodził.

O co więc w tym wszystkim może chodzić pomyślałem?

Jakaś kolejna próba upokorzenie „pętaka”, czyli premiera Tuska i pokazanie światu, że ten, który mówił o polsko-rosyjskiej przyjaźni i zaufaniu oraz reaktywował Festiwal Piosenki Rosyjskiej w Zielonej Górze, nigdy nie stał się dla Putina nie tylko przyjacielem, ale nawet partnerem czy sparingpartnerem. Ot zwykły worek treningowy, mimo iż Wajda z załogą z Czerskiej biegali po cmentarzach i palili zaraz po zamachu świeczki na grobach czerwonoarmiejców, a Olbrychski dostawał orgazmu za orgazmem na wieść i pięknych gestach Rosjan, oczywiście chyba nie tych z okradaniem zwłok pomordowanych.

Nie sądziłem, że prawda wyjdzie na jaw dokładnie w drugą rocznicę tragedii i będzie jednym z głównych punktów wizyty pod Smoleńskiem ministra kultury, Bogdana Zdrojewskiego.

A tak na marginesie to Zdrojewski zachował się podobnie jak kiedyś Hołdys podczas odgrywania hymnu narodowego w auli Uniwersytetu Warszawskiego. Po prostu, jak na ministra od wysokiej kultury przystało, nie zdjął kapelusza nawet podczas najbardziej podniosłych momentów uroczystości.

Nie usprawiedliwia go nawet fakt, że jego nakrycie głowy stanowił oryginalny i kosztowny, miękki Homburg. Z tego, co wiem, z szacunku dla zmarłych, nakryć głowy nie zdejmują podczas uroczystości Żydzi, ale Zdrojewski? No chyba, że o czymś nie wiemy o panu ministrze lub państwie, które stara się reprezentować?

Ale wracając do słynnej już od 10 kwietnia 2012 roku wiaty. Otóż okazało się, że pod tym dość prowizorycznym zadaszeniem ruscy długo przygotowywali dla Polaków nie lada prezent w postaci pięknie wymytego, wypolerowanego na wysoki połysk i odrestaurowanego wraku.

Nawet zaskoczona Gazeta Wyborcza zapytała nazajutrz „Czy Rosjanie niszczą dowody?”

Ja jednak myślę sobie, że pomysł na wiatę urodził się w głowach czekistów zaraz po doniesieniach ekspertów zespołu Macierewicza mówiących, że wywinięcie części kadłuba na zewnątrz świadczy o wybuchu na pokładzie samolotu. Co prawda te większe wywinięte fragmenty odcięto jeszcze w kwietniu 2010 roku, o czym świadczy dokumentacja fotograficzna, ale widocznie, co nieco trzeba było jeszcze poprawić.

Jak widzimy na powyższym zestawieniu dwóch fotografii, w ruch poszła nie tylko myjka, ale sporo roboty miał również blacharz, lakiernik no i jakiś artysta plastyk specjalizujący się w malowaniu liter.

Oczywiście od razu musimy odrzucić naiwne myślenie, że oto ruscy liczyli na to, że nikt tej zmiany nie spostrzeże, a tu masz ci los, jakiś niszowy publicysta czy bloger złapał ich za bandycką łapę.

Jeżeli więc w sposób oczywisty wiedzieli, że raczej prędzej niż później sprawa wyjdzie na jaw to, jakiemu celowi miał służyć ten kolejny pozorny strzał we własne kolano uprawdopodobniający wersję o zamachu?

Tu trzeba zrozumieć mentalność ruskiego czekisty Putina, gdyż stosowanie normalnych moralno-etycznych kryteriów w stosunku do niego zaprowadzić nas może tylko na manowce.

Dlaczego do zabicia Litwinienki zamiast kilku gramów ołowiu użyto kosztownego radioaktywnego polonu wartego stertę dolarów, tylko po to, aby ofiara umierała długo na oczach całego świata? Dlaczego Anna Politkowska otrzymała śmiertelną kulę dokładnie w dniu urodzin Putina?

Odpowiedź nasuwa się jedna.

Każdy zbrodniczy akt oprócz likwidacji niewygodnych osób musi zawierać w sobie również element pedagogiczny i dyscyplinujący rosyjską agenturę za granicą, w postaci swoistej pieczątki Putina.

Nie jest tajemnicą, że tracąca na znaczeniu i pogrążająca się zniewieściała Europa jest dzisiaj we władaniu tak zwanego „Pokolenia 68”, czyli ówczesnych lewackich kontestatorów z lat 60-tych i 70-tych, których to „spontaniczne” ruchy sponsorowane były w dużej mierze przez Moskwę i naszpikowane sowieckimi agentami.

Putin czuje się całkowicie bezkarny i wie, że agentura oraz wszyscy ci, którzy wpadli w łapy maszynki korupcyjnej o nazwie GAZPROM nie są zdolni do żadnej stanowczej reakcji, a wręcz przeciwnie, może liczyć na dalszą ich uległość i ustępstwa.

Wymownym faktem było przyznanie Putinowi w 2006 roku francuskiej Legii Honorowej przez prezydenta, Jacquesa Chiraca. Na uroczystość wpuszczono tylko rosyjską telewizję z powodu zwykłego wstydu przed światem francuskiego przywódcy. Skąd, więc ten przymus odznaczania?

Tylko ogólnoeuropejska „wiosna ludów”, która doprowadzi do wymiany elit może uratować stary kontynent i wyrwać go z rąk bezwzględnego zbrodniarza. Działania w pojedynkę, choć bohaterskie i ryzykowne, kończyć się będą tak jak zakończyła się próba przeciwstawienia się temu bandycie przez naszego jedynego od 1989 roku, prawdziwego prezydenta i wielkiego patrioty, Lecha Kaczyńskiego, którego pomniki staną kiedyś nie tylko w centrum Warszawy, ale i całej wyzwolonej od rządów ruskiej agentury Europie.

Jest jeszcze jedna możliwość.

W filmie „Dług”, Krzysztof Krauze opisuje autentyczną straszliwą historię dwóch polskich biznesmenów szantażowanych przez bezwzględnego, brutalnego i cynicznego gangstera. Kiedy już znaleźli się w stanie skrajnego załamania psychicznego, pozbawieni nadziei na jakąkolwiek pomoc, wzięli sprawy w swoje ręce i uciekając się do podstępu zabili bandytę obcinając mu psychopatyczny łeb.

Jest bardzo możliwe, że Władimir Putin nie umrze śmiercią naturalną gdyż i w Rosji nie brakuje trzeźwo myślących ludzi zdających sobie sprawę, że rządy zbrodniarza to nie jest recepta na budowę trwałego i silnego państwa.

W Europie nie znajdziemy takich desperatów gdyż w przeciwieństwie do bohaterów „Długu”, kremlowski łotr dba, aby służące mu europejskie wystraszone pieski nie narzekały na deficyt w prywatnych portfelach i rekrutowały się ze zwykłych, niezdolnych do oporu tchórzy czego ostatnim, jeszcze ciepłym dowodem jest asekuracyjne i tchórzliwe orzeczenie Europejskiego Trybunał w sprawie ludobójstwa w Katyniu.

Artykuł opublikowany w tygodniku Warszawska Gazeta

Brak głosów

Komentarze

..kapelusz piesniarza Zbigniewa jest obszyty owlosieniem ,to i glupio by wygladal jak jest u minkulta Zdrojewskiego niewiadomo.

Vote up!
0
Vote down!
0
#248401

Widac,ze duzo sie napracowali,szpachlujac,a potem polozyli dwa coating?:)
Dycha
Pzdr.

Vote up!
0
Vote down!
0

someone

#248429

I jeszcze pracują aż będą pewni że ślady zamachu całkowicie znikły

Vote up!
0
Vote down!
0
#248507

"zniknely":)

Vote up!
0
Vote down!
0

someone

#248546

Jak zwał tak zwał,każdy wie o co biega

Vote up!
0
Vote down!
0
#248647