„... Ale...Jak tak można? - Jak tak można ordynarnie zakłamywać historię”?
Jeszcze nie przebrzmiała awantura o cenę roli polskich chłopów w walce o niepodległość. Jeszcze mam w uszach demagogię Frasyniuka i pełne oburzenia frazesy Kalinowskiego, a już otrzymaliśmy drugą porcję historii na usługach polityki.
Z ogromnym zainteresowaniem czekałam na zapowiadany spektakl Sceny Faktu Teatru Telewizji „O prawo głosu".
Okazało się, że sztuka z dużym realizmem przybliżyła współczesnemu Polakowi dramatyczną historię z życia Stanisława Mikołajczyka.
W maju 1945 roku, po rozmowach z Churchillem i Andersem, wbrew stanowisku polskiego środowiska emigracyjnego, Mikołajczyk przyjeżdża do Polski wierząc, że nawet w warunkach sowieckiego terroru, prześladowania przeciwników politycznych, fałszowania wyborów, są szanse przeciwdziałania obcej władzy i zapewnienia Polakom choćby odrobiny wolności. Zagrożony aresztowaniem po sfałszowanym referendum, represjach i mordach na działaczach PSL, podjął decyzję o potajemnym wyjeździe z kraju. Dzięki pomocy ambasady amerykańskiej i brytyjskiej, 21 października 1947 roku opuścił Polskę, co było dla niego osobistą porażką i dramatem polityka, męża stanu i Polaka - patrioty.
W czasie oglądania myśli błąkały się raz po raz wokół pytań; Tylko o historię reżyserowi Januszowi Petelskiemu chodziło? Czy może o coś więcej? O co?
Odpowiedź przyszła zaskakująco szybko. W post scriptum spektaklu widz mógł, między innymi, przeczytać, że zastąpiony komunistycznym ZSL -em PSL „Piast" Wincentego Witosa, do którego należał w latach trzydziestych Stanisław Mikołajczyk, reaktywował swoją działalność w 1989 r.
A mnie w tym momencie wyrwał się, niczym dziadkowi Łukaszka z rodziny Hiobowskich, okrzyk:
- Ale... Ale... Jak tak można? - Jak tak można ordynarnie zakłamywać historię? My dzisiaj wiemy, że to nieprawda, że było inaczej, ale co będzie za jakiś czas?
http://www.niepoprawni.pl/blog/130/historia-sport-i-telewizja-czesc-1
Nie jestem jednak, tak jak dziadek, do końca przekonana o znajomości przez Polaków smutnych, postkomunistycznych realiów obecnego PSL Pawlaka, Kalinowskiego i Żelichowskiego.
Za to pewnym jest, że młody człowiek teraz już nie powinien boczyć się na kampanię wyborczą PSL. Został przeszkolony, wbito mu do głowy poprzez emocje płynące z ekranu, że Pawlak ze swoją ekipą sikawkowych w każdej gminie nie ma nic wspólnego z komunistami. Wręcz przeciwnie, jest spadkobiercą szlachetnych i tragicznych postaw ludowców przedwojennego PSL Wincentego Witosa.
Przesadzam?
Niech tam, wolno Petelskiemu, wolno i mnie. Na wszelki wypadek, gdyby się okazało jednak, że to ja mam rację, przypominam w telegraficznym skrócie korzenie Pawlakowej partii.
W czasie kampanii przed wyborami do Sejmu w roku 1947 komuniści aresztowali ok. 80 tysięcy lokalnych działaczy PSL, zamordowali 200 ludowców. W dwa lata po wyborach, zniszczony prawie do cna PSL, pod przywództwem Józefa Niećko łączy się z komunistycznym Stronnictwem Ludowym tworząc w 1949 r. Zjednoczone Stronnictwo Ludowe. ZSL - trwała i wierna przybudówka PZPR. I nie ma tu żadnego znaczenia, że wśród działaczy tego stronnictwa byli też ludzie oddani rozwiązywaniu problemów wiejskich. W swej roli ZSL było alternatywą między czerwonym a zielonym komunizmem. Nigdy inaczej.
Czy reaktywowany po 1989 r. PSL to wskrzeszony po komunistycznej nocy PSL „Piast" Wincentego Witosa?
Widać taki mit marzy się Pawlakowi i Kalinowskiemu. Ale to tylko paskudny i szkodliwy mit, który pozwala cynicznym farbowanym politycznym lisom żerować na ludzkiej niewiedzy.
Obecny PSL pochodzi bezpośrednio od ZSL, które zmieniło nazwę na PSL „Odrodzenie". Powstało przez połączenie tej partii z tzw. wilanowskim PSL 5 maja 1990 r. na Kongresie Jedności PSL. Początkowo kierowniczą rolę sprawowali członkowie NSZZ RI „Solidarność" z Romanem Bartoszcze na czele. Bardzo szybko jednak zostali wykolegowani przez młodych działaczy ZMW - młodzieżówkę ZSL z Waldemarem Pawlakiem na czele, który został nowym prezesem starej partii z nowym szyldem.
Czy tego wszystkiego nie wiedzieli autorzy sztuki telewizyjnej; Robert Miękus, Janusz Petelski?
Nie, o takie dyletanctwo ich nie podejrzewam, co najwyżej o usłużne wspomaganie PSL w dorabianiu sobie kombatanckiej gęby na potrzeby wyborcze.
No cóż, jacy autorzy, taka historia. I tylko dziadek Łukaszka wciąż nie może się z tym pogodzić.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2814 odsłon
Komentarze
Katarzyna
24 Marca, 2009 - 00:05
Widowisko teatralne dobre ale ps.fatalne,no dla Pawlakowych to chluba.
pzdr
PSL "Piast"
24 Marca, 2009 - 09:16
Proba prawdziwej reaktywacji przedwojennego PSL'u jest PSL "Piast" Janusza Wojciechowskiego.
PSL Pawlaka to pazerne na kase, rozowe, salonowe pieski. Wiekszosc z nich nie wie jak wyglada krowa, nie mowiac juz o umiejetnosci jej wydojenia.
Re: „... Ale...Jak tak można? - Jak tak można ordynarnie zakłam
24 Marca, 2009 - 09:49
była faktycznie próba przywrócenia starego PSL, przecież szefem został antykomunista Bartoszcze. Więc przez chwilę nowy PSL próbował faktycznie być kontynuacją starego, tyle tylko, że szybjko doszło do odsunięcia postsolidarnościowego lidera i zamiany go na ludzi, którzy zaczynali kariery w ZSL
Budyń
24 Marca, 2009 - 11:23
Z tego czego nauczyłem się u dr Antoniego Dudka wynika, że Bartoszcze od początku był obliczony na listek figowy legitymizujący zmianę nazwy ZSL na PSL. Kiedy ten się o tym zorientował, wyłamał się i stworzył PSL Romana Bartoszcze.
ZSL tak jak PZPR przeobraziły się w demokratyczne partie będące przetrwalnikami dla ludzi komunistycznych służb, nomenklatury i administracji. Co widać w każdych wyborach samorządowych gdy popatrzymy na zwycięstwa PSL-u (przecież w wiejskich urzędach dalej siedzą panie Stasie co kawkę parzyły komisarzom za Gierka). To jest właśnie postkomunizm i dopóki tego nie zmienimy, to nie będzie poważnej poprawy w Polsce.
Jaku
24 Marca, 2009 - 11:34
"ZSL tak jak PZPR przeobraziły się w demokratyczne partie będące przetrwalnikami dla ludzi komunistycznych służb, nomenklatury i administracji. Co widać w każdych wyborach samorządowych gdy popatrzymy na zwycięstwa PSL-u (przecież w wiejskich urzędach dalej siedzą panie Stasie co kawkę parzyły komisarzom za Gierka). To jest właśnie postkomunizm i dopóki tego nie zmienimy, to nie będzie poważnej poprawy w Polsce".
Jakbym swoją gminę widziała ;((
Problem w tym, że ja już nie bardzo wiem, jak to zmienić.
Pozdrawiam
Katarzyna
Katarzyna
24 Marca, 2009 - 11:58
Trzeba zmienić sam mechanizm, bo sama wymiana kadr to za mało - w chorym systemie źli ludzie bez problemu wrócą (albo ich dzieci, wnukowie, itd.)
Jaku
24 Marca, 2009 - 12:50
Masz na myśli ordynację wyborczą?
Katarzyna
@Katarzyna
24 Marca, 2009 - 14:29
Myślałbym bardziej o zmianie kryteriów wymaganych do kandydowania na radnego, urzędnika, posła czy senatora. Należy ustawowo zablokować drogę dla ludzi starego układu.
Jaku
24 Marca, 2009 - 14:53
Mści się więc na nas gruba kreska i brak ustawy dekomunizacyjnej. Widać to szczególnie na przykładzie wymiaru sprawiedliwości. Tu nie ma żadnej partii bez winy poza Ruchem Jana Olszewskiego.
Katarzyna
Katarzyna
24 Marca, 2009 - 15:09
Oczywiście, dlatego w warunkach demokratycznych będzie bardzo ciężko kiedykolwiek przeprowadzić dekomunizację.
Budyń78
24 Marca, 2009 - 11:31
Niestety, nie udało się, choć była szansa, również z winy samej NSZZ RI "S". Tam również Bartoszcze jako antykomunista i działacz autentycznego ruchu ludowego był dla niektórych członków problemem politycznym.
Podobnie też stało się z przejęciem Solidarności robotniczej po roku 1989. Pozbyto się starych działaczy, albo sami odeszli.
Pozdrawiam
Katarzyna
kryska
24 Marca, 2009 - 11:23
Tak się dzieje, jak historię zaklina się do potrzeb politycznych. ;((
Pozdrawiam
Katarzyna
tak myślałem
24 Marca, 2009 - 17:18
coś tu mi śmierdziało- nie mogłem wyjść z podziwu jak pieknie można sie wybielić. O mało sam sie na to nie złapałem. Niedługo okaże sie że okresu po wojnie to tak naprawde jakby nie było, nia ma czerwonych, PZPR to taka bajka a wszyscy z ZSL poszli na emeryturę.
Trzeba uświadamiać i jeszce raz uświadamiać.
pozdrawiam