E G Z A M I N

Obrazek użytkownika jazgdyni
Idee

 

  • Franek? O co tu chodzi? Przecież testy muszą być zapowiadane.

  • Nie mam pojęcia. I dlaczego mieliśmy zabrać wszystkie swoje rzeczy? Nic nie kapuję.

...

  • Cześć dzieciaki. Widzę, że jesteście ciekawi, co tutaj teraz się wyrabia. To normalka. Wszyscy wasi starsi koledzy, którzy już odeszli ze szkoły, mieli to samo i wszyscy byli zadowoleni. Więc nie macie co się denerwować. Fajnie było być waszym trenerem. Szczerze. I żałuję, bo pewnie już się nie spotkamy. Teraz pan dyrektor wyjaśni wam to, czego jeszcze nie wiecie. Powodzenia.

Zdziwione spojrzenia wśród kolegów. Po sali przetoczył się pełen niepokoju szum. Lecz też ciekawość i jak to zwykle przed niespodziankami bywa, pewna ekscytacja i zaciekawienie.

...

  • Witam kochani. Wprawdzie często mnie nie widujecie, bo mam masę roboty każdego dnia, ale wiecie, że jestem dyrektorem szkoły. Wreszcie macie dziesięć lat. A to oznacza, że teraz zrobicie końcowy test, a on zadecyduje, do którego gimnazjum traficie.

Zabraliście ze sobą wszystko, co mieliście w klasach i swoich szafkach, bo po teście, już do szkoły nie wrócicie. Tak to jest ułożone, gdyż nie chcemy, by wasi młodsi koledzy wiedzieli cokolwiek o tym teście i niepotrzebnie się denerwowali i oczekiwali na niego. Bo macie zawsze być naturalni, tacy jacy jesteście, a nie podenerwowani w oczekiwaniu na zmiany. Po teście odbiorą was wasi rodzice, którzy już na was będą czekać, a w domu zagwarantują, byście dotrzymali tajemnicy i nie opowiadali młodszemu rodzeństwu o zakończeniu nauki w tej szkole. Oni też dowiedzą się w swoim czasie. Tak to działa od lat i pozwala nam was odpowiednio edukować. I chyba źle nie było, prawda?

  • Ten test zdecyduje, do którego gimnazjum zostaniecie przyjęci. W naszym małym miasteczku są, jak wiecie, cztery i nieco różnią się od siebie. Jak już tam będziecie, to zrozumiecie o co nam chodzi. I na prawdę, dobrze będziecie się czuć i zapewne też dobrze się bawić. Dzisiaj przed wami godzina pytań i odpowiedzi. Bądźcie szczerzy, a także szybcy. Nie ma w zadaniach nic do liczenia i rozmyślania. Po prostu zaznaczcie to, co wam pierwsze przyjdzie do głowy. My, to znaczy wszyscy wasi nauczyciele, obserwowaliśmy was dokładnie przez te cztery lata. Jak zawsze wywiadówki były co pół roku i z waszymi rodzicami dyskutowaliśmy jak wam idzie, czy jak wam pomóc. Ten test nie jest z wiedzy i waszej nauki. Więc możecie mieć na wierzchu wszystkie wasze zabawki – laptopy, komórki, słuchawki, czy nadgarstki. To wam sie do niczego przyda. Konsultacje z kimś też nie mają sensu, bo ten godzinny test jest tak obliczony, że trzeba odpowiadać szybko i spontanicznie, a oczekiwanie na podpowiedzi spowoduje, że zabraknie wam czasu. A precyzyjnie po godzinie kończymy i będziemy szybko zbierać wasze testy. Jeszcze jedno – nie zapomnijcie w prawym górnym rogu przyłożyć waszego identyfikatora. Bez tego cała praca będzie nieważna. A to jest bardzo zła sytuacja. Dla was oczywiście. No to uwaga – macie jeszcze minutę – a potem jak usłyszycie sygnał, do roboty!

...

Światowy System Edukacji działa już od ponad 10 lat. Pierwsze pozytywne efekty już są widoczne. Właściwie początkowo świat chciał rozwiązać problem kształcenia, a właściwie podniesienia poziomu uczniów na drodze biochemicznej i genetycznej. Choć oficjalnie takie tłumaczenie to ściema. Długo i intensywnie pracowano w laboratoriach i instytutach nad projektem HSB – Human Super Brain – ludzki supermózg. By z jednej strony stworzyć wąską grupę doradców – geniuszy, którzy będą obsługiwali władzę i gospodarkę światową, a z drugiej strony pozostaną spolegliwe masy, zawsze zadowolone tym, co dostaną. Co to nigdy nie będą się buntowały, a ich intelekt i wiedza pozostanie na pożądanym poziomie.

Jednakże eksperymenty pokazały, że badanie genomu, czy sekwencjonowanie DNA, także genów i izolowanych nukleotydów, nie daje dostatecznych odpowiedzi odnośnie potencjalnych możliwości umysłowych, oraz jak takie cechy polepszyć, albo spowolnić. Program więc porzucono, a właściwie odłożono do szuflady na lepsze czasy. Zdecydowano wówczas, że nie będzie żmudnych i kosztownych badań laboratoryjnych, tylko o wiele taniej i łatwiej wyłuska się pożądane osoby, śledząc postępy rozwojowe całej populacji w wieku dziecięcym.

A dokładnie władzy chodziło o to, by z całej populacji kolejnej generacji wyłuskać dzieci o "dużej szybkości rozumienia i błyskotliwym dowcipie"; "sile, by kroczyć długą i czysto abstrakcyjną drogą rozumowania", a także "z twórczą wyobraźnią". Takie właśnie kryteria uznała nauka za gwarantujące sukces w życiu, w oparciu o Teorią Umysłu, neouronauki i całą nowoczesną kognitywistykę. Na tym się opierały światowe władze, by tworzyć ciągłe zaplecze dla władzy, nauki, technologii, finansów i gospodarki.

...

Test dla dziesięciolatków był nowym, kompleksowym testem osobowości. Zawierał oczywiście elementy IQ i EQ, czyli poziom inteligecji i jakość emocjonalną. To wzbogacono o dodatkowe elementy medyczne, psychofizyczne, czy o testy intuicji, wyobraźni i błyskotliwości. Tak, by uzyskać jak najprawdziwszy opis zdolności i umiejętności młodego człowieka. Wprowadzono matematyczne algorytmy i poddawano to AI – komputerowej sztucznej inteligencji, by wyeliminować typowo ludzkie cechy egzaminatorów, jak kategoryzacja, czy uprzedzenia.

Dlaczego na tym etapie rozwoju dziecka zastosowano metody badawcze determinujące całą przyszłość kolejnego obywatela? Z dwóch ważnych powodów: - ewidentnych wad demokratycznego ustroju państwa i niemożności właściwego doboru ludzi na stanowiska kierownicze i decyzyjne. Po prostu w końcu postanowiono się zmierzyć z ludzkimi niedoskonałościami wpływającymi na życie każdej społeczności. Cały projekt został nazwany "Nowy człowiek". Ma on nie tylko analizować i oceniać indywidualną osobę, jak to dotychczas czyniono, lecz również jednocześnie określać najlepszą pozycję każdego w swojej grupie społeczeństwa. Motto przedsięwzięcia Właściwy człowiek na właściwym miejscu, w początkowej fazie, za bardzo się nie podobało, gdy jeszcze istniały te niezależne organizacje praw człowieka oczywiście ostro protestowały, twierdząc, że ogranicza się swobody obywatelskie, bo każdy człowiek może robić to, na co ma ochotę. - Proszę bardzo, - odpowiedział rzecznik projektu - nikt nikomu nie zabrania, jeżeli ma on ochotę zostać bezdomnym i bez majątku nierobem, lecz musi się on liczyć z tym, że będzie miał minimalne obywatelskie przywileje. Z których najważniejszym jest aktywne i pasywne prawo głosowania. Nic nie chce wnosić do społeczeństwa i właściwie jest pasożytem, bo inni muszą się składać na jego minimalną opiekę – pomoc medyczną, transport, czy wyżywienie, więc dlaczego ma mieć pełnię praw obywatelskich. Dalej, zarzucano władzom, że to segregacja, mająca na celu wyłuskać kastę, która stworzy uprzywilejowaną elitę, a z reszty uczyni roboczy motłoch. - To także nieprawda – zripostował rzecznik. - Każdy będzie mógł nadal się rozwijać i awansować. Nikt raz na zawsze nie bedzie przypisany do pozycji, jaka mu bedzie w momencie osiągnięcia dojrzałości przypisana. Bowiem ten system dokonuje oceny pozytywnej dla społeczności: ma nie dopuszczać, by jakiekolwiek decyzyjne stanowiska – od kierownika do prezydenta – obejmowali, jak to często poprzednio miało miejsce, ludzie nie tylko niekompetentni, ale również o zwichrowanej psychice, czy podatnych na stres życia, lub z tendencjami do nerwic i depresji. Po prostu słabych, leniwych i nieskutecznych.

 

 

 

 

Długo rząd światowy, nauka zajmująca się takimi sprawami jak socjologia, psychologia, teorie zarządzania zmagały się z problemem "kulawej" demokracji. Wiele ideologii, których używano w systemach sprawowania władzy, chowały się zad zasłoną demokracji. I zawsze, prędzej, czy później dryfowały w kierunku państwa autorytarnego, aż do totalitaryzmu, albo jeszcze gorzej – wpadały w ochlokrację – rządy pospólstwa, a nawet motłochu. Tak, czy owak, zawsze kończyło się to kryzysem, puczem, czy rewoltą.

Postanowiono władzę światową oprzeć na demokracji parlamentarnej. Demokrację bezpośrednią, mimo rozwoju technik elektronicznych odrzucono z powodu niestabilności takiego systemu i wysokich kosztów. Tak, czy inaczej, zawsze musi w organizacji państwa istnieć organ wykonawczy – egzekutywa. Ten organ trzeba skompletować wyjątkowo precyzyjnie. Nic nie powinno być pozostawione przypadkowi. Tak jest – właściwy człowiek na właściwym miejscu.

Wybrany typ demokracji zmodyfikowano uwzględniając skalę wyzwania, jakie stwarza rząd światowy. Zrezygnowano też z monteskiuszowskiego podziału władzy, który zazwyczaj również się degenerował i powodował nieustanne konflikty na stykach wszystkich trzech elementów systemu. Wybrano więc model jedności aparatu państwowego.

Ponieważ demokracja parlamentarna zdecydowanie określa, kto jest suwerenem, zawsze jest to naród; w tym wypadku wszyscy pełnoletni Ziemianie, istotnym zadaniem stała się modyfikacja procesu wyborczego. I tu właśnie najważniejszym i decydującym elementem jest system edukacji, który wbrew pozorom, nie jest powszechnie znany przez wszystkich, ale akceptowany bez zastrzeżeń. I działa. Teraz już zawsze będzie właściwy człowiek na właściwym miejscu, a ludzie pozbędą się wielu egzystencjalnych problemów.

***

Pięknie to wygląda, prawda? Jak każda utopia. Lecz nie ma i nie było w historii władzy, która nie miałaby swoich sekretów i nie chciałaby na suwerenie pomanipulować. To potężna nauka, ta socjotechnika.

 

Franek, bardzo zdolny i potencjalnie rokujący duże nadzieje, po egzaminie trafił do jedynki. A jego dobry przyjaciel do trójki. Ten system z czterema szkołami w niedużym miasteczku, albo w dzielnicy miast większych, był powszechnym standardem. Do jedynki trafiali wybrani, najlepsi dziesięciolatkowie, którzy rokowali największe nadzieje. Jeżeli ponownie po czterech latach, w kolejnym egzaminie znowu trafią do jedynki, to już tylko niepowodzenie na egzaminie maturalnym może im popsuć drogę kariery. Lecz, jak to z dużym prawdopodobieństwem już przewidywano, gdy był dziesięciolatkiem, to nic nie powinno stanąć na drodze społecznego awansu. Aż do samego szczytu nie będzie miał barier.

A jego przyjaciel? Cóż... Trójka daje mu szansę na dobrą pracę, może nawet kierować małą grupą. Na przykład szef zmiany w zakładzie produkcyjnym; dowódca wozu strażackiego, rzemieślnik, rolnik. Taki człowiek z jasno określonym pułapem. Jedna optymistyczna sprawa – ciągle ma szansę na następnych egzaminach podciągnąć się do góry, ale już poziomu jedynki nie zdobędzie. Mimo tego raczej będzie zadowolony.

 

Nie podaje się też do publicznej wiadomości, że już od drugiego etapu zaczyna się stosować pewne podświadome elementy z teorii grup społecznych. Dzieci, które trafiły do jedynki są uświadamiane, że są wybrańcami, są lepsi, a niestety ich koledzy i koleżanki z pozostałych nie-jedynek, nie są tacy dobrzy. Mogą być fajni i OK, lecz jedynkowcy są lepsi. Ba – są najlepsi. W taki sposób ze społeczeństwa wyodrębnia się i buduje elitę i awangardę, która będzie zarządzała, podejmowała decyzje, sterowała postępem i rozwojem. I co jest absolutnie początkowo nieznane: praktycznie wszyscy ci najlepsi będą mogli się dostać do najwyższych władz. Oczywiści poprzez powszechne wybory. Bo tylko absolwenci z jedyne będą posiadali pasywne prawo wyborcze.

Jak to możliwe? Prosta sprawa – to załatwią specjalne algorytmy wyborcze, tak jak kiedyś stosowano w wyborach w systemach wielopartyjnych. Tutaj już partie nie będą potrzebne. Poglądy, opinie i rozwiązania będą się ścierać w parutysięcznym parlamencie światowym. Tyle tylko, że obywatel Świata czwartej grupy będzie jak dawniej dysponował jednym głosem, drugiej grupy trzema głosami, trzeciej dziesięcioma, a czwartej obywatel czwartej grupy będzie w głosowaniu dysponował aż dwudziestoma głosami. Jest oczywiste, że wybrani z najwyższej, pierwszej grupy ludzi, będą posiadać szereg przywilejów. Lecz warto też wiedzieć, że nie ma już żadnych immunitetów. Wobec prawa wszyscy pozostają równi, a nowy system sprawiedliwości może ewentualne przestępstwa nowej elity oceniać nawet bardziej surowo niż reszty obywateli.

Oczywiście trzeba to będzie zmodyfikować, jak już pełną parą ruszy poważna kolonizacja Tytana, po naukowej eksploracji Marsa.

 

.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.8 (6 głosów)

Komentarze

Witaj!

Bardzo ciekawy tekst. 

Kolejnym posunięciem, a może już podjętym eksperymentalnie, będzie najkrótsza droga do uaktywnienia 100% mózgu, poprzez jeden zastrzyk. A może dwa lub trzy?

Czy nie jesteśmy w XXI wieku? Jesteśmy! A pamiętamy, z jakim napięciem oczekiwaliśmy jego nadejścia? Potrzeba ekspresji, ekstremalnych doznań, miały wybuchnąć i wszyscy odtąd mieliśmy przeżywać nieustanny orgazm. Człowiek miał chodzić na spacery w kosmos i po księżycu... Jeden zastrzyk i jakie możliwości!!!

A tym czasem, gdy przyszedł ten oczekiwany i upragniony XXI wiek, okazało się, że nie wiadomo, czy zaczyna się w 2000 r., czy też w 2001 ?

Pozdrawiam   

Vote up!
7
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1632180

Hej!

Aż tutaj czuję jak pachnie fiołkami. To zapach zatwardziałego humanisty.

Nie można jednym zastrzykiem, jak się domyślam ukrytej aluzji, szczepionką covidową, zmienić architektury mózgu, czy wytworzyć nowe połączenia neuronowe. Normalnie to się dzieje tylko raz w życiu, we wczesnej młodości, gdy mózg dziecięcy przekształca się w mózg dorosły.

Tysiąc razy łatwiej niż operacja chirurgiczna, czy farmakologiczna na mózgu, można wykonać działanie na jego zawartości. Począwszy od prostej sugestii trafiającej na podatny grunt, pełnej paralogizmów, niedomówień i hipotez, aż do codziennego karmienia łopatą przez TVN, czy GieWu.. A to właśnie teraz się dzieje, w wykonaniu od Witka Gadowskiego do pani Holland. Tylko tu cel jest inny. W głowie zamiast ładu i porządku ma być niezła sieczka umysłowa. Aż nawet najpotężniejszy intelekt niczego nie będzie pewien.

W tej politycznej fantazji, którą napisałem jest ziarno prawdy. Warto je znaleźć.

 

Uściski

 

Ps. Każdy technik (w zrozumieniu nie taki, co nienawidził matematyki, fizyki, czy chemii) liczy tak na osi czasu: od 0 do 1 jest pierwszy rok, od 1 do 2 drugi.... więc od 9 do 10 dziesiąty. I to zamyka dekadę. Idąc dalej - od 1999 do roku 2000 było właśnie dwa tysiące lat - tu kończy się millenium. Więc już PO roku 2000 mamy nową erę - trzecie tysiąclecie po narodzinach Chrystusa (jak się umówiliśmy).

 

Vote up!
1
Vote down!
-3

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1632210

Witam, mysle ze zmierzamy do chaosu. Gdy politycy swiat zapetla do calkowitego

unieruchomienia, czyli resetujac go, technokraci beda musieli wziac wladze w swoje rece.

Wtedy sie skoncza opowiesci o fikcyjnych problemach. Jak sie samochod psuje

nie idzie sie ani do socjologa, ani do prawnika. Takim duzym pojazdem ktory teraz

posuwa nas do przodu jest technologia. Ci ktorzy rzadza jej nie rozumieja. Musza byc

odsunieci od wladzy, bo prowadza swiat w przepasc swoimi teoriami generyzmu

i szkodliwosci CO2. Na dodatek nie potrafia liczyc, stad zadluzaja ludzi na potege.

To sie skonczy gdy radykalni technokraci zlapia ster i wykieruja nasz okret na

spokojne wody.

Pozdrawiam

 

Vote up!
3
Vote down!
-1

JanStefanski

#1632212

@ Janstefanski

Proszę wybaczyć, ale nie wierze w technokratów. A już w radykalnych, w ogóle. Inżynier musi współdziałać z humanistą, a humanista z inżynierem. To jedyna droga.  

Vote up!
1
Vote down!
-1

Ryszard Surmacz

#1632252

Bo to jest podział sztuczny. Łatwiej się dyskutuje, gdy nazwie się kogoś przypisując go do pewnej kategorii. W rzeczywistości to jest bardziej tak, jak wyodrębnienie z nauki nauk ścisłych. Albo, że użyję innej kategorii - romantycy i pozytywiści.

Wszystko jest sztuczną umową, by było prościej w życiu. A resztę pozostawiam w spokoju, bo znowu wyjdzie potężny elaborat.

 

Vote up!
1
Vote down!
-1

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1632261

@ jazgdyni

Cha, cha, czasami owszem wychodzi mi elaborat.

Vote up!
0
Vote down!
-1

Ryszard Surmacz

#1632272

@ jazgdyni

Efektowne porównanie... Lubię naturalny zapach fiołków. Ale z tym zatwardziałym humanistą musi być coś na rzeczy, bo gdy kiedyś dostałem metalową różę, najpierw poczułem dyskomfort, potem zaczęła mnie drażnić. Gdy ją wyrzuciłem, z jednej strony poczułem ulgę, ale z drugiej coś w rodzaju porzucenia czyjejś sympatii. Po jakimś czasie zdałem sobie sprawę, że wyrzuciłem czyjąś pracę... Mimo wszystko, nie byłem w stanie zaakceptować jej na stałe. Nie lubię sztuczności. I to zadecydowało o moim stosunku do niej.

 I tu wciąż wracamy do starej dyskusji o zależności humanista-inżynier. Mniejsza o aluzje. Ważniejsze jest to niespełnialne pragnienie, które pcha nas od faktycznych możliwości bycia do chciejstwa bycia. Człowiek tę zieloną granicę wyznaczoną przez Boga lub ograniczenia naszego mózgu, będzie przekraczał zawsze. Taka jest jego natura. Ale jeżeli tej metalowej róży nie będzie w stanie wyrzucić lub przyjmie ją i potraktuje, jak naturalną, to fiołki już nie zakwitną więcej. I to humanistyczne porównanie brzmi bardzo, po inżyniersku, realistycznie. 

    Doceniam fantastykę, ale przyznam, że szkoda mi na nią czasu. Zabrzmiało to dość ponuro, ale gdy zacząłem ją czytać (miałem taki okres) zdałem sobie sprawę, że tracę więcej, niż zyskuję. Czyli wolałem wróbla w garści, niż kanarka na dachu. A dzisiaj cały świat idzie w kierunku fantastyki: chce on mieć wróbla i kanarka jednocześnie i zobacz, co się dzieje? Tracimy swoje podstawy rzeczywistości. Wszyscy: humaniści i inżynierowie.

Fantastom marzyła się jedna tabletka lub jeden zastrzyk, jako rewelacyjny lek lub środek na dany problem. Całkiem, jak w reklamach. To oni poszerzyli nadmiernie granice przyzwoitości. Nie wgłębiałem się w arkana możliwości farmakologicznych zmian w mózgu, Ty masz to opanowane lepiej, ale ta strzykawka i jedna tabletka wciąż chodzi po głowach architektów tego świata. Wciąż chcą być lepsi od Boga, ale tylko dlatego, że nie zdają sobie sprawy, jak niewiele jeszcze wiedzą. Ktoś, kto przeczyta jedną książkę, wydaje mu się, że wie wszystko, kto przeczyta ich dziesięć, zdaje sobie sprawę, że nie wie nic, albo niewiele. A co się dzieje z człowiekiem, który ma za dużo pieniędzy i się nudzi? Więcej, ani komunizm, ani hitleryzm nie zostały zatrzymane. Doświadczenia prowadzone przez obydwa totalitaryzmy są nadal rozwijane. Totalitaryzm w postaci, jakiej jeszcze nie znał świat, a który znamy z fantastyki, już maszeruje, a za nim niewyobrażalna zbrodnia. Już czuje się zapach ludzkiej krwi.

I właśnie to oderwanie się od rzeczywistości, otwiera granice, które pozwalają na wyjście z własnej skorupy. Och, jak to fantastycznie brzmi i jak wybornie pachnie wolnością, ale rozwód musi okazać się katastrofalny, bo wkrótce (po czasie) dostrzeżemy, że nie mamy żadnych ograniczeń i hamulców, które dotąd pozwalały nam żyć, rozwijać się; które owszem nas krępowały, ale jednocześnie dyscyplinowały i zapewniały jakiś ład lub pozorny spokój. I teraz pytanie, czy blokowanie, jak się dziś mówi - rozwoju jest zasadne? Każda blokada nie jest zasadna, chyba że ma niecne cele. Ale rozsądek jest bezpiecznikiem tego świata, tym bardziej, że pozacierano już wszelkie granice przyzwoitości. Przykładem jest choćby stosunek do dzieci. Aby dotrzeć z demoralizacją do dziecka, najpierw trzeba zdemoralizować wszystkich: rodziców, opiekunów i wszystkie instytucje broniące małego człowieka.     

Tak więc ostatnie zdanie o przełomie  wieków miało pokazać absurdalność naszego myślenia kategoriami sensacji, chciejstwa i nadmiernych oczekiwań.

Być może moja postawa wynika z jakichś atawizmów obronnych, z jakiegoś rozsądku, być może jest nawet zatwardziała, ale na fali tego entuzjazmu bez pokrycia, chyba racjonalna. Narkotyki są drogą do nieba, przyszła żona swojemu przyszłemu mężowi na prezent ślubny funduje skok ze spadochronu, a czym ma się zrewanżować przyszły mąż: biletem do męskiego burdelu z takimi h... Owszem, nie mam nic przeciwko skokom, Orlej Perci, sprawdzaniom faceta - bo facet musi być facetem. Rzecz w tym, ze cel tej ekstremy jest inny - nie chodzi o hart ducha lecz o doznanie, chodzi o strzał. Jeden strzał nakręca drugi, drugi trzeci i potem wszystko się rozlatuje - bez możliwości powrotu. Dziewczyna, która chciała mieć męża bohatera, będzie miała niewolnika adrenaliny. Kiedyś robiłem wywiady z narkomanami, mam kumpli. którzy byli w Afganistanie. Jeden z nich kilka razy, na własne życzenie. Każdy patrol pod jego dowództwem, to strzelanina i walka. Czy nie dość już tej rewolucji? Pytanie jest o tyle zasadne, że wśród humanistów przeważają utopiści lub kunktatorzy...  

 

Vote up!
2
Vote down!
-1

Ryszard Surmacz

#1632228