Nie będzie już Europy po Władywostok, ale czy będzie Rosja po Lizbonę?

Ostatnio nawiedziły Rosję same klęski: a to krążownik ktoś zatopił (na pewno Ukry, ale pewności niema), a to zatopiony rurociąg ktoś utopił (chyba Ukry, ale pewności nie ma), no i teraz ten most.

Coś chyba za dobrze idzie.

Taka mała ciekawostka. Po obu stronach mostu straże, pod wodą nawet delfiny, w powietrzu obrona, że palce lizać i jedzie sobie tir, wartownik spojrzał – OK.  – i pajechali, na nieszczęście akurat stał na moście pociąg i czekał z cysternami, aby się zapalić, gdy wszystko pierdyknęło. A co z kierowcą? Widać, iż przed odpaleniem nie przesiadł się w jakąś osobówkę, więc jak? Samobójca? Czy morderstwo?

No właśnie coś tu nie pasuje, gdyż jeśli samobójca, to jest to zamach terrorystyczny i wówczas czym się różni Ukraina od islamistów w Strefie Gazy, a jeśli nie zamach, to jak mogła demokratyczna Ukraina zademonstrować całemu światu, iż dla celów politycznych posługuje się morderstwem?

Ale jeśli nie Ukraina zdetonowała samochód, to kto?  No właśnie.  Jeśliby Rosja to dlaczego?

Jeśli Rosja, to czy „nieszczęścia” wymienione na wstępie są niespotykanymi wyjątkami w postępowaniu bądź co bądź posowieckiej Rosji (zamachy na budynki mieszkalne wysadzane w powietrze razem z mieszkańcami, Biesłan, Teatr na Dubrowce).

Pytanie skąd mi to przyszło do głowy. Otóż tak się składa, iż ja i kilkaset tysięcy innych gapiów oglądam blog niezwykle sympatycznej pani o pseudo „Andromeda”. Andromeda nadaje przetłumaczone na język polski, audycje czołowych propagandzistów rosyjskich z głównego nurtu (ze swoim komentarzem). Oczywiście talent i dowcip autorki przykrywa istotę rzeczy, gdyż audycja polega na tym, abyśmy zobaczyli jakie to Ruskie są idioci. I widzimy, i chichoczemy się, i jest fajnie. Natomiast audycje w rosyjskiej TV wcale są do śmiechu, z przekazu wynika, iż Rosja zrobiła na Ukrainę uderzenie wyprzedzające (jak Niemcy na ZSRR swego czasu), że jeśli przegramy (my, Rosja) to nas nie będzie, gdyż Zachód nas zniszczy albowiem o to toczy się wojna. O być albo nie być Rosji. To nie jest wojna z Ukrainą, ale na Ukrainie z całym NATO, to nie Ukry walczą, to Polacy i Rumuni. Pytają, że jak to się dzieje, iż są przekraczane kolejne czerwone linie i nie ma żadnej reakcji władz. Pytają, dlaczego Zachód przesyła (przez Polskę) całe eszelony czołgów i innego sprzętu, a Rosja się temu przygląda, no i pada cyfra miliona trzystu tysięcy rezerwistów. 

Można by się było z tych utyskiwań chichotać, ale Rosja ma pod bronią właśnie owe 1.300 tysięcy żołnierzy i gdyby co, to owi rezerwiści mogliby zastąpić tych w odległych garnizonach, a czy wtedy Ukraina dałaby radę, ze swoimi kilkunastoma himarsami, i Krabami w ilościach kilkudziesięciu sztuk? Czy Ukraina dałaby radę półtoramilionowej armii, a jeśli trzeba to weszłoby następne dwa, trzy miliony.

Na szczęście zamknięto granice dla tych, tak zwanych przedpoborowych uciekinierów ( z Rosji uciekają przedpoborowi! Z Rosji! Koń by się uśmiał. Raczej są wysyłani chłopcy z misją, gdyż stamtąd jeszcze nikt nie uciekł, komu nie zezwolono na wyjazd).

Bo jeśli nie mam racji, to kto zatopił rury na Bałtyku, kto wysadził most na Krymie, zatopił flagowy okręt i … właśnie co jeszcze Rosja bezcennego straci (na przykład „ktoś” w Rosję palnie atomem?), aby przekonać zwykłych ludzi o konieczności obrony ojczyzny, aby dać pretekst do wypowiedzenia wojny Ukrainie, czytaj: Nowej Wojny Ojczyźnianej przeciwko Zachodowi.