Złudzenia habilitacyjne

Obrazek użytkownika Józef Wieczorek
Idee

Istnieje niemal powszechne przekonanie, że habilitacja jest filarem naszego systemu tytularnego, znakiem jakości nauki niezbędnym dla utrzymania jej poziomu. Rzeczywistość jest jednak odmienna. Jakość nauki w Polsce niestety spada, i to wraz ze wzrostem liczby habilitowanych akademików. Wymóg habilitacji, niezbędnej dla formalnej kariery naukowej i dla nadawania uprawnień uczelniom, jest reliktem przeszłości i w gruncie rzeczy hamulcem nauki w Polsce.

W PRL habilitacja zatwierdzana była centralnie. Nad jej jakością czuwała Centralna Komisja Kwalifikacyjna podporządkowana KC PZPR i to prowadziło do represji politycznie niewygodnych naukowców, niepokornych wobec przewodniej siły narodu. Nie było tak, że jak ktoś był dobry, to był habilitowany, a jak kiepski – nie mógł zrobić habilitacji. To bzdury, bo lepsi od tworzących przewodnią siłę narodu mieli małe szanse na formalne awanse w nauce.

W III RP nasz system akademicki przez długie lata był kompatybilny z blokiem sowieckim, co prowadziło do rozwoju turystyki habilitacyjnej do przyległych krajów (Ukraina, Słowacja itp.). Do Anglii czy USA nikt po habilitacje nie jeździł, bo tam jej nie ma, a nauka jest, i to na wyższym poziomie niż w bloku postkomunistycznym. Powinno to dawać do myślenia, ale nie daje, bo myślenie jest w zaniku po komunistycznych represjach.

Utrzymanie habilitacji skutecznie powstrzymywało powroty do kraju polskich naukowców formowanych na Zachodzie, a wielu dobrych naukowców nadal opuszczało feudalny system nauki w Polsce, zubażając nasz potencjał intelektualny niezbędny dla formowania elit. Konieczność wspinania się po dr(h)abinie akademickiej, której szczeble podcinane są bezkarnie przez już utytułowanych, prowadzi do negatywnej, a nie pozytywnej selekcji. W tym systemie lepszych się dołuje i skutki są widoczne, nie tylko w rankingach światowych uczelni. Niehabilitowany świat nauki nam ucieka. Ilość nie przechodzi w jakość. Habilitacja niestety jest filarem plag akademickich, a nie poziomu nauki.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (7 głosów)

Komentarze

 Przepraszam Panie Doktorze( osobiście uważam że jest Pan jednym z naprawdę niewielu którym ten tytuł się należy, zapracowali na niego et.c. ).

 Staram się uważnie czytać Pańskie notki. I widzę jak obnażane są, skrupulatnie kultywowane PRL- owskie normy"normalności". Aby cokolwiek zrobić czyli dorwać się do wyższego( niby )society trzeba być koniecznie pod kogoś"podpiętym".

 Wtedy można znaleźć się wśród grona czegoś co nazywano cmokierami. Wzajemne popierstwo, grantowanie, ataki na inność i śladową niezależność. Coś co w krajach Zgniłego Zachodu nazwano by kreatywnością, samodzielnością, błyskotliwością, rzetelnością...stop! Dość już tych inwektyw.

 Dlaczego właśnie inwektyw?

 Habilitację wymyślono w przodującym( jak macica ) i Najlepszym z Ustrojów. By udowodnić że nasze dochtory lepsiejsze od ichnich.

 Tamte tylko dochtory a nasze umiom.

 Co i po co? Nieważne, umiom, koniec, kropka.

 Czas nawiązać do tytułu.

 W filmach Barei najmądrzejsi i najgodniejsi są pogardzani przez aparatczyków prości ludzie.

 A jednak w ich prostych wypowiedziach są podane syntetycznie definicje tego co niszczyło i niszczy nie tylko środowisko akademickie.

 

Ten światek trwał i trwa w patologicznych układach robienia sobie dobrze. Nie mam pojęcia czy tak było od zawsze i wszędzie. Ale mam Pewność: w demoludach przybrało to niespotykane rozmiary. Oraz przyniosło niespotykane szkody ze śmiercią głodową milionów włącznie.

 Tu czas na mój"bareizm".

 Sprzątaczka Pierwsza: A pani kochana, co to ta habilitancja?

 Sprzątaczka Druga: A to to że ten kto ją ma to umi! I że lepsiejszy od tych zachodnich.

 Sprzątaczka Pierwsza: A co umi? Bo my chociaż dobrze po nich posprzątać co sie po konferencji porzygajo. To co one umio?

 Sprzątaczka Druga: Jak to co? A gówno!

 

 

 

 

 

 

Vote up!
2
Vote down!
0

brian

#1662006

Zgadzam się z wieloma wypowiedziami pana Wieczorka na temat nauki, ale co do habilitacji votum separatum, Sam habilitowałem sie w 1972 r. Nie sama hanilitacja, ale to wszystko co było trzeba zrobić, by do niej doszło, to był kawal pracy, ktory przygotowywal delikwenta do samodzielności. naukowej i co za tym idzie, do kierowania innymi. PRL miala tu swe wejścia, ale większość habilitacji była uczciwa. Mogę to powiedzieć, bo uczestniczylem w kilkudziesięciun i dopiero po :"reformach" pani Kudryckiej i pana Gowina habilitacja stala się farsą i tak jest po dzis dzień. Proszę sobie wyobrazić, że  ostatnio habilitowanych z moim udzialem nigdy na oczy nie widzialem, a w czasie poprzedniiej habilitacji rozmowa z habilitowanym i jego wyklad walnie pomagały w ocenie jego możliwości. Co do USA, tu nie ma habilotacji, ale jest tennure - czyli oena na podstawie doświadczenia delikwenta w ciągu kilku lat pracy dydaktycznej i dorobku. Może jest to bardziej wymagajace niż habilitacja nawet ta ongisiejsza. 

Vote up!
5
Vote down!
0
#1662013

W pełni popieram Księdza Profesora. Rezygnacja z kolokwium habilitacyjnego to jakaś pomyłka albo celowe działanie. Pamiętam pierwszą habilitację według nowych zasad (Gowina) na moim wydziale. Dostał ją człowiek za to, że był szefem (z nadania) instytutu naukowego, nie wiem czy miał jakąś samodzielną publikację (oczywiście był "współautorem" wielu, cóż dyrektor).

 

Serdecznie pozdrawiam

Vote up!
3
Vote down!
0

Roman Pniewski

#1662019

Chyba jednak kolokwium to nie była selekcja, bo wielu nie miało nawet pojęcia o czym habilitant mówił. Na ogół to nie były gremia międzynarodowe znających się na rzeczy, jak jest na zgniłym Zachodzie. Tam nawet polski doktor może być w kolegium oceniającym kandydata do samodzielności a u nas jak formował lepszych od prof  nie ma nawet prawa  mówić !  [odbieram Panu głos!. nie dopuszczać takich....] Przy akceptacji  takiej degrengolady, zamkniętej, nadzwyczajnej kasty akademickiej, której nikt kto nie jest prof nie może oceniać nie ma szans na poprawę nauki uprawianej w Polsce.

Vote up!
1
Vote down!
0

Józef Wieczorek

#1662041

Można mieć różne doświadczenia ale jest pewne, że mimo utrzymania habilitacji poziom nauki w Polsce spada i to habilitowani go nie potrafią utrzymać, tak jak i coraz niższego poziomu doktoratów (główny argument za pozostawieniem habilitacji !) . W PRL byli jeszcze uformowani w II RP tak naukowo, jak i moralnie , ale to szło w dół i wiele hab było na niższym poziomie niż wcześniej dr .a w domenie akademickiej wdrażano konieczność akceptacji nikczemnego postępowania  Hab nie jest u nas selekcją pozytywną i  nie ma woli aby taka selekcja była. W Polsce celem nauki są punkty i tytuły a nauka jest na dalszym planie, albo jest zwalczana o czym się nie mówi [antykultura unieważniania] ale doświadczenia są. . Nie da się zreformować systemu bez ograniczenia patologii akademickich a u nas nawet nie ma ich monitoringu i woli aby był. Przed Kudrycką i Gowinem nie było dobrze, dlatego pozorowano reformy ,ale bez ruszania fundamentów, które są bagienne. W PRL realizowano wytyczne Gomułki " Musimy wychować naszych profesorów!" i to w znacznym stopniu się udało i zostało zaakceptowane po 1989 r. Nie ma nawet woli opracowania "Czarnej Księgi Komunizmu w nauce i edukacji"

Vote up!
2
Vote down!
0

Józef Wieczorek

#1662040

Dyskusja na temat habilitacji rozmyła się w filtrowaniu problemow nauki w ogóle, Ma spore doświadczenia sprzed i po Gowinie i swoje podtrzymuję, ale tylko tyle. 

Vote up!
3
Vote down!
0
#1662046