Moc anonimowych życzeń dla rodzin ofiar katastrofy...
To była uroczystość upamiętniająca postać Janusza Kurtyki. Zebrali się studenci, wykładowcy akademiccy, pracownicy IPN i wiele innych osób. Czarno - białe zdjęcie ś.p. Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej widniało gdzieś na końcu sali - w głębokim, spokojnym spojrzeniu tkwiła jakaś żywa nadzieja, jakaś zadziorność i nieśmiertelność.
Ale potem skończyły się przemówienia i oklaski, wspomnienia i rozdawanie materiałów poświęconych Profesorowi Kurtyce. Sala opustoszała, a gdzieniegdzie walały się specjalne wydania "Rzeczpospolitej" poświęcone smoleńskiej katastrofie. Tylko kroki portiera przerywały tę ciszę, ten jeden tylko mężczyzna składał pozostałe krzesła, wyłączał światła i zamykał okna. Przed wyjściem zebrał pozostawiane przez uczestników materiały i z jakąś starannością złożył je i schował do wyświechtanej reklamówki. Zanim wyszedł, przysiadł jeszcze na chwilę i otworzył jedną z gazet. Wsparł głowę na łokciu i z niedowierzaniem kiwał głową. "Jak to się mogło stać?" - mówił sam do siebie.
I wtedy przytupnąłem trochę głośniej, by wreszcie usłyszał moją obecność. Zerwał się na równe nogi i dyskretnie wytarł zwilgotniałe oczy.
-Zostawiłem gdzieś moje notatki... - wytłumaczyłem.
Poczekałem aż zgasi światło i zamknie drzwi do sali. Gdy szliśmi powoli do portierni, wyjąłem najnowszy Biuletyn IPN poświęcony pamięci swojego najlepszego Prezesa.
-Proszę, niech pan weźmie. W środku jest film o Profesorze Kurtyce.
Portier, prosty chłop, wyraźnie się wzruszył, nie mógł wyksztusić ani słowa.
- A... ile to kosztuje? - zapytał wreszcie
- Nic, proszę. I tu mam jeszcze zapas gazet, niech pan weźmie kilka, może dla bliskich?
- Ale ile to...?
- Niech pan po prostu bierze.
- Panie... taka tragedia... - i urwał, bo głos ugrzązł mu w gardle.
Uścisnęliśmy sobie ręce i rozeszliśmy się. Jeszcze od portierskiego okienka usłyszałem tylko krótkie:
- Nie zapomnimy! - pomachał mi z jakimś serdecznym uśmiechem.
I tyle. Niebo zachodziło powoli nocą, autobus punktualnie odwiózł mnie do domu. Kwiaciarka na moim osiedlu domykała swój sklepik, zapalały się światła w blokach, codzienność trwała sobie dalej w najlepsze.
Wiem jednak z tej codzienności, że oprócz posłów, dziennikarzy, blogerów, oprócz aktywnych i mobilnych rodaków, są jeszcze miliony, MILIONY zwykłych obywateli, którzy swoim milczeniem krzyczą właśnie owe "nie zapomnimy". Zbyt nieśmiali by zabierać głos, zbyt stłamszeni by się kłócić, zbyt przygniecieni biedą i pracą, by jeździć na obchody do Warszawy czy Krakowa, ale wciąż pamiętający, myślący, czujący. Nie przetrzebiła ich Wyborcza, nie ogarnęła telewizja... Siedzą sobie teraz w domach, myją okna, trzepią dywany, nie mają internetu (czy portier ma komputer, by obejrzeć film o Kurtyce?), ale myślami i modlitwą wspierają setki bliskich ofiar katastrofy.
Tylko tyle bym chciał dzisiaj przekazać, w imieniu takich ludzi jak ten portier, że "nie zapomnimy". I życzymy w te pierwsze Święta Wielkanocy, które odbędą się bez zabitych w Smoleńsku, wytrwałości w walce o Zmartwychwstanie Prawdy.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1333 odsłony
Komentarze
tutejszy
22 Kwietnia, 2011 - 21:20
wiele uścisków dla Pana Portiera
Pan Portier
22 Kwietnia, 2011 - 21:30
Alexola
prosty człowiek i całkiem inteligentny człowiek wie więcej niz wykształciuchy z duzych miast nie nosi się z tym jest cichy i pokorny zyczę panu duzo zdrowia panie portierze ja tez ocieram łzy...
Alexola
@ Tutejszy...
22 Kwietnia, 2011 - 21:35
...... wielkie Dzięki, za ten "wpis" , za ten wspaniały błysk Serca tego Pana Portiera . Sprawiłeś mi Wielki prezent , Wielkanocny. Serdecznie dziękuję ... chce się żyć !
pozdrawiam
nie zapomnimy
22 Kwietnia, 2011 - 21:32
...jest nas miliony!
masa