Recepta na Polskę? Toksyna i szambo. Łatwo wpaść, trudno wyleźć

Obrazek użytkownika Zygmunt Zieliński
Kraj

Świat, człowiek w pierwszym rzędzie, jeśli chce pozostać tym czym jest, winien się obudzić. Toksyny zatruwające organizm społeczny i wnikające w tkankę człowieka w czasie jej dojrzewania, kiedy nabiera ona pełnego kształtu fizycznego i psychiczno-duchowego, a więc w czasie rozwoju dziecięco-młodzieńczego, nie powinny tego rozwoju niweczyć lub zniekształcać. To wszakże się dzieje i zatacza coraz szersze kręgi. Nabiera mocy wymuszającej podporządkowanie się szerokiego ogółu mniejszości. Motorem rozwoju świata jest prokreacja, którą zaburzają odchylenia od normy rozwojowej. Jest to analogiczne do wszelkich innych schorzeń występujących w organizmie żywym. Takie cechy noszą LGBT, wszelkiego rodzaju „inności” w pojmowaniu seksualności człowieka, a więc gender i stale mnożone odchylenia tego rodzaju, jak choćby sztuczne mnożenie płci. Ich promocja dokonuje się w imię obrony praw człowieka. W rzeczywistości broni się urojonych praw mniejszości, faktycznie domagając się jej dominacji.

Rzecz jasna człowiek ma prawo do bezpiecznego bytowania, w czym mieści się także jego ochrona w przypadku takiej czy innej jego niesprawności. Sprawność jest tu rozumiana jako możność funkcjonowania zgodnego z celem wytyczonym przez bytowanie człowieka. Dlatego w przypadku odchyleń od normy jednostka ma prawo do pełnej ochrony i do włączenia się w funkcjonowanie organizmu społecznego, ale nie oznacza to, iż swoją nietypowość może lub nawet powinna narzucać ogółowi. Zaprzeczenie istnienia jakiejś normy obiektywnej na rzecz absolutnego woluntaryzmu w tej dziedzinie nie ma w rzeczywistości żadnego potwierdzenia. Tak się wszakże dzieje, a podstawą tego nadużycia jest propagowane przekonanie, iż norma istnieje tylko w zależności od człowieka, a nie jest rzeczywistością obiektywną. Jest to egoistyczne złudzenie, którego większość wolna od tej toksyny, wydana jest na pastwę przemocy w stosunku do niej stosowanej. Ktoś powie, że jest to niemożliwe. Nic bardziej błędnego. Bolszewicy w 1917 r. byli chyba najmniejszą partią w Rosji, a potrafili opanować i uwieść bez mała cały naród, stosując najpierw ogłupiającą i kłamliwą propagandę, a następnie terrorem zmuszając ogół do uznania jej za jedyną ideologię i siłę, wypierając wszystkie jej przeciwne. Podobnie było w Niemczech, gdzie partia Hitlera miała w najlepszym czasie swego bytowania zaledwie 8 % Niemców w swoich szeregach, a potrafiła obarczyć cały naród odpowiedzialnością za zbrodnie przeciw ludzkości.

Dzisiaj rzecznicy obłędnej ideologii opartej na wykolejonym seksizmie czynią dokładnie to samo, piętnując ludzi dążących do zachowania fundamentalnych wartości, mianem faszystów, siebie zaś mieniąc obrońcami praw człowieka, nie bacząc na to, że tym samym odmawiają tych praw pozostałej części ludzkości, na której spoczywa konstruktywny rozwój świata. Przy całym bowiem zrozumieniu potrzeb niepełnosprawnej części tej ludzkości, trudno na niej ten rozwój budować.

Charakterystyczne dla chyba ogromnej większości propagatorów owej rewolucji seksistowskiej, której jesteśmy dziś świadkami, często także ofiarami, jest wulgarność i apoteoza chamstwa. Nie ma w tym nic dziwnego, gdyż nowe idee przez te środowiska propagowane wymagają takiego języka, którego człowiek przyzwoity, zatem w powszechnym rozumieniu właśnie normalny, nie akceptuje i nie rozumie, co w pojmowaniu tamtych „reformatorów” stawia go w sytuacji pokonanego. Pół biedy, kiedy to szambo rozlewa się na ludzi dorosłych, dysponujących przynamniej świadomością dziejącego się zła. Tragedia zaczyna się, kiedy tamci sięgają po pokolenia wchodzącego w życie, czyli po dzieci i młodzież. A deprawacje tychże, to właśnie jedyna nadzieja na zwycięstwo świata przez nich spapranego.

Ukute w szkole platońskiej powiedzenie bonum est diffusivum sui „dobro jest tym, co się udziela” można, a nawet trzeba, odwrócić w stwierdzeniu przeciwnym: malum est diffusivum sui – zło samo się udziela, albo ściślej: rozprzestrzenia. Tak więc to co dzieje się gdzieś tysiące kilometrów od nas, dzieje się właściwie u nas. „Organizacja Prawników Chrześcijańskich zaskarżyła przed sądem w La Palma dyrekcję szkoły średniej w Porreres na Majorce. Nie bez powodu! Szkoła wprowadziła do literatury obowiązkowej dla dzieci w wieku 13 lat pornograficzny komiks, przedstawiający sceny... seksu nieletniej z dorosłą kobietą”. W Internecie, skąd czerpię tę informację, jest także ilustracja tego komiksu. Komiks jest więc propagowaniem lesbizmu adresowanym do nieletnich. Komiks pt. „Niebieski to ciepły kolor” wskazuje narkotyki i alkohol jako alternatywę dla depresji, a śmierć jako „najlepsze wyjście”. Został rozpowszechniony wśród 13 - letnich uczniów, którzy mieli go przeczytać i napisać na jego podstawie wypracowanie w domu. Skarga złożona w sądzie przez rodziców to odruch naturalny, ale nie w tym rzecz, bo istota przestępstwa – inaczej tego nazwać nie można – to w ogóle możliwość przenikania takich treści do szkoły. A jeszcze gorsze to to, że komiksu w żaden sposób nie można wycofać i zakazać, gdyż „na żądanie rodziców domagających się wycofania komiksu ze szkoły, inspekcja oświaty na Balearach odpowiedziała, że jest „zmuszona” do wprowadzenia tego materiału, gdyż stanowi on element edukacji antydyskryminacyjnej środowisk LGBT. W wyniku skargi w końcu komiks wycofano z niektórych klas, co wcale nie oznacza rezygnacji z takiej indoktrynacji uzasadnianej idiotycznym argumentem o jakiejś antydyskryminacji.

Stosowanie takiej metody w przyswajaniu młodzieży, bynajmniej nie tolerancji lub zrozumienia dla bliźnich, ale toksyny, mającej nawet, co bez żenady się przyznaje, prowadzić młodego człowieka do autodestrukcji, nie jest obce także naszemu wychowaniu w szkole lub gdzie indziej, nie wykluczając zarażonej tą ideologią rodziny. Przenosi się to także na forum publiczne w postaci wulgarności, w propagowaniu programów, czy raczej ich namiastek, przez ugrupowania polityczne, które mają nadzieję, że tym sposobem trafią do przekonania wyborców. Taki cel miał sławetny marsz 4 czerwca w Warszawie. Nie trzeba tego komentować. gdyż szambo, jakie tam się wylało dawało o sobie znać na rozmaite sposoby. A trzeba sobie zdać z tego sprawę, że tzw. autorytety – nieważne czy i jak uzyskane – mają wpływ, zwłaszcza na osoby o uproszczonym sposobie myślenia, czy ludzi młodych stanowiących jeszcze materiał chłonny zarówno na dobro jak i na wszelką toksynę. Dziś jakiś piosenkarz czy aktor wpada w ucho i w oko i nieważne, co tam wpada, bo aplauz idzie owczym pędem. Jeśli wejrzeć na strony plotkarskie tak obfite w Internecie, to pełno tam „ciekawostek” właśnie z życia tego środowiska. A więc kilka żon, skandale rodzinne i inne promujące czyjąś popularność. Po prostu tak, jak w tym komiksie toksyna, z tym, że tu w wydaniu konkretnych osób tym sposobem budujących swą publicity. Pół biedy, jeśli to tylko ich niewybredna reklama, ale przeważnie jest to wzorzec dla „maluczkich”. Nie znaczy to, że świat estradowo-aktorski jest w całości toksyczny, ale ta lepsza jego część jest o wiele mniej widoczna, a bryluje ostatnio nie byle kto, bo dyrektor jednego z warszawskich teatrów, Andrzej Seweryn. To właśnie do dzieci, jak tamten komiks adresuje on swą rynsztokową przemowę: "Drogie dziecko, pamiętaj, twoje zadanie jest im przypier....ć. Jesteś młody, na razie nie rozumiesz, co do ciebie mówię, ale : już szybko zrozumiesz, jak będziesz miał kilkanaście lat albo nawet wcześniej. Już zrozumiesz, komu trzeba przypier....ć i nie zważać na nic. Tym wszystkim Trumpom, Kaczyńskim, Orbanom pier....nym trzeba przypier....ć. Żadnych dialogów chrześcijańskich, żadnego tam, wiesz, rozumienia, debaty, porozumienia. Nie, k…a. Faszystom trzeba przypier....ć, a nie dyskutować. Bo oni będą używali ten dialog, żeby ciebie zrobić w d..ę po prostu (...)".\

Nawet ten dawny bolszewicki półświatek unikał takiej retoryki, bo chętnie wcielał się w dawne, te prawdziwe elity polskie wymordowane przez utrwalaczy demokracji ludowej z pomocą NKWD. Ale okazuje się że chamstwo odzywa się nawet w dalszym pokoleniu.

To, że ktoś coś potrafi na scenie o niczym nie świadczy. Ja filmu o Błogosławionym kardynale Wyszyńskim nie oglądałem i nie będę oglądać, bo wiadomo kto się wciela w tę postać, a przecież nie wiedziałem do czego ten człowiek jest zdolny, ale po prostu dla mnie był on karykaturą kogoś, kogo nie wolno rozmieniać na drobne. Podobnie jak nie trawię poezji Szymborskiej niezależnie od jej wartości literackiej i Nobla, bo szerzyła kult zbrodniarza, zaciekłego wroga Polski i mordercy czego nie mogła tłumaczyć niewiedzą. W liceum, do którego wówczas uczęszczałem, dziewczyny nie chciały recytować tych wierszy. Bo wypadałoby im głosić chwalę zbrodniarza mającego na sumieniu także ich bliskich.

zrozumieć, że zdecydowane NIE powiedziane renegatom i deprawatorom, to nasze być albo nie być. Tu nie pomogą żadne dysputy, kompromisy. Dziś już święty Jan Paweł II w czasie, kiedy do kierowania Polską pretendowali komuniści, miał dla nas jedno fundamentalne wezwanie: NIE LĘK AJCIE SIĘ. Ono dziś obowiązuje jeszcze bardziej. Bo pełna nienawiści agresja wrogów Polski, nie tyle tych z zewnątrz, ale dobrze nam znanych, nie przebiera w środkach. Ona była wypisana także na transparentach niesionych w ubiegłą niedzielę. I jest na ustach tych, którzy wynieśli ją ze swych domów i środowisk. A ich hasła pokojowe i przeciw przemocy, to po prostu parodia.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (13 głosów)

Komentarze

Film ten oglądałem kilkanaście lat temu w kinie. Na seansie byliśmy we dwójkę (sic) z żoną. Może dlatego, że film szedł w tym kinie już dłuższy czas, może dlatego, że już wtedy nie był to film "na topie", bo mówił o duchownym i historii. Ale chciałem obejrzeć, choćby dla porównania z książką - wspomnieniami samego Prymasa.

Ciekawe, ale w filmie Seweryn grał dwie role na raz. Przede wszystkim grał Prymasa Wyszyńskiego. Ale po drugie, grał postać fikcyjną, UB-ka Molendę, sobowtóra Prymasa, który stara się wcielić w jego rolę, aby później wystąpić przed kamerami i ogłosić ustąpienie z urzędu prymasowskiego. Prymityw, mający niewiele wspólnego z Kościołem, ale z trudem wciela się w rolę wielkiego Polaka, podgląda jego ruchy, naśladuje sposób mówienia. Aktor jednej roli i jednego przedstawienia. Na koniec, wobec konieczności uwolnienia Prymasa, komuniści mordują Molendę, bo wie za wiele i byłby dla nich kompromitujący. 

Pytanie, kogo gra w pierwszym rzędzie Andrzej Seweryn? Bo może główną jego rolą był właśnie Molenda, a Prymas Wyszyński był postacią drugoplanową, w którą miał wcielić się tylko na rozkaz? Jego słowa wypowiedziane poza sceną - ekranem, świadczą, że w życiu bardziej wcielił się w Molendę, niż w Prymasa Wyszyńskiego...

Vote up!
4
Vote down!
0

M-)

#1652322

dlatego nie wolno odpuszczać

pan prezydent woli, by oPOzycja (czytaj: płatni zdrajcy, pachołki rosji) była szczęśliwa, czy żeby dzieci w szkołach zmuszano do takich rzeczy?

 

bo niestety nasi to tak mają, że krzyczą "NIE NIE NIE!", a koniec końców wszystko podpisują

oby to się zmieniło, bo inaczej czarno widzę przyszłość

Vote up!
5
Vote down!
0

Евросоюз, идите вы в жопу!

#1652323

(...) Karykatury ludzkie, ochłapy dusz

Pogrobowcy Wajdy, wykreowani przezeń komedianci, dziś nadymają się wielkością odtwarzanych niegdyś postaci, a ja wspominam, że dano im grać prawdziwych bohaterów – Piłsudskiego (Olbrychski), Generała „Nila” (Łukaszewicz), prymasa Wyszyńskiego (Seweryn) – to ostatnie budzi dziś szczególne obrzydzenie. Jak długo ten osobnik będzie jeszcze dyrektorem teatru noszącego dumne miano „Polski”? Do dymisji się nie poda, jeśli nie można go usunąć, to trzeba będzie ten teatr przemianować na „Kacapski”. I parę innych też.

Znany z iście promiennego dowcipu wielki polski pisarz Kornel Makuszyński w nigdy w PRL niewznawianej powieści „Słońce w herbie” bez krzty humoru pisał z gorzką troską: „Kto zostanie? (...)

A najstraszniejsze jest to, że się rodzą ludzie bez ojczyzny…”.

Bo dla tych plujących jadem na nasz kraj żywych trupów Polska najwyraźniej nie jest ojczyzną. Ze słynnego serialu wiemy, że pochód zombiaków został jednak zatrzymany, choć kosztem wielu ofiar, więc odrobina optymizmu nie zawadzi. Trzeba wszakże pamiętać, że jeśli nie zmobilizujemy wszystkich sił, by ich pokonać teraz, to te „ochłapy dusz” zdążą zainfekować nienawiścią swoje i nie swoje wnuki.

Jerzy „Bayraktar” Lubach

Link: https://niezalezna.pl/487315-moralny-niepokoj-zywych-trupow

Vote up!
1
Vote down!
0

Przemoc nie jest konieczna, by zniszczyć cywilizację. Każda cywilizacja ginie z powodu obojętności wobec unikalnych wartości jakie ją stworzyły. — Nicolas Gomez Davila.

#1652342