Pytanie o taśmy z Tupolewa...

Od rana media huczą o nowych stenogramach z ostatnich minut lotu TU 154 z 10 kwietnia 2010. Podobno odczytano o 30% więcej słów. Podobno lepszą jakość odczytu kolejni biegli zawdzięczają nowej, wykonanej w lepszej rozdzielczości, kopii z oryginału czarnych skrzynek leżących od 5 lat w Moskwie.

I tu mam pytanie. A właściwie listę pytań:

1. Ile czasu potrzeba, żeby mając profesjonalne studio dźwiękowe oraz specjalistów od efektów specjalnych i dubbingu sprokurować nowy egzemplarz taśmy z rejestratora lotu z odpowiednimi rewelacjami?

Od razu odpowiem na to podstawowe pytanie: Myślę, że 5 lat to aż nadto. Taśmy mają od początku Rosjanie. Najpierw pozwolili na wykonanie kopii kiepskiej jakości, żeby były wątpliwości. Potem nagle pozwalają skopiować w rozdzielczości 10 razy większej.

2. Dlaczego od razu nie wykonano kopii analogowej, ale cyfrową i to w jakości, której ponoć powstydziłby się przeciętny słuchacz MP3?

3. Dlaczego dysponujący oryginalną taśmą analogową Rosjanie nie odcyfrowali od razu tego, co dziś zamieszczają eksperci prokuratury?

4. Jaka jest pewność, że nowa kopia to kopia tej samej taśmy, która była w rejestratorze lotu podczas katastrofy?

Czy trzeba więcej pytań? Resztę dopiszcie sobie sami...