IPN na tropie Stirlitza
6 sierpnia 1657 roku o godzinie piątej nad ranem zmarł Bohdan Chmielnicki, sławny hetman wojska zaporoskiego. Ukraina utonęła w rozpaczy, równie wielkiej jak radość w Rzeczpospolitej. Jedni płakali, inni świętowali, wszyscy zastanawiali się, co teraz przyniesie przyszłość.
Normalną koleją rzeczy w warunkach ogólnej dezinformacji pożywką stawały się plotki i mity, spowodowane niedoborem niezaprzeczalnych faktów; jak zwykle w przypadku kresu sławnego awanturnika jego śmierć nie wydawała się naturalną, doszukiwano się koniecznie jakiejś ukrytej, nieznanej przyczyny. Opowiadano, że Chmielnickiego otruli Polacy, inaczej nie mogąc sobie z nim poradzić. Uśmiercili go takim oto podstępem: przekupili jakiegoś junaka (według jednej z baśniowych wersji – szlachcica o nazwisku Chreszczonowicz), który ożenił się z córką Chmielnickiego. Kiedy młodzi mieli jechać w podróż poślubną, ów zdrajca zaproponował, aby wznieść toast za pomyślność, dosypał działającej z opóźnieniem trucizny do filiżanki gorzałki przeznaczonej dla teścia i takim sposobem Chmielnicki stracił życie. Podstępny zięć zaś uciekł i nigdy na Ukrainie nie był widziany.
Gwoli sprawiedliwości należy wspomnieć, że i po Rzeczpospolitej krążyły fantastyczne opowieści na temat zgonu kozackiego hetmana, zaspokajające nienasycony ludzki apetyt na sensacje o śmierci, zniszczeniu oraz gwałtownych nieszczęściach spadających na nieprzyjaciół. Mikołaj Jemiołowski zanotował jedną z najpowszechniej powtarzanych, dotyczącą pogrzebu Chmielnickiego w Subotowie: Boskiemu zrządzeniem katafalk, na którym trupa w trumnie położono było od świec około trupa postawionych z nagła zająwszy się, nie tylko trupa ale i cerkiew drewnianą i wszystkich popów i ludzi niemało tam będących gwałtownym wiatrem rozżarzony spalił i w perzynę obrócił.
Takie historyjki stanowią zatem nieodłączny koloryt gwałtownych zdarzeń losowych dotykających wielkich tego świata. Obecnie ofiarą nienasyconych sensatów stał się generał Władysław Sikorski – IPN tak się przejął informacjami pojawiającymi się w mediach, podważającymi oficjalną wersję katastrofy, że zadecydował o wszczęciu śledztwa w sprawie zbrodni komunistycznej polegającej na sprowadzeniu niebezpieczeństwa katastrofy w komunikacji powietrznej w dniu 4.07.1943 r. w Gibraltarze w celu pozbawienia życia generała Władysława Sikorskiego. Śledczy podejrzewają przestępcze spowodowanie katastrofy Liberatora, niemniej z pełnym przekonaniem piszą o zbrodni komunistycznej, ponieważ: Przedstawione w źródłach fakty, oceniane w kontekście panującej w tym czasie sytuacji polityczno-militarnej, mogą prowadzić do wniosku, że jedną z przypuszczalnych wersji zdarzenia było dokonanie zamachu na polecenie ówczesnych władz ZSRR […]. Jeśli jest to „jedna z przypuszczalnych wersji”, to dlaczego śledztwo jest w sprawie „zbrodni komunistycznej”?
No, lecz to tylko nieistotne formalizmy. Ważniejszy jest sam sens „faktów”, który w ocenie pracowników IPN uzasadnia prawdopodobieństwo spisku komunistycznego, na podstawie kontekstu itd. A skąd to przypuszczenie? Dwa miesiące wcześniej Sowieci bez wahania zerwali stosunki dyplomatyczne z rządem polskim, jakimś tam Sikorskim w ogóle się nie przejmując. Co się stało w ciągu tych dwóch miesięcy, że na Kremlu nagle zmieniono zdanie? Autor sensacyjnej publikacji na temat śmierci Sikorskiego, Dariusz Baliszewski, skonstruował wysoce skomplikowaną i nieprawdopodobną hipotezę o spisku, mającym na celu usunięcie niewygodnego polskiego przywódcy. Ponoć jedność sprzymierzonych wisiała na włosku, a dla wielkiej koalicji był to moment krytyczny. Dlaczego Sikorski był niewygodny i kogo aż tak uwierał – tego niestety Autor nie zdradził, zachowując dalszą część swoich fantazji samolubnie dla siebie. Wielka szkoda, jako że z tych spekulacji niewiele wynika.
Nazajutrz po katastrofie, 5 lipca 1943 roku, rozpoczęła się decydująca batalia na froncie wschodnim – bitwa na Łuku Kurskim. Wyniku tak wielkiego starcia niepodobna z góry przewidzieć, towarzysz Stalin nie mógł wiedzieć, jak to się wszystko skończy – nie miał przeto powodu, by Sikorskiego kazać zabić. Zresztą – czy w ogóle miał taki powód, wcześniej i później? Sowiety były dla aliantów zachodnich sojusznikiem cenniejszym od tych wiecznie niezadowolonych Polaków, Wujek Joe wiązał na wschodzie ponad 60% potencjału militarnego III Rzeszy, mógł więc sobie na wiele pozwalać i równie dużo żądać. Jakim sposobem mógłby mu w czymkolwiek przeszkodzić Sikorski? Starcie na Łuku Kurskim wyjaśniło sytuację wojskową na wschodzie – Niemcy znalazły się w strategicznym odwrocie, a zwycięski Stalin mógł coraz więcej żądać. Kto by się tam przejmował jakimś rządem emigracyjnym? Czy ktoś się przejmował następcą Sikorskiego, Stanisławem Mikołajczykiem?
Gdzie zatem jest ten kontekst polityczno-militarny, tak czujnie wychwycony przez sokole oczy pracowników IPN? Jakież to mianowicie aspekty sytuacji politycznej i militarnej uprawdopodobniają hipotezę o komunistycznym spisku? Jeśli prokuratorzy chcą sprawę rozważyć raz jeszcze – w porządku, nigdy za mało ustaleń (chociaż co można jeszcze ustalić bez dostępu do utajnionych akt brytyjskich – to dalibóg nie można sobie wyobrazić), jednak dlaczego z góry wzmacnia się jedną z kilku możliwych hipotez?
Najprostsza, a zatem najbardziej prawdopodobna przyczyna katastrofy Liberatora – wypadek – jest pomijana. Mało nośna, niezajmująca, ba, obraźliwa dla generała, tu i ówdzie uważanego wbrew faktom za osobę wybitną. Wydaje mi się, że już prędzej powszechną pożywką stałby się wariant opisujący mord popełniony w Gibraltarze na Bohdanie Chmielnickim…
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 890 odsłon
Komentarze
IPN też jest głupi...
9 Sierpnia, 2024 - 18:41
Coraz zabawniej. Kałmuka xiazeluka otaczają sami durnie. I nieuki. ;)
naturalną śmiercią
9 Sierpnia, 2024 - 19:02
naturalną śmiercią
toż wszyscy carowie
czerwoni czy biali
naturalną śmiercią
poumierali
jan patmo