Urwane lusterko
Na osiedlu wybuchła straszna draka związana z pewnym samochodem. Otóż Łukaszek, Gruby Maciek i okularnik z trzeciej ławki oglądali sobie samochody przed blokiem. Samochody stały sobie przy ulicy, a po jej drugiej stronie był parking strzeżony, gdzie w budce rezydował pan parkingowy. Chłopcy tak sobie chodzili i oglądali samochody, zwłaszcza jeden przypadł im do gustu, nowoczesny, drogi i sportowy. Zaś ich oględziny nie przypadły do gustu właścicielowi samochodu. Pojawił się niespodziewanie na chodniku, spojrzał na samochód, złapał się za głowę i zaczął wrzeszczeć.
- Czemu on się tak drze? - mruknął Łukaszek.
- Może ma za ciasne majty? - wysunął sugestię Gruby Maciek.
- Widziałem taki film! - ożywił się okularnik. - Jeden facet nagle tak zaczął wrzeszczeć i okazało się, że mu pękła jakaś żyłka w głowie i poleciała mu krew z nosa i uszami mu zaczęły wyłazić takie robale...
- Weź przestań - Gruby Maciek nagle zbladł i złapał się za brzuch. Okularnik z lubością zaczął opowiadać kolejne detale, Gruby Maciek mu dosunął i się pobili.
Pan krzyczał nadal, Łukaszek ogłuszony decybelami cofnął się o krok. Właściciel auta zinterpretował to opacznie.
- Dokąd, gówniarze?!!! Nabroiliście, a teraz uciekacie, co?!!!
- Ale o co chodzi? - spytał zaskoczony Łukaszek, a Gruby Maciek i okularnik natychmiast przestali się bić.
- Mówię o tym!!! - właściciel auta pokazał bok swojego pojazdu. Na kablu wisiało smętnie wyłamane lusterko wsteczne.
- To nie my! - powiedzieli zgodnym chórem chłopcy. Właściciel znowu zaczął wrzeszczeć i zaczęli się schodzić gapie. Przybiegli też rodzice chłopców.
- Ja to widziałem - powiedział jeden z przechodniów. - Kopali w te lusterko! Cztery razy!
- Niemożliwe! - zawołała mama Łukaszka.
- Jeden z nich powiedział: zobaczcie jaki jestem debeściak, po czym urwał je rękami - powiedział drugi przechodzień.
- Niemożliwe! - zawołała mama Grubego Maćka.
- Kamlotem w nie walili, aż się oderwało! Sama widziałam! - piała jakaś pani.
- Niemożliwe! - zawołała mama okularnika.
- Zaraz, moment, to urwali je kopniakiem, rękami, czy kamieniem? - spytał tata Łukaszka. - Bo to się kupy nie trzyma...
- Trzyma, trzyma - zapewnili go przechodnie. - Urwali to lusterko kopiąc kamieniem trzymanym w rękach!
- Ja wszystko widziałem - odezwał się pan parkingowy.
- Gówno pan widział - powiedziała mu część zgromadzonych. - Pan niedowidzi, a na dodatek nadużywa alkoholu!
- Ale był najbliżej - zauważyła pozostała część zgromadzonych. - Niech napisze co widział.
- Ja mam u ciebie na parkingu abonament - powiedział parkingowemu właściciel auta. - Weź to pod uwagę pisząc raport. Ma być dobry!
- Za chwilkę będzie - parkingowy cofał się rakiem bijąc pokłon za pokłonem. Usiadł na ławce, wyjął notes i zaczął w nim pisać.
- Już widzę ten jego raport... - mruknął ktoś z tłumu.
- No pewno, przecież parkingowy jest niewiarygodny! - dodał ktoś inny. - Półślepe to, wiecznie zapite...
Rodzice chłopców zgodnie stwierdzili, że pan parkingowy ma zerowe kwalifikacje do bycia autorem raportu. I że mimo iż ten raport jeszcze nie powstał - nie uwierzą w ani jedno jego słówko.
- Ja ten raport widzę tak - powiedział właściciel auta głośno, upewniając się, że piszący parkingowy go słyszy. - Wszyscy trzej urwali mi lusterko i wszyscy trzej płaca.
- Jak to: wszyscy trzej? - oburzył się tata okularnika.
- To każdy ma zapłacić po jedną trzecią lusterka? - spytał tata Grubego Maćka.
- Każdy ma zapłacić wartość lusterka - uściślił właściciel auta.
- To skandal! - krzyknął tata Łukaszka.
- Mam już ten raport gotowy - odezwał się pan parkingowy i zaczął czytać z notesu:
- Jeden z chłopaków biegł, potrącił lusterko ramieniem i je wyłamał. Koniec.
Ludzie zaczęli debatować czy biegnący ma na tyle impetu żeby wyłamać lusterko ramieniem.
- Gdzie są ci durnie co to niby widzieli? - tata Grubego Maćka był czerwony z wściekłości. - Jakieś kopniaki?! Kamienie?! Który to kurna widział, co?
- Nagle parkingowy jest dla pana wiarygodny, tak? - rzucił ktoś z tłumu. - mówił pan, że nie uwierzy w ani jedno słowo! A jak po pana myśli to pan wierzy!
- No nie, odrzucamy ten raport oczywiście... - twierdzili rodzice chłopców.
- Ale nazwisko?! Czemu pan nie podał nazwiska tego biegnące?! - gorączkował się tata okularnika.
- Przecież nie wierzymy w tą koncepcję... - próbował go powstrzymać tata Łukaszka.
- No dobrze! - zakrzyknął histerycznie parkingowy. - To był on!
I wskazał palcem Łukaszka.
- Nazwisko, adres! - darł się właściciel auta. - Ja was z torbami... Wy nie wiecie ile takie lusterko kosztuje...
- Akurat! - odciął się Łukaszek. - To lusterko już tak było wcześniej, zanim przyszliśmy! Poza tym jest całe podrapane! Sam pan przywalił nim gdzieś o mur, a teraz szuka frajera!
- Ja ci dam, gówniarzu! - uniósł się właściciel auta i nie wiadomo jak by to się skończyło, gdyby ktoś nie krzyknął:
- Ej, ludzie! A koło przystanku pali się kiosk z ciuchami!
I wszyscy pognali to oglądać nie zważając na krzyki właściciela, który został przy swoim pojeździe.
- Myślałam, że się brzydzimy taką sensacją, dobrą dla ciemnogrodu - powiedziała mama Łukaszka do taty kiedy gnali razem z tłumem.
- Nie gadaj tylko biegnij - odpowiedział tata Łukaszka holując za sobą syna i żonę. - Ty wiesz ile takie lusterko kosztuje?
Łukaszek powtarzał, że lusterko już tak było jak przyszli, ale nikt go nie słuchał.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1025 odsłon
Komentarze
SUPER! To jest polska
29 Lipca, 2011 - 19:55
Xenia
rzeczywistość i całe peło.Nasz władza. Tyle wart jest raport Millera.
Daję 10.
Pozdrawiam.
Troszkę śmiechu nie zaszkodzi przy tak smutnej rzeczywistości.
Xenia
@Xenia
29 Lipca, 2011 - 21:55
Dziękuję bardzo i pozdrawiam :)