Widziane z Krakowa, czego inni nie chcą widzieć

Obrazek użytkownika Józef Wieczorek
Idee

Profesor Ewa Thompson w felietonie z cyklu „Widziane z Houston” („Teologia Polityczna”) podnosi patologie spotykane w najlepszych nawet uniwersytetach amerykańskich, z Harvardem na czele. Pani rektor tego uniwersytetu na początku roku zrezygnowała z pełnionej funkcji po oskarżeniach o antysemityzm i popełnienie plagiatu. Ale jeszcze większe spustoszenie w nauce czynią fałszerstwa źródeł i cytatów, a odważnych, ujawniających nierzetelności naukowców nie ma wielu. Nikt też nie sprawdza, na co są wydawane pieniądze przekazywane uniwersytetom. O amerykańskich plagach jest mnóstwo informacji w mediach, gdy o tych polskich, widzianych choćby z Krakowa, tyle co kot napłakał. Stąd wrażenie, że u nas nie jest tak źle.

Niestety, jest gorzej, bo się o tym nie pisze, a zatem trudno coś zwalczać, jeśli nie istnieje w przestrzeni publicznej. Co więcej, zwalcza się tych, którzy ujawniają nierzetelności „doskonałych”. Utytułowani, usytuowani na najwyższych szczeblach drabiny awansu naukowego, nie muszą się zbytnio obawiać swych nieuczciwości naukowych, mogą rekwirować na rympał z przestrzeni publicznej to, co im się podoba, bez podawania źródła pochodzenia materiałów, bo to jest u nas dozwolone i akceptowane. Wielu korzysta z Wikipedii, ale standardy respektowania źródeł w tej encyklopedii są poza zasięgiem umiejętności „doskonałych” nawet profesorów. Mimo to u nas nadal traktuje się profesorów jak proroków, choć piszą i mówią publicznie nader często brednie, ale ich ujawnianie traktowane jest jako przejaw braku kultury akademickiej. Dlatego aż roi się od profesorskich fałszerstw, kłamstw i błędnych opinii. Podejmowanie na ich podstawie decyzji gospodarczych czy politycznych grozi katastrofą.

Nie ma monitoringu efektów wydawania pieniędzy podatnika księgowanych po stronie wydatków na naukę, a podatnik tym zainteresowany jest traktowany jako nieuczciwa konkurencja i dostępu do takich danych nie ma. Najwyższy czas, aby to, co jest widziane z Krakowa, zauważyły szerzej media i decydenci domeny akademickiej dla jej pozytywnych przeobrażeń potrzebnych dla Polski.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (13 głosów)

Komentarze

Piątka za trafne spostrzeżenia i obnażanie systemowych nieuczciwości, a może bardziej zbyt niskich kompetencji na wysokich szczeblach drabinki naukowego awansu. Duży minus za nadmierne uogólnianie lub nieuzasadnione pomijanie rzeszy rzetelnych profesorów kontynujących swą uczciwą pracę w naszych trudnych warunkach.

Oczywiście dziękuję za poruszanie tej problematyki.

Vote up!
2
Vote down!
0
#1659035

Szkoda tylko, że ci rzetelni są w mniejszości

Pozdrawiam

Vote up!
3
Vote down!
0

Roman Pniewski

#1659038

przy czym zauważam że nie ma znaczenia liczbowa skala zjawiska. Naukowcom łatwo jest popełniać oszustwa, bo na tym poziomie wiedzy wszyscy specjaliści raczej się znają, więc po co komu otwarta krytyka kolegi? Etyka naukowców (i co z tego że mniejszości?) przypomina mi czasem interpretację prawa przez pana ministra Sienkiewicza. No ale pomyślmy: przyjdzie jakiś nowy "wynalazca" i cały nasz wieloletni albo i życiowy dorobek naukowy w p...[___]. A mogłoby być tak pięknie... :-)))

Vote up!
1
Vote down!
0
#1659050

Tak, zgadzam się, próbowałem jednak odrobinę poprawić opinię o mojej grupie zawodowej. Nie bez znaczenia jest też fakt, że działam w obszarze nauk inżynieryjno-technicznych, gdzie błędy nierzetelnych naukowców są łatwiejsze do wychwycenia.

Vote up!
1
Vote down!
0
#1659052

przyjmuję informację. Moje doświadczenia dotyczą nauk przyrodniczych gdzie potencjalnie łatwiej i o oszustwo i o zwykłą pomyłkę. W przyrodzie rzadko można weryfikować prawdę za pomocą matematyki czy ścisłych praw fizyki.

Pozdrawiam

Honic

Vote up!
1
Vote down!
0
#1659057