Zderzenie dwóch cywilizacji

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz
Idee

 

A więc stało się to, co stać musiało: świat realny zderzył się z wirtualnym. Proces rewolucji zdroworozsądkowej rozpoczął się, i to w miejscu, którym powinien. Jeżeli jednak Trump swoje reformy ograniczy do Stanów Zjednoczonych, wojna konserwatystów z liberałami rozleje się na całą nasza cywilizację, oczywiście ku radości Putina. Jeżeli natomiast szybko przeniesie się na teren Europy i tu zacznie wydawać owoce, Stany Zjednoczone i sam Trump staną się wybawicielami cywilizacji zachodniej. Przypomnijmy, wszystkie programy pilotowane dotąd przez UE miały albo sponsoring albo zgodę USA. W kalkulacjach ekipy Obamy i Bidena nie była brana pod uwagę zdrada Europy Zachodniej. Amerykanie albo wyrażali cichą zgodę na utworzenie z UE superpaństwa, albo zamierzali się podpiąć do ustaleń niemiecko-rosyjskich i zrobić jeden wielki biznes – oczywiście kosztem Europy Środkowo-Wschodniej. Dlatego też państwa kierujące UE nie zamierzały się zbroić, lecz przeczekać a potem poddać przyszłym ustaleniom i szeroko otworzyć bramy Azji. Po to, by zgnić.

Stany Zjednoczone i Polską dzieli większa część Europy i rozdziela „wielka woda”. Mimo to, patologia współczesnego systemu, właśnie tu stała się najbardziej widoczna. Nie oznacza to jednak, że rozwiązanie problemów w USA jest automatycznym rozwiązaniem tych samych problemów w Polsce. To zupełnie inne potencjały, inne możliwości i inna geopolityka. Dlatego w tym względzie warto uprzedzić Polaków przed zbyt łatwymi analogiami, chęcią kalkowania czyichś ustaleń oraz przed lenistwem intelektualnym. Warto więc uchwycić różnicę w mentalności amerykańskiej i polskie – nie dla pognębienia Polaków, lecz dla wykazania naszych braków i wyselekcjonowania tego, co trzeba zmienić.

Przykład pierwszy: Trump swoją pierwszą kadencję potraktował, nie jako sposób na dobre życia, lecz jako okazję dla zebrania odpowiedniego doświadczenia, sformułowania myśli reformatorskiej i zaangażowania odpowiednich ludzi na najwyższym poziomie merytorycznym. Nie dał się zabić. Przeciągnął na swoją stronę najbardziej wpływowych miliarderów. Można powiedzieć, że to Trump dał im drugie życie, zanim hołota widłami poprzebija im brzuchy. „Można”, choć najbogatsi widzą to inaczej. Inauguracja jego drugiej prezydentury była więc swoistym otwarciem amerykańskiego kufra pełnego inicjatyw, dekretów i ustaw, na które od dziesięcioleci czekało nie tylko coraz więcej Amerykanów, ale również coraz więcej Europejczyków. Tak wygląda odpowiedzialność za swoje państwo i patriotyzm.

Polska znajduje się w diametralnie innej sytuacji geopolitycznej, ekonomicznej i wojskowej, mimo to nic nie stało na przeszkodzie, aby w ciągu ostatnich 35 lat mogła narodzić się nowa elita i myśl niepodległościowa. Nie powstało ani jedno, ani drugie. Owszem, w PRL instytucjonalnie coś podobnego nie było możliwe, ale w III RP nic już nie stało na przeszkodzie. Niestety, tryumfował klientelizm i paździerzowość państwa; młodzież wchodząc w życie nie zobaczyła na czym polega wielkość człowieka, nie zobaczyła też co to znaczy silne państwo; propagandowe „małe ojczyzny” stawały się coraz mniejsze i coraz głupsze. Generalnie żadnych ambicji powyżej „szklanego sufitu”, jakim był PRL. Szczytem państwowego niezgulstwa okazały się Ziemie Odzyskane – 1/3 polskiego terytorium, o których zamilczano i bez zastrzeżeń zaakceptowano na nich niemiecką narrację.

Dlatego nie ma żadnych polskich projektów geopolitycznych ani kulturowych, które mogłyby Polskę postawić w lepszym świetle. Nikt nie sformułował np. koncepcji „od Sztokholmu i Helsinek do Warszawy”, czy „od Warszawy do Stambułu”. Ba, nie mamy nawet swojego rozwiązania w kwestii Ukrainy. I na dodatek, aby było śmieszniej nasi politycy wmawiają nam, że mamy jakąś niepodległość.

Przykład drugi. Tu posłużmy się parafrazą do powiedzenie Trumpa użytego w przemówieniu inauguracyjnym: „drill, baby, drill” (wierć, dziecko, wierć). Bez względu na intencje i podtekst idiomu, dla Amerykanów jest to przerywnik w robocie, który nie powoduje żadnych zakłóceń. Natomiast dla Polaków, pomijając że może mieć podtekst lekceważący, w praktyce oznacza bagatelizację projektu, koniec roboty i sygnał do wymarszu na piwo. Tak nas nauczono. I właśnie tym różnimy się od Amerykanów. Coraz więcej Amerykanów zaczyna cenić sobie państwo, w przeciwności do Polaków, którzy go nie rozumieją i jest im obojętne.

Przykład trzeci. Odpowiedzialni Amerykanie znaleźli swojego przywódcę. W Polsce najpierw odpowiedzialni ludzie sami muszą się odnaleźć, potem zorganizować i dopiero na końcu sformułować swoją myśl.

W Ameryce narodziło się nowe życie, poza ludzkim zasięgiem, tam gdzie nie ma aborcji, gdzie nie sięga ludzkie prawo i władza pieniądza. W Polsce jeszcze nie narodziło się nic. Jeszcze wszystko jest poza zasięgiem zdrowego rozsądku, jeszcze ludzie nie wiedzą czego chcą i wciąż gonią za pieniądzem, nie zdając sobie sprawy, że to właśnie on wyprowadził ich na mieliznę intelektualną i w biedę.

***

Przykładów można podać o wiele więcej, ale jedna podstawowa myśl nie powinna dać nam wszystkim spokoju, że sukces Amerykanów niekoniecznie może być naszym sukcesem oraz że niczego nie zrobimy bez uświadomienia sobie kim jesteśmy, co sobą reprezentujemy i co poza „dobrobytem” chcemy osiągnąć? Dotąd nadzieje ludziom dawały: własność prywatna, religia, historia, wspólnota, dziś rolę tę przejął dobrobyt budowany na dotacjach i obcych korporacjach.

Nie możemy więc zapomnieć, że w każdym zderzeniu wygrywa, lub mniej doznaje obrażeń ten, kto jest do niego lepiej przygotowany. Natomiast w zderzeniu prawdy z fałszem nie istnieje coś takiego jak neutralność czy niezaangażowanie. Zmienia się język, życie, zmieniają ludzie, wszystko się zmienia. Życie trzeba ułożyć sobie na nowo. I miejmy nadzieje, że ta zdroworozsądkowa „rewolucja” nie dostanie niestrawności konsumując starą zgniliznę.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.9 (4 głosy)

Komentarze

Jestem daleki od stwierdzenia, że Pan się myli. Nie nie myli się Pan stwierdzając:: u nich jest fajnie, i nas jest kiepsko ( tak, wiem upraszczam, ale robię to celowo, aby łatwiej było zrozumieć moje racje) i ma Pan całkowita rację. U nas jest kiepsko..

Stawia pan D. Trumpa jak wzór polityka (przy braku odpowiednika w naszym kraju) w istocie dla nas. Patrzcie jaki odważny, patriotyczny, zdecydowany prezydent. Tak w istocie jest, choćby z tego powodu, iż nikt przed D. Trumpem nie stawiał tak istotnych, tak jasno spraw. Tak jak Pan, tak dzisiaj widzi prezydenta USA zdecydowana większość komentatorów. Nie jest Pan sam.

Wisi jeszcze moja ankieta czy Polska, sojusznik USA w Europie będzie brała udział w negocjacjach dotyczących naszej przyszłości na następne kilkadziesiąt, a może więcej lat. Wtrącam ten fakt, gdyż amerykański prezydent, amerykański biznesmen, ma poniekąd w ręku nasz, polski los, więc nie jest mi obojętne co mówi (póki co ) i co niebawem zrobi.

Pisze Pan tak: cyt. "Stany Zjednoczone i sam Trump staną się wybawicielami cywilizacji zachodniej" Tak, ale. Spytam: jaka będzie cena owego wybawienia. Czy my, ja, Pan, Polacy będziemy zapytani, o to, czy jesteśmy w stanie zapłacić wystawiony przez USA rachunek, czy przeciwnie, USA tak jak to było w Jałcie i Teheranie znów potraktują kilka pokoleń Polaków jako zapłatę za wybawienie cywilizacji zachodniej.

Jestem święcie przekonany, iż D.Trump dla osiągnięcia swych celów nie poprzestanie na wygrażaniu palcem i tupaniu nogą, czyli straszeniu przeciwników i wcześniej czy później musi zacząć rozdawać klapsy, więc obawiam się, że to my, nasze dzieciaki będą narzędziem do rozdawania amerykańskich klapsów, gdyż  (ponownie obawiam się) prezydent D. Trump mając w cenie przede wszystkim interesy amerykańskie i Amerykanów, nie wystawi amerykańskich dzieciaków na klapsy drugiej strony.

Czy jest Pan gotów na taki interes, na taki geszeft?

Tak, u nas w Polsce Stany Zjednoczone zawsze miały "dobrą prasę", nawet za komuny byliśmy jednym z niewielu krajów, gdzie nie potępiano Ameryki, ale czy to jest powód, aby dzisiaj bezwarunkowo trwać w owej miłości, w owej ślepej miłości. Może poczekajmy jeszcze te kilka miesięcy, zobaczmy jakie zamiary ma Ameryka pod rządami D. Trumpa, w stosunku do naszej Ojczyzny.

To tyle,  

Pozdrawiam serdecznie.

 

Vote up!
1
Vote down!
-1

Apoloniusz

#1665675

Myślę, że Trump dużo mówi i obiecuje, ale  poczekajmy  na to co on zrealizuje.  Co do Europy, to  Trumpa ona nie interesowała w kadencji poprzedniej i  pewnie  nie będzie interesować  obecnie. A to, że  zaczyna zatarg z Danią, tzn. zatarg z NATO  więc będzie nacisk na  5%  na  amerykańskiej produkcji zbrojenie i na tym się skończy. 

Głównym konkurentem  USA są Chiny, a Rosja jest po stronie Chin, więc  będzie taniec z Putinem o Ukrainę  w  powiązaniu  z Chinami  i to może być ciekawe, bo  Kanał Panamski i połowa Ameryki Pd. jest już chińska i  to jest  dla Trumpa ważne, a nie  jakaś tam Polska, Ukraina, czy nawet cała Europa. 

 

Vote up!
0
Vote down!
-1

Anna W. -PK

#1665676

@ Anna W

Oczywiście, że w Polsce Trumpa się przecenia. Ale też nie można go niedoceniać. Jak na razie spełnia swoje wcześniejsze zapowiedzi i są one korzystne dla Polski. Daje perspektywę wyjścia. 

Ogólnie, my wciąż zapominamy, że żyjemy w bańce propagandowej, w której znacznie silniejsza jest strona systemowa. Trump zmienia wajchę, a więc nie kontynuuje ruchu, lecz uruchamia własny. A nasze uszy wciąż nawykłe do starej narracji reagują ambiwalentnie na wszelkie nowości, choć sami przyznajemy, że w tym co jest żyje się fatalnie.        

Vote up!
1
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1665684

@ Apoloniusz

Z Pańskiego komentarza rozumiem, że chce Pan jakiegoś przełomu, a jednocześnie boi się, że on nastąpi, bo coś może pójść nie tak. W polityce zawsze mamy do czynienia z wielkim balansem. Raz oznacza on mniejsze zło, innym razem, poprzez głosowanie na mniejsze zło, utrzymanie kursu np. niepodległościowego.

A teraz moje odczucie: większa część czytelników felietony czyta, jak teksty naukowe, nie biorąc pod uwagę pewnej publicystycznej przesady, która ma prowadzić do lepszego zrozumienia intencji autora. Mamy rozhuśtane pojęciowanie. Nie czytamy poezji, nie czytamy literatury, która reguluje emocje, słuchamy natomiast propagandy. "Wybawiciel" nie musi kojarzyć się zaraz z Chrystusem. Zgnilizna naszej cywilizacji jest już tak wszechogarniająca, że młodych ludzi opanowuje mimo woli, czyniąc z nich ślepych wyznawcą. Stwierdzenie, że są tylko dwie płcie, w dzisiejszej sytuacji jest już przełomem nie tylko moralnym, le też cywilizacyjnym. Likwidacja "Zielonego ładu" ratuje Europę Środkową przed niemieckim superpaństwem, które dokończy dzieła deprawacji - dla zdobycia władzy. Trump przerywa chorobę. Skąd więc tego typu obawy?

W moim tekście nie ma czołobitności, ani gloryfikacji Trumpa, ale jest uznanie i wskazanie na kierunek, który Trump zdecydował się prowadzić. Wskazanie na brak polskiego odpowiednika, być może jest zasadny, ale takowego nie ma. Nie ma! Ba, nawet go nie widać. Nowy prezydent USA promuje podstawowe wartości, jak "naród", "patriotyzm", szacunek dla tradycji itd. A Melania w swoim eleganckim i pięknym kostiumie nie jest symbolem tych wartości? 

Oczywiście, że nie tylko Trump, ale Ameryka, ma Polskę "w garści". Ale lepszy Trump, niż Biden. Proszę zwrócić uwagę na naszą postawę - przecież my sami z siebie robimy niewolników. Zamiast proponować jakąś myśl, jakieś rozwiązania, inicjować nowe projekty, jęczymy i skamlemy, ku uciesze wszystkich. I sądzimy, że robimy jakąś wielką politykę. Z takimi ludźmi się nie rozmawia. Przykład Orbana, który gra na 200 % swoich możliwości. W godzinie "zero", uzyska dużo więcej, niż mu przysługuje. A my dzielmy "włos na czworo" i dyskutujemy co może nam złego zrobić Trump?

Ogólnie, zastanawia mnie, dlaczego boi się Pan bardziej klapsów amerykańskich, niż niemieckich, czy rosyjskich? Bo to, że będą, jest faktem. I dodam, że będą to klapsy ozdrowieńcze. Bo dopiero mocne klapsy są w stanie sprowadzić Polaków "na ziemię".

Pozdrawiam

Vote up!
1
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1665683