Marcin Wolski - "7:27 do Smoleńska"
Promocji tej nowej książki Marcina Wolskiego poświęcone było spotkanie w dniu 8.05.2014, które odbyło się w księgarni "Gazety Polskiej" przy ul. Świetokrzyskiej w Warszawie. Było ono bardzo kameralne. Razem ze spóźnialskimi uczestniczyło w nim 14 osób z Teresą Bochwic włącznie.
Tuż przed 17:30 szef księgarni opowiedział o fotografii ukraińskiej flagi znajdującej się na ścianie. Był tam niedawno ukraiński sztandar z podpisami członków pierwszej sotni, broniacej Majdanu. Niestety jakiś czas temu "nieznani sprawcy" napadli na księgarnię i go ukradli. Teraz więc jest tam tylko jego zdjęcie.
o 17:30 Marcin Wolski zaczął swą opowieść. Książka "7:27 do Smoleńska" to historia alternatywna rozgrywająca się przez 24 godziny przed wylotem Tupolewa do Smoleńska. Jej bohaterem jest inżynier Rykow /nazwisko - aluzja do "Pana Tadeusza"/, z pochodzenia w części Ukrainiec, w części Polak, a w części Rosjanin, który przypadkowo dowiaduje się o sabotażu mającym miejsce w Samarze, gdzie remontowano Tupolewa. Jego czterej koledzy, którzy też się o tym dowiedzieli, zostali zamordowani przez tajne służby Rosji. Wtedy Rykow zdecydował się uciec do Polski i zaalarmować polskie władze. Jego tropem ruszają rosyjscy mordercy....
Marcin Wolski opowiedział najpierw o historii powstania książki. Zaczęło się od scenariusza do filmu "Smoleńsk" Antoniego Krauzego. Wolski go napisał, lecz okazało się, że nie ma pieniędzy na nakręcenie tego obrazu. Marcin Wolski wprost powiedzial, że realizacja jego będzie możliwa dopiero po zmianie władzy w Polsce. Postanowił więc wykorzystać zebrane doświadczenia w tańszy sposób i napisać powieść, Tę właśnie.
Autor podkreślił, że jej bohaterem i to NIE pozytywnym jest państwo polskie. Inżynier Rykow musi się zmagać nie tylko z nasłanymi zbirami, ale przede wszystkim z niemocą, bałaganem i tumiwisizmem panującym w Polsce. Pomaga mu tylko kilka ofiarnych osób. Zabawną rzeczą, o której opowiadał Wolski jest to, iż drukował on pierwszą wersję książki w tygodniku "Do Rzeczy". W tym samym czasie otrzymał pismo od wydawcy /Zysk i Ska/, że dobrze byłoby książkę rozbudować. W efekcie nieszczęsny pisarz musiał jednocześnie skracać tekst /na potrzeby tygodnika/ i go rozszerzać /na potrzeby wydawcy/.
Marcin Wolski powiedział też, ze własnie ukończył powieść o Sodomie. Ma to być rzecz o swiecie za kilka lat i poszukiwaniu w nim dziesięciu sprawiedliwych. Kończy też książkę, którą odłożył na kilkanaście lat. Nie opisał jednak jej dokładnie. Przy tej okazji porównał dzisiejsze czasy do okresu upadku Cesarstwa Rzymskiego.
Teraz, podobnie jak wtedy, literatura tzw. "wysoka" nie zajmuje sie żadnymi istotnymi sprawami, tylko estetyzującymi duperelami. Wolski oświadczył, że po napisaniu w latach 2007-2009 "Trylogii Optymistycznej" /"Nieprawe Łoże", "Noblista", "Kaprys Historii"/ postanowił pisać tylko o rzeczach ważnych, o których sam chciałby czytać.
Jeden ze słuchaczy zapytał, czemu Wolski zajmuje się w swych alternatywnych opowieściach historią najnowszą, nie sięgając do dziejów dawniejszych. Autor odpowiedzial, że wynika to z trudności z poradzeniem sobie ze źródłami historycznymi. Podzielił się przy okazji uwagami na temat historii Polski.
Jego zdaniem najgorszy okres w jej dziejach to przełom XVII i XViii wieku - koniec panowania Jana Sobieskiego i początek czasów saskich. Teresa Bochwic pytała o wplyw książek Akunina i Wołkowa na twórczość Wolskiego. Prelekcja Marcina Wolskiego trwała godzinę - do 18:30. Potem zabrał się on do podpisywania swych książek.
Muszę powiedzieć, że bardzo lubię słuchać Wolskiego. Moim zdaniem jest on świetnym gawędziarzem. Mogę nawet stwierdzić, iż lepiej mówi niż pisze. Nic w tym dziwnego - ma przecież za sobą bogatą karierę radiową, m.in. jako autor słuchowisk. Spotkania z Marcinem Wolskim nikt nie filmował, ani nie nagrywał. Innej relacji nie będzie.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1194 odsłony
Komentarze
Tytuł
9 Maja, 2014 - 20:42
Uważam, ze utrwalanie kłamstwa MAK-u w postaci tytułu książki z fałszywą godziną wylotu samolotu TU154m nr 101 z Okęcia w dniu 10.04.2010, jest działaniem na szkodę dążenia do poznania prawdy na temat tragedii.
Czas lotu na trasie Okęcie -Siewiernyj, to 74 minuty wg MAK, co przy pułapie lotu jako FL330(ok.10000 m) jest nieprawdziwą daną.
Z czego bierze się ta wielkość? Otóż MAK podał nieprawdziwą godzinę startu samolotu, gdyż w systemie informatycznym "Bluszcz" i książce lotów 36SPLT zapisano godzinę startu maszyny jako 7:21, a godzina podejścia do wysokości decyzji na Siewiernym , wg zeznań śp. Musia w PW, to około 8:18-8:19, czyli czas lotu to około 57-59 minut.
@35stan
9 Maja, 2014 - 22:23
To raczej uwaga do Marcina Wolskiego, a nie do mnie. Sama nie wiem, jaka godzina jest właściwa.
elig