Nieładnie, panie Ziemkiewicz, naprawdę nieładnie!
Jak wiadomo, pan Rafał Ziemkiewicz odnosi ostatnio same sukcesy. Został uznany za najlepszego publicystę prawicowego w naszym kraju. Z ciepłym przyjęciem spotkała się także jego najnowsza książka, poświęconą pracy jego trzustki. Lektura tego dzieła była z pewnością pasjonująca dla wszystkich zainteresowanych działaniem narządów wewnętrznych pana Rafała. W książce tej poruszono sygnalnie także kwestie związane z wątrobą publicysty, mamy więc szansę na ciąg dalszy, a może i cały cykl poświecony kolejnym ważniejszym organom. Należą sie p. Ziemkiewiczowi gratulacje, ale tak już jest, że każdy wielki sukces budzi w nas pokusy. Jeśli ktoś z Państwa oglądał film „Piłkarski Poker” – w końcowej scenie, triumfujący główni bohaterowie krzyczą: „To my teraz możemy wszystko!” Jedną z pokus, jakie odczuwamy mając poczucie wszechmocy, jest pokusa zniszczenia ludzi, którzy wcześniej nam podpadli, a którym dotychczas mogliśmy nagwizdać. Jak powszechnie wiadomo, na przykład pan Michnik i pan Schetyna maja właśnie zwyczaj, w miarę wzrostu swej władzy, ostrzegać swoich kolejnych wrogów: „ja cie zniszczę”. Taka samą, naturalną pokusę odczuwa pewnie każdy, ale naprawdę nie spodziewałem sie, że to właśnie pan Rafał nie będzie potrafił sie jej oprzeć.
I co gorsza, zamiast – jak pan Michnik i pan Schetyna – wystąpić z otwartą przyłbicą, pan Ziemkiewicz ubiera niszczenie nienawistnej mu osoby w szaty fałszywej troski. Publikuje mianowicie w „Uważam Rze” otwarty list do Dominiki Wielowieyskiej z „Gazety Wyborczej”. W liście tym p. Rafał wypomina p. Dominice odejście od ideałów, służalcze traktowanie rządu, skłonność do moralnych kompromisów, czyli to wszystko, czego przypomnienie może służyć jedynie umocnieniu się pozycji pani Dominiki w jej środowisku. Jednak po zastanowieniu się, trudno nie dostrzec, że list Ziemkiewicza stanowi w rzeczywistości pocałunek śmierci i kompromituje p. Wielowieyską w oczach jej współpracowników i mocodawców. Przede wszystkim p. Ziemkiewicz insynuuje, ze p. Dominika została zmanipulowana. Że te wszystkie rzeczy, które wypisuje i w ogóle jej postawa wynika z manipulacji, której ją poddano, że jest ona – krótko mówiąc – niewinną ofiarą zabiegów cwanych i pozbawionych skrupułów macherów, którzy chytrze, krok po kroku przeciągnęli ja na ciemna stronę mocy. Jak wiadomo z klasyki filmowej, takim osobom nie można do końca ufać, bo jak przyjdzie co do czego, mogą sobie nagle zdać sprawę z manipulacji, od czego zmieni im sie gwałtownie optyka i gotowe będą podnieść rękę na swego chlebodawcę. Jeśli list p. Ziemkiewicza przeczyta pan Michnik, może uznać, że osoba kierująca się w życiu takimi wartościami, jak prawda, może być potencjalnie bardzo niebezpieczna dla jego interesów i skieruje panią Wielowieyską do Działu Stołecznego, by wspierała swym piórem wysiłki Straży Miejskiej, usuwającej faszystowskie znicze sprzed Pałacu Prezydenckiego, przydzielając jej (pani Dominice, nie Straży) dodatkowo do pomocy osobę o niekwestionowanej lojalności, na przykład p. Maleszkę. Co gorsza, p. Ziemkiewicz w swoim liście wskazuje, ze p. Wielowieyska różni sie od innych przedstawicieli swego środowiska tym, ze zdolna jest zauważyć zmiany, jakie zaszły w jej światopoglądzie w ciągu ostatnich 20 lat i zatęsknić za dawnymi, pięknymi czasami, kiedy prawda była, prawda, prawdą. W ten sposób wprost wskazuje na nieszczęsną, jako na słabe ogniwo łańcucha z Czerskiej.
W całej tej niesmacznej historii najgorsze jest to, ze oskarżenia p. Ziemkiewicza są całkowicie bezpodstawne. Pani Dominika niczym na nie nie zasłużyła. Jest od lat wierną, godną zaufania przełożonych, ważną siłą fachową. Domniemanie, ze niegdyś z oburzeniem odrzucałaby polecenia pisania rzeczy słusznych jest po prostu insynuacją. To, że kiedyś nie działała tak jak dziś wynika stąd, że po prostu nikt jej kiedyś nie kazał. I tyle. Do tego wszelkie oskarżenia o degrengoladę przypominają pretensje do byłej zakonnicy, która obecnie zajmuje się nierządem, na które ta ostatnia odpowiedziała: „To nie ja zostałam q. tylko klasztor sie zmienił w burdel”. W każdym razie nieładnie Pan postępuje, panie Rafale i wstyd mi za Pana.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 4670 odsłon
Komentarze
zmieni im sie gwałtownie optyka...
15 Czerwca, 2011 - 14:09
tak n/p jak zmieniła się optyka pp karnowskim
= >>bez światłocienia<<
=
>>bez światłocienia<<
Mam inne zdanie.
15 Czerwca, 2011 - 14:23
Czytałam dużo wcześniej, jakiś rok temu, podobną polemikę z Wielowiejską na łamach "Rzeczpospolitej" (o "Uważam rze") ptaszki wtedy nie ćwierkały.
Coś musi być zatem na rzeczy.
Nie widzę również niczego złego w polemice i wymianie poglądów. Te są na porządku dziennym.
Inna rzecz, że najczęściej rozmawia ze sobą dwóch takich, co myślą tak samo.
Wielowiejska winna bronić się sama. Sądząc po jej kąśliwym języku - da radę.
Chyba, że język ma wyćwiczony w lżeniu PiS i na tym koniec.
Jeśli chodzi o ocenę jego
15 Czerwca, 2011 - 17:29
Jeśli chodzi o ocenę jego ostatniej, autobiograficznej powieści - zgoda; nudne odautorskie elukubracje fizjologiczne.
Autorytet Michnika i towarzyszy zanika. Trza się ewakuować ze słabnącej, rozpadającej twierdzy. Epistolograficzna lina ratunkowa jest w istocie panegirykiem, który ma pomóc tej pani powrócić do świata polskich wartości dotąd w jej "intelektualnych" produkcjach, nie uwzględnianych.
Zwykły ratunek dla kumpeli.
Nie rozumiem co w tym artykule jest złego kolego blogerze ?
15 Czerwca, 2011 - 18:18
Jeśli RZ zastosował trik z "pocałunkiem śmierci" to cóż w tym złego ?- czy ten trik może stosować tylko łże gazeta pewnego oberredaktora - otóż nie, jak to mówią "Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie". A z kolei jeśli RZ rzeczywiście ;) miał powody i uznał panią DW za osobę nie pozbawioną do końca skrupułów to dobrze o nim świadczy - chce uratować resztki przyzwoitej osoby przed zatraceniem. Więc pozostawmy intencje redaktorowi RZ pożyjemy i zobaczymy co z tego wyniknie - a na odpowiedź długo czekać pewnie nie będziemy.
Ogniwo z hartowanej stali
15 Czerwca, 2011 - 18:47
A moim zdaniem, świetny tekst porter napisał, tyle że - sadząc po punktacji, ktoś go chyba nie zrozumiał ani trochę. Dałam "10", żeby podnieść średnią, ale co może jeden entuzjasta.
A że jest Wielowieyska wypróbowanym ogniwem łańcucha z Czerskiej - co do tego nie mam wątpliwości. Funta kłaków nie dałabym za rzekomo drzemiącą w niej, zagubioną przyzwoitość.
Dama Pik
Bardzo dziękuję, Damo Pik!
15 Czerwca, 2011 - 20:27
Co robic, jako geniusz tak mam, ze na ogół mnie ludzie nie rozumieją. No, chyba że inni geniusze.