Ministrowi Zdrowia – pomysł do wykorzystania
Wydawało się, że zostać ministrem zdrowia, to jak główna wygrana na loterii. Ustawa przygotowana, sprawdzona na metr w głąb i przesiana. Pozytywne opinie ekspertów, Premiera i nawet Pani Marszałek Sejmu. Chyba dotychczas żadna ustawa nie miała takich recenzji. Słowem czysty samograj, a coś nie trybi. Ministrem zdrowia został nie jakiś tam model, czy fryzjer, ale lekarz. Gdyby tak jeszcze psychiatra – to można by to jakoś zrozumieć. Ministrem został lekarz i, jak można było zaobserwować jego działania w tzw. komisji hazardowej – człowiek inteligentny, logiczny, dobrze zorganizowany. Dlaczego więc nie daje rady? Niektórzy tłumaczą to tym, że kontakt z partią władzy psuje ludzi, ogłupia – słowem zmienia ich nie do poznania. Trudno w to uwierzyć, bo przecież np. taki Niesiołowski, Gowin, czy Kutz (przepraszam, że pominąłem naukowe tytuły) wcale się nie zmienili. Jak zatem wytłumaczyć to, że kolokwialnie mówiąc Ministrowi Zdrowia nie idzie? „Odwdzięczono” się Panu Ministrowi za działalność w komisji i wrzucono na pole minowe? Poszło polecenie, że ministerstwo ma pracować tak, by wszyscy zrozumieli jakim świetnym ministrem była Pani Minister? A może, mimo hurraoptymistycznych opinii ustawa jednak nie jest taka super? Jak by nie było – żal człowieka. Wiem, sam tam polazł, to mu się należało. Z drugiej strony, jak mawiał bohater „Seksmisji”, to jednak chłop, czy jakoś tam. Na pytanie o przyczyny problemów w tzw. służbie zdrowia, myślę, że każdy ma swoją odpowiedź. Żal trochę Ministra, ale zdecydowanie bardziej żal ludzi chorych, uszczęśliwionych działalnością Ministerstwa Zdrowia. Spróbujmy więc zastanowić się, jak na początek poradzić sobie z listą leków refundowanych?
Tu drobna dygresja. Reformując polskie koleje, uznano, moim zdaniem, że biorąc pod uwagę kompetencje aktualnego kierownictwa kolei optymalny rozkład jazdy najszybciej uzyska się metodą prób i błędów. W celu przyspieszenia tego procesu, przed każdą próbą usuwano ze zbioru połączeń pewną ich ilość. Widać „eksperci” rządowi uznali, że tak w końcu musi powstać ten optymalny rozkład jazdy. I mieli rację! Premier niedawno to ogłosił. Po pięciu latach poprawiania rozkładu jazdy jest sukces. Jest wreszcie idealny rozkład jazdy, a gdyby nie był tak do końca idealny, to pretensje do Ministra Nowaka, lub któregoś z dyrektorów kolei. Premier bierze odpowiedzialność tylko za sukces. Czy jest sukces, nie wiemy – wiemy, że jest katastrofa!
Podejrzewam, że podobnie postąpiono przy reformowaniu służby zdrowia.
Lista refundacyjna, jak wszyscy wiedzą ma się zmieniać co 2 miesiące (zaiste Salomonowy pomysł) tak, jakby nie można było jej ustalić raz, a dobrze i potem wprowadzać już tylko drobne, konieczne korekty. Ale czemu nie zmieniać, jeśli za każdą, kolejną listę można wziąć kasę. A czym większe zamieszanie (tu paradoks), to mniej zauważalna, choć większa kasa. Pomysł z częstymi zmianami należało tylko uzupełnić poprawkami „lobbystycznymi”, które nieco komplikują stosowanie metody prób i błędów. Ale, jak bardziej skomplikowana metoda, to i większa premia, pod warunkiem, że nikt się w tym nie połapie. Miesza się więc w listach refundacyjnych tak, by nikt się w tym nie połapał. I tu widać pierwszy sukces ustawy. Udało się, oprócz „ekspertów” naprawdę nikt się w tym nie łapie. Dodajmy to bez fałszywej skromności - Pan Minister Zdrowia chyba też. Zamiast powyższego, Pan Minister ogłosił inny sukces, chwaląc się tym, że na nowej liście refundacyjnej znalazło się ponad 200 nowych leków (i już mi go nie żal). Czy to naprawdę sukces?
Lekarze i farmaceuci twierdzą, że jest to zaledwie część leków, które zniknęły z refundacji po wejściu w życie nowej ustawy, a tak częste zmiany listy refundacyjnej powiększają tylko chaos i zamieszanie. Miało być cicho, a przekaz poszedł w świat. Wraz z tym kolejny sukces poszedł w p..., (czyt. buraki). Jak pogodzić wodę z ogniem tzn. wymogi ustawy przygotowanej przez byłą Panią Minister z jakimkolwiek sensownym działaniem i do tego jeszcze mieć się czym pochwalić?
Mając na uwadze interes chorych proponuję proste rozwiązanie:
Należy z listy leków refundowanych utworzyć dwie grupy leków (A i B np. po 500 leków), dokonać jednej poprawki w ustawie i opracować grafik. Przedmiotowe grupy leków (A i B) należy naprzemiennie usuwać i wstawiać na kolejne listy refundacyjne (tak, aby na danej liście była tylko jedna grupa leków (A lub B). Wykaz pozostałych leków jest niezmienny, chyba, że zaistniała ważna potrzeba dodania lub usunięcia jakiegoś leku. Grafik powinien z wyprzedzeniem pokazywać terminy, w których na liście będą się znajdować leki z grupy A i terminy obowiązywania listy z lekami grupy B. Poprawka w ustawie powinna umożliwić refundację leku usuniętego z listy jeszcze przez okres dwu miesięcy po jego usunięciu.
Proste i nieskomplikowane. Rezultat pewny. I jeszcze można co dwa miesiące się pochwalić, że wprowadziło się na listę 500 nowych leków. Telewizja to pokaże, gazety opiszą, eksperci pochwalą! Jest sukces?
Wiem! Można prościej!
Można całą tę ustawę i tych co ją przygotowali posłać tam, gdzie poszedł sukces Pana Ministra. Ale ilu ludzi straci życie zanim się po tym wszystkim pozamiata?
Ps. Korzystając z okazji chciałem się z wszystkimi „niepoprawnymi” serdecznie przywitać. Mam nadzieję, że wymiana niepoprawnych myśli, rzucanych nieraz z przymrużeniem oka, będzie nas wzajemnie umacniać i ubogacać, a czasem może pozwoli na trochę uśmiechu i dystansu do otaczającej nas rzeczywistości.
Niniejsza notka jest rozszerzoną wersją mojej notki umieszczonej na portalu Salon 24.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1149 odsłon
Komentarze
Problem jest w tym,
5 Marca, 2012 - 22:11
że chodzi o robienie bałaganu a nie o usprawnianie działalności jakiegoś resortu. Dlatego nawet genialne pomysły nie zostaną wprowadzone w życie, bo jeszcze mogłyby coś poprawić na lepsze.
Pozdrawiam
Szpilka
Pelna zgoda, ze głównie chodzi o bałagan.
6 Marca, 2012 - 14:21
Mieszanie przy ustawach to jest sposób na pozorowanie działan naprawczych, a przy okazji tworzy się coraz większe zaciemnienie. I w powstalym bałaganie mozna przepchnąć co się chciało. Nikt nawet się nie zorientuje, czy ktoś dodał, czy usunął jakieś "lub czasopisma"
Pozdrawiam serdecznie.